Die uświadomiony
W drodze do hotelu
- Kyo!
- No co?!
- Zostaw natychmiast tego psa i chodź!
- Ale on jest biedny!
- Ja też jestem biedny, jak mi to robisz!
- ...
- Żesz kurwa, no, nie to, pieprzone pedały!
- Die.
- Co?
- On mnie obraża?
- Obrażasz go?
- Obrażam go.
- Aha. Obraża cię.
- Myślisz, że on ma pchły?
- Tot, jak ja ci zaraz!...
- No przecież o psie mówię...
- Chodźcie już, co?
- Idziemy, idziemy... O, patrzcie, pomerdał!
- Skarbie, ja ci też pomerdać mogę, jak... au!...
- Ty tak z miłości go tłuczesz?
- A on ci wygląda na sadystę?
- Tak.
- Fajnie.
- Kyo-chan, co ty robisz, na miłość boską?!
- No, karmię go...
- Ale czemu karmisz go moim mięsem?
- Czujesz rozkład śmierci, nadchodzący z ciemności...
- Kyo!
- No?...
Hotel
- Co ty tu robisz, Kao?
- Czytam.
- A czemu czytasz na łóżku?
- Bo mnie kręgosłup boli po tamtych krzesłach i go reanimuję.
- ...
- Coś nie tak, Die?
- Czemu ty czytasz na łóżku?
- Już pytałeś.
- Ale czemu na moim?!
- Naszym.
- Słucham?!
- Naszym, Daisuke, naszym łóżku.
- Ja chyba czegoś nie rozumiem?...
- Może.
- Kaoru, ja nie chcę być niegrzeczny...
- Nie przejmuj się, jestem przywyczajony.
- Kao!!! Co robisz w moim mieszkaniu, na moim łóżku, z moą książką i w moim, kurwa, szlafroku?!
- A ty jak to sobie kurwa wyobrażałeś, że będę spał w komórce na drewno, na słomie...
- Nie mam słomy...
- Zamknij się!... Na słomie, czytając etykiety od farb i nago?!
- Nago to ty możesz do Tota iść, mnie to jakoś nie pociąga.
/groźne milczenie/
- Daisuke, czy ty przypadkiem wiesz, co mówił ten pacan od hotelu?
- Jak mam wiedzieć, jak razem z Kyo i Totem na wywiadzie byliśmy?
- O, to Kyo też nic nie wie... Nie dzisiaj to mówił, łomie.
- Kaoru, jak ja cię!...
- Nie mnie, Shina możesz.
- Ja zwariowałem?
- Możliwe.
- Dobra. Co mówił?
- Że nie ma wystarczającej ilości wolnych pokoi.
- To oznacza to, co mi się wydaje?
- Zależy, co ci się wydaje.
- Nie śpię z tobą, mowy nie ma.
- Nie jesteś w moim typie.
- Shin też nie jest.
- ...
- No nie. Nie powiesz mi, że się z nim rżnąłeś?!
- No wiesz, nie ująłbym tego w ten sposób...
Pod drzwiami łazienki
- Kaoru, do diabła, co ty tam robisz?!
- Jak myślisz, co się robi w łazience, biorąc prysznic?
- ...
- Kretyn. Myję się.
- A kiedy zamierzasz wyjść? Już ponad godzinę tam jesteś, ja się wykąpać chcę, no!...
- Nie dramatyzuj. I najlepiej to idź zrób herbaty jakiejś, albo skoczyłbyś może po wino, czy coś... strasznie się zmachałem tym koncertem.
- No nie wierzę w to, co słyszę...
- Mówiłeś coś, Die?... Nie słychać cię za bardzo jak woda leci...
- To ją kurwa zakręć i wyjdź! I nie zamierzam skakać po żadne wino! I w ogóle robić herbaty, ani nic!
- Bardzo dobrze. Ty nie idź po wino, a ja stąd nie wyjdę.
- Kaoru!...
- Możesz iść, ostatecznie, do Kyo... może akurat nie będzie bawić się w seme i ci otworzy.
- Kaoru!!!
- O, albo do Tota. Dziś chyba miał ochotę, co? Idź, idź, będę miał łóżko dla siebie.
/trzaśnięcie drzwiami, szum lecącej wody, cisza, szczęknięcie otwieranego zamka w drzwiach, hałasy z kuchni/
- O, poszedłeś jednak?... Jak to miło z twojej strony, Die, naprawdę, nie musiałeś.
- Kao. Odejdź ode mnie, bo cię pogryzę. Zejdź mi z oczu. I ubierz się, do diabła!
- Jaki ty jesteś nerwowy dzisiaj. To idź się, kochanie, wykąp, a ja nam kolację zrobię.
- Nie jestem twoim kochaniem! /wrzask z łazienki/
- Coś mówiłeś, kochanie? Pamiętaj, że jak woda leci, to nie słychać...
Salon, wieczorem
- Może nie pij już więcej, co? Bo jutro nie wstaniesz.
