6673


SYLWESTER CHRUSZCZ

METODY I CELE POZYTYWIZMU

(Na podstawie referatu wygłoszonego podczas obozu szkoleniowego Młodzieży Wszechpolskiej - Jachranka; Luty 2002 R.)

Wstęp

Choć dla wielu znawców początek pozytywizmu jest dość płynny, my dla uporządkowania naszych dociekań, przyjmijmy za początek epoki - powstanie styczniowe 1863 roku. Idee pozytywizmu przez niespełna trzydzieści lat kreowały i budowały kształt epoki popowstaniowej, jakże trudnej, gdyż klęska powstania nie tylko była czynnikiem politycznym, klęską pokolenia, lecz wydarzeniem, które zmieniło świadomość narodu, a za tym i pojmowanie świata, rzeczywistości czy choćby sztuki. Napisałem narodu choć to właśnie wtedy zaczęto zamieniać je słowem społeczeństwo. Czy stracono już wiarę, że powstanie niepodległa Polska?

Pozytywizm

Samo słowo „pozytywizm” wiązano na początku z dziełem filozofa francuskiego Auguste Comte (1798-1857) zatytułowanym „Kurs filozofii pozytywnej”. Tak jak dla Comte, tak i dla innych myślicieli tamtej epoki słowo „pozytywny” znaczyło realny, czyli określony - przeciwstawiający się temu, co niezdefiniowane. Także pewny i ścisły, a że służący konkretnym działaniom, użyteczny i racjonalny.

Postępujące lawinowo zmiany cywilizacyjne wymogły na pozytywistach europejskich empiryczne (poznawcze) pojmowanie świata. Rodziła się fascynacja wszelkimi naukami, fascynacja parą i elektrycznością. Dla ówczesnych postęp był przekreśleniem metafizyki. Europa ostygała po wstrząsach Wiosny Ludów, powstanie styczniowe zakończyło epokę walk i powstań o niepodległą Polskę. Rozpoczynał się długi okres stabilizacji politycznej w Europie, co dawało naszym zaborcom czas na prowadzenie względem Polaków długofalowej polityki antynarodowej. Dlatego też niemożliwością stało się prowadzenie walki zbrojnej, czy prowadzenie szerokiej agitacji dyplomatycznej na rzecz odrodzenia Polski. Siłą rzeczy przeniesiono ciężar walki na ochronę istniejącego jeszcze stanu posiadania, ochronę odrębności narodowej. Pierwsza linia frontu przebiegała wtedy przez progi mieszkań.

Pozytywizm w Polsce

To właśnie ciężar sytuacji popowstaniowej spowodował, że nasz rodzimy pozytywizm musiał pójść inną drogą, niż pozytywizm europejski. Polscy pozytywiści musieli znaleźć nowe formy działania, stworzyć rozwiązania społeczne odpowiadające epoce. Rozwiązania te wymusiła na nich klęska powstania. Mieli na czym budować, gdyż prekursorami pozytywizmu byli już tak zwani realiści i zwolennicy programu „organicznego” skupieni w Galicji. Za czołowe pismo „organiczników” uważano wtedy lwowski „Dziennik Literacki”. Zdrowy rozsądek, trzeźwość osądów, rozwaga - to zasady postępowania, którym hołdował redaktor naczelny „Dziennika” (od 1856r.) Jan Dobrzański. Za głównego przeciwnika obrał sobie romantyczny entuzjazm. Był zdania, że naszą przyszłością nie powinien kierować ślepy los. Twierdził że na wszystkie zdarzenia trzeba mieć chłodne, ale jasne spojrzenie. Także praca Józefa Supińskiego „Szkoła Polska Gospodarstwa Społecznego”, która ukazała się w 1862r., nie pozostała bez echa w całym pokoleniu młodych twórców, stając się czołową inspiracją i fundamentem ugruntowującym widzenie świata pozytywistów. Dla Supińskiego, tym co stwarza wartości, jest praca i to właśnie ona prowadzi człowieka do postępu. Dlatego więc wszystko powinno być jej podporządkowane, jak choćby filozofia, która dla Supińskiego powinna odkrywać prawa rozwoju. Sądził, że tylko wiedza przyczynia się do poznania praw rządzących światem i pozwala kształtować go zgodnie z potrzebami, dlatego przypisywał jej wielkie znaczenie.

