Darek Pietrek
Hinduizm „made in Poland”
Dziwne było lato tego roku i to nie tylko ze względu na zmienną pogodę. Tak jakoś ciekawie się stało, że miałem ostatnio kilka dosyć interesujących kontaktów z przedstawicielami grup „hindusko-podobnych” spod znaku „made in Poland”. Przysłuchując się ich pseudo-filozoficznym wywodom wpadłem niemal w panikę! Pomyślałem jednak - kto tu komu chce robić wodę z mózgu? Te moje „wschodnie” spotkania zainspirowały mnie do napisania paru poniższych refleksji. Zacznę zatem od przedstawienia kilku „nauk”, dzięki którym te grupy pragną zyskać nowych zwolenników - głównie wśród młodych chrześcijan. Czy są one prawdziwe? Cierpliwości.
Jezus jest Synem. Kryszna jest Ojcem. Jezus jest synem Kryszny (pogląd Hare Kryszna). Jezus czcił Krysznę (pogląd Hare Kryszna). Wedy i Pismo Święte można spokojnie ze sobą pogodzić (pogląd Hare Kryszna i Misji Czaitanii). Nasza historia jest długa bowiem rozpoczęła się 5 tys. lat temu gdy Kryszna dał Ardżunie Bhagavad-Gitę (pogl. Misji Czaitanii). W Pismach Świętych jest napisane, iż w dzisiejszych czasach najłatwiej można zbliżyć się do Boga poprzez intonację Jego Boskich Imion (Misja Czaitanii). Możesz wielbić Krysznę będąc jednocześnie chrześcijaninem. Możesz też słuchać Chrisa Butlera, Sai Babę czy innych mistrzów i dalej być dobrym chrześcijaninem (Misja Czaitanii).
„Wszystko co nas otacza to MAYA” — taką odpowiedź usłyszałem od pewnego młodzieńca z orzeszkami, gdy zapytałem go; co sądzi o tym wszystkim co się wokół niego dzieje?
Może wystarczy już dalszego wymieniania tych pseudo-hinduskich twierdzeń. Postaram się teraz pokrótce do nich ustosunkować. Ale po kolei.
Na początek zapytajmy: kto to jest Kryszna?
Otóż pojawił się on początkowo w księdze „Rigvedzie” i to bez związku z późniejszym bóstwem. W „Upaniszadach” jest on uczonym zaś w „Mahabharacie” jest wybitną postacią. I dopiero w „Bhagavad-Gicie” staje się kimś boskim. Wniosek więc z tego, że gdyby nie napisano „Bhagavad-Gity” to nigdy byśmy się nie dowiedzieli, że Kryszna jest boski? Owa boskość Kryszny została utrwalona w „Puranach” (czyli dawnych legendarnych opowiadaniach), których jest 18. Powstały one między III a XII wiekiem n.e. i najprawdopodobniej były od tego czasu przeredagowywane.
Dla porządku zapytajmy teraz o Jezusa.
Jezus (Bóg ratuje, Jahwe jest zbawieniem) Chrystus (Namaszczony, Pomazaniec) został zapowiedziany przez proroków i to na długo przed swym narodzeniem w Betlejem (o czym możemy przeczytać w Piśmie Świętym Starego Testamentu). U tych samych proroków czytamy nie tylko o miejscu narodzenia ale także o Jego męce śmierci i wiecznym królowaniu. Naród wybrany wiedział zatem o mającym nadejść narodzeniu Mesjasza dlatego oczekiwał go z utęsknieniem przez wiele jeszcze lat (nie muszę chyba tłumaczyć, że ówcześni czytelnicy „Bhagawat-Gity” nie mieli o tym zielonego pojęcia).
Należy wiedzieć, że (jak czytamy w „Puranach”) Kryszna jest synem Devaki i ósmym wcieleniem Wisznu. Choćby tylko dlatego nie można go uważać za Ojca — oczywiście w takim rozumieniu Ojca jak czyni to Judaizm czy Chrześcijaństwo. Na jakiej zatem podstawie Jezus może być „synem Kryszny”? Jeśli się traktuje własną wiarę tylko bardzo pobieżnie, to w takie rewelacje można uwierzyć. Panowie (panie w omawianych tu grupach raczej się nie liczą) — jeżeli już jesteście członkami Hare Kryszna, Misji Czaitanii lub innych wschodnich grup, to bardzo Was proszę; podajcie mi choć jeden tekst źródłowy (z Biblii czy też nawet z jakiejś księgi wedyjskiej), w którym jest wyraźnie napisane, że Jezus czcił....Krysznę?!
