CZY WRÓŻBIARSTWO MOŻE BYĆ ZABAWĄ ?
29 listopada, w wigilię św. Andrzeja Apostoła, odprawia się w Polsce zwyczaj, którego istotą są wróżby. Początkowo miały one charakter matrymonialny (wróżyły dziewczęta), ale współcześnie dotyczą wszelkiego rodzaju prób przewidywania przyszłości, w atmosferze nie tylko „zabawy", ale nierzadko poważnego, okultystycznego seansu.
Pierwsza źródłowa wzmianka o tym zwyczaju w Polsce pojawia się w XVI w., w jednej ze sztuk scenicznych, w komedii „Justyn i Konstancja" autorstwa M. Bielskiego. Choć andrzejkowe wróżbiarstwo znane jest w wielu regionach Polski, to jednak ma również zasięg europejski, a jego geneza nie została do dzisiaj wyjaśniona. Według niektórych hipotez, jego kolebką jest starożytna Grecja, na co miałby wskazywać podobny źródłosłów imienia Andrzej (gr. Andress) i greckie słowa aner, andros (mąż, mężczyzna). Inne hipotezy wiążą pochodzenie andrzejkowego zwyczaju z kultem starogermańskiego boga Freyera, dawcy bogactw, patrona miłości i płodności (B. Ogrodowska).
Obchodzenie tego święta w Polsce, łączyło, się z bardzo złożonym i dziwnym niekiedy rytuałem wróżbiarskim, połączonym z „modlitwami" do św. Andrzeja. Wylewano wosk i odczytywano przyszłość z zastygłej masy woskowej lub z jej cienia, rzuconego na oświetloną ścianę, gdzie próbowano odgadywać także charakterystyczne cechy przyszłego kandydata na męża. Gdzieniegdzie nawet dziewczęta pościły przez cały dzień, „modląc się" do św. Andrzeja, aby to owej ważnej nocy (z 29 na 30 listopada) mógł ukazać się jej we śnie przyszły małżonek (co ma charakter przygotowanego z premedytacją aktu wróżenia ze snu). W listopadowym numerze czasopisma dla młodzieży „Magazyn szczęśliwej nastolatki" („13- tka" nr 10/2001) znajdujemy instrukcję takiego właśnie wieczoru „wróżb i przepowiedni", gdzie poleca się nalanie wosku „do naczynia z zimną wodą, wypowiadając przy tym prośbę: «Święty Andrzeju, daj znać, co się ze mną będzie dziać»".
Mamy tu więc przedziwne przemieszanie naturalnych i słusznych potrzeb ludzkich z pewnym nadużyciem wymiaru religijnego (manipulacja osobą św. Andrzeja w rodzaju tzw. białej magii) czy też nawet z praktykami, które odwieczna nauka Kościoła oparta na Objawieniu określa jako grzeszne, niebezpieczne i mogące stać się przyczyną zanurzenia w ciemny, demoniczny świat.
Czym jest naprawdę wróżbiarstwo?
Wielu uważa, że wróżenie pochodzi od Boga, na co wskazywałby np. łaciński wyraz określający tę praktykę: divinatio. Z tego założenia wynika inne, już praktyczne i konkretnie motywujące do podjęcia tej praktyki, a mianowicie, że jest możliwe tą drogą poznanie przyszłości. Tymczasem w świetle Objawienia biblijnego (w tym także chrześcijańskiego) ani jedno, ani drugie przekonanie nie jest prawdą. Stąd też św. Izydor twierdzi, że wróżbiarzy nazywano boskimi w tym znaczeniu, że udawali, iż przepełnieni są bóstwem i z oszukańczym sprytem przepowiadali przyszłość.
