Fort Rightway
Witam wszystkich serdecznie, ja nazywam się Lindsay Scott i będę oprowadzała waszą grupę wycieczkową po Forcie Rightway. Plan wycieczki obejmuje kolejno: panoramę całego obiektu z odległości i przybliżenie historii fortu, zwiedzanie baru „Jeden Granat” i czas wolny, później zwiedzanie starego ratuszu przebudowanego na ośrodek główny, następnie zwiedzenia arsenału, a na koniec placu i pomnika majora Wreighta. Gotowi? Zaczynajmy.
Jak widać od razu nasz Fort nie był dawniej obiektem o profilu militarnym. Na samym początku, jeszcze przed wojną, było to małe, spokojne miasteczko, jakich setki można było znaleźć w Stanach. Jak zapewne widzimy z miasta wiele nie zostało. Fort składa się z ośrodka centralnego, baru, placu głównego, koszar, ogrodzenia i arsenału. Fort zbudowano na planie kwadratu. W miejscu kątów figury, wzniesiono wierze strażnicze z gniazdami karabinów maszynowych i dzwonami. Tego typu platformy obsadzane były z reguły trójką ludzi: strzelcem, ładowniczym i obserwatorem, którego rolą było obserwowanie przez lornetkę terenu dookoła fortu i w razie najazdu uprzedzenie innych dzwonieniem w dzwon. Ze względu na brak innych środków, dookoła twierdzy wykopano dość szeroki dół, a za nim skonstruowano na całej długości barykady i usypy z gruzu, złomu, niepotrzebnych części samochodowych, desek i temu podobnych materiałów. Dzięki dołowi na zewnątrz barykad łatwo jest ostrzeliwać najeźdźcę z góry. Barykady w gruncie rzeczy wcale wysokie nie są. Do Fortu prowadzą dwa wejścia. Jedno z nich to główna brama, do której ponad dołem prowadzi most z betonowych płyt. Drugie z wejść to tak zwana „Brama Longina”. Jest to po prostu fragment ogrodzenia, przed którym nie wykopano rowu. Składa się jedynie z okopów. Z zewnątrz jest jednak chroniona przez pole minowe. Jest to dość oryginalne rozwiązanie problemu wyjścia ewakuacyjnego. Ostatnia deska ratunku dla broniących się, gdy nieprzyjaciel zajmie fort. Nazwa pochodzi od pewnego człowieka. Niektórzy twierdzą, że mężczyzna imieniem Longin - mieszkający tutaj, wpadł kiedyś w pułapkę i uciekał właśnie przez to pole minowe. Znajduje się ono bowiem w tym samym miejscu od czasów jeszcze sprzed stworzenia w Rightway posterunku. Prosimy nie wchodzić do dołów, ze względu na ich oryginalny i niezmieniony charakter od czasów ostatniej potyczki z bandytami.
Teraz udajemy się do baru „Jeden Granat”. Legenda głosi, że nazwa pochodzi od jedynej pułapki, jaka stanęła na drodze wojska, gdy przybyło w celu przejęcia ratuszu i przebudowania odpowiednio czyniąc z niego posterunek. Wedle tejże legendy oddział pod przewodnictwem niejakiego majora Wreighta przebył pół stanu Nowy York, by rozminować ratusz. Po przyjeździe stwierdzono, że jedynym zabezpieczeniem jest pułapka domowej roboty skonstruowana z granatu i przezroczystej żyłki wędkarskiej. Historię tą poznajemy z kilku kartek pamiętnika pewnego żołnierza odnalezionych wraz z puszką po szpinaku przez założyciela baru. „Jeden Granat” to rozrywkowe centrum Fortu Rightway. Żołnierze grają tu w karty, chętni czytają książki, które wypożyczają z biblioteki. Ta znajduje się w tym samym budynku. Liczny księgozbiór składają się z dwóch egzemplarzy powieści przygodowej „Buszujący w zbożu”, instrukcji obsługi jakiegoś odkurzacza, stu trzydziestu stron wraz z oryginalną okładką książki kucharskiej „Co ty wiesz o makaronach”, oraz zbioru wierszy zatytułowanego „Tomik poezji kowala Szczepana”. Stałe miejsce w lokalu ma pewien niewidomy grajek. Ludzie zwą go Jaskrą, od nazwy jego choroby. Grajek mimo kalectwa jest wspaniałym gitarzystą, a w jego żyłach płynie czysta rock'n'roll'owa krew przodków. Zawsze towarzyszy mu pies przewodnik zwany Dementorem. Plan wycieczki przewiduje teraz czas wolny. Zachęcam do spróbowania trunku „Kopiąca Syrenka”. Jego receptura nigdy nie była znana nikomu poza dwoma osobami, z których jedna nie żyje. Ojciec biologiczny tego kultowego wina jest zapomniany już przez wszystkich Wąski Kenny. Genialną recepturę odsprzedał on właścicielowi innego baru - ”Polanki”, ta jednak została pewnego dnia spalona i zrujnowana. Jego właściciel, Bartalomeo Mannino, zatrudnił się w Granacie i jest szefem kuchni. Będę na was czekała przed budynkiem za piętnaście minut.
