Trójca - II, twórczość Artura, Trójca, Epizod III


0x08 graphic

Trójca

Część II

Bezkres kosmosu, stworzonego bez większego celu, bez przestrzeni życiowej. Wydawałoby się, że nic nie jest w stanie go ogarnąć, prócz jego stwórcy.

Kosmiczni kowboje, hordy żądnych nowych doznań istot przemierzają go jednak wzdłuż i wszerz próbując poznać jego anatomię, każdy jego zakątek, każdą wielką galaktykę i malutki księżyc. A księżyc ten tylko wędruje wokół planety, niczym przyczajony lew, obchodzący swoją ofiarę. Czy kiedykolwiek jednak zdoła przyćmić jej blask….

Przestrzeń księżyca, naturalnego satelity ziemskiego, przesłoniły statki, zmierzające do hangarów Bastionu Ziemia. Rada Jedi miała się zebrać.

W ogromnej, klimatyzowanej sali przygotowano przepięknie zdobione fotele. Każdy z nich miał identyczny ornament, złotego feniksa, wzlatującego ponad wszystko i górującego nad tym. Na bokach zaś wypisane były starożytne teksty, opowiadające o mitycznych wydarzeniach i wzniosłych momentach galaktyki. Miejsca te były ustawione wkoło, by każda z zasiadających na nich osób, ogarnęła swym wzrokiem wszystkich innych. Na środku zaś stał malutki stoliczek, a na nim spoczywał tajemniczy kamień runiczny, który krył niewyjaśnioną zagadkę. Wręcz irracjonalne jest to, że ten przedmiot zafascynował, a zarazem zatrwożył ludzi. Ot to ukrywa prawdę, której oni jednak odkryć nie są w stanie.

Admirał Fayfock stał spokojnie, oparty o fotel, na którym lada chwila miał zasiąść. Mistrz Nor już siedział na swym miejscu. Oczekiwali oni w milczeniu na resztę rady Jedi. Grodzie rozwarło się i do środka weszła Dot-I wraz z Buldozerem i Otaqiem. Dwóch ostatnich nie należało do rady Jedi. Stanowili jednak dowództwo Bastionu Ziemia, więc musieli wiedzieć o tym, co Fayfockowi i Norowi wyjawił Darius. Sam Jedi z Hoth nie mógł brać udziału w spotkaniu. Oczekiwał na werdykt w pomieszczeniu obok, uważnie nasłuchując odgłosów ze spotkania.

- Miło was widzieć…..wszystkich - przywitał ich Fayfock.

- Człowiek raz w roku ma urlop i jeszcze mu go bezczelnie przerwą - odezwał się Bulldozer - Wybacz admirale, ale pracoholikiem to ja nie jestem - dodał po chwili, podchodząc do Fayfocka i podając mu dłoń w geście powitalnym.

- Cóż….wypada się zgodzić z przedmówcą - zaśmiał się Otaq.

- Zaczynajmy panowie - przerwała Dot-I - cóż się stało ?-

- Zaczekajmy, Mistrzyni Dot-I. Zaraz przybędzie reszta rady.- odpowiedział jej posępnym głosem Nor.

- Mistrzu, dlaczego smutek czuję w twym głosie - zapytała.

- Mam złe przeczucia…- odrzekł cicho Nor. Zatrwożyło to wszystkich. Wiadome było, iż Mistrz Nor rzadko się myli, a jego przeczucie zazwyczaj go nie zawodzi.

- Nor dzisiaj ma tak od rana…- próbował sytuację rozładować Fayfock, lecz widząc, że nie przynosi to zamierzonego efektu, wskazał ręką miejsca dla przybyłych. Sam zaś podszedł do Nora i nachyliwszy się szepnął:

- Nie powinniśmy siać w naszych szeregach paniki mistrzu….przynajmniej jeszcze nie…-

Nor spojrzał na niego, przyznając mu rację. Fayfock odwrócił się, gdyż usłyszał rozwierające się grodzie. Mistrzynie Ashia i Oltiga dołączyły do rady.