To, że nasz rodzimy pozytywizm kładł inne akcenty niż pozytywizm europejski, nie budzi zdziwienia. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że ze względu na to, że kraj nasz był pozbawiony państwowości, życie narodu rozbite było na trzy zabory o innej specyfice. Nie pozostało to wpływu na pewną różnorodność szkół. W każdym zaborze myśl pozytywistyczna musiała przejść własną drogę, napotykając ograniczenia, represje, wykorzystując doświadczenia związane z życiem codziennym.

Na przykład w zaborze pruskim narastał proces germanizacji (akcja „Kulturkampfu”), gdzie polska kultura była rugowana na peryferie życia państwowego. Likwidowano wszelkie inicjatywy społeczne i wszelkie przejawy myśli politycznej, próbowano podporządkować sobie Kościół katolicki. Zwłaszcza w Poznańskiem ciągle były silne wpływy pracy organicznej i oświatowców. Te właśnie środowiska były inspiratorami powstania dziesiątek wydawnictw i kółek oświatowych. Wspomnę tu choćby postać Hipolita Cegielskiego, przemysłowca i krytyka literackiego. Także na Śląsku i Kaszubach zaczęły powstawać zalążki zorganizowanego życia społecznego, czego efektem było odrodzenie się polskich pierwiastków narodowych.

Właściwie tylko w Galicji, czyli zaborze austriackim, pozostają strzępy niezależnej myśli politycznej, która jakże kontrastowała z represjami w zaborze rosyjskim, gdzie procesy antynarodowe przybrały najostrzejszy wymiar. Właśnie w Galicji istniały jeszcze dwa uniwersytety, istniały dogodne warunki społeczne, ogół Polaków mógł swobodnie uczestniczyć w życiu kulturalnym i oświatowym. Wspomnieć tu trzeba o szczególnej postawie tzw. Konserwatystów Krakowskich (Stańczyków), którzy potrafili połączyć ugodowość wobec Wiednia (co zresztą dawało im szerokie swobody) z pielęgnowaniem tradycji narodowych. Był to ośrodek, który ze względu na znikomą cenzurę, rozwijał się naturalnie, co zresztą zaowocowało bogatym dorobkiem nurtu konserwatywnego. Łamy ich publikacji zapełniała krytyka dążeń powstańczych. Krzewili zasady pracy pozytywnej, zasady lojalizmu, przeciwstawiali się romantyzmowi. Na pewno było to środowisko bardzo prężne, na bardzo wysokim poziomie intelektualnym, choć porównanie ich z pozytywistami warszawskimi ukazywało ich miałkość i ugodowość.

W zaborze rosyjskim następował lawinowy rozwój przemysłu, a co za tym idzie i miast. I właśnie tam pozytywiści z kongresówki zaczęli pozyskiwać dla swego programu coraz to nowych zwolenników. Co było zresztą bardzo utrudnione, gdyż w tym zaborze panowała wyjątkowo ciężka cenzura i walka z kulturą. Niebagatelną rolę odgrywali tu pisarze i publicyści, gdyż po likwidacji polskich instytucji i szkół, cały ciężar budowy i podtrzymania kultury musieli przejąć właśnie oni. Szczególną rolę odegrali wychowankowie Szkoły Głównej, tacy jak: Aleksander Świętochowski, Bolesław Prus, Piotr Chmielowski. Ich nowe spojrzenie zaczęło materializować się na ławach pism warszawskich. Tu na czoło wybija się „Przegląd Tygodniowy”. Do grona tego szybko dołączyła Eliza Orzeszkowa, poprzez włączenie się w nurt publikacji literackich. Czas, w którym pozytywiści tworzyli swoje programy był skomplikowany - był to czas, w którym jeszcze goiły się popowstańcze rany, a w każdym z zaborów nasilały się odmienne zjawiska. Odpowiedzią pozytywistów stała się szeroka ofensywa wydawnicza, która miała zastąpić nie istniejącą szkołę polską. Jak grzyby po deszczu pojawiały się coraz to nowe tytuły, których przesłanie kształtowało światopogląd ogółu Polaków. Były opiniotwórcze, gdyż docierały do coraz większego grona czytelników. Ranga słowa pisanego nigdy nie miała jeszcze takiego znaczenia. Dla polskiego pozytywisty pisanie stało się nakazem, narzędziem, którym wykuwał program nowego społeczeństwa. To właśnie tym narzędziem starano się zdobyć „rząd dusz”, zwłaszcza, że w dynamicznym tempie rozwijał się przemysł wydawniczy, publikacje i sieć dystrybucji prasy. Dlatego też w Polsce „pozytywizmem” zaczęto określać epokę literacką i program polityczny zarazem, z całym systemem metod, wartości i celów.