To, dlaczego wróżbiarstwo nie może być przepowiadaniem przyszłości, sprawia fakt, iż jego istotą jest nie samo oszustwo, ale przywłaszczenie sobie tego, co Boże, a mianowicie wiedzy o przyszłości, którą zna tylko Bóg. Jest to więc grzech idolatrii, czyli bałwochwalstwa - najcięższy z możliwych (por. Katechizm Kościoła Katolickiego 2115- 2116). Problemem wróżbiarstwa jako wypaczonej postawy religijnej zajmuje się św. Tomasz z Akwinu w swojej „Sumie Teologicznej", powołujący się na Pwt 18,11: „Niech się nie znajdzie (...) który by się radził wróżbiarzów i wierzył snom i wróżbom" (św. Tomasz z Akwinu „Suma teologiczna", tłum. F. Bednarski OP, 2- 2 qu. 94, a.1). Można by więc dodać, że innego rodzaju grzechem, który dotyczy wróżbiarstwa (idzie jednak po tej samej linii, co bałwochwalstwo), jest przekroczenie Bożego zakazu wyrażonego wielokrotnie w Biblii, co wiąże się także z odrzuceniem Boskiego autorytetu. Jeszcze innym rodzajem grzechu, który także wiąże się z dwoma pierwszymi rodzajami, jest otwarcie się na wpływy demoniczne, które mogą stać za tego rodzaju doświadczeniami. Za wróżbiarstwem - właśnie z tej racji, że jest grzechem i to nawet rangi najpoważniejszej, bo grzechem idolatrii - stoją zwykle „szatańskie oszustwa" (św. Augustyn). Jak stwierdza bowiem św. Tomasz, „wszelkie wróżenie posługuje się jakąś radą i mocą szatańską do poznania przyszłych wydarzeń. Niekiedy wróżbici wzywają tej pomocy wyraźnie, nie¬kiedy zaś demony w sposób ukryty wpływają na poznanie rzeczy przy¬szłych nieznanych ludziom, im zaś znanych w sposób. Święty Tomasz wymienia wiele rodzajów wróżbiarstwa, w tym także pewien typ tej praktyki, gdy „przepowiada się zdarzenia przyszłe przy pomocy kształtów i znaków w rzeczach nieożywionych", czy też wróży przez „oglądanie kształtów roztopionego ołowiu wlanego do wody". Akwinata dodaje na koniec omawianej kwestii konkluzję, stwierdzając, że we wszystkich powyższych odmianach jest ten sam ogólny przedmiot grzechu (otwarcie na działanie demonów, które zresztą jest bałwochwalstwem), ale nie ten sam przedmiot szczególny, gdyż cięższym grzechem jest wzywać demony niż czynić coś, co daje im sposobność do wmieszania się.
Czy można się bawić we wróżbiarstwo?
W świetle powyższego trudno przystać na to, by wróżbiarstwo - w każdej postaci - można było uznać za zabawę. Stąd też nawet każda „zabawa we wróżbiarstwo" nie może być „zabawna", ale jest poważną sprawą, gdyż dotyka kwestii religijnych, duchowych i światopoglądowych.
Intencja poznania przyszłości skierowana jest bowiem w punkcie wyjścia przeciwko Bogu, zaś praktyczna realizacja tej intencji - oprócz faktu „wcielenia" grzesznej postawy - może spowodować także z tej racji otwarcie na wpływy demoniczne. Nieprzekonywujące są w tym kontekście wyjaśnienia możliwości poznawania przyszłości jako zjawiska czysto psychologicznego czy parapsychologicznego, które określa się jako jasnowidzenie, a które z teologicznego punktu widzenia dotyczyć może co najwyżej teraźniejszości, i przeszłości. Ani człowiek, ani szatan sam z siebie nie jest w stanie poznać przyszłości, która należy w całości do Boga. Albowiem tylko Bóg zna przyszłość i ten, komu zechce On ją objawić. Chodzi tu o ludzi świętych czy proroków (por. KKK 2115), którzy zanim usłyszą Jego głos, żyją według Jego przykazań (m.in. przestrzegają I Przykazania, które zakazuje także wróżbiarstwa). Objawienie przyszłości w darze czy charyzmacie proroctwa nie ma jednak nigdy charakteru szczegółowych instrukcji w jakimś zamkniętym scenariuszu wydarzeń. Przyszłość bowiem nieustannie się tworzy i zależy od wolności Boga i wolności człowieka. Stąd jakiekolwiek objawienia przyszłości pochodzące od Boga będą miały dwa podstawowe warunki powiązane ściśle ze sobą. Po pierwsze, będą bardzo ogólne, a po drugie, warunkowe, tzn. zależne od ciągle otwartych decyzji Boga (można zmienić decyzje Boga przez modlitwę), a także decyzji człowieka (np. decyzja nawrócenia pojedynczych ludzi czy całych zbiorowości, która zmienia także decyzje Boga, np. tzw. kary Bożej). Można więc jasno powiedzieć, że zamknięte, fatalistyczne scenariusze przyszłości czy wizje przeznaczenia będą albo ludzką konfabulacją i złudzeniem, albo demonicznym scenariuszem realizującym się z udziałem ludzi, którzy padli ofiarą duchowego zwodzenia.
