- 1 -
Któregoś dnia lew, lis i osioł wybrali się razem na polowanie. Gdy już byli bogate łupy, lew zażądał, by osioł dokonał podziału. Osioł podzielił zatem wszystko na trzy równe części i poprosił lwa, by jedną sobie wziął jednakże lew wpadł wówczas w złość i zjadł osła. Przyszła kolej by teraz lis podzielił zdobycz. Przebiegły lis wszystko położył na miejscu przed lwem i poprosił lwa, by zabrał sobie całość. Sam lis zadowolił się pozostałymi okruszynami. Gdy lew spytał lisa, kto go nauczył tak dzielić, on odpowiedział: "nauczyło mnie nieszczęście osła"
Ks. Andrzejewski R., Upadek ojczystego domu, BK 2-3 /1986/, s. 84
- 2 -
Na peryferiach Kairu, 14-milionowego miasta, żyje i działa s. Emanuela. Ma lat prawie 80, była wychowawczynią młodzieży żeńskiej w elitarnej szkole. W r. 1971 wyjechała wraz z uczennicami z Aleksandrii do Kairu i tam spotkała się z biednymi, żyjącymi bez domów na wysypiskach śmieci. Przejęta ich losem ustawiła w hotelu na piętrze, gdzie zatrzymała się z uczennicami, skrzynkę z prośbą, by dziewczęta część swego kieszonkowego przeznaczyły na tych biednych. Następnego dnia po otwarciu skrzynki znalazła w niej... 50 centów. To nią wstrząsnęło. Odwiozła dziewczęta do Aleksandrii. Sama zrezygnowała z dalszej pracy w szkole, wróciła do Kairu i zamieszkała wśród bezdomnych. Przez długi czas mieszkała w klitce zbitej z desek wysokiej na 1,80 m, a całe dni - spędzała na modlitwach i udziale we Mszy św. poświęcała się ubogim. Odwiedzała ich, pielęgnowała Chorych, uczyła dzieci prawd wiary, zbierała pomoc dla swego dzieła, zainicjowała budowę osiedla dla bezdomnych. Ostatnio - pozostawiając swoją dotychczasową pracę innym siostrom - przeniosła się na drugi kraniec miasta, by tam w nowym środowisku zacząć podobne dzieło od nowa.
S. Emanuela, przejęta nędzą ludzi żyjących na wysypiskach i egoizmem swych wychowanek, stanęła do służby ludziom najbiedniejszym w myśl przykazania: "Będziesz miłował bliźniego jak siebie samego które jest hasłem rozpoczynającego się dziś w całej Polsce Tygodnia Miłosierdzia.
Ks. Adam Pawłowski BĘDZIESZ MIŁOWAŁ BLIŹNIEGO... BK 89
- 3 -
Roman Brandstaeter w "Litanii do Ducha Świętego", tak oto przedstawia współczesnych ludzi: `
Spójrz, Duchu Święty,
Na mędrców, którzy ulepili golema
Na własne podobieństwo i na własną zgubę...
Jesteśmy jak ci, którzy nie wiedzą co czynią...
Zstąp i krąż nad nami
Ludźmi chaosu, kłamstwa i obłędu...
I wybaw nas od głupoty udającej mądrość
Od kłamstwa... od ślepoty... od pychy...".
Zmaterializowany współczesny świat jest dla wielu ludzi celem samym w sobie. Nie dostrzegają oni, że jest to tylko środek, który ma służyć człowiekowi do osiągnięcia celu ponadczasowego, jakim jest zbawienie. Dla wielu bogactwo stanowi podstawowy fundament ich człowieczeństwa. Dla chęci zdobycia bogactwa potrafią zdeformować swoje sumienie, zagłuszyć je, albo prawie całkowicie wyzbyć się tego wewnętrznego głosu.
Bohaterka powieści J. I. Kraszewskiego Hrabina Cosel, zostaje wprowadzona na dwór króla Augusta II Mocnego, słynący z bogactwa, jak również z zepsucia obyczajów. Ostrzegana przed niebezpieczeństwami moralnymi, jakie jej zagrażają, najpierw lekceważy ostrzeżenia, następnie wszedłszy w zepsute środowisko ulega złu. Nie można powiedzieć że jest niewinna że jest tylko ofiarą zła. Bogacenie się często przeciwstawiane jest religijności.
Przed kilku laty zostały przeprowadzone badania przez panią Trude Nergard - norweskiego socjologa, z których wynika, że ludzie z mniejszymi dochodami są bardziej religijni od bogatych. Równocześnie ludzie wierzący są bardziej szczęśliwi. 30% z mało zarabiających oświadczyło, że Bóg odgrywa w ich życiu ważną rolę, wśród dobrze zarabiających było ich 15% 40% osób religijnych powiedziało o sobie, że są szczęśliwi. Odzywa sio pod koniec XX wieku wołanie: "biada beztroskim" - żyjącym w grzechach.
DUCH, KTÓRY PRZEKONYWA ŚWIAT O GRZECHU BK 92
- 4 -
Na lekcji religii w klasie IV ksiądz zapytał: Kogo można nazwać bogaczem? Odpowiedzi były różne: że to pan, który ma 100.000.000 złotych. Inne dzieci poprawiały, że 500.000.000. Był i taki głos, że bogacz to musi mieć miliard, to znaczy taką sumę pieniędzy, którą zapisujemy cyfrą 1 i 9 zer. Inne dzieci dodawały, że oprócz tego miliarda musi jeszcze mieć piękną willę, w, garażu "mercedesa", własną fabrykę i dużo, dużo innych drogich kosztownych rzeczy. Ale ksiądz uznał za najlepszą odpowiedź dziewczynki, która powiedziała, że bogacz to człowiek, który ma wszystko dla siebie: pieniądze w banku, żeby mu rosły procenty, piękne obrazy na ścianach, żeby ludzie jego - nie te obrazy - podziwiali. Meble z zagranicy sprowadzone, na których nikomu nie wolno usiąść. Książki w bibliotece, w pozłacanych oprawach, nie po to, żeby je czytać, tylko żeby inni myśleli jaki on mądry...
Ale może takie być i mały bogacz. Taki nie ma w banku konta, tylko kasetkę, dobrze zamykaną, do której wciska często zgniecione banknoty, takie przynajmniej z Chopinem. Ma zabawki elektroniczne, ale nikomu nie wolno ich dotknąć, najwyżej pozwala popatrzeć z daleka. Ma piękne albumy z ptakami, kotami, pieskami, z krajobrazami, ale koledzy tylko mogą patrzeć, jak on kartki przewraca...
Można bardzo przedłużać litanię tych skarbów małego bogacza. A więc niekoniecznie ten miliard, a można być takim chytrusem-skąpiradłem, jak ten bogacz z Ewangelii,. o którym dziś słyszałeś.
WIELKI I MAŁY BOGACZ BK 92
- 5 -
Prorok Amos piętnuje postawę bogaczy, sposób ich życia: wylegują się na miękkich łożach, obżerają i spijają czaszami wino. Powiedział ktoś, że jest wielką sztuką umieć być bogatym. Żydowscy bogacze, o których pisze prorok Amos, nie nabyli tej sztuki. Bogactwo sprowadziło ich na manowce.
Rosyjski pisarz Lew Tołstoj ( 1910) w jednej z powieści opowiada, jak pewien chłop został pijakiem, stawszy się wpierw bogatym. Typowa historia człowieka bogatego, ale bez rozumu.
"Był sobie chłop, który wczesnym rankiem wyruszył do pracy w pole: tam pod krzakiem umieścił przyniesioną pajdę chleba, przykrył go szmatką i zaczął orać. Gdy po pewnym czasie poczuł, że chleba nie ma. Ukradł mu go młody diabeł i skrywszy się za krzakiem nasłuchiwał,. jak chłop będzie się złościł i przeklinał. Ale chłop zachował się zupełnie inaczej: napił się wody ze strumienia, położył się na trawie, ażeby trochę odpocząć i powiedział: «Co robić, niech wyjdzie na zdrowie złodziejowi!» - Młody diabeł został skarcony przez starego diabła, że dał się chłopu pokonać i otrzymał ostrzeżenie: «Będziesz siedział na ziemi przez trzy lata i jeżeli w tym czasie nie zwyciężysz chłopa, zostaniesz zanurzony w święconej wodzie! »
Młody diabeł przybrał postać pracowitego, pobożnego chłopca i najął się u owego chłopa za służącego. Jako służący poradził swemu panu, by posiał zboże na mokrym, błotnistym gruncie. Chłop posłuchał rady; jednak owego roku było suche lato i ziarno nie wygniło, ale wydało wspaniały plon, tak że chłop miał dość ziarna na chleb i jeszcze mu zbywało. Następnego roku służący poradził mu, żeby posiał zboże na zboczu góry. Jednak w lecie bardzo często padał deszcz. Ziarno znów, mimo że posiane na zboczu góry, przyniosło obfity plon. Chłop zgromadził ziarno do spichrzów i nie wiedział, co dalej robić. Wówczas służący podsunął mu myśl, żeby ze zboża zaczął pędzić alkohol. I stało się: popijał wódkę i innych częstował.
Gdy pewnego wieczora chłop zaprosił do siebie co znaczniejszych i bogatych gospodarzy i zaczął ich częstować wódką, młody diabeł zapytał starego diabła, czy jest zadowolony z tego, co się dzieje. A było tak: przy pierwszym kieliszku żona zaczęła coś mamrotać; chłop wpadł w gniew i zaczął ją przeklinać. Przy drugim kieliszku goście zaczęli sobie mówić pochlebne słówka. Stary diabeł był zadowolony, że ludzie stali się obłudni pod wpływem alkoholu, że jak lisy czyhali, aby jeden drugiego oszukać i wykorzystać. Przy trzecim kieliszku ich rozmowy stały się głośne, słowa wstrętne i pełne jadu. W końcu doszło do bójki.
Gospodarz atakowany bronił się, ale wnet przewrócił się, a z ran płynęła mu krew. Znów napełnił kieliszki wypić na zgodę. W końcu przypominali już tylko świat diabeł chciał wieś, chłop wyprodukował wódkę. Sądził bowiem, że podał ją z krwi lisa, wilka i świni.
Młody diabeł-odpowiedział: «Nic podobnego! Sprawiłem, że chłop miał w nadmiarze zboża. I to było wszystko, co miałem do zrobienia. Zwierzęca krew płynęła zawsze w jego żyłach, ale była spokojna, jak długo chłop miał tyle chleba, by mógł tylko głód zaspokoić. Ale skoro zaczął mieć chleba w nadmiarze, zastanawiał się jak zaspokoić drzemiące dążenie do przyjemności. I wówczas podsunąłem mu myśl, by zaczął pić. Gdy spodobała mu się ta myśl, aby z ziarna, Bożego daru, pędzić alkohol i w ten sposób zaspokajać żądzę przyjemności, wówczas zaczęła w nim kipieć krew lisa, wilka i świni. Teraz będzie już bydlęciem, dopóki nie przestanie pić wódki». - Stary diabeł przebaczył młodemu diabłu jego potknięcia i dał mu wyższe stanowisko w swoim królestwie".
A. Barth, Beispielbuch Zum katholischen Katechismus, Stuttgart 1961, s. 200-201.
Kazanie Rok C
- 6 -
Św. Paweł wzywa swego ucznia Tymoteusza, by w życiu kierował się sprawiedliwością, pobożnością, miłością, wytrwałością, łagodnością. Do takiego życia bowiem zobowiązuje go przyjęta wiara chrześcijańska. W związku z takim obrazem wiary, nakreślonym przez św. Pawła, możemy się zapytać, jak niekiedy wygląda życie bez wiary. Przykładów życia bez wiary dostarczają nam czasy komunistyczne, zwłaszcza z terenu Rosji. Swego czasu podręczniki szkolne w Związku Radzieckim zawierały następującą "budującą" historię z życia czternastoletniego chłopca Pavlika Morozowa. Pawlik Morozow żył w latach masowej kolektywizacji gospodarstw rolnych, wobec której chłopi często wyrażali ostry sprzeciw. Pawlik zrobił donos do odpowiednich władz partyjnych, że jego ojciec jest przywódcą grupy sprzeciwiającej się kolektywizacji. Ojciec został aresztowany i skazany na długoletnie więzienie; następnego dnia po tym wypadku Pawlik został zamordowany przez swojego dziadka. - Historia ta miała stanowić przykład, jak młodzież sowiecka powinna się zachować w razie konfliktu pomiędzy domem rodzinnym a władzą komunistyczną.
Pewne czasopismo młodzieżowe pisało: "Pawlik Morozow zdecydował się na bohaterski czyn. Ofiarował swe życie dla ojczyzny. Posunął się tak daleko w swoim bohaterstwie, że wystąpił przeciw własnemu ojcu, gdy spostrzegł, że ojciec działa na szkodę ludu... Dla nas Pawlik Morozow na zawsze pozostanie wzorem obywatelskiej postawy. Musimy demaskować wrogów państwa radzieckiego, gdziekolwiek są i kimkolwiek są, podobnie jak demaskował ich Pawlik Morozow".