- Witamy panie - krzyknął Bulldozer.

- Cieszymy się, że tak szybko dotarłyście - dodał Fayfock.

- Cała przyjemność po naszej stronie- uśmiechnęła się Oltiga.

- Proszę spocząć - dodał Fayfock.

- Cóż to za ważna sprawa, dla której przerwano nam wizytacje?- zapytała Oltiga.

- Proszę o chwilę cierpliwości. Poczekamy na resztę i wyjaśnimy wszystko -

- Niech moc będzie z wami, szanowna Rado Jedi - powiedział Mistrz Q-ki, właśnie wchodzący do sali.

- Witamy mistrzu - rzekł Fayfock - zasiądź na swym miejscu. Zaraz zaczynamy. -

Q-ki kiwnął głową i zmierzał w stronę swojego miejsca. Zatrzymał się jednak przy stoliczku, na którym znajdowała się runa.

- A cóż to takiego ? - zapytał, wyciągając rękę, by dotknąć kamienia.

- NIE DOTYKAJ!!- krzyknął Nor, zerwawszy się z fotela. Szybko podbiegł do runy i odepchnął Q-kiego. - To kryję tajemnicę, na którą nasze umysły gotowe nie są -

- Aha….coś w stylu „przed użyciem zapoznaj się z treścią ulotki dołączonej do opakowania…”- zaśmiał się Q-ki. Cześć zgromadzonych również z trudem powstrzymywała śmiech. Nawet Nor się uśmiechnął.

- Powiedzmy - dodał po chwili.

- No to teraz czekamy już tylko na….-

- Mnie…- przerwała Fayfockowi Ika - witajcie członkowie rady.

- Lekko się spóźniłaś, czarodziejko - zaczepił ją Bulldozer.

- Czarodziej zawsze przychodzi w odpowiednim momencie….nigdy wcześniej…nigdy później -

Fayfock zaprosił Ikę na jej miejsce.

- Pora zacząć - rzekł, zamykając grodzie. Pomieszczenie zostało odcięte. Rozpoczęła się narada Rady Jedi.

***

Dwóch mrocznych wędrowców przekroczyło wrota żywiołów i skierowało się przez Marandan w stronę wioski magów. Niedługo potem wrócili do Tarreni. Zmierzali do przejścia Kozana. Równina płaczu i las Minola stały przed nimi otworem. A oni kierowali się na wschód…ku bramie furii.

***

Po niespełna czterech godzinach grodzie rozwarło się. Mistrz Nor, jako przewodniczący Rady Jedi, wyszedł pierwszy. Tuż za nim podążała cała rada. Na końcu szli dowódcy bastionu, oddając tym samym należną cześć Rycerzom Jedi, strażnikom pokoju i sprawiedliwości. Wszyscy weszli do pomieszczenia, w którym na decyzję oczekiwał Lord Darius. Nor stanął przed nim.

- Lordzie Dariusie - rzekł, podczas gdy Darius wstawał - Po długich i…nie ukrywajmy burzliwych naradach, Rada Jedi podjęła decyzję.-

- Więc słucham - odrzekł Darius z nutką niepewności w głosie.

- Przeprowadziliśmy dogłębną analizę tego, co nam przywiozłeś i uznaliśmy….że sprawa ta nie może zostać bez odpowiedzi. Innymi słowy, Rad Jedi zgadza się na ponowne podjecie poszukiwań Mistrza Necromancera, gdyż jest możliwe, iż on to jest kluczem do rozwiązania tej zagadki.-

- Dobra decyzja to jest z pewnością -

- Wyruszamy na kilka godzin. Czy masz jakieś wskazówki dla nas, mistrzu?- zapytał Dariusa Fayfock.

- Pamiętam młodego Necromancera.- powiedział Darius a po tych słowach usiadł. Reszta poczęła się mu uważnie przysłuchiwać.- Rozpoczynał szkolenie w momencie, w którym ja je już kończyłem. Jednakże, zdołałem go poznać.- wypowiadał te słowa z pewnym sentymentem i żalem. Za wszelką cenę jednak chciał te uczucia ukryć. Darius wziął głęboki oddech i zamyślił się.

- Lordzie, czy wiesz o czymś, co my także powinniśmy wiedzieć? - zapytała Oltiga.

- Nie wiem, czy to istotne, jednak…..Necro zawsze mówił, że tęskni za domem …..i że jeśli będzie miał okazję, to właśnie tam powróci….do domu.-

Nor nagle wpadł we frustrację. Przypomniał sobie, jak wiele razy mistrz opowiadał mu o jego rodzinnej planecie, o jego domu.

- No jasne!! - krzyknął Nor - że też nie wpadliśmy na to!. Masz rację Dariusie. Tam wyruszymy -

Zaledwie dwie godziny później z Bastionu ziemia wyruszyły setki statków, zmierzających w przeróżne strony świata. Dwa z nich leciały jednak w jednym kierunku, wskazanym przez nadzieję.

Akcja poszukiwawcza trwała. Grupa przyjaciół rozdzieliła się na dwie grupy. Do jednej należeli Nor, Fayfock, Darius, Ashia oraz Oltiga. Do drugiej natomiast Q-ki, Ika, Bulldozer, Dot-I oraz Otaq. Każda z tych grup przeszukiwała inny obszar niewielkiego miasteczka. Każda z osób miała dosyć stare zdjęcie Necromancera i pytała się napotkanych ludzi. Jednak przez znaczny okres czasu nie przynosiło to efektu.

Nor niestrudzenie poszukiwał byłego mistrza. Dzień zbliżał się ku końcowi, jednakże niewielki rynek był wypełniony ludźmi. Przywodziciel pytał prawie każdego, lecz po kilku godzinach bezowocnych poszukiwań, począł tracić nadzieję. Zmierzał na miejsce spotkania ze swą grupą. Nagle poczuł czyjąś dłoń na ramieniu.

- Nie odwracaj się - szepnął tajemniczy głos - zachowuj się naturalnie. Wiem czego utaj szukacie. I mogę wam pomóc -

- Ale…..- przerwał mu Nor.

- Milcz i słuchaj. Spotkajcie się ze mną za 5 minut na starej stacji kolejowej. Przyjdźcie punktualnie. A teraz nie odwracaj się. Idź tam, gdzie szedłeś -

Głos ucichł. Nor szedł bardzo powoli, koncentrując swój umysł. Nie mógł jednak niczego podejrzanego wyczuć. Odwrócił się. Za nim znajdowała się prawie pusta uliczka. Tylko jakaś starsza kobieta w pośpiechu przechodziła ją wszerz. Nor począł biec do swych towarzyszy.

***

Zakapturzeni wędrowcy podążali mrocznymi dolinami. Szli dniami i nocami by wreszcie na horyzoncie dostrzec Bramę Furii, majestatyczną budowlę, wzniesioną dawno temu, przez arcymagów. Oni niegdyś rządzili tą krainą, Lustacją. W swoim czasie obfitowała ona we wszelki urodzaj, a zamieszkujący ją lud cieszył się dobrobytem. Lecz klęska suszy i głodu spadła na nią i zniszczyła to, o co tak długo walczyli magowie. Teraz to tylko suche pustkowie z licznymi grobami i opuszczonymi świątyniami i zamczyskami.

- Nareszcie, mistrzu - rzekł jeden z wędrowców - niedługo zrealizujemy nasze zamierzenia -

- Tak….niedługo….-

***

Czekali….czekali, tak jak Norowi przykazał tajemniczy „przyjaciel”. Nawet nie byli pewni jego zamiarów. Być może byłą to pułapka. Jednak Nor nie wyczuwał niebezpieczeństwa. Wreszcie dostrzegli wysoką postać, zmierzającą w ich kierunku. Była ona okryta długim płaszczem. Nor poczuł lekkie napięcie. Wyszedł naprzeciw tajemniczemu gościowi. To samo uczynił Fayfock, jednak szedł tuż za przywodzicielem.

