I mama, i babcia i nawet siostra miła,
wszyscy mi mówili, bym fizyki się uczyła.
Mistrzem już byłam w sprawianiu pozorów,
a wystarczyło się nauczyć kilku wzorów.
Zrozumiałam to dopiero gdy ocenę otrzymałam,
bo już po pierwszym pytaniu się załamałam.
I od tamtej pory pilnie zaczęłam się uczyć,
więc z grona nieuków można mnie wykluczyć.
I chociaż wciąż czasami czegoś nie pojmuję,
wszystkie me notatki w domu studiuję.
Uśmiecha się do mnie deskorolkarz potencjalny,
który ma mi wytłumaczyć układ nieinercjalny.
Wektory i wykresy nie budzą we mnie strachu,
już nie czuję potrzeby ukrywania głowy w piachu.
Zaglądam do książki, co mnie jeszcze czeka
i widzę, że fizyka to nauka głęboka jak rzeka.
Termodynamika, optyka i elektrostatyka,
o dziwo, mój optymizm jeszcze nie znika.
Oby moja moc, jak w zadaniu, ciągle wzrastała,
a praca jakieś widoczne efekty dawała.
Niestety nadal nie wiem jakim ruchem się poruszam,
gdy tuż po dzwonku na fizykę wyruszam.
Nie jest to z pewnością ruch opóźniony,
a Pani by chciała by był on przyspieszony.
Chyba jeszcze nikt takiego ruchu nie wymyślił,
naukowcowi żadnemu on się jeszcze nie przyśnił.
Bo choć zdarza się że lubi uczeń lekcje,
to czasem się zagubi na nauki ścieżce.