„Bywają czasy pośrednie między sielanką i bitwą,

kiedy ani żyć nie można z uśmiechem, ani ginąć z honorem,

Tylko - pracować, pracować, pracować”

Bolesław Prus

Pozytywiści chcieli wpoić w społeczeństwo przekonanie, że praca staje się największą bronią i wartością epoki. Próbowano więc narzucić pracy charakter kultu, czynności, której codziennie powinno się oddawać cześć. To właśnie założenie miało pomóc pozytywistom zmienić społeczeństwo, zmienić narodową mentalność, odzyskać utracone pozycje. Zakładali, że jeśli ktoś ma wykuwać przyszłość, to tylko człowiek nowego typu, patrzący szeroko, odrzucający wszystko, co szkodliwe i małe. A pomóc w tym miały mu doświadczenia zdobyte w codziennej żmudnej pracy - nad sobą czy też w warsztacie. W ten właśnie sposób nabyte cechy „pozytywne” miały przyczynić się do budowania Polski ludzi silnych, majętnych i rozumiejących własne i przyszłe czasy. Stąd właśnie batalia pozytywistów o nowy typ człowieka-twórcy. Dlatego też swój program osadzili w swojej rzeczywistej egzystencji, nie uciekając w przenośnie, gloryfikowanie mitów i przesądów narodowych. Podkreślali, że codzienna praca, wytrwałe dążenie do celu, czyn i małe kroki sumują się, a przy równoległej pracy całego narodu mogą przynieść ogromny dorobek. Nowy bohater to nowe cechy, nowy sposób wartościowania jednostki, nowy stosunek do pracy a zatem wartość osoby dla ojczyzny. Pozytywiści konsekwentnie budowali etos pracy, by ciężar budowy Polski przenieść z „wybranych jednostek” na osobę zakorzenioną w narodzie, jednostkę, która miałaby świadomość niesienia ciężaru budowania kraju. Pozytywiści w swej pracy widzieli cele wyższe, wykonywali ją bezinteresownie, bez doraźnych korzyści i tak właśnie postrzegali jej wartość i sens.