A. Barth, Beispielbuch Zum katholischen Katechismus, Stuttgart, 1961, s. 258.
Kazanie Rok C
- 7 -
W dzisiejszej Ewangelii Chrystus opowiada nam przypowieść o bogaczu i Łazarzu. Pierwszego z nich bogactwo zaprowadziło do piekła. Egoizm zamknął mu oczy na potrzeby drugich. Biblijny bogacz, gdy idzie o styl życia, nie jest wyjątkiem. W naszej historii polskiej mieliśmy wielu takich ludzi, którzy w pijaństwie gubili siebie i kraj. Celował w tym szczególnie wiek XVIII. Julian Ursyn Niemcewicz w swej relacji z wędrówki po Litwie pisał: "Pierwsza wędrówka nasza po Litwie była do Brześcia Litewskiego, Pińska, Słonina, Różany, gdzie małe nasze pułki stały. Smutno było patrzeć na krótkie te, w dwóch tylko szeregach hufce; przecież porządniejsze były niż dawniej. W Różance, dobrach księcia po hetmanie Pocieju, sławnym pijaku, widziałem pozostałą po nim bibliotekę kielichów: z wielkości ich brać było można miarę o obrzydłej ojców naszych pijatyce. Były to kielichy po dwie i więcej butelki w siebie biorące, w różne kształty kijów, pistoletów, niedźwiedzi. Niestety! w tych to niezmiernych naczyniach przepili ojcowie i dziadowie dobro, szczęście, niepodległość i całość Polski; oni spoczywają w pokoju, a my i następcy nasi za gnuśność i hultajstwo ich cierpieć musimy".
Julian Ursyn Niemcewicz, Pamiętniki czasów moich, t. I, s. 110-111.
Kazanie Rok C
- 8 -
Dag Hammarskjóld kierował się w życiu radą matki, którą przechowywał w swojej Biblii:
"W dniu twych narodzin wszyscy byli weseli,
tylko ty płakałeś.
Żyj tak, aby w twej ostatniej godzinie płakali wszyscy inni.
Ty jeden - byś łzy nie miał w oku. I śmierć spotkał spokojnie, kiedykolwiek przyjdzie".
WYTRWAĆ AŻ DO KOŃCA BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2(141) 1998
- 9 -
Karol de Foucauld, wydalony z kolegium jezuickiego, odszedł od wiary. Według jego własnych słów, "w wieku 17 lat stał się całkowitym egoistą, pełnym pychy, bezbożności i dążności do zła". Przyjęty do szkoły wojskowej, został wyrzucony, bo nieposkromiona chęć użycia stłumiła jego poczucie obowiązku. Lekkomyślny, zamieszany w skandaliczne wybryki, w środku spokojnego życia doświadcza nudy, strachu i znużenia. Pustka, ten "duchowy trąd", jest dla niego czymś niezrozumiałym. Nie wie jak sobie z tym poradzić... Pragnął porozmawiać na tematy religijne z ks. Huvelin, ale ten znawca dusz, powiedział mu: "Niech się pan wyspowiada". To stanowcze postępowanie księdza przypomina radę Pascala: "Poniżyć pychę". Posłuchał. Dokonało się nawrócenie i droga Karola ku świętości, która wiodła przez 7 letni pobyt w klasztorze trapistów, posadę służącego w klasztorze Klarysek w Nazarecie, studia teologiczne, święcenia kapłańskie, życie pustelnicze na Saharze, założenie bractwa i śmierć męczeńska.
W historii jego życia odnajdujemy prawdy, o których słyszeliśmy dzisiaj z tekstów Amosa i św. Łukasza - zanurzenie się w bogactwie i użycie, ale także pójście za Pawłowym: "walcz o wiarę, podążaj za sprawiedliwością, zdobądź życie wieczne..." Nie utonął w dostatkach ani w nudzie, bo zrozumiał sens życia spędzonego w towarzystwie Jezusa." Jeśli zobaczyło się Jezusa, trzeba wracać do domu drogą nawrócenia, a nie przeszłości" - napisał.
Ks. Ireneusz Folcik - "WYTRWAĆ AŻ DO KOŃCA" BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2(141) 1998
- 10 -
Narosło wiele nieporozumień... Ktoś lekceważy obowiązki, popija, kradnie, skłóca ludzi, kłamie i uważa się za chrześcijanina. Oczy by wydrapał temu, kto by zaprzeczał. Do takich można odnieść opowiadanie o dwóch rozbitkach, którzy płyną po oceanie. "Nic nie widać" - powtarzają stale te słowa. Beznadziejność - sytuacja wielu ludzi. Bogactwo i używanie zaślepiają.
Ks. Ireneusz Folcik - "WYTRWAĆ AŻ DO KOŃCA" BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2(141) 1998
- 11 -
"Walczyłem długo z tyrania nikotyny, odnosiłem krótkotrwałe zwycięstwa, ale przez całe lata wracała słabość. Wyznałem Bogu: Nie mam dość siły. Usłyszałem odpowiedź: Ja mam dość siły, jeżeli poprosisz, będzie twoja. - W porządku - odparłem - proszę daj mi swoją siłę". Od tamtego czasu już kilka lat nie palę pisze John Powell w książce Poczułem Jego dotyk. W Drobiazgach D. Hammarskjólda odnajdujemy taką myśl: "Gdy jasna świeżość poranka przechodzi w znój południa, gdy mięśnie nóg drżą od napięcia, a droga zdaje się nie mieć końca i nagle nic nie chce się układać tak, jak sobie życzyłeś - to chwila w której nie wolno się wahać". Dokończmy tę myśl za św. Pawłem. "Wtedy, Człowiecze Boży, podążaj, walcz, wytrwaj, zdobądź życie wieczne. Bądź chrześcijaninem jak On. "Nie wstydź się świadectwa dawanego Chrystusowi, weź udział w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii".
Ks. Ireneusz Folcik - "WYTRWAĆ AŻ DO KOŃCA" BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2(141) 1998
- 12 -
"Jeżeli chcesz budować okręt - radzi Saint-Exupery - nie gromadź materiału i narzędzi, nie zwołuj ludzi, ale w nich i w sobie obudź tęsknotę do bezkresnego morza". Ponieważ "tęsknota daje sercu głębię" (św. Augustyn), ważne by w nas nie wygasła tęsknota do Boga. Niech jej źródłem i wyrazem będzie modlitwa: "Mimo, że nie jesteśmy wytrwali, mimo, że nasza wierność pozostawia wiele do życzenia, Ty, Boże, pozostajesz wierny, wciąż pracujesz, Aby zmienić nasze serca z kamienia
W serca prawdziwe ludzkie... Wzdychamy do fałszywego raju, fałszywego szczęścia, Ty chcesz, byśmy tęsknili za niebem, które otworzył Jezus. Obdarz nas rozumem, byśmy odróżnili słuszne od błędnego
Byśmy naprawiali swoje życie i sumienie Według Twojego projektu.
Byśmy umieli się skłonić przed absolutem Twej wieczności i mądrości
Wzywam Cię, Boże wierny, mądry, dobry, miłosierny!
Nie odbieraj mi Twojego Świętego Ducha. Bez Niego wszystko będzie ciemności, Nie poznam Prawdy, nie zdołam jej poślubić,
Będę błądził po omacku...
Panie, Boże Święty i Mocny, obdarz mnie łaską, Bym wiedział, że nie dla mnie wykuto łańcuchy, Lecz dla mnie jest niebo, ojczyzna Twoich dzieci,
Które wytrwaj do końca.
Już teraz ku niemu chcę iść. Amen"
Ks. Ireneusz Folcik - "WYTRWAĆ AŻ DO KOŃCA" BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2(141) 1998
- 13 -
"Stara perska legenda opowiada o człowieku, którego jedynym pragnieniem było: posiadać złoto, całe możliwe do zdobycia złoto. Ta obsesja zżerała mu umysł i serce. Nie potrafił myśleć o czymkolwiek innym ani pragnąć czegoś, co nie było złotem. Przechadzając się ulicami miasta, dostrzegał jedynie wystawy złotników, nie widząc wielu innych wspaniałych rzeczy. Nie zauważał ludzi, nie spoglądał na błękitne niebo, ani nie czuł cudownego zapachu kwiatów. Pewnego dnia nie wytrzymał: wpadł do sklepu jubilerskiego i zaczął napełniać kieszenie złotymi pierścionkami, naszyjnikami i bransoletkami. Oczywiście, gdy wychodził ze sklepu, został aresztowany. A zdumieni jego czynem policjanci zapytali:
- Jak mógł pan sądzić, że to się panu uda? W sklepie było mnóstwo ludzi.
