Fakty i Mity, nr 21 / 2014
Święty to on nie jest
Prawie wszystkie amerykańskie analizy związane z kanonizacją JPM zawierają
poważne akcenty krytyczne, zwykle dominujące.
Publikacje poświęcone nowemu świętemu (Jana XXIII potraktowano nieco drugoplanowo)
były oparte na podobnej konstrukcji. Na wstępie - pochwały i wyrazy uznania: wkład
w obalenie komunizmu, pojednanie międzyreligijne, przeprosiny za historyczne zbrodnie
i grzechy Kościoła. Potem zaczynał się nowy wątek, inicjowany słowami „ale", „jednak" itp.,
i to on wypełniał większość komentarza. Chodzi o wyjście na jaw skandalu pedofilii
duchownych, zainicjowane w Stanach w roku 2002. JPII był na tyle zaskoczony
stanowiskiem episkopatu USA, który działał pod silną presją opinii publicznej i w realiach
dotkliwej kompromitacji, że anulował co bardziej radykalne decyzje hierarchów, jak
chociażby zasadę zerowej tolerancji. Dalsze akapity artykułów poświęcone były omówieniu
stosunku Wojtyły do największej personalnej kompromitacji Kościoła, czyli Marciala
Maciela, założyciela zakonu Legioniści Chrystusa. Na kilka dni przed kanonizacją agencja
Associated Press opublikowała wyciąg z ujawnionych dokumentów watykańskich, z których
jednoznacznie wynikało, że władze kościelne od lat 40. doskonale wiedziały, co z niego
za ziółko. Morfinista, gwałciciel nieletnich chłopców, seryjny pedofil, który miał dzieci
z kilkoma kochankami i te dzieci również molestował. Sygnały alarmowe napływały do
najbliższego otoczenia papieża ze wszystkich stron, a on do ostatniej chwili bronił Macieja
i przedstawiał go jako wzór do naśladowania dla młodzieży. Dokumenty zawierają list
Dziwisza w sprawie Maciela, z którego wynika, że ani on, ani jego szef nie mogli być
nieświadomi zarzutów formułowanych przez innych hierarchów.
Jason Berry pisze w„Newsweeku", że „Maciel był największym zbieraczem
funduszy dla Kościoła i największym kryminalistą". Poza tym przypominano o szkodliwej
dla Kościoła polityce kadrowej JPII, o mianowaniu na biskupów wyłącznie ortodoksyjnych
konserwatystów, o niszczeniu latynoskiej teologii wyzwolenia, o blokowaniu wyniesienia
na ołtarz tak idealnego męczennika za wiarę i kandydata na świętego, jakim był salwadorski
arcybiskup Oscar Romero, zabity w kościele przez prawicowych siepaczy. Nie zapomniano
o papieskiej wyrozumiałości wobec latynoamerykańskich zbrodniczych reżimów,
o błogosławieństwie dla Pinocheta - katolika ludobójcy... Nie puszczono w niepamięć,
że udzielił azylu w Watykanie doszczętnie skompromitowanemu kardynałowi z Bostonu,
Bernardowi Lawowi, któremu dla wynagrodzenia „krzywd" doznanych od milionów
wiernych ofiarował synekurę. Przypomniano, że to za pontyfikatu JPII wybuchł głośny
skandal związany z bankiem watykańskim i papież ratował skórę odpowiedzialnemu zań
abp. Marcinkusowi, do którego dobierała się prokuratura.
„Święty to on nie był" - to tytuł komentarza w „New York Timesie" - najważniejszym
dzienniku USA. Znany komentator i pisarz religijny Kenneth Briggs pisze: „Jan XXIII
otworzył Kościół na świat, a JPII zaczął go z powrotem zamykać”. Ton komentarzy,
choć krytyczny, jest konkretny i merytoryczny - nie można ich uznać za antykatolicką
nagonkę. Oliwy do ognia dolało ekspresowe tempo beatyfikacji i kanonizacji - Karol Wojtyła
w wyścigu na ołtarz wyprzedził dotychczasową rekordzistkę i swą faworytę, zakonnicę
Matkę Teresę.
KUBA PODŻEGACZ