Kamizelka
Nowela Bolesława Prusa zaczyna się od monologu narratora. Prezentuje on rzeczy, jakie znajdują się w jego szufladzie. Znajdują się tam: dramat napisany w latach młodości na potrzeby lekcji łaciny, wiązanka zasuszonych kwiatów oraz stara kamizelka. Potem następuje bardzo szczegółowy opis ostatniego przedmiotu, z uwzględnieniem dużych zniszczeń, jakie są widoczne na kamizelce. Istotne są również liczne ślady ciągłego zwężania stroju, poczym można wyciągnąć wnioski, iż osoba która go nosiła musiała bardzo dużo i szybko chudnąć. Jednakże te wspomnienia nie są bardzo bliskie narratorowi, sam przed sobą przyznaje, że bardzo chciałby pozbyć się tego przedmiotu.
Po tym wstępie narrator zaczyna opowiadać historię małżeństwa kobiety, od której kupił ubranie. Kobieta i jej mąż byli jego dawnymi sąsiadami. Następnie w bardzo skrócony sposób streszcza wydarzenia, jakie miały miejsce od kwietnia do listopada. W kwietniu wprowadziło się młode małżeństwo razem ze służącą, która mieszkała z nimi tylko do lipca. W październiku kobieta została w mieszkaniu sama. Z czasem ona również się wyprowadziła, sprzedawszy wcześniej wszystkie meble i pamiątki rodzinne, w tym tytułową kamizelkę, należącą do jej zmarłego męża. Tę kupił od żydowskiego handlarza narrator noweli. Kobieta sprzedała odzież za jedyne 40 groszy, a handlarz zażądał za nią aż pół rubla.
Dalej narrator opisuje do jakich refleksji na temat losu małżeństwa zmusił go zakupiony przedmiot. Zaczynają pojawiać się wspomnienia. Gawędziarz próbuje cofnąć się pamięcią do samych początków swojej znajomości z parą. Usiłuje przypomnieć sobie więcej szczegółów. Kobieta i mężczyzna byli młodym małżeństwem. On pracował jako urzędnik, a ona udzielała lekcji w mieście. Żyli skromnie, ale wielkie uczucie, jakie ich łączyło pomagało im przeżyć nawet najgorsze chwile. Pracowali wspólnie bardzo ciężko, by utrzymać dom. Narrator często widział jak do późnych godzin nocnych oboje pracowali: ona szyła, a on wypełniał urzędowe dokumenty. Wspomina także, że w każdą niedzielę mieli w zwyczaju wychodzić na spacer i jeść na mieście - pomimo tego, że jedli jedynie pierniki i pili wodę, to robili to w tak naturalny sposób, że wyglądali tak jakby od dawna byli przyzwyczajeni do życia w luksusie, byli niezwykle szczęśliwi.
W lipcu choroba pana zakłóciła ich sielankową egzystencję - początkowe niegroźne przeziębienie z czasem przerodziło się w poważny przypadek. Kiedy pewnej nocy mężczyzna dostał silnego krwotoku, przerażona kobieta wyruszyła na poszukiwanie doktora. Lekarz początkowo próbował ją uspokoić, jednakże w czasie badania wyszło na jaw, że mąż kobiety ostatnio przeszedł groźne zapalenie płuc. Obydwoje jednak usiłowali zbagatelizować problem, i załagodzić sytuację. Wreszcie po zakończeniu badania doktor stwierdził, że panu nic poważnego nie dolega. Jednak sposób, w jaki to powiedział świadczył o czymś zupełnie odwrotnym - lekarz nie potrafił już pomóc choremu, jego los zależał już tylko od Boga.
Małżonkowie jednak nie tracili pogody ducha, usiłowali wierzyć, że wszystko dobrze się skończy, chociaż choroba pana przedłużała się. Z tego powodu mężczyzna został zmuszony do odejścia z pracy, a kobieta zaczęła dawać coraz więcej lekcji, by mieć pieniądze na utrzymanie domu. W pracy spędzała coraz więcej czasu, w czasie dnia przychodziła jedynie ugotować mężowi obiad. Wieczory małżonkowie spędzali wspólnie, ale wtedy kobieta także pracowała szyjąc ludziom ubrania.
W sierpniu pani odbyła poważną rozmowę z lekarzem i ten najprawdopodobniej powiedział jej całą prawdę na temat stanu zdrowia jej męża mężczyzna był śmiertelnie chory na gruźlicę. Kiedy z płaczem wróciła do domu pan począł pytać się o swoje zdrowie, w końcu z lękiem spojrzał jej w oczy i wprost zapytał się, czy umrze. Kobieta niezwykle dzielnie zniosła to jego spojrzenie, więc mąż się uspokoi. Ten atak wątpliwości był jednorazowy i nigdy więcej się już nie powtórzył. Jednakże pewnego dnia chory pan bardzo się zmartwił, kiedy zobaczył, że jego ulubiona kamizelka stała się bardzo luźna, bo znaczyło to że znacznie zeszczuplał. Od tamtej chwili postanowił zwracać większą uwagę na stopień luźności swojej kamizelki. Niekiedy wydawało mu się, że staje się ona nieco bardziej ciasna. Gdy z radością opowiedział o tym żonie ta łagodnie próbowała mu wytłumaczyć, że jest niemożliwością, by tak szybko przytył. Mężczyzna zaczął traktować swoje ubranie jako wskaźnik swego stanu zdrowia. Kiedy miał wrażenie, że przybrał na wadze, to w rzeczywistości jedynie przyznawał się przed żoną, że manipulował długością paska od kamizelki. Sukcesywnie go skracał, by nie martwić żony swym ciągłym traceniem na wadze. Pani nie odpowiedziała na to ani jednym słowem. Oboje się ucieszyli i cały wieczór świętowali, a pan bardzo się wzruszył i na nowo zaczął wierzyć w to, że wyzdrowieje, bo „kamizelka nigdy nie skłamie”.
W tym momencie kończą się wspomnienia narratora. Następuje powrót do początkowej sytuacji. Opowiadający już sam dopowiada zakończenie tej historii - okazuje się, że kamizelką zajmowały się jednocześnie dwie osoby: pan każdego dnia przesuwał trochę dalej sprzączkę, by nie martwić żony, a pani nocami skracała pasek, by w ten sposób dodać mężowi otuchy i zachęcić do dalszej walki o powrót do zdrowia…
W zakończeniu utworu narrator rozważa możliwość ponownego spotkania się pary już po śmierci, ażeby małżonkowie mogli wyjawić sobie nawzajem swe „tajemnice”.