Działalność pielęgniarek i pielęgniarzy w okresie II wojny światowej w Krakowie
Edyta Mołocznik
W dzisiejszych czasach ludzie nie doceniają tego, że przyszło im żyć w wolnej ojczyźnie, przejmują się byle czym i są bardzo egoistyczni. Co więc powiedzieli by, gdyby przyszło im żyć 75 lat temu, kiedy to w Polsce pojawił się wróg dążący do zagłady naszego narodu, wymordowania żydów, wyniszczenia nauki i kultury. II wojna światowa przyniosła wiele cierpienia, chorób, śmierci a jednym z jej efektów było to, iż pozbawiała osobowości- tak powiedział Kurtz Vonnegut (Rzeźnia numer pięć). Nieszczęścia związane z wojną uświadamiają nam jak kruchą istotą jest człowiek. Wojna to temat ponadczasowy, człowiek zawsze musi bronić siebie, swoich przekonań, dorobku, albo swoich bliskich. Esej ten przedstawi jak wojna wpłynęła na służbę zdrowia a zwłaszcza na pielęgniarki i pielęgniarzy w Krakowie. To bardzo poważny i obszerny temat. Najpierw opiszę Szkołę Pielęgniarek, działalność pomocniczą Hanny Chrzanowskiej, później szpitale w Krakowie. Kolejno zajmę się ,,Patronatem” krakowskim, PCK i działalnością sióstr w transportach. Na końcu przybliżę nieco sytuację Żydów.
Niemcy wkroczyli na ziemie Polskie pierwszego, a do Krakowa szóstego września 1939 roku. Od razu ludzie odczuli braki materialne, żywnościowe, niedobór węgla. Uniwersytet Jagielloński został zamknięty, co wiązało się z odwołaniem wszystkich zajęć. Młode studentki odesłano do domów, a nieliczne, które zostały w Krakowie, znalazły zatrudnienie w klinikach, gdyż brakowało personelu. Reszta dziewczyn wyjechała do Warszawy, gdzie kończyły studia. W internat przekształcony został budynek przy ulicy Kopernika 25. Wówczas dyrektorką była Anna Rydlówna, dająca schronienie pielęgniarkom z klinik krakowskich. ,,Jesienią Niemcy umieścili w budynku uchodźców z zachodu, dla których przydzielili bardzo skromne prowizje i nieco węgla na opał. Dyrektora próbowała za wszelką cenę ratować dobytek szkoły, w czym pomogli jej Julian Sych, były księgowy, a po wojnie kwestor Uniwersytetu Jagiellońskiego dr Stanisław Kohman, wykładowca anatomii, po wojnie profesor anatomii opisowej w Zabrzu. Udało się ocalić trochę bielizny i pościeli oraz pomocy naukowych. Nieco mebli, książki i bieliznę rozmieszczono u znajomych, bądź wypożyczono PCK lub Radzie Głównej Opiekuńczej (RGO), organizacji pomocy społecznej utworzonej w 1944r. na terenie Generalnej Guberni. Niewiele z tego dobytku udało się odzyskać po wojnie. Dokonano przeróbek, m.in. zdemontowano kuchnię i pralnię co po wojnie utrudniało prowadzenie szkoły.” [1]. Bardzo przykre było wydarzenie z 1942 roku, kiedy to Niemcy zajęli budynek a pracujące pielęgniarki umieszczono w baraku przy Klinice Neurochirurgii. Dyrektorka i jej zastępczyni zamieszkały prywatnie na mieście dorabiając na życie: wyrabiały karmelki, piekły pierniki. W 1944 roku podjęto reaktywację szkoły, która miała funkcjonować na nowych zasadach (trzyletnia podejmująca pielęgniarstwo i położnictwo). Przykładem dobroczynnej działalności w okresie okupacji odznaczała się Hanna Chrzanowska, która ,,organizowała izby chorych w obozach przejściowych, opieki nad wywożonymi do pracy w Niemczech, opieki nad wysiedlonymi mieszkańcami w domach prywatnych i opieki nad dziećmi, poradnie, dożywalnie, kolonie letnie, rodziny zastępcze dla sierot itp.”[2]. Hanna Chrzanowska odznaczała się wielką solidnością i dbała by jej podopieczne były idealnie przygotowane do pełnienia zawodu pielęgniarki.