„Wedy” powstały w tym samym czasie co najstarsze księgi Starego Testamentu. Czy można jednak w związku z tym powiedzieć, iż przekazywane przez te Pisma treści da się ze sobą jednoznacznie pogodzić? Prześledźmy tylko kilka zestawień:
Wedy - Własne przeżycie jest jedynym miernikiem prawdy.
Biblia - Nieomylne nauczanie prawdy przez Boga.
W — Bóg to odwieczna energia obecna i czczona we wszystkim.
B — Bóg osobowy, Stwórca, tylko Jemu oddajemy cześć.
W — Człowiek sam poszukuje Absolutu.
B — Jezus Chrystus zbawia człowieka, tylko w Nim jest zbawienie.
W — Maya (otaczający świat jest tylko ułudą, pozorem, iluzją).
B — Bóg dowartościowuje ziemską rzeczywistość człowieka.
W — Reinkarnacja
B — Zmartwychwstanie.
W — Zło i dobro — wartości tożsame (stąd kult demona).
B — W Bogu nie ma pierwiastka zła ani żadnej niedoskonałości.
Wymieniłem tu tylko sześć zasadniczych różnic i szczerze jestem ciekawy jak można je ze sobą pogodzić? Czekam na konkretne wyjaśnienia.
Na jednej z internetowych stron gazety „Haribol Polska” (wydawanej przez Misję Czaitanii), znalazłem stwierdzenie, iż ich wierzenia „to najstarszy system religijny świata (...) sięgający pięć tysięcy lat wstecz do czasu gdy Kryszna przekazał Bhagavad-Gitę Ardżunie”. Ciekawe skąd się wzięło te 5 tys. lat skoro nawet źródła indyjskie podają, iż Bhagavad-Gita powstała między V w. p.n.e. , a II w. n.e. i jest częścią większej całości czyli Mahabharaty. Sztuczne dodawanie lat bywa czasem świadomie stosowane aby zbudować dla swojej organizacji większy autorytet. A może ja się mylę z tą „wschodnią matematyką”?
Nie jest to jednak jedyna rewelacja, która jest związana z Misją Czaitanii. Otóż przedstawiciele tej grupy uraczyli mnie niedawno informacją, że najlepszym na dzień dzisiejszy sposobem zbliżenia się do Boga jest intonacja Jego świętych imion - czyli mantrowanie. Teksty hinduskie zwracają uwagę na to, że mantra to tekst tajemniczy i nie powinno się go ujawniać osobom postronnym. Jako chrześcijanin ciekaw jestem w którym miejscu Biblia podawałaby choć sugestię, iż należy uprawiać mantrowanie świętych imion Boga i kto ewentualnie powinien być przekazicielem tych mantr? Taka praktyka bowiem jest całkowicie obca zarówno Żydom jak i Chrześcijanom. Czy jest inaczej?
Uwzględniając moje powyższe uwagi nie muszę się chyba dłużej zatrzymywać przy ewidentnie demagogicznym twierdzeniu agitatorów wschodnich sekt, że jednocześnie można być wiernym naukom p. Butlera (zał. Misji Czaitanii) czy nieżyjącego już Prabhupady (zał. Hare Kryszna) jak i Jezusowi Chrystusowi. Nie dajmy się zwariować!
Na koniec jeszcze jedna mała uwaga co do MAYi. Jeśli wszystko jest ułudą, iluzją i pozorem to skąd nasi „polscy hindusi” mają pewność, iż są nieomylnie nauczani przez Chrisa Butlera czy Prabhupadę? Może także ulegli iluzji i ułudzie — wszak umysł i odczucia to też maya?
Mam nadzieję, że te kilka moich przemyśleń sprowokuje jakąś rzeczową dyskusję z przedstawicielami w.w. grup i to bez prób straszenia sądem z ich strony — nieraz już tak bowiem bywało po jakichkolwiek słowach krytyki. Wierzę, iż konkretna dyskusja jest tu jednak możliwa. Czekam na odpowiedź.
Mój adres internetowy:
Infsekt@kana.silesia.top.pl
opr. TG/PO