Powinien być zakaz
Niedziela, 2008-11-27
Rządowy zespół ds. bioetyki nie podjął nawet próby całkowitej delegalizacji procederu zapłodnienia pozaustrojowego. Wygląda na to, że ci jego członkowie, którzy deklarowali się jako katolicy, stali się listkiem figowym w procesie upowszechnienia in vitro. Tymczasem nie ulega wątpliwości, że w pierwszej kolejności z ich strony powinny zostać podjęte starania o wyeliminowanie technik sztucznego rozrodu z polskiego systemu prawnego i praktyki medycznej.
Dopiero później, w przypadku niemożności zapewnienia takiego stanu rzeczy, można byłoby podjąć dyskusję: jeżeli już niestety in vitro, to jak maksymalnie chronić dzieci w fazie życia prenatalnego. Tak się jednak nie stało. I zamiast fundamentalnego pytania, dlaczego nie można, będziemy mieć praktykę: komu i w jaki sposób dziecko "z probówki".
Zakończył prace zespół ds. bioetyki powołany przez premiera Donalda Tuska, którym kierował poseł Platformy Obywatelskiej Jarosław Gowin. - Zapłodnienie metodą in vitro będzie w Polsce legalne, częściowo refundowane, a zarodki będą prawnie chronione - zapowiedział wczoraj Tusk. Dodał, że Polska powinna jak najszybciej ratyfikować Konwencję Bioetyczną. Ustawa dotycząca in vitro powinna trafić do Sejmu jeszcze w grudniu. - Ten moment, w którym dokonuje się legislacji bardzo poważnego wykroczenia przeciwko moralności, napawa smutkiem - komentuje w rozmowie z nami ks. dr Jarosław Szymczak, wykładowca Instytutu Studiów nad Rodziną UKSW.
Wciąż nie wiadomo, w jakim zakresie metoda in vitro będzie refundowana, czy zespół określił, czy procedura ta będzie prawnie dopuszczalna dla małżeństw, czy też dla par nieformalnych i osób samotnych. Ani premier, ani poseł Gowin nie potrafili wczoraj podać żadnych szczegółów. - Dokładnych informacji przed konsultacjami z innymi klubami parlamentarnymi nie mogę udzielić i przesądzać, czy procedura in vitro będzie dostępna dla małżeństw, czy dla wszystkich. Nie mogę też rozstrzygać co do ilości embrionów. Myślę, że w ciągu dwóch tygodni po odbyciu tych konsultacji będę mógł konkretnie odpowiedzieć na to pytanie - powiedział Gowin. Zdaniem ks. dr. Jarosława Szymczaka z Instytutu Studiów nad Rodziną UKSW, jedyne, co powinno być uregulowane prawnie, to zakazanie in vitro. - Mówimy bowiem o czynie, który jest niezgodny z godnością osoby ludzkiej stworzonej przez Boga, który jest miłością. Małżonkowie cierpiący, niemogący posiadać dziecka w majestacie prawa będą dokonywać czegoś, co jest niemoralne, ponieważ małżeństwo nie daje człowiekowi prawa do posiadania dziecka, daje człowiekowi tylko prawo do podjęcia współżycia, w wyniku którego dziecko może być poczęte, przy stwórczym współudziale Boga - argumentuje w rozmowie z nami ks. dr Szymczak. - W przypadku in vitro dziecko powstaje w obszarze manipulacji, na szkle, poza aktem małżeńskim, poza godnością samego aktu i z uszczerbkiem godności dla samego dziecka, które ma prawo przyjść na świat w wyniku miłosnego zjednoczenia małżonków, a nie w wyniku interwencji czysto technicznej, medycznej. To bardzo poważne naruszenie ładu moralnego, Kościół mówi o tym w wielu dokumentach, m.in. w encyklice "Humane vitae" - dodaje ks. dr Szymczak.
W ciągu najbliższych tygodni mają odbyć się konsultacje ze wszystkimi klubami parlamentarnymi, następnie projekt ma trafić pod obrady sejmowej komisji. Jak jednak podkreśla w rozmowie z nami poseł Bolesław Piecha (PiS), jego partia jest przeciwna tylko refundacji in vitro i legalizacji jej dla wszystkich, również dla osób samotnych oraz nieformalnych par. PiS nie kwestionuje co do zasady procederu zapłodnienia pozaustrojowego. - Nasze stanowisko jest takie, że ta kwestia wymaga regulacji, bo nie może być tak, że te zabiegi są wykonywane, a zarodki są wyrzucane albo składowane i nikt nie wie, jak to tak naprawdę wygląda. Jeżeli ustawa pójdzie w kierunku rozwiązań niemieckich, gdzie, po pierwsze, nie ma zarodka dodatkowego, tylko jest jeden, który zostaje wszczepiany, to będziemy w stanie się głęboko nad takim rozwiązaniem zastanowić. Tyle tylko, że przynajmniej na razie ja nic na ten temat nie wiem, żeby uruchamiane były środki publiczne na ten cel. Dwa, jeżeli mówimy już o tej metodzie, to według PiS może ona dotyczyć tylko par małżeńskich - podkreśla Piecha.
Izabela Borańska