Podczas drugiej wojny światowej szpitale stanowiły miejsca hospitalizacji najciężej chorych, najczęściej chorych zakaźnie, ciężko chorych. Zarządzali i kierowali nimi Niemcy i Ukraińcy. Polscy lekarze podlegali lekarzom niemieckim, podobnie było z pielęgniarkami. Niemcy bali się chorób, unikali chorych, chcieli stworzyć idealny naród bez chorób i cierpienia. Z tego powodu chorzy zakaźnie byli uśmiercani zastrzykami lub rozstrzeliwani, gdy wcześniej nikt nie zajął się ich leczeniem. Niestety ich los był z góry przesądzony. Szpitale były zdecydowanie nieprzystosowane do leczenia i pielęgnacji chorych. Powstawały głównie z przekształceń istniejących już budynków. O losach szpitala decydował okupant. Pielęgniarki, które stawały w obronie najsłabszych i potrzebujących, zostawały skazywane z nimi na śmierć W szpitalach brakowało leków. Jedyną pomocą byli farmaceuci i podziemie, które narażało swoje życie, aby dostarczyć medykamenty i środki opatrunkowe. Życie i praca w szpitalu była niezwykle trudna. ,,Personel lekarski i pomocniczy zatrudniony dotąd w getcie przystąpił bezzwłocznie do organizowania w obozie szpitala w przekazanych na ten cel barakach. Korzystając z inwentarza szpitalnego przywiezionego z getta i z pomocy różnych kategorii fachowców osadzonych w obozie, urządzono wkrótce szpital na tyle, że można było przyjmować chorych. Równocześnie zorganizowano oddział dla leczenia ambulatoryjnego oraz urządzenia szpitalne, łaźnie, kąpielisko, odwszalnie itp. W ramach szpitala powstawały z czasem oddziały specjalistyczne, w szczególności chorób wewnętrznych, zakaźnych, okulistyka oraz oddział chirurgiczny.” [3]. Często w szpitalach wykonywano eksperymenty na Żydówkach, którym pobierano krew jednorazowo w ilości 500-800 gramów, uśmiercano tam też ciężko chorych na gruźlicę, stosując injekcje benzyny. W Krakowie istniał szpital Św. Łazarza, sióstr PCK, na Skawińskiej i w Płaszowie. W szpitalach żydowskich umieralność nie przekraczała 20 zgonów na miesiąc, była więc nie wielka w porównaniu z umieralnością w szpitalach polskich: 7-10 osób dziennie. Warunki w szpitalach były okropne, wielokrotnie próbowano wykradać więźniów. Znanym przykładem jest Tadeusz Orzelski, dyrektor Wodociągów Miejskich w Krakowie, który był więźniem Oświęcimia. 11 czerwca 1941r. podjęto operację która się udała. Orzelski otruł wtedy strażnika papierosem, zawierającym środki usypiające.
W okresie II wojny światowej bardzo popularny był krakowski ,,Patronat”. Od początku okupacji Krakowa w mieście zapanował wielki chaos, więzienia zapełniły się aresztowanymi, np. dawne wojskowe więzienie przy ulicy Montelupich. Ciężkie warunki,, brak było słomy, sienników, kuchni, pralni, izby chorych. W tej sytuacji z inicjatywy urzędników polskiego jeszcze Zarządu Miejskiego, z pierwszą pomocą więźniom Montelupich przyszło zgromadzenie szarytek z pobliskiego domu przy ulicy Warszawskiej 8. Akcją pomocy kierowała siostra Emilia, władająca biegle językiem niemieckim. Już, więc pierwsi więźniowie okupacyjnego Montelupich Dzięki otrzymywali tą drogą podstawowe wyżywienie, chleb, czarną kawę rano i wieczór, w południe zaś zupę. Szarytki otrzymywały zapłatę w wysokości 30 groszy dziennie, za dzienne wyżywienie jednego więźnia. Żywność odbierali z klasztorów więźniowie eskortowani przez straż więzienną. Prócz siostry Emilii pomocą zajmowały się między innymi siostry Stanisława i Rozalia.” [4]. Siostra Emilia byłą tajną łączniczką, współpracowała z podziemiem, przekazywała paczki od rodzin i ,,grypsy”. PCK Opieki nad Jeńcami także włączyło się w pomoc dostarczając potrzebne środki. W grudniu 1940 r. Krakowska Izba Rolnicza zorganizowała dla jeńców wieczerzę wigilijną, dzięki czemu 560 uwięzionych mogło spożyć rybę w galarecie, która przyrządzona została przez uczennice szkoły gastronomicznej. W 1941 r. powołano Radę Główną Opiekuńczą. Działem RGO był Polski Komitet Opiekuńczy, a w jego skład wchodziła Sekcja Opieki nad Więźniami i ich Rodzinami. Dział ten popularnie zwany był ,,Patronatem”. Wydarzenie to miało miejsce w styczniu, z kolei w kwietniu tego samego roku ,,Patronat” został przeniesiony do lokalu przy ulicy Kanonicznej 18. ,,Patronat objął swoją opieką oprócz więźniów Montelupich izbę chorych więzienia św. Michała przy ulicy Senackiej, z filiami przy ulicy Wielickiej i Czarnieckiego, więźniów Wiśnicza, obóz pracy ,,Liban”, obóz w Pustkowiu; docierano również do więźniów Oświęcimia, początkowo drogami legalnymi, później wyłącznie konspiracyjnymi.” [5]. ,,Patronat” przygotowywał posiłki, leki, opatrunki, koce, sienniki oraz pomagał rodzinom więźniów w życiu codziennym. Chociaż jego praca była skomplikowana to zarazem dbano jej harmonię. Ochotnicy zgłaszali się sami, nie ważny był wiek, płeć, status społeczny, każdy chciał brać udział w tym przedsięwzięciu i pomagać ludziom.