Pozytywistyczny realizm

Egzystowanie Polski w kleszczach obcych mocarstw, zwłaszcza po klęsce powstania styczniowego, wydawało się nie do podważenia. Ta historyczna konieczność musiała pociągnąć za sobą nowe programy, wymogła inne spojrzenie na rzeczywistość. Sytuacja popowstaniowa nie dawała jej najmłodszym uczestnikom żadnych złudzeń co do przyszłości kraju. Rozbite elity, brak zorganizowanych żywiołów narodowych, zmarnowane nadzieje i dorobek pokoleń. Po klęsce powstania styczniowego nie było już mowy o kontynuowaniu walki zbrojnej, czy tak zwanego działania „nielegalnego”. I choć sami uczestniczyli w powstaniu a patriotyzm był ich oczywistym punktem odniesienia, zostali legalistami z konieczności. Nie wyrzekali się wizji wolnej Polski a pozostała im tylko jedna droga - droga wykorzystania wszelkich form działania „legalnego”. Mieli świadomość, że potrzebą chwili jest odbudowa potencjału i ducha narodu, że obecna sytuacja jest tylko przejściowa, a przyszłość „wygra się” tylko ciężką i wytrwałą pracą. Było to trudne, ale zarazem jedyne realne rozwiązanie. Pozytywiści mieli świadomość, że obrana droga jest słuszna. Takie postawienie sprawy nie budziło szerokiego entuzjazmu, dla wielu było to sprzeczne z tzw. „doświadczeniem” historycznym, przeciwne naszej mentalności. Pozytywiści pokazywali, że stan i miejsce w, którym znalazła się Polska, wymaga od wszystkich znalezienia sposobu życia z zaborcą. Dla pozytywistów nie był to ukłon w stronę zaborców, lecz zerwanie z efektownymi, ale nierealnymi zrywami i zastąpienie ich długim marszem, zadaniami, które rokowały zwycięstwo. Jak pisał Świętochowski, cyt.: „W samodzielności wewnętrznej czyli społecznej, samorządowej leży klucz do odzyskania suwerenności zewnętrznej”. Nie wyrzekając się marzenia o wolnej Polsce, mieli świadomość, że każde ostre przeciwstawienie się zaborcy nie ma żadnych szans spełnienia. Dla młodych pozytywistów zawołanie romantyków „Pod znakiem Orła i Pogoni, poszliśmy walczyć bez broni” było przejawem głupoty, niepotrzebnego ckliwego uniesienia patriotycznego, szkodliwego nie tyle dla nich samych co dla Polski. Narzucili więc sobie i narodowi program polityki zdawało by się „antypolitycznej”. Był to program na przetrwanie, co stało się trudną koniecznością tego czasu. Powzięli więc wszystkie kroki, by zachować obecny stan posiadania, zachować odrębność, nie zatracić się w obcych mocarstwach. Dlatego byli za budowaniem legalnych instytucji życia społecznego, wykorzystywaniem legalnych sposobów zachowania narodowego bytu. Program realizmu podejmowanych zadań i celów dla osiągnięcia maksymalnych zysków politycznych był przez ich późniejszych adwersarzy wielokrotnie potem identyfikowany z lojalizmem wobec zaborców. Podjęli walkę o zmianę mentalności Polaków, dla których ideały poprzednich epok były ciągle żywe. Wielokrotnie więc stawali do sporu ideowego z romantykami, dla których jawność podejmowanych działań i świadome uczestniczenie w życiu społecznym było nie do przyjęcia. Dla przykładu twórcy następnych epok często utożsamiali pozytywistów z oportunistami politycznymi, nie zastanawiając się, że tworzyć mogli właśnie dzięki nim, dzięki ich pracy w poszerzaniu narodowej swobody, w odbudowie ducha i siły Polski. Cóż, tworzyli w czasach arcytrudnych dla Polaków, w czasach zsyłek i ostrej cenzury. Pisząc więc swe programy, musieli często ukrywać prawdziwe znaczenie głoszonych przez siebie haseł, tonować je, uciekać się do przenośni, co w przyszłości przyczyniło się do pewnego ich niezrozumienia.

„Prawem obecnego stanu społeczeństwa jest praca i opór.

Praca powinna pomnażać kapitał materialnego i moralnego (duchowego) dobrobytu, opór chronić od szkodliwych pierwiastków i wpływów”

Aleksander Świętochowski

„Praca organiczna”- to dla pozytywistów budowanie polskiego stanu posiadania, to wykorzystanie zachodzących w rodzącym się przemyśle zmian dla budowy nowego społeczeństwa. Pozytywiści postanowili przenieść zainteresowania rodaków uciekających w prywatność, zainteresowaniu gloryfikowaną emigracją na sferę publiczną, na materialne podstawy egzystencji ich i kraju. Wychodzili ze słusznego założenia, że dla równomiernego rozwoju kraju musi być zachowana równowaga między rozwojem ekonomicznym, jak i kulturowym całego narodu. Ta wszechstronna symbioza miała dla nich budować i utrwalać nasz narodowy dorobek, jak pisał Świętochowski „samodzielność może być tylko wynikiem wzmocnienia sił umysłowych i materialnych, wszechstronnego rozwoju narodowego”. Pozytywiści pragnęli podnieść kulturę materialną kraju i przywrócić należyte jej miejsce, poprzez podniesienie gospodarności i krzewienie fachowości. Chcieli wdrażać ją w życie przez promowanie nowoczesnych form gospodarowania, zapewniając wszechstronny, ekonomiczny i kulturowy rozwój organizmu narodowego.