- Dobrze że jesteście -

- Mów, co wiesz….- powiedział Nor.

- …i skąd masz te wiadomości….- wtrącił się Fayfock.

- Szukacie mistrza Necromancera - rzucił silny, męski głos, przedzierając się przez „grupę powitalną” i zmierzając do reszty. W połowie dystansu jednak mężczyzna odwrócił się. Zdjął okrywający twarz kaptur. Ashia, Oltiga oraz Nor dawno nie widzieli tej twarzy. To był Von Voyth.

- Tropiłem waszego mistrza - powiedział Von Voyth po chwili milczenia - przez ponad 5 lat. Wreszcie odnalazłem go. Wskażę wam, gdzie go znajdziecie.-

- Nie! - krzyknęła Oltiga - jesteś Sithem. Nie możemy tobie zaufać. -

- Mylisz się moja droga. Pamiętacie buteleczkę, którą podarował mi Necro? - zapytał Von Voyth, po czym sięgnął do kieszeni. Wyciągnięty przedmiot rzucił do Oltigi.

- Jest pusta !- zdziwiła się Ashia, zerkając na buteleczkę dzierżoną przez Oltigę - wypiłeś miksturę -

- Tak - przytaknął Von Voyth - zmieniłem się. Stanąłem po jasnej stronie mocy…ponownie. Chodźcie -dodał po chwili - zaprowadzę was do niego. To niedaleko.- Po tych słowach ruszył przed siebie. Nor chwilę myślał. W końcu jednak podążył za nim. Dał znak reszcie, by uczynili to samo.

Kierowali się poza miasto. Szli polną drogą. Przed sobą mieli 2 duże domy. Były to gospodarstwa. Von Voyth zatrzymał się przed bramą jednego z nich.

- To tutaj….- powiedział - chodźmy - po tych słowach otworzył bramę i wszyscy weszli na plac.

Pies zaczął szczekać. Plac wyglądał jak normalny plac gospodarski. Z jednej strony znajdował się duży dom, obok niego garaż, przebudowany ze stodoły. Obok garażu stał średniej klasy samochód, a za domem całość przyozdabiał przepiękny ogród.

Nor podszedł do drzwi i zadzwonił. Z wnętrza zabrzmiał delikatny, kobiecy głos. Drzwi rozwarły się i stanęła w nich młoda kobieta, zdziwiona takim tłumem gości.

- Dzień dobry - powiedziała nieśmiało - w czym mogę państwu pomóc ? -

Nor spojrzał kontem oka na Von Voytha, jakby z powątpiewaniem, następnie na Fayfocka, poczym zwrócił się do kobiety:

- Witam. Jestem Nor, Rycerz Jedi. Poszukujemy pewnego mężczyzny. - to mówiąc, podał jej zdjęcie - czy nie wie pani, gdzie się on znajduje ? -

Spojrzała na zdjęcie. Oglądała je bardzo starannie. Jej oczy rozwarły się szeroko. Nor wyczuł, że ona coś wie.

- Dlaczego Jedi go poszukują ? - zapytała.

- Proszę się nie martwić, Pani….-

- Proszę mi mówić Asia -

- Pani Asiu, musimy znaleźć tego człowieka. Niech się pani nie martwi. Nie ścigamy go za przestępstwo. -

- Nie jestem pewna, czy robię dobrze. Jesteście jednak Jedi…..dobrze. Wydaje mi się, że znam go. Zwłaszcza….ta blizna, przechodząca przez oko. Jestem prawie pewna. - mówiła, lekko zdziwiona Asia.

- A gdzie go możemy znaleźć ? - zapytał zza Nora Fayfock.

Asia otwarła szeroko drzwi.

- Wejdźcie proszę…..powinien zjawić się lada chwila. -

Von Voyth uśmiechnął się. Lecz całą reszta nie była w nastroju.

