Wąż Mistrza Eliksirów 1, Harry Potter, Wąż Mistrza Eliksirów


 Wąż Mistrza Eliksirów

Tytuł oryginalny: The Potion Master's Snake
Link do oryginału: KLIK
Autor: Winds of Water
Tytuł polski: Wąż Mistrza Eliksirów
Tłumacz: unbelievable
Zgoda: JEST
Beta: Maja_iluzja :*
Długość: 23 rozdziały
Zakończone: Tak

Enjoy.


Rozdział 1.

Harry'ego obudziło niepokojące uczucie, że ktoś go obserwuje.
Rozwierając jedno oko, zerknął w stronę zaciągniętych zasłon wokół łóżka, ale nikogo nie zobaczył. Wbrew pozorom, był sam. I lepiej, żeby tak było! Jeżeli Dean albo Seamus zakradną się tutaj jeszcze raz i spróbują ponownie wsadzić jego dłoń do gorącej wody, zrobi im coś bardziej drastycznego, niż tylko transmutowanie ich w perliczki. Godziny zajęło im dotarcie do profesor McGonagall, jako że byli ścigani przez innych uczniów.
Ale wciąż nie mógł pozbyć się wrażenia, że jest obserwowany.
Harry powoli usiadł na łóżku i przetarł oczy, zanim zamrugał. Pozbył się okularów blisko rok temu, decydując się na zażycie ledwie co wynalezionego eliksiru poprawiającego wzrok. Naprawdę cieszył się, będąc od nich wolnym, bo już nigdy nie będzie musiał martwić się, czy się nie stłuką.
- Dzień dobry.
Harry zamrugał, słysząc syczący dźwięk, który jego mózg z łatwością przetłumaczył, po czym spojrzał na poduszkę. Tam, będąc wygodnie zwiniętą, leżała kobra. Kołnierz miała złożony. Wąż przedstawiał sobą łagodny obrazek, podporządkowując się całkowicie czarodziejowi, na którego zwróciła swoją uwagę.
- Dzień dobry - odpowiedział Potter uprzejmie zdziwionym tonem. - Wybacz mi, że wydam się niegrzeczny, ale dlaczego tutaj jesteś?
Nawet biorąc pod uwagę jego umiejętności, węże bardzo rzadko przychodziły, aby się z nim zobaczyć. Zazwyczaj ta zdolność nie służyła do niczego trywialnego.
- Przyszłam dla mojego właściciela - odpowiedziała kobra, rozwijając się, by z wdziękiem wsunąć się na uda czarodzieja, gdzie umiejscowiła się, korzystając z ciepła jego ciała.
Właściciela? Harry zmarszczył brwi, patrząc na nią.
- Obawiam się, że nie rozumiem.
- Teraz to ty musisz wybaczyć mnie - wysyczała cicho kobra. - Mam na imię Sorai. Mój właściciel to ten, którego wy, ludzie, nazywacie Severusem Snapem. Ale dla mnie jest po prostu moi właścicielem.
To była nowość - Snape mający udomowioną kobrę? Ładnie wpasowuje się w jego image. Potter zastanawiał się przez chwilę czy aