Avidja Citta Danger
SZKARŁAT
Trzask szkła o podłogę. Dopiero to wyrwało mnie z otępienia w jakim trwałam od pewnego czasu.
Pamiętam...
***
- Kocham cię.
Milczysz. Zapamiętam twoje milczenie.
***
- No tak... mogłam się tego spodziewać... nie, nie przepraszaj, rozumiem.
- Przykro mi, że tak się to ułożyło. Jesteś cudowną kobietą, ale ja...
- Ale kochasz Amelię?
- Zostańmy przyjaciółmi.
- Rozumiem.
***
Faktycznie, mogłam to zrozumieć. Lepiej niż on wiedziałam, że na miłość nie ma rady. Ani moją, ani jego. On kocha Amelię, ja kocham jego... co za różnica? Los uznał to za słuszne... tylko czemu? Cierpienie jest pokarmem odrzuconej miłości...
***
- Filia?
- Tak Xellos?
Odwiedził mnie Xellos. Minął miesiąc od tej tragicznej rozmowy. Chciałam umrzeć, siedziałam przez ten miesiąc w domu, wyrzucając sobie własną naiwność, jak mogłam w ogóle pomyśleć, że czeka mnie szczęście...
- Filia, rozumiem, że jest ci przykro.
- Rozumiesz?
Xellos chyba się przestraszył. Mój głos był uosobieniem cierpienia, był głosem osoby która zobaczyła piekło, ale musiała dalej żyć, osoby, której nic nie obchodzi... nie popełni samobójstwa, bo jej się nie chce, śmierć, życie, jedno i to samo...
- Powinnaś z kimś porozmawiać. Napijesz się?
Butelka czerwonego wina. Czerwone, wytrawne wino... czerwone jak krew. Dwa szklane kieliszki a w nich krew. Smakowała słodko, jak czerwone wino, ale dla mnie była to krew... krew... krew przelana z rozpaczy, moja krew... Odrzuciłam kieliszek ze wstrętem. Roztrzaskał się o podłogę.
***
Trzask szkła o podłogę. Dopiero to wyrwało mnie z otępienia w jakim trwałam od pewnego czasu. Odpryski poleciały we wszystkie strony. Upadłam na kolana, wino wsiąkało w sukienkę, na bosych stopach pojawiła się krew, szkło przecięło skórę... a może to też było wino? Nie wiem... W powietrzu wyczuwało się zapach wina i łez... wszystko to mieszało się ze sobą, i wino, i łzy, i Xellos, tak bezradnie próbujący mnie pocieszyć... jaka ja byłam żałosna! Jaka głupia! Zaczęłam się śmiać.
***
śmiech i łzy wypełniały powoli pokój... tak długo płakałam, myślałam, że się w tym utopię... powoli, wszystko to cichło... cichło, tak jak ból powoli cichnie... pamiętam...
***
- Zostańmy przyjaciółmi.
***
Śmiałam się długo... wszystko nagle było takie głupie i bezsensowne! Wszystko było idiotyczne, wprost idiotyczne... ja najbardziej. Miłość? życie? Kogo to obchodzi? Nie potrzebowałam jego, nie potrzebowałam Xellosa, nie potrzebowałam niczego.
***
Krew i wino... czerwień migała mi w oczach, narastała, pęczniała i rozpadała się, oglądana przez każdą łzę. Łzy kapały, kapały... nie wiem ile ich było, nie wiem, jak długo... pamiętam tylko mocny zapach wina, krwi i łez... i Xellosa z oczyma rozszerzonymi ze strachu.
***
Pamiętam...
***
Światło.
***
To już koniec. Umarłam.
***
Jednak można umrzeć z cierpienia.
The end.
Wiem, wiem... dramatyczne... ja mam wrodzony talent do dramatyzowania... może kiedyś przebiję
Szekspira? Nie, aż tak zdolna nie jestem...
avidja@o2.pl, gdyby ktoś miał jakieś uwagi...
1