Weszli do środka.

- Rozgośćcie się - uśmiechnęła się Asia - powinniśmy się zmieścić. Napijecie się czegoś ? -

- Nie , dziękujemy - odpowiedział za wszystkich Fayfock - poczekamy na naszego przyjaciela -

- Dobrze, a teraz przepraszam na chwilę - po tych słowach Asia przeszła do innego pokoju.

- Ładny dom, prawda - powiedziała Oltiga do Ashii.

- No nawet ładny, choć te firanki takie jakieś….dziwne. -

- No i dywan troszkę taki niemodny -

- No i mogłaby zmienić tapety -

- Ale kwiatki rosną jej świetnie - rzuciła Oltiga - mnie nigdy tak w Bastionie się nie udało. -

- Bo się na tym nie znasz - zaśmiał się Q-ki.

- Bardzo śmieszne mistrzu -

- Przestańcie - upomniał ich Fayfock - Nor, czy myślisz, że go tutaj znajdziemy ? -

- Nie wiem Admirale….nie wiem - odpowiedział Nor.

- Możecie być pewni. - wtrącił się Von Voyth.

Nagle usłyszeli dzwonek do drzwi.

- To pewnie on - powiedziała Joanna, pędząc w kierunku drzwi. Szybciutko je otwarła. Zebrani w pokoju goście usłyszeli głos męski. Choć był lekko zmieniony, nadal przypominał im ich starego przyjaciela.

- Cześć kochana - rzekł powracający gospodarz domu - co słychać ? -

- Witaj. Masz gości. Ważnych gości - odpowiedziała Asia.

- Tylko się umyję i już idę - odpowiedział i skierował się w stronę łazienki. Nie spodziewał się, kogo zobaczy.

Zebrani usłyszeli trzask drzwi i krok, który zmierzał w ich kierunku. Zbliżał się ten, którego tak długo szukali.

- No nie….- powiedział jakby sam do siebie Necro, wszedłszy do pokoju i ujrzawszy gości. - wiedziałem, że kiedyś nie znajdziecie - dodał głośniej.

- Witaj, mistrzu Necromancerze - powitał go Fayfock, powstając z zajmowanego miejsca. Asia stała w progu drzwi i słuchała z niedowierzaniem. Necro spojrzał na nią:

- Asiu, proszę zostaw nas…-

- Nie powiedziałeś jej - przerwał mu Nor - dlaczego, mistrzu?? -

Asia zatrzymała się.

- Myślę, że powinna tego wysłuchać - Dodał po chwili i gestem ręki wskazał Asi miejsce, w którym może usiąść. Tak też zrobiła/

- Czego chcecie ? - zapytał Necromancer.

- Pomocy…- odpowiedział mu Fayfock. - i informacji. Dlaczego odszedłeś tak nagle ?- zapytał. Asia cały czas się przysłuchiwała. Necro podszedł do okna.

- Zostawiłem wam list. To musi wam wystarczyć -

- Nieważne. Teraz mamy inne problemy. - przerwał Nor - Na ziemię przyleciał Lord Darius z Hoth. Przywiózł kamień runiczny…-

- Co mi do tego ?? - odpowiedział Necro

- Na tym kamieniu jest wzmianka o tobie. Chcielibyśmy, byś chociaż go obejrzał. -

- Nie mogę wam pomóc….- odpowiedział Necro po chwili zastanowienia - już nie mogę -

- Ale mistrzu…. - zaczęła Oltiga.

- Nie mów na mnie mistrzu!!- zdenerwował się Necro - już nie jestem mistrzem…nawet nie jestem już Jedi…- dodał ciszej. Moc mnie dawno opuściła. -

- Jak możesz tak mówić !- uniosła się Oltiga - tyle razy nam mówiłeś, że Jedi jesteśmy do końca swych dni, że moc zawsze będzie z nami. TAK MÓWIŁEŚ!! ….a teraz się tego wypierasz….-

- Gdybyś znała prawdę droga Oltigo…gdyby tylko….- mówił ze smutkiem w głosie Necro.