Jesteśmy wszyscy? Wspaniale. A oto i nasz ratusz. Tuż przed wojną, w wyniku rozbudowy miasta zaszła potrzeba postawienia ratuszu. Ponieważ w Rightway stała na wpół rozpoczęta budowa banku miejskiego, połączono obydwie budowle zaoszczędzając dużo pieniędzy. W efekcie finalnym powstał wielki budynek z pancernymi, metalowymi ścianami u fundamentów, oraz dość grubymi betonowymi na kondygnacjach wierzchnich. Podczas wojny budynek cudem ocalał. Nie został zbombardowany. Z niepotwierdzonych źródeł otrzymujemy informacje iż podczas wojny Rightway długo znajdywało się na linii frontu wojsk pieszych. Mogą o tym świadczyć ślady po pociskach, liczne pola minowe w tutejszych okolicach, często odkopywane szczątki spadochronów, oraz masowo odnajdywana broń przy ludzkich szczątkach. Ratusz był do prawdy zamkiem. Zawsze był pod czyimś panowaniem. Z początku zajmowały go małe grupki zdziczałych ludzi szukających schronienia przed bandytami, potem bandycie. Aż pewnego dnia ratuszem zainteresowało się wojsko. Armia nie miała w tych okolicach zbyt dużych wpływów, a poszerzenie ich wymagało konstruowania kolejnych posterunków. I tak pewnego pięknego dnia, kiedy to bezchmurne niebo wypełnione było słońcem, a temperatura powietrza sięgała pięćdziesięciu stopni Celsjusza, armia wysłała w te okolice patrol pod przewodnictwem sławnego dowódcy majora Wreighta . Nie długo trzeba było czekać, by ratusz zmienił się w posterunek, a potem wraz z pobliskimi budynkami w fort. Budynek został odpowiednio przebudowany. Wybito w betonowych ścianach małe okna dla dodatkowych strzelców, dodano na dachu platformę dla sniperów. Gdy podczas bitwy rozlegnie się rytmiczne bicie w dzwon - dwa szybkie uderzenia przerywane krótką chwilą ciszy, oznacza to odwrót do budynku centralnego. Tam znajdują się duże zapasy amunicji, umożliwiające bronienie się przez długi czas. Przejdźmy teraz do arsenału. Jest on o tyle dziwny, o ile banalnie prosto skonstruowany. Ze względu na brak czasu, by budować stojaki i pułki na sprzęt, zagospodarowano w tych celach po prostu stary magazyn trumien. Rightway bowiem słynęło przed wojną z wyrobu drewnianych trumien w każdym rozmiarze. Niestety ze względów technicznych nie możemy obejrzeć wnętrza arsenału. Słucham? Łazienka? No wiesz... żołnierze nie potrzebują komfortowych warunków... Idź za magazyn...
Już wróciłeś? Wspaniale. A oto i pomnik postawiony ku czci majora Wreighta. Niestety... Jedynym łatwo dostępnym materiałem konstrukcyjnym w dzisiejszych czasach są gruzy, złom i piasek. W kwestii artysty, to jego wizja również mogłaby podlegać dyskusji. Chciał on przedstawić po prostu wszelkie symbole wojny i armii. Jako podstawowy element konstrukcyjny wykorzystał on puszki po racjach żywnościowych. Najczęściej był to szpinak. Podstawa pomniku wykonana została z podwozia hummve - wojskowej wersji hummera. To tyle na dzisiaj, dziękuję za wspólnie spędzony czas i zachęcam do odwiedzenia także innych fortów, np. Deathwater, czy Clintonwood.
Paprotek.