Siostry i pielęgniarki PCK dyżurowały w dzień i w nocy, na stacjach nocnych w oczekiwaniu na transporty. Polacy i Żydzi wywożeni byli w okropnych warunkach. ,,Niemcy transportowali ludzi w bydlęcych, nie opalanych, ciemnych wagonach, plombowanych i wysyłanych pod eskortą. Znajdowały się tam kobiety, dzieci i starcy. Byli chorzy, ranni, z odmrożeniami. Transporty trwały przez wiele dni i nocy, pociągi jak widma, krążyły po torach, często godzinami trzymane były na bocznicach, nie zawsze był określony czas podróży. Kolejarze wspominali o umierających i trupach.”[5]. Siostry dożywiały ludzi, którzy często rzucali się na nie, ponieważ dawno nie widzieli pożywienia. Za takie zachowanie karani byli przez Niemców. Siostry dbały o dokumentację, zapiski dotyczące czasu przyjazdu więźniów, pochodzenia uchodźców przybywających na stację Kraków- Płaszów. Starały się za wszelką cenę pomagać ludziom, chociaż utrudniane było to przez kierowniczkę NSV- Niemkę, Ukrainki, wartę niemiecką. ,,Przede wszystkim zmieniały opatrunki, w ustępie na stacji, gdyż w wagonach było ciemno i ciasno. Protestowały, gdy nie pozwalano dać wody z wodociągów przyjezdnym, mimo że byli w drodze trzy lub cztery dni. Odważnie się dopominały, aby dalszej tułaczki oszczędzono przynajmniej chorym na dur, różę, zapalenie płuc.[6].
Pielęgniarki krakowskie włączały się w akcje prowadzone pod kierownictwem lekarzy, aby zapobiegać epidemiom, przez nadzór sanitarny. Inicjatywa taka podjęta została przez dr med. Maurycego Habera, członka zarządu Gminy Żydowskiej. Jego kampania Sanitarna działała w dzielnicy Kazimierz, Stradom, Podgórze. Sanitariusze kontrolowali stan życia ich mieszkańców, uczyły walki z brudem, szkodnikami, chorobami, udostępniali zakłady kąpielowe, łaźnie, wybudowano także zakład dezynfekcyjno- dezynsekcyjny. Bardzo ważną rolę w tamtejszym okresie odegrał szpital na ulicy Skawińskiej 8: ,,Lekarze i pielęgniarki byli jednak stale narażeni na szykany, zabierani do różnych prac w mieście, poniewierani i bici, aresztowani, zsyłani do obozów, rozstrzeliwali.” [7]. ,,W okresie drugiej wojny światowej polskie pielęgniarki przeżywały okres ciężkiej, często bohaterskiej służby. Pełniły ją w stosunku do doręczonej ludności, pracowały w szpitalach polowych na wszystkich frontach walki, towarzysząc polskim żołnierzom, brały udział w partyzantce i w powstaniu warszawskim. Z powodu braku pielęgniarek organizowano krótkie przeszkolenia sanitariuszek. Ofiarnie i z narażeniem życia pielęgniarki niosły pomoc w obozach koncentracyjnych, ratowały przed śmiercią, współpracując z lekarzami-więźniami. Nie decydując środkami sanitarnymi i lekami starały się o podtrzymywanie otuchy i budzenie nadziei.” [7]. Widzimy, więc jak ważną rolę odgrywały pielęgniarki i pielęgniarze w okresie II wojny światowej. Podziwiajmy ich pracę i poświecenie dla dobra innych. Pozwolę przybliżyć sobie słowa współczesnego pisarza Stephena Kinga, zastanówmy się nad nimi głęboko: "Jak ocalisz jedno życie, jesteś bohaterem. Jak ocalisz tysiąc, jesteś pielęgniarką".(Przebudzenie).
Bibliografia:
[1] ,,Dzieje pielęgniarstwa w Krakowie”, red K. Zachradniczek, Kraków 2011, Ad vocem
[2] W. Bogdal ,,Nauczycielka wielu pokoleń”. Pielęgniarka i Położna, 1973, nr 10, s.20-21
[3] R. Kiełkowski: ,,Obóz pracy przymusowej i koncentracyjny w Płaszowie” Przegląd Lekarski, 1971, nr 1, s 23-36.
[4] S. Kłodziński ,,Krakowski ,,Patronat” więzienny.” Przegląd Lekarski, 1972, nr 1, s.168-176.
[5] S. Kłodziński: ,,Pomoc wysiedlonym przez hitlerowców w świetle relacji sióstr PCK: Stanisławy Rządkowej i Marii Osińskiej.” Przegląd Lekarski, 1966, nr 1, s. 87-89.
[6] J. Masłowski: ,, Pielęgniarki w czasie II wojny światowej”, rozdz. ,,W krakowskiej służbiez zdrowia.”
[7] S. Poznańska: ,,Pielęgniarstwo wczoraj i dziś”, Warszawa 1988, PZWL, s. 94-95.
Edyta Mołocznik
PIELĘGNIARSTWO
Grupa VI