Pozytywistyczne hasło pracy organicznej

„Praca u podstaw”- to pierwsze hasło wysunięte przez pozytywistów. Była to deklaracja ideowa napisana przez Leopolda Mikulskiego i Aleksandra Świętochowskiego. Autorzy wierzyli, że każdy członek narodu, ogół Polaków w poczuciu obowiązków, pełni energii i inicjatywy, są w stanie wskrzesić kraj. Zakładali, że jedyne trwałe owoce może wydać uczestnictwo w samorządach, zakładanie kas zapomogowych, zakładanie szkół i bibliotek. Tak widzieli budowę nowej, silnej Polski. Hasło to miało uświadomić, że budowa nowoczesnego państwa, możliwa jest tylko przez odbudowę potencjału intelektualnego narodu i osobisty wysiłek obywateli. To oświata, a nie bagnety, miała stać się naszą największą bronią i orężem. Popularyzacja wiedzy odgrywała tu rolę kluczową, gdyż dopiero twórcze i energiczne jednostki mogły włączyć się w budowę przyszłości. Praca i związany z nią wysiłek, miał stać się oznaką prawdziwego czynu, bo czynu trwałego. Pozytywiści chcieli przekształcić i połączyć rozdarte skrawki Polski w jeden narodowy organizm. Często zresztą porównywali społeczeństwo do organizmu, którego części mają różne zalety, ale wspólne cele. Pozytywiści dostrzegali, że różne grupy społeczne mają odmienne zadania, sankcjonowali więc nierówności społeczne. Równość wszystkich obywateli była ich zdaniem nierealna, a ludzie osadzeni w różnych grupach zawodowych, środowiskach mają różne dążenia i cele. Tak więc w inteligencji jako tzw. „tkance nerwowej” widziano organizatora kas zapomogowych, ochronek, czytelni i wydawnictw. Robotnikom, rolnikom będącym „mięśniami” organizmu społecznego przy wykonywaniu zawodu miała towarzyszyć nieustanna praca nad samym sobą, samodoskonalenie, samokształcenie, które miało pomóc przy tworzeniu nowych miejsc pracy. Hasło „pracy od podstaw” dawało impuls całemu narodowi, by szukać w nowej rzeczywistości swego miejsca, które będzie dawało korzyść Polakom i Polsce. Cała świadomość społeczeństwa, kształtowana przez ofensywę oświatową, miała pobudzać do współuczestnictwa w różnych inicjatywach społecznych i gospodarczych. Kluczem do tego stało się na nowo definiowane pojęcie pracy. Pokazywali, że tak jak małe krople drążą wielką skałę, tak codzienna mozolna praca miała przyczynić się do zmiany położenia Polski. Uczulali, by ten systematyczny wysiłek był skierowany na poznanie nowych rozwiązań i odkryć. Tu, by przedstawić obraz „szkoły”, poprę go przykładem literackim z tego właśnie okresu. Posłużę się postacią z „Nad Niemnem” Elizy Orzeszkowej. Witold Korczyński - młody jeszcze panicz z dworu, wypełnia salon wizjami nowych rolniczych rozwiązań. Swe wakacje spędza nauczając, jak stosować najnowsze rozwiązania i nowinki w rolnictwie, roztaczając wizje naprawy majątku ojca. Porównajmy teraz tą postać z postacią sprzed pół wieku, z postacią tytułową „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza. Jeden udawał się na grzybobranie, drugi by nauczać na wsi. Jeden rozmyślał i wierzył w nadchodzącego Napoleona, drugi namawiał do lepszego gospodarowania.

Znaczenie pozytywizmu w Polsce

Pozytywiści przedstawili Polakom program obrony tożsamości. Choć ostry i surowy, budził nadzieję i zagrzewał do pracy. W swych pracach udowadniali, że bierność nie jest żadną formą oporu, że naród głuchy i bierny nie ma prawa wygrać swej wielkości. Pozytywistyczny program zagrzewał do wytrwałego narodowego wysiłku, pracy nad potęgowaniem dorobku duchowego i materialnego kraju. Był to program, który wyzwalał drzemiące w narodzie siły i wolę przetrwania, zwalczał to, co w nas małe i złe, wskazywał nowe kierunki i rozwiązania. Walczył ze zgubnym patriotyzmem ludzi małych, którzy lubowali się w całym wachlarzu pustych póz i gestów, utożsamiając je z polską tradycją. Dlatego nie przemawiała do pozytywistów ta cała otoczka i symbolika, która nie budowała pokolenia przyszłych gospodarzy, ale ckliwych, małych krzykaczy. Pozytywiści wychodzili z założenia, że warto w narodzie, a zwłaszcza w jego najmłodszym pokoleniu, kształtować nawyki społeczne, tworzyć organizacje i instytucje, na których po odzyskaniu niepodległości czy zmienionej rzeczywistości można by oprzeć silne, trwałe państwo.

Pozytywiści wybiegali daleko w przyszłość przez pobudzanie inicjatyw, pracę, dotykanie spraw istotnych. Program na przetrwanie, program pobudzania świadomości, logiczny i szczery stał się fundamentem budowy silnego i wielkiego narodu. Pozytywizm był chłodną analizą rzeczywistości, szczerą odpowiedzią na tamte trudne czasy. Program nie zawsze zrozumiały, jakby zawieszony nad dwiema epokami. I choć odrzucał przeszłość i większość tradycji, był jej wytworem i stróżem zarazem. Wspomnijmy tu postać Wokulskiego z „Lalki”, który ciężko pracował dla spełnienia swych romantycznych celów (choćby znalezienie metalu lżejszego od powietrza), rozmyślał i marzył nad książką rachunkową.

Myśl pozytywizmu pozostawiła w umysłowości Polaków poważny i trwały ślad, długo jeszcze kształtowała poglądy następnych pokoleń. Wiele idei społecznych i szkół politycznych przynosiło efekty, wymierne korzyści natychmiast po ich opublikowaniu czy urzeczywistnieniu. Pozytywizm i jego przesłanie można ocenić tylko z dalekiego dystansu, kiedy wszystkie założenia wejdą w życie narodu. Często te mechanizmy ujawniają się dopiero w następnym pokoleniu i oddziaływają jeszcze długo potem wydając swoje owoce.

Pozytywiści wyznaczali sobie dalekosiężne trudne cele. Programy i zadania dostosowywali do konkretnej rzeczywistości. W swych ideach byli bezwzględnie szczerzy wobec siebie i rodaków, dając wskazówki przyszłym pokoleniom, między innymi, że tylko będąc bezwzględnie wytrwałym na swej drodze, można osiągnąć założony cel. I tak jak wtedy, tak i dziś nasze wybory polityczne, drogi, działalność - muszą jak przed stu laty, skończyć się zwycięstwem konsekwencji.

Dziś jeszcze raz powinniśmy odczytać kod, przesłanie poprzednich pokoleń by czerpać z nich to, co mogłoby być wartościowe w naszej rzeczywistości. Dlatego metody i cele pozytywizmu nie są dziś anachronizmem, trzeba je tylko przełożyć na dzisiejszy język. Obecna sytuacja Polski jest podobna do tej po klęsce powstania styczniowego. Brakuje nam elit narodowych, po wyprzedaży naszego majątku podważony został materialny byt Polaków, a co najważniejsze Polakom odebrano ducha. Dlatego zastanówmy się, może i dziś potrzebny jest nam „neopozytywizm”, przewrót umysłowy, koncentracja wysiłków na rozwoju rodzimej gospodarki i kultury, inne spojrzenie na przeszłość?

Profesor Witold Staniszkis, określając kiedyś fenomen przedwojennej narodowej demokracji powiedział, że była on możliwy tylko po podjęciu przez narodowców wielkiego intelektualnego wysiłku. W tym wysiłku wspomógł narodowców, po odzyskaniu niepodległości, związany z pismami endecji główny ideolog pozytywizmu A. Świętochowski.