Stąd też także tzw. jasnowidze (przy założeniu, że nie chodzi o zwykłych oszustów), którzy wcale nie chcą obrażać Boga, ani odwoływać się do ciemnych sił, nie są w stanie poznać przyszłości, a nawet ich poznanie teraźniejszości i przeszłości jest bardzo słabe. Jak wynika np. ze specjalnego raportu policji, informacje od jasnowidzów (przynajmniej na terenie Polski) są bezwartościowe przy poszukiwaniu zaginionych osób. Na 440 przypadków skorzystania z pomocy tych wizjonerów trafnych okazało się tylko 5, co mieści się w granicach praw statystyki, a więc może być dziełem przypadku (por, „Nasz Dziennik", 10-11.02.2001). Nie znaczy to jednak, że nie istnieją możliwości paranormalne w poznawaniu rzeczy ukrytych. Zwykle jednak, jeśli są one nadzwyczaj silne, a zwłaszcza, jeśli porywają się na „przepowiadanie przyszłości", to wówczas teologiczna interpretacja Ojców Kościoła, iż „wróżbiarstwo wyraża coś złego" (św. Hieronim), jest jak najbardziej uzasadniona. Wówczas seans wróżbiarski jest okazją, by otrzymać nie tyle wizję przyszłości, która należy tylko do Boga, ale „diabelski scenariusz", który proponuje się człowiekowi na sposób ukrytej przemocy, niezależnie od tego, czy dotyczy on spraw trudnych i nieprzyjemnych, czy dobrych i sympatycznych, jak małżeński związek (będący w polu uwagi andrzejkowych rytuałów).
Z teologicznego punktu widzenia, który potwierdza doświadczenie duszpasterzy i egzorcystów, wróżbiarstwo (w tym także astrologia) może mieć charakter grzeszny i demoniczny, będąc jedną z metod i strategii demonicznego oszustwa w życiu duchowym człowieka (por. Jer 8, 8-12; 14, 14-15; 23, 11-16.21- 29; Dz 16,16). Były astrolog, Ch. Strohmer tak właśnie widzi działanie astrologii oraz jej skutecz¬ność, potwierdzając słowa św. Augustyna (cytowane przez św. Tomasza z Akwinu), iż należałoby obawiać się szczególnie tych astrologów, którzy właśnie mówią prawdę, „by przez obcowanie z czartami nie wpaść w ich sidła" (św. Tomasz z Akwinu „Suma teologiczna", tłum. F. Bednarski OP, 2- 2 qu. 94, a.5). Strohmer stwierdza: „Oto leży przed nami nowy horoskop. Zauważamy, że pewien punkt na diagramie przyciąga naszą uwagę. Nie wiedzieć czemu, nie schodzi nam z myśli, wpatrując się w nas uporczywie (...). Trudno się oprzeć wrażeniu, że «dostrzegamy» coś na diagramie. (...) Umysł „osoby kontaktowej” koncentruje się na pewnej części diagramu, która odnosi się do jakiegoś szczegółu w życiu klienta. Z tym właśnie szczegółem duch przewodni jest doskonale zaznajomiony. To właśnie on w jakiś sposób skłania nas do koncentracji na tym punkcie. Koncentracja nie jest więc skutkiem wpływu planetarnego, ani nawet mitologicznego relatywizmu, lecz rezultatem działania podstępnej, niewidzialnej istoty, która zna zarówno astrologa, jak i jego klienta. Duch ów stanowi jakby szczyt trójkąta, mający wgląd w jedną i w drugą osobę i podsuwający astrologowi myśli (...). W ten sam mniej więcej sposób jak ludzka dłoń albo kryształ stają się „materiałem kontaktowym” dla wróżbity, tak też diagram horoskopu jest wykorzystywany przez astrologa. Jest on mediumistycznym punktem nawiązania kontaktu. Jeśli znika przedmiot pozwalający kontaktować się ze światem widzialnym, duchy tracą punkt zaczepienia i nie mogąc nawiązać mediumistycznego kontaktu, nie mogą przez astrologa przekazywać informacji jego klientowi" („Czego nie powie ci horoskop", s. 82- 83). Czym są zabawy z wróżbiarstwem obrazuje także fakt, czym mogą być zabawy z tarotem, metodą wróżbiarską, znaną rzekomo już w starożytności.
Niebezpiecznie zabawy z tarotem
Jan Witold Suliga, uznawany za wybitnego specjalistę od kart tarota, etnograf i dyrektor Muzeum Etnograficznego w Warszawie, stwierdził w jednym z wywiadów: „Jakiś czas temu wyrzuci¬łem tarota przez okno, przestałem się nim zajmować”. Według Suligi, tarot „działa jak maszynka, określa to, co się przytrafi, co musi być, i pogłębia w ten sposób sferę zniewolenia człowieka". Jest on bowiem „narzędziem magicznym". Stąd też, „kto zajmuje się tarotem, stawia karty, próbuje je odczytywać, wróży - wkracza w sferę magiczną". Jeśli ktoś traktuje tarota jako rozrywkę czy zabawę, to zdaniem Suligi stawia się w pozycji osoby, która kupuje sobie karabin i naboje, by pójść do lasu i strzelać dla zabawy z nadzieją, że może nikogo nie zrani i nie trafi. „W przypadku tarota ofiarą będzie strzelający. Tarotem, tak jak bronią, nie powinno się bawić Możemy oczywiście stwierdzić, że magii nie ma, że to zabobon lub bajka. Ale ja wiem, że magia po prostu jest, istnieje" (por. „Magia istnieje", rozmowa Sylwii Dziuby z J.W. Suliga, „Nasz Plus" nr 8 (1997), s. 9-10).
Okultyści widzą w tarocie, zwłaszcza w jego dwudziestodwukartowym wielkim Atu (major arcana), coś znacznie ważniejszego niż zwyczajny zestaw obrazków przeznaczonych do rozrywki lub przepowiadania przyszłości. Tarot w założeniu okultystów ma być pełnym systemem symboli stanowiących klucz do uniwersalnej tajemnicy, ukrywającej wiedzę o prawdziwej naturze człowieka, kosmosu i Boga (Eliphas Levi, Papus, Aleister Crowley). W kartach tych zauważono ślady bardzo różnorakich wpływów: kabalistycznych (np. numerologia kabalistyczna, dla której liczba 22 to liczba „wszystkich rzeczy''), hermetycznych, gnostyckich, kataryckich i waldensjańskich. Przypuszcza się, że karty te pochodzą z Chin albo z Indii, skąd zostały przeniesione do Europy przez Cyganów. Inni twierdzą, że wynaleźli je uczestnicy kabalistycznej konferencji z roku 1200. Jeszcze inni mówią, że figury kart tarota zostały prawdopo¬dobnie stworzone w XV w. i odwołują się rzekomo do alchemicznego Opus Magnum. Wielu okultystów uważa, że w tarocie ukryta jest tajemna wiedza starożytnego Egiptu, a sam system został stworzony przez francuskiego uczonego, masona Antoine'a Courta de Gebelina (1725-1784) w czasie, gdy panowała ogromna moda na Egipt.
Jan W. Suliga wskazał na śmiertelne niebezpieczeństwa tarota także w poważnym artykule zamieszczonym w czasopiśmie „Gnosis" (z uwagą ze strony redakcji, iż nie utożsamia się z poglądami autora). Tak oto opisuje on finał kabalistyczno - alchemicznej inicjacji (istota inicjacji masońskiej), która jest istotą tarota: „Głupiec znalazł swój «ukryty kamień», kubiczny kamień systemów analogii i magicznych odpowiedniości. Ozdobił głowę „Koroną Magów”. Wyruszył w drogę dawno temu, gdy po raz pierwszy spotkał ojca łgarstwa. Zstąpił do „wnętrza ziemi” i ponownie go ujrzał. Wędrując, złożył pokłon, wszystkim postaciom «imitatio Dei», które mu ów ojciec w tym czasie podsunął. Łamał przykazanie za przykazaniem, kalał błogosławieństwa, plątał ścieżki Pańskie. Zarysował krąg, przestąpił próg, stanął pośrodku mandali, ujrzał Drzewo o czarno-białych gałęziach. Zerwał z niego owoc poznania dobrego i złego, powtarzając grzeszny czyn prarodziców ludzkości. Jadł go z upodobaniem, dawał innym do skosztowania, mamił ich prawdami o coniunctio et unio oppositorum, o przeciwieństwie i współistnieniu dwóch Bogów, o pradawnej mądrości magów, kabalistów, gnostyków, alchemików i mystagogów. Był Magiem dla Głup¬ców, Głupcem dla Magów, poszukującym i poszukiwanym, oszukującym i oszukanym, bo gdy na końcu umarł - nie zmartwychwstał, bo choć w tej grze dużo mówi się o zmartwychwstaniu, zmartwychwstania tam nie ma" (J.W. Suliga „Tarot - zwierciadło światła i mroku", w: „Gnosis", nr 12, s. 11-31). Okultystyczny system kabały mnoży hierarchie świetlisto-mrocznych bytów po to, by pozwolić człowiekowi doświadczać np. przy pomocy kart tarota obcowania z „anielsko-demonicznymi" duchami. „Dialektyczna" synteza, godzenie „przeciwieństw" to w tym przypadku zamazywanie wymiaru dobra i zła, likwidowanie świętości Boga i sumienia człowieka.
Tymczasem tarot jest beztrosko popularyzowany w publikacjach dla dzieci, takich jak w książce J.T. Williamsa pt. „Kubuś Puchatek i nauki tajemne" (Po¬znań 1998), gdzie próbuje się wmówić czytelnikom związki powieści A. A Milne'a z okultyzmem, reinterpretując wypowiedzi Puchatka czy Kłapouchego w kluczu tarota.
Pomieszanie pojęć, czyli gwiazda betlejemska
Jak zaobserwowali duszpasterze, Ph. Mądre i F. Sanchez, będący świadkami wielu spustoszeń psychoduchowych, jakie powoduje wróżbiarstwo, przyczyną bywa często pomieszanie pojęć, z którego korzystają tzw. wierzący wróżbiarze, by wciągać chrześcijan w pułapkę, jaką jest np. popularyzowana wszędzie astrologia. Przyczyną jest fakt, iż myli się „błędnie przepowiednię astrologiczną z proroctwem. O ile bowiem przepowiednia prowadzi do alienacji, proroctwo wzywa człowieka pogrążającego się w stanie alienacji do «tworzenia» aktu wolnego wyboru, dzięki którym będzie on mógł zrealizować odpowiedzialność i godność istoty ludzkiej, do której został on powołany przez Boga" (.Astrologia a życie chrześcijańskie", s. 57-58).
Przyczyną uwikłań chrześcijan w astrologię jest więc często pomieszanie pojęć, czego wyrazem był problem tzw. gwiazdy betlejemskiej, dyskutowany przez wieki i będący dla wielu astrologów argumentem za dopuszczalnością astrologii w chrześcijaństwie. Została ona wspomniana tylko w najbardziej „judaistycznej" Ewange¬lii, po której można by się spodziewać, że będzie zdecydowanie nieprzyjazna astrologii. Gwiazda została rozpoznana przez ludzi ze Wschodu zwanych „magami", a nie Chaldejczykami czy astrolgami, którzy widzieli ją wznoszącą się nad wschodnim horyzontem. Zdaje się to wskazywać, iż mamy tu do czynienia ze zwykłym „horoskopem" - w astrologicznym sensie tego słowa - narodzin Jezusa. Jednakże taką interpretację trudno pogodzić ze stwierdzeniem, że gwiazda „szła przed nimi, aż przyszła i zatrzymała się nad miejscem, gdzie było Dziecię" (Mt 2, 9). Nie jest to bo¬wiem naturalne zachowanie się gwiazdy. Podważa to interpretację astrologiczną, tym bardziej że Autor Ewangelii nie należał z pewnością do astronomów czy astrologów. Stąd wczesnochrześcijańscy autorzy w ogóle mieli wątpliwości, czy gwiazda ta była astronomicznym zjawiskiem. Na przykład niektórzy traktowali ją jako kometę (Orygenes „Contra Celsum", 1,58; tłum. polskie: Orygenes „Przeciw Celsusowi", tłum. S. Kalinkowski, t 1, Warszawa 1977, s. 77), którą według ówczesnych poglądów uważano za zjawisko atmosferyczne spowodowane wyziewami ziemi. Historia gwiazdy betlejemskiej traktowana więc była bardziej w kategoriach magii niż astrologii.
