Czas oszustów
Prof. zw. dr hab. med. Andrzej Gregosiewicz
HOMEOPATIA JEST OSZUSTWEM - TO FAKT NAUKOWY. MILIONY OSZUKANYCH LUDZI - TO FAKT SPOŁECZNY. PRÓBY ZAINTERESOWANIA TYM OSZUSTWEM OGÓLNOPOLSKICH MEDIÓW - TO BICIE GŁOWĄ W MUR POWSZECHNEJ IGNORANCJI. ZAPRZESTANIE TAKICH PRÓB PRZEZ LEKARZA - TO SPRZENIEWIERZENIE SIĘ PRZYSIĘDZE HIPOKRATESA
Tekst projektu ustawy na temat legalizacji niekonwencjonalnych metod leczenia (w tym homeopatii) przygotowywany w Ministerstwie Zdrowia (Dziennik Urzędowy MZ, nr 8, poz. 40) jest zwycięstwem pogardy dla prawdy naukowej i cynizmu wobec pacjentów nad współczesną nauką i zdrowym rozsądkiem.
Ministerstwo Zdrowia od lat ignoruje wszelkie głosy sprzeciwu wobec szamańskich praktyk leczniczych stosowanych w Polsce. Po moim ostatnim artykule na ten temat w "Pulsie medycyny", ministerialna "Rada ds. Niekonwencjonalnych Metod Leczenia" opublikowała zadziwiająco infantylną i wewnętrznie sprzeczną replikę, w której uzasadnia konieczność wprowadzenia ustawy legalizującej działania szarlatanów (nr 11/60 4-17 czerwca 2003).
Mimo wszystko spróbuję jeszcze raz udowodnić Czytelnikom, że zasadnicze kanony homeopatii, w świetle aktualnej wiedzy naukowej, są zwykłym oszustwem. Jak inaczej bowiem można określić dogmat o 1/ pochodzeniu wszystkich chorób od świerzbu. Jak zrozumieć dlaczego 2/ podobne należy leczyć podobnym (analogicznie można zalecać, że zielone należy malować zielonym). Jak traktować stwierdzenie, że 3/ lekarstwo jest tym skuteczniejsze im mniej zawiera "substancji leczniczej" lub, że 4/; skutecznym lekiem jest woda, z której - przez kolejne rozcieńczenia - usunięto "aktywny substrat", lecz, która to woda "zapamiętała" ("zakodowała") informację o leczniczych właściwościach substratu.
Brednie te są śmieszne dopóty, dopóki z usług homeopatów korzystają pacjenci dorośli. Pomyślmy jednak o chorych dzieciach, które z pełnym zaufaniem traktują decyzję swoich rodziców o poddaniu ich "terapii" homeopatycznej. Czy to nie jest przypadkiem klasyczny przykład "przemocy w rodzinie"? Czy ewentualne pogorszenie stanu zdrowia niemowlęcia - spowodowane podawaniem "inteligentnej wody" zamiast właściwego lekarstwa - nie może być traktowane jako cecha "zespołu dziecka maltretowanego"? Proponuję i zachęcam wszystkich Czytelników, którzy są posiadaczami informacji o świadomym pozbawianiu dzieci właściwego leczenia, by zgłaszali te fakty do Centrum Informacyjnego Ogólnopolskiego Pogotowia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia". Piszę o "świadomym" działaniu, gdyż znam z autopsji przypadki przepisywania dzieciom leków homeopatycznych bez informowania rodziców o charakterze preparatu. Oczywiste jest dla mnie, że "lekarzami" postępującymi w ten sposób powinien zająć się prokurator.
Pamiętać przy tym należy, że "lekarzem" homeopatą może zostać każdy absolwent szkoły podstawowej, który nie jest wtórnym analfabetą. Wystarczy, że ukończy kilkutygodniowy kurs, zda odpowiedni egzamin i otrzyma w Cechu Rzemiosł Różnych dyplom naturoterapeuty (ostatnie zdanie to wypis z projektu cytowanej wyżej ustawy MZ)
Szanowni Czytelnicy. Każdego dnia tysiące chorych dzieci otrzymuje popularne lekarstwo o nazwie oscillococcinum (słodkie granulki zawierające cukier mleczny - laktozę). "Lek" ten jest dopuszczony do obrotu przez Ministerstwo Zdrowia i dostępny w większości aptek. Substancją "leczniczą" zawartą w tych granulkach jest wyciąg z serca i wątroby dzikiej kaczki (?) rozcieńczony w taki sposób, że jedna cząsteczka "leku" przypada na 10400 (jedynka i czterysta zer) cząsteczek wody. Homeo-oszuści wiedzą doskonale, że ta metafizyczna wielkość rozcieńczenia ptasich podrobów całkowicie wyklucza obecność "substancji leczniczej" w ostatecznym produkcie "firm farmaceutycznych". Twierdzą jednak, że brak kaczych molekuł w "lekarstwie" nie ma żadnego znaczenia, gdyż w trakcie rozpuszczania ekstraktu z padliny, wirtualna informacja o jej właściwościach leczniczych zostaje "zapamiętana" (sic.) przez wodę, a następnie, po jej odparowaniu - "przenika w duchowy sposób" do cukru.