Podczas pisania tego tekstu uświadomiłem sobie, że często patrzymy na pozytywizm przez pryzmat romantyzmu, w czym utwierdzały mnie opinie znajomych. Mówiąc o jednym, mówimy o drugim i odwrotnie. Postrzegamy cały pozytywizm w pewnym skrócie myślowym, zaraz przeciwstawiamy go podniesionemu na marmurowy cokół romantyzmowi. Przeciwstawiamy romantyzm efektowny, bohaterski i wzniosły temu, co w pozytywizmie wyrachowane i zdawało by się, przyziemne. Przeciwstawiamy Polskę spod Stoczni Gdańskiej i Powstania Warszawskiego, miejsc które onieśmieliły świat, jakże ciężkim okresom popowstaniowym (prawie zawsze przegranym), niemym bohaterom, którzy próbowali pozbierać zagubione dusze Polaków do jeszcze jednego wysiłku. Zastanówmy się czy nie jest to swoisty obraz bitwy, która do dziś toczy się w naszych duszach. Którą drogą iść, jakimi posługiwać się metodami, jak postrzegać i rozumieć czasy w których przyszło nam żyć? Być może chodzi tu o zgoła odmienną rzecz, być może to pozytywiści uświadomili nam, że dalekosiężne plany i mozolna, mało efektowna praca jest obca duchowi Polaków. Może jesteśmy stworzeni do czynu, działamy impulsywnie, gdy widzimy zagrożenie a tzw. „fantazja ułańska” i krótkowzroczne uniesienia przeważają na szali cierpliwość i poświęcenie. Na pewno pozytywiści znaleźli klucz do swojej epoki i z całą twórczą odpowiedzialnością brali za nią odpowiedzialność. Cała ich „myśl” brała się z narodu, udowadniając, że myśl pozytywizmu nie jest dla nas obcym przeszczepem. Czy przy naszej pracy społecznej, samorealizacji, poświęceniach, nie zastanawialiście się, którą drogą iść - romantyczną, czy pozytywistyczną? Która jest dla nas drogą skuteczną i efektywną? Odpowiedzcie sobie od razu: która z nich dała Młodzieży Wszechpolskiej i wam osobiście najwięcej trwałych owoców? jakim krokom zawdzięczamy to, jak wartościujemy, kim jesteśmy? Świadomie staram się nie określać jednoznacznie tego, czym powinna być dla nas myśl pozytywizmu, zostawiając ocenę czytelnikowi. To jakby moja cześć oddana pokoleniom, które szły innymi drogami, zawsze do jednego celu - Wielkiej Polski. Jesteśmy ruchem Wszechpolskim i dlatego czerpiemy z historii to, co najpiękniejsze, wzniosłe i budujące, nazywając rzeczy po imieniu, umieszczając cele i wartości na należytym im miejscu. Dlatego osobiście o pozytywizmie mógłbym rzec, że każdy dalekosiężny cel poparty choćby cierpliwością powinien skończyć się mądrym bohaterskim zwycięstwem. Każdy wzniosły czyn, dla nas romantyczny, powinien być poparty ciężką pracą.

Pozytywne działanie w praktyce

Dla poparcia mojego podsumowania opiszę tu bardzo osobiste dla mnie wydarzenie. Gdy jeszcze studiowałem w Szczecinie większość prelekcji w kole Młodzieży Wszechpolskiej, z racji położenia miasta, była poświęcona zagrożeniom niemieckim. Dlatego więc, gdy dowiedzieliśmy się, że 18.09.1999r. w Szczecinie nastąpi oficjalna inauguracja tzw. „Eurokorpusu” z żołnierzami Bundeswehry na czele, postanowiliśmy czynnie temu zaprotestować. Cały nasz plan protestu ułożyliśmy do momentu, w którym zatrzymamy maszerującą kolumnę Bundeshwery. Po przeprowadzonej akcji - po naszym zatrzymaniu, w policyjnym radiowozie, uświadomiłem sobie, że przez te parę tygodni mieliśmy przedyskutowane wszystko tylko do tego momentu. Potem długie czekanie, brak kontaktu z kolegami, wreszcie mnie pierwszego wezwano do złożenia zeznań. Choć nie ustalaliśmy wcześniej jak odpowiadać - odpowiedzi mojego brata i kolegi były takie same. Gdy wychodziliśmy z komisariatu pozostali Wszechpolacy już zorganizowali dla nas pomoc, rozesłali nowe oświadczenia, udzielili wywiadów, w prasie ukazał się niejeden artykuł. I ta chwila, tam pod komisariatem, była dla mnie największym zwycięstwem, razem zadziałaliśmy jak „maszyna”. Zaistniała sytuacja nie zaskoczyła nas, każdy był świadom zadań i obowiązków, które musiał wypełnić. Teraz reprezentowaliśmy zorganizowaną grupę, świadomą, stanowiącą uporządkowany zwarty system wartości narodowych. Lata pracy, naszych kłótni, prelekcji i odczytów zbiegły się w tym dniu, akurat w czwartą rocznicę założenia koła Młodzieży Wszechpolskiej w Szczecinie. Tym jest dla mnie romantyzm i pozytywizm, bez pozytywnej pracy nie powinno być romantyzmu, bez niej będzie on tylko naszą klęską.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
6673
6673
6673
6673
6673
praca-magisterska-6673, Dokumenty(8)
6673 1990
6673

więcej podobnych podstron