Przekonujące rozwiązanie problemu zaproponował św. Ignacy z Antiochii, który zauważa, że nowe zjawiska na niebie często wyprzedzały upadek państw, a państwem, które upadło wraz z Narodzeniem Chrystusa okazało się starożytne królestwo przesądów. Jak pisze św. Ignacy: „Oto był powód, dla którego każda forma magii miała zostać zniszczona, każde mgliste słowo odrzucone, ignorancja zdetronizowana, starożytne imperia obalone - Bóg pojawiał się w ludzkim kształcie, przynosząc nowinę wiecznego życia" (List do Efezjan). Idea ta została podjęta przez Orygenesa, który wyjaśniał, że magowie przybyli ze Wschodu, aby odkryć, dlaczego ich dotychczasowa magia nie jest skuteczna, i adorowali Dzieciątko jako Tego, który jest mocniejszy od wszystkich demonów (Orygenes „Contra Celsum". 1,60; tłum. polskie: „Przeciw Celsusowi", 1.1., s. 77). Inaczej mówiąc magia i wróżbiarstwo zdezaktualizowały się (tym bardziej, że były czymś złym i niebezpiecznym) wraz z przyjściem Chrystusa, oddając swą ostatnią usługę przez zwiastowanie Jego Narodzenia. Należały one do starego porządku - i nie było dla nich miejsca w nowym układzie (0. Pedersen „Konflikt czy symbioza", Kraków - Tarnów 1997).
W Nowym Testamencie widzimy więc odcięcie się od „religii gwiazd" i wszelkiego wróżbiarstwa. Trzech Mędrców prowadzi wprawdzie gwiazda, ale do Chrystusa, tymczasem dziś wielu ludzi odwraca się od Chrystusa, podążając w kierunku astrologii i różnych form wróżbiarstwa. Spotkanie z Nowonarodzonym wskazuje właściwą hierarchię.
Pismo Święte o wróżbiarstwie
Gdy ty wejdziesz do kraju, który ci daje Pan, Bóg twój, nie ucz się popełniania tych samych obrzydliwości jak tamte narody. Nie znajdzie się pośród ciebie nikt, kto by przeprowadzał przez ogień swego syna lub córkę, uprawiał wróżby, gusła, przepowiednie i czary; nikt, kto by uprawiał zaklęcia, pytał duchów i widma, zwracał się do umarłych. Obrzydliwy jest bowiem dla Pana każdy, kto to czyni. Z powodu tych obrzydliwości wypędza ich Pan, Bóg twój, sprzed twego oblicza. Dochowasz pełnej wierności Panu, Bogu swemu. Te narody bowiem, które ty wydziedziczysz, słuchały wróżbitów i wywołujących umarłych. Lecz tobie nie pozwala na to Pan, Bóg twój (Pwt 18,9-14).
Nie będziecie się zwracać do wywołujących duchy ani do wróżbitów. Nie bę¬dziecie zasięgać ich rady, aby nie splugawić się przez nich. Ja jestem Pan, Bóg wasz! (Kpł 19,31).
Także przeciwko każdemu, kto się zwróci do wywołujących duchy albo do wróżbitów, aby uprawiać z nimi nierząd, zwrócę oblicze i wyłączę go spośród jego ludu (Kpł 20,6).
Lecz przyjdzie na ciebie nieszczęście, którego nie potrafisz zażegnać, i spadnie na ciebie klęska, której nie zdołasz odwrócić, i przyjdzie na cię zguba znienacka, ani się spostrzeżesz. Trwajże przy swoich zaklęciach i przy mnogich twych czarach, którymi się próżno trudzisz od swej młodości. Może zdołasz odnieść korzyść? Może zdołasz wzbudzić postrach? Masz już dosyć mnóstwa twoich doradców. Niechaj się stawią, by cię ocalić, owi opisywacze nieba, którzy badają gwiazdy, przepowiadają na każdy miesiąc, co ma się z tobą wydarzyć. Oto będą jak źdźbła słomiane, ogień ich spali. Nie uratują własnego życia z mocy płomieni. Nie będą to węgle do ogrzewania, to nie ognisko, by przy nim posiedzieć. Takimi będą dla ciebie twoi .czarownicy, z którymi się próżno trudzisz od młodości. Każdy sobie pójdzie w swoją stronę, nikt cię nie ocali (Iz 47,11-15).
Oto co mówi o wróżbiarstwie Katechizm Kościoła Katolickiego:
„Należy odrzucić wszelkie formy wróżbiar¬stwa, korzystania z astrologii, horoskopów, wróżb, wyjaśnień przepowiedni. Są one chęcią panowania nad czasem. Praktyki te są sprzeczne ze czcią i szacunkiem, które należy się jedynie samemu Bogu". (KKK 2116)
kl. Karol Dyda
2