- To ty już nie pij, Die. Jutro wtorek. Wolne. Nie ma koncertu.
- Wywiad?
- Nie ma.
- Jakaś sesja?
- Nope.
- Może spotkanie z fanami?...
- Też nie.
- Kaoru, jak, na miłość boską, udało ci się załatwić wolny dzień?
- Nie chcesz wiedzieć.
- A co, obiecałeś, że załatwimy to pojutrze wieczorem, hehe...
- W zasadzie to nie. Wspomniałem coś o szóstej rano.
- Nie zrobiłeś tego. Nawet ty nie byłbyś tak okrutny.
- Och, zachowujesz się jak małe dziecko. A to ci łazienka nie pasuje, a to szlafroka sępisz...
- Dolej mi wina, Kao-chan, ja się muszę napić, bo inaczej cię skrzywdzę.
- Nie ma mowy, mój kochany, w tym związku to co najwyżej ja ciebie mogę. Ale będę delikatny.
- To dobrze... że co? B... będziesz?...
- Delikatny, zgadza się.
- Ale ja nie chcę!
- Rozumiem, wolisz tak na ostro?... Cóż, zobaczymy, choć tak jeszcze nie próbowałem.
- Kaoru! Przestań natychmiast! Mam dość słuchania o twoich perwersjach, nie podnieca mnie to, tylko obrzydza, nie poszedłbym z tobą do łóżka nawet, jakbyś był ostatnim człowiekiem na ziemi, to jest kobietą, bo ja nawet nie jestem gej... mpf...
/trwająca dłuższą chwilę, przerywana odpowiednio kojarzącym się mlaskaniem, cisza/
- Ty mnie pocałowałeś!
- Jakiś ty spostrzegawczy, DaiDai, nie poznaję cię.
- Nie mów do mnie... nieważne. Ale, Kaoru! Dlaczego, przecież ja nawet nie... mpfff
/ciche westchnienia, głośniejszy jęk/
- To deprymujące. Specjalnie mnie uciszasz. Daj mi w końcu powiedzieć, że, o nie, Kao, z daleka z tymi łapami, ja chcę powiedzieć, weź ten dziób, do cholery!
- Chcesz powiedzieć, że nawet nie jesteś gejem, wiem, wiem. A potem pewnie nagle odkryjesz, że Tot cię pociąga, bo ktoś przed tobą już Kyo odkrył. I znowu sam zostanę.
- Eee... o czym ty mówisz, tak w zasadzie?
- Mi za to powinni dopłacać. Nie dość, że lider, gitarzysta, poważny, zawsze świecący za was oczami, kamuflujący wasze idiotyczne wybryki, właśnie, Die, ja ci za tamten stolik jeszcze potrącę, zobaczysz! to na dodatek mam was uświadamiać. I za co mnie tak pokarało?
- Masz nas... uś... uświada... uświadamiać?!
- No mówię przecież, najpierw Shin, wielkie niewiniątko, z rozkosznymi rumieńcami i świecącymi oczkami. O nie, on nie jest gejem, skąd. Tylko KaoKao, możesz szybciej?
- Shin... szybciej...
- Nie przerywaj mi, ja się żalę. A jak już stwierdził, że jednak jak mu się chłopcy podobają, to jest gejem, to dwa dni później zaprosił do wanny Kyo. Cóż, myślałem, że odpocznę, ale...
- A... ale?
- Ale oto, szanowni państwo, pojawia się nikt inny, jak Daisuke, który nie jest gejem, a na mój tyłek gapi się czystym przypadkiem!
- Nie gapię się wcale na twój tyłek! Ja tylko...
- Ty tylko co? Sprawdzasz, czy mi prawidłowo zakończenie kości ogonowej ukształtowało? A może zastanawiasz się, gdzie kupić takie spodnie? Albo czy odsysałem tłuszcz z pośladków? Albo... mpf...
Po paru godzinach, w zasadzie rano
- Eee... kochanie?
- Nazwałeś mnie kochaniem, czy mam omamy słuchowe?
- Nie masz, Kao, nie masz.
- Więc czemu zawdzięczam?...
- A jak mam nazywać kogoś, z kim się przez całą noc rżnąłem?!
- Kochałeś. Jak kochanie, to kochanie.
- Kochanie. Kochanie. Podoba mi się.
- Czy to znaczy, że nie muszę już uświadamiać także i naszego basisty?
- Nie, to znaczy - nawet się nie waż uświadamiać naszego basisty.
- Zabrzmiało poważnie.
- Bo miało tak zabrzmieć. A jak mi zapomnisz, że będąc z Daisuke, jest się tylko z Daisuke, to się tak w seme zabawię, że przez ruski miesiąc na tyłku nie usiądziesz.
- Die?...
- Tak?
- Ja, szczerze mówiąc, wolę, żebyś to ty nie mógł na tyłku siadać.
- A to miało oznaczać, że?...
- Że też cię kocham, Die. Ale wpadłem.