- Jaką prawdę…. -

Necro westchnął:

- Powiedz im Nor…..powiedz…. - rzekł do Nora.

- Dobrze mistrzu - odpowiedział Nor i zwrócił się do reszty - Necro……mówi prawdę. Nie ma w nim już mocy….- słowa te wstrząsnęły byłymi uczniami Necromancera - po wypadku na Malasterze zaczęło spadać stężenie midichlorianów w jego krwi. Doszło do tego, że zanikły. Wtedy Necro zgłosił się do Cytadeli Światła. Prosił o pomoc.-

- I co zrobiliście ?- zapytał Q-ki.

- Wykuli mi zbroję…- przerwał Norowi Necro - To ona, dzięki tajemniczemu materiałowi, nadawała mi taki potencjał mocy. Lecz moc jest we mnie tylko wtedy, gdy mam ją na sobie. Gdy ją ściągnę, staje się zwykłym człowiekiem. - na koniec westchnął z żalem - Dlatego nie mogę wam pomóc. Nie chcę być zakuty w blachę, czuć się i wyglądać jak konserwa. Nawet nie możecie dostrzec mojej twarzy. Miałem tego dość…dlatego odszedłem….i nie mam zamiaru wrócić -

- Potrzebujemy twej pomoc. Proszę….pomóż nam ! - prosiła Ashia.

- Przykro mi…..rozmawiacie z cieniem człowieka. Zostawcie mnie samego….proszę…. - odpowiedział Necro pełnym smutku głosem.

Fayfock dał znak innym, by wychodzili. Robili to niechętnie. Wodzili wzrokiem za ich byłym wodzem. Był rzeczywiście inny. Wydawał się słabszy, niższy. Nie przypominał Necromancera, którego oni pamiętali. Nor podszedł przed wyjściem do niego.

- Necro….masz…- mówił, wręczając mu mały przedmiot - gdybyś zmienił zdanie…daj mi znać…- to powiedziawszy skierował się do wyjścia. Przed opuszczeniem domu odwrócił się jeszcze - Trzymaj się mistrzu…- Po tych słowach wyszedł.

- Tak…..- powiedział sam do siebie Necro.

Asia nadal siedziała na jednym miejscu.

- Kochanie….dlaczego mi nie powiedziałeś….- zapytała ze smutkiem głosie, podchodząc do Necromancera.

- A gdybyś wiedziała, kim jestem…czy byłabyś tutaj…obok mnie….-

- Byłabym….jestem tego pewna…bo cenię cię za to, jaki jesteś. Nie możesz patrzeć na siebie tak krytycznie.-

- Są rany, których czas nie wyleczy….są wydarzenia, o których się zapomnieć nie da…moja droga…nie mogłem postąpić inaczej…nie chcę ich zawieźć ponownie -

- Ale czy nie zawodzisz samego siebie….- odpowiedział mu Asia - bo ich na pewno zawiodłeś…przemyśl to….- po tych słowach skierowała się do innego pomieszczenia.

- Wiesz, że jeśli im pomogę, to zostawię Cię tutaj samą….na długo….a być może nawet….na zawsze….-

- Będę czekać na Ciebie….bo wiem, że wrócisz…wierzę w to…tak jak wierzę w ciebie…- po tych słowach rzuciła się w jego ramiona. Trwali tak dłuższą chwilę.

- Zrób to…- szepnęła mu na ucho - dołącz do nich.-

Necro odszedł od Asi. Podszedł do okna.

- Nor…przyślij po mnie statek…- powiedział, przykładając komunikator, który otrzymał od Nora. Otrzymał odpowiedź twierdzącą. Spojrzał na Asię. Po jej policzku spływały łzy……

Koniec czci I

KONIEC CZĘŚCI II

Marandan - pasmo górskie na granicy Tarreni i Destii. Pokryte wiecznym śniegiem.



Wyszukiwarka