tytuł: Tak zupełnie nowe (ang.: So Quite New)
sequel do „Srebrnej tkaniny”
autor: FearlessDiva
tłumacz: Kaczalka i yami-no
link do oryginału: http://www.silververse.net/hp/new.htm
link do tłumaczenia: http://www.drarry.fora.pl/drarry,4/nz-t-srebrna-tkanina-z-sequele-4-7,223.html
rating PG-13.
Sequel jest poświęcona Severusowi i Lucjuszowi.
TAK ZUPEŁNIE NOWE
i like my body when it is with your
body. It is so quite new a thing
Muscles better and nerves more.
i like your body. i like what it does,
i like it hows. i like to feel the spine
of your body and it's bones, and the trembeling
firm-smooth ness and which i will
again and again and again
kiss, i like kissing this and that of you,
i like, slowly stroking the, shocking fuzz
of your electric fur, and what is it comes
over parting flesh . . . . And eyes big love-crumbs,
and possibly i like the thril
of under me you so quite new
e.e.cummings*
Tak wiele słów zgromadzonych dookoła siebie, stłoczonych, przepychających się i szturchających nawzajem, a jednak Severus pozostał niemy. Nie bezdźwięcznie, lecz bez słów, bo słowa to tylko maleńkie pudełka, które nie są w stanie pomieścić nawet odrobiny tego, co mamy do przekazania.
Jego skóra nie była gładką powierzchnią z kości słoniowej, lecz bladą płaszczyzną zakłóconą rudawymi włoskami i nieeleganckimi piegami. Miał długie, mieniące się na czerwono w blasku świec, włosy. Irytujący kolor. Jego błękitne oczy były zbyt żywe, by nazwać je zimnymi. Jak zawsze ciepłe, bezchmurne, letnie niebo. Prężące się pod skórą mięśnie były twarde i silne. Kończyny, pośladki i brzuch należące do mężczyzny, który nosił nie tylko książki, ale i kamienie. Człowieka, który był zmuszony do biegu przez życie częściej, niż chciałby to przyznać. Ciało należące do kogoś, kto wolał galopować na spotkanie ze światem, niż budować skomplikowane maszyny, które oddałyby ten świat w jego ręce. Skóra mężczyzny, który pochłaniał rozkosz tak, jak pochłaniał wiedzę - chciwie, łakomie, bezwstydnie. Z dawania przyjemności nie czerpał żadnych korzyści, robił to bezinteresownie. Każde westchnienie i przyspieszony oddech wydawał tak, jak gdyby miał ich nieograniczony zapas.
Opuszki jego palców przekształcały Severusa. Wszędzie, gdzie go dotknął, Snape czuł, jak kości i mięśnie reagują, zdrowieją. Miejsca pamiętające ból, teraz rozpływały się w ekstazie. Napięte części ciała doznawały uwolnienia. Swoimi dłońmi, językiem, penisem przywoływał do życia wszystkie nerwy. Sprawiał, że tańczyły do melodii jego oddechu przynosząc więcej przyjemności, niż mogliby sobie wyobrazić, że to możliwe. Długie, jedwabiste włosy ślizgały się po skórze Severusa, usuwając wspomnienia przeszłości, w zamian zostawiając coś całkowicie nowego, pobudzającego. Ze zdemoralizowanego wraku, jakim się czuł, jego dotknięcie wydobywało coś nieskażonego, coś, czego istnienia Severus nawet nie podejrzewał. Nie mylił się. Z powodu cudu bądź magii jakaś mała jego część pozostała niewinna i teraz mógł przywołać ją i karmić tak, aż urosła i zagłuszyła wszystko inne.
Miękkie włosy na jego piegowatych rękach komponowały się doskonale z ciemniejszymi i rzadszymi na bladej skórze Severusa. Tatuaż z czaszką na lewym ramieniu nie miał teraz znaczenia. Był tylko nieciekawym reliktem innego życia. Czuły, miękki pocałunek kochanka sprawił, że Severua przechodzą dreszcze i proces transformacji rozpoczyna się na nowo. Łagodny dotyk palców wzdłuż linii kręgosłupa, szlak kojących warg powyżej kości biodrowej, język wypisujący zaklęcia na spragnionej skórze, dopóki Severus nie zaczyna drżeć. Każdy ruch jego rzęs przekonywał Severusa, że to, co wydawało się tak pewne, tak wyżłobione w jego ścięgnach, mózgu i rdzeniu, było szokująco ulotne. Dotyk warg instruował nie tylko, jak inaczej żyć, ale także, jak być innym. Severus nadsłuchiwał. Już przy drugim pocałunku uwierzył.
A gdy wydobyli z siebie tak wiele przyjemności, słabi i szczęśliwie wyczerpani, spletli swoje ciała i zasnęli z uśmiechami zaspokojenia na twarzach.
I słowo, które wreszcie wyrwało się z sennych ust Severusa, brzmiało prawie zupełnie tak, jak miłość.
KONIEC
*tłumaczenie: Stanisław Barańczak
(zachowana jest oryginalna interpunkcja)
lubię swe ciało, kiedy jest przy twoim
ciele. Robi się z niego rzecz zupełnie nowa.
Każdy nerw, każdy mięsień dwoi się i troi.
Lubię twe ciało. lubię to co robi,
lubię jego sposoby. lubię pod twą skórą
wyczuć palcami kości i kręgosłup drobny
i czuć, jak drży ta cała jędrna gładkość, którą
wciąż od nowa całować, całować, całować
chciałbym; lubię całować twoje to, a też i
tamto, z wolna głaskać elektryczną wełnę
twoich kędziorków, kiedy ciało rozchylone
ulega temu czemuś . . . . I oczy, ogromne
okruszyny miłości; i lubię ten dreszcz
pode mną ciebie tak nowej zupełnie