- Naprawdę? - odarł zaskoczony. Nie zauważyłem. Widziałem tylko złoto"
(B. Ferrero, Czterdzieści opowiadań na pustyni, s. 26)
Ks. J. Wielgus Niebezpieczeństwo bogactw s. 92. Materiały Homiletyczne Wrzesień/Pażdziernik nr 152.
- 14 -
Pisarz Billy Graham w książce Pokój z Bogiem opowiada o chłopczyku, który wziął do zabawy drogocenny wazonik. Włożył do niego rączkę i nie mógł jej wyciągnąć. Ojciec wszelkimi sposobami starał się mu pomóc, ale bez skutku. Zaczęto już myśleć o stłuczeniu wazonu, kiedy ojciec powiedział: Synku, spróbujmy jeszcze raz. Ostatni już raz! Otwórz rączkę, trzymaj paluszki wyprostowane tak jak widzisz, że ja robię, a potem mocno ciągnij. Ku zdziwieniu obecnych chłopczyk odrzekł: Ależ tatusiu. Nie mogę tak wyprostować palców, bo upuszczę mój pieniążek. Graham kończy swoje opowiadanie tymi słowy: Uśmiechamy się na to, ale tysiące ludzi, jak ten chłopczyk, tak jest zajętych ściskaniem w garści bezwartościowej monety świata, że nie mogą się wydostać na wolność. Może nie jesteśmy bogaci i nie mamy zasobów do rozdawania potrzebującym pomocy. Ale właśnie biedny potrafi najlepiej zrozumieć tego, kto jest w potrzebie. Wspomagajmy biedniejszych od nas. A gdybyśmy się nawet pomylili i wspomogli "nieroba", próżniaka, łajdaka i pijaka, bądźmy spokojni. W wieczności nic na tym nie stracimy.
Stare kroniki piszą, że błogosławiony Jordan oddał kiedyś swój płaszcz trzęsącemu się z zimna biedakowi. Niestety obdarowany biedak otrzymany płaszcz przepił z kompanami w gospodzie. Gdy się o tym dowiedział błog. Jordan, powiedział: Szkoda tego biedaka, bo będzie nadal marzł z zimna. Ja tu nic nie straciłem, bo swój płaszcz przemieniony w królewski, odnajdę w domu Ojca Niebieskiego.
Ks. H. Kiemona Hierarchia celów s. 94. Materiały Homiletyczne Wrzesień/Pażdziernik nr 152.
- 15 -
Posłuchajmy najpierw opowiadania, które napisał Stanisław Jan Chyczyński:
"Wielkimi krokami nadchodziła noc. Zza horyzontu wychylił się już sierpowaty księżyc. Na skraju badylowców leżał nieruchomy człowiek. Krwawił obficie. Był ledwie żywy. Spacerując wpadł w ręce zbójców. Ci obrabowali go, pobili a potem uciekli. Przypadkiem przechodził obok leżącego pewien wysoki funkcjonariusz. Ujrzał poszkodowanego, ale poszedł dalej. Spieszyło mu się na uroczyste przyjęcie. Już był nawet częściowo spóźniony. Potem tą samą drogą przechodził zakapturzony mnich z Zakonu Jednej Reguły. Ujrzawszy nieruchomą postać, przystanął i zawahał się. Pomyślał jednak, że leżący jest pijakiem. A pijacy są sami sobie winni. Obrócił się i czym prędzej poszedł w kierunku własnych spraw. Natomiast pewien Saturnianin, chociaż był w podróży międzyplanetarnej, zobaczył go i ulitował się. Przyklęknął więc, odkaził jego rany i zabezpieczył destylatem z aerozolu. Później pospieszył do pobliskiego agregatu i łuskowatą kończyną wystukał numerki alarmu. Po czym ukrył się wśród gęstych paprotników, które doskonale maskowały jego świecące łuski. Tam czekał na przybycie ekipy ratunkowej. Kiedy usłyszał pulsujący głos syreny, pomyślał: "teraz to już ich sprawa". Z zadumą patrzył jeszcze chwilę na wypłowiałą twarz księżyca. Ostre dźwięki syreny wyrwały go z zamyślenia. Pochylony, pod osłoną gościnnych roślin, pomykał w stronę swojej rakiety, która powinna czekać na niego wśród skał. Była na miejscu. Pośpiesznie wsiadł do kabiny, bez zwłoki uruchomił pojazd. I pożegnał dziwną planetę, na której od wieków działy się różne dziwne sprawy" (por. Motywy religijne, s.14).