Stawiam dwa pytania: 1/ czy z punktu widzenia współczesnej nauki sposób uzyskiwania homeopatycznych roztworów "substancji leczniczych" jest poprawny metodologicznie i 2/ czy istnieje zjawisko, które można określić jako "pamięć wody"?
O odpowiedź poprosiłem profesora Marka Kosmulskiego, kierownika Katedry Elektrochemii Politechniki Lubelskiej, autora znanego dzieła pt.: "Chemical Properties of Material Surfaces", wydanego w 2002 roku w Nowym Yorku. Oto jego słowa:
1. Rozcieńczenie 1:10400 (mniej niż jeden atom we Wszechświecie) to oczywiście piramidalna bzdura, którą mógł wymyślić tylko oszust lub kompletny ignorant. Tak zwane roztwory homeopatyczne, to w rzeczywistości roztwory, w których stężenie substancji leczniczej nie jest nawet w przybliżeniu znane." Teoretycznie" obliczone stężenia bardzo rozcieńczonych roztworów sporządzonych metodą kolejnych rozcieńczeń są na ogół dalekie od rzeczywistości, ponieważ nie bierze się w nich pod uwagę, że nawet najczystsza woda używana w laboratorium zawiera: a) praktycznie cały układ okresowy oraz tysiące związków organicznych, a także b) koloidy.
Ad a) Oczywiście stężenia zanieczyszczeń w specjalnie oczyszczanej wodzie używanej w laboratorium są na ogół małe, ale konkretne i realne: tysiące i miliony molekuł w litrze. Wśród tych substancji znajduje się prawdopodobnie sama substancja "lecznicza" lub związki chemiczne, które wchodzą z nią w reakcje chemiczne. Jeżeli np. używana w laboratorium woda zawiera 10-18 mol /dm3 interesującej nas substancji, to metodą kolejnych rozcieńczeń w żaden sposób nie da się otrzymać roztworu o stężeniu poniżej 10-18 mol/dm3. To oczywiście nie stanowi żadnego problemu, bo przy tak małym stężeniu wpływ substancji na właściwości roztworu jest na ogół zaniedbywalnie mały, więc szkoda czasu, aby takie zanieczyszczenia analizować lub usuwać.
Ad b) Koloidy to niewidoczne gołym okiem cząstki ciał stałych, które adsorbują różne molekuły, a przez to powodują, że w bardzo rozcieńczonych roztworach substancje nie są równomiernie rozłożone w całej objętości roztworu. Nieprawdą jest więc, że np. pobierając 1 cm3 roztworu o stężeniu 10-18 mol/dm3 pobieramy 10-21 mola.
2. Pojęcia "pamięć wody" używano w różnych kontekstach (niekoniecznie związanych z homeopatią) celem wyjaśnienia wyników doświadczalnych niezgodnych ze zdrowym rozsądkiem. Wcześniej lub później okazywało się, że winna była brudna probówka lub inny równie prozaiczny powód. O właściwościach fizycznych i chemicznych oraz ewentualnych efektach fizjologicznych roztworów wodnych decyduje ich obecny stan określony przez temperaturę, ciśnienie i stężenia poszczególnych składników, a nie to, w jaki sposób roztwór przygotowano. W miarę czysta woda ma właściwości niezależne od obecnych w niej uprzednio składników, o ile składniki te faktycznie usunięto, a przy okazji (celowo lub przypadkowo) nie wprowadzono na ich miejsce innych.
Myślę, że dalsze rozważania na temat skuteczności "leczenia" homeopatycznego są zbędne. Przysięga Hipokratesa zobowiązuje mnie zatem do poinformowania wszystkich Czytelników, że stosowane przez homeopatów "lekarstwa" nie mają żadnych właściwości leczniczych. Są odpowiednikiem radiestetycznego "pierścienia Atlantów", uzdrowicielskiego "tronu Horusa" lub "energii", którą bioenergio-oszuści udrożniają kanały, wzdłuż których leżą punkty nakłuwane przez akupunkturzystów. Mapę tych punktów sporządzono w Chinach - w czasach - gdy śledzionę uważano za centrum myślenia.
Prof. zw. dr hab. med. Andrzej Gregosiewicz
Akademia Medyczna, Lublin