Ks. J. Augustynowicz Miłosierdzie nade wszystko s. 95. Materiały Homiletyczne Wrzesień/Pażdziernik nr 152.
- 16 -
I jeszcze wsłuchajmy się w starą rosyjską legendę, która opowiada, że ze Wschodu wybrało się do nowo narodzonego Jezusa nie trzech Mędrców (jak notuje św. Mateusz), ale czterech. Każdy z nich przychodził z innej krainy, każdy niósł najkosztowniejsze dary swojego kraju: pierwszy złoto, drugi kadzidło, trzeci mirrę a czwarty i najmłodszy zarazem trzy szlachetne kamienie. Mieli się wszyscy spotkać na umówionym miejscu, aby potem wspólnie maszerować za gwiazdą. Niestety ten czwarty nie dojechał. Nie zdążył. Najpierw zatrzymał go płacz zranionego dziecka, do którego nikt nie chciał się przyznać. Król nachylił się nad pokiereszowanym dzieckiem, opatrzył rany, załatwił pielęgniarkę; jej to właśnie ofiarował pierwszy kamień jako zapłatę za samarytańską posługę. Potem odjechał goniąc spiesznie towarzyszy. Ale gwiazda przywiodła go znowu do miasta, gdzie natknął się na kondukt pogrzebowy. Spostrzegł teraz, że idąca za trumną biedna wdowa z całym "wianuszkiem" małych dzieci, zostanie wkrótce sprzedana do niewoli, gdyż zmarły mąż zaciągnął wielkie długi. Czwarty król litując się nad losem wielodzietnej rodziny, bez większego namysłu oddał płaczącej kobiecie drugi kamień przeznaczony dla nowo narodzonego króla. Ruszył znowu w drogę, ale gwiazdy już nie odnalazł. Długo szukał i pytał, błądził i rozglądał się za śladami karawany, aż trafił do pewnej wioski, gdzie żołnierze - dla wymuszenia respektu i posłuszeństwa - postanowili wymordować wszystkich mężczyzn. Król przejęty grozą ofiarował na wykup skazanych ostatni kamień, niesiony w darze dla Dzieciątka Jezus. Ale król szedł dalej, wciąż ofiarowując swój cenny czas i pomoc. Oddał wszystko, co miał, nawet królewski pierścień, konia, szaty i obuwie. Więcej, sam żebrząc, pomagał jeszcze innym. I tak minęło wiele lat, aż zmienne. koleje losu (został zwolniony z galer i wyrzucony na nieznany brzeg) przyprowadziły go na Golgotę, właśnie w chwili, gdy Pan Jezus umierał na drzewie krzyża. Resztkami sił doczołgał się pod krzyż. Konając z wyczerpania zrozumiał, że to jest Ten, za którym tęsknił i którego szukał całe życie, że to Jego spotykał w tych wszystkich, którym pomagał. Wydawało mu się też, że Zbawiciel z wdzięcznością przyjął trud i ofiarę jego życia (por. Kazimierz Wójtowicz, Opowiastki, ss.129-130).
Ks. J. Augustynowicz Miłosierdzie nade wszystko s. 95-96. Materiały Homiletyczne Wrzesień/Pażdziernik nr 152.
- 17 -
Czasopismo „Ameryka” zamieściło kiedyś artykuł o multimilionerze amerykańskim, nazwiskiem Getti najbogatszym człowieku świata. Służy wyłącznie pieniądzom. Żona odchodząc od niego napisała w pamiętnikach, że nie zamierza konkurować z rafineriami nafty. Ma dwóch synów, do których nie mówi po imieniu, ale „panie Getti”. Tak samo oni mówią do ojca „panie Getti”. Płaci im, bo pracują w jego przedsiębiorstwach. Bardzo boi się śmierci.
Jeździ tylko dużymi transatlantykami, nigdy samolotami. Sam prowadzi, bo kierowca mógłby spowodować wypadek. Do jego gabinetu prowadzi kilka pancernych drzwi. Jego majątek jest równy budżetowi Hiszpanii.
Ks. Folcik I., Aspekt społeczny własności prywatnej, BK 2-3(99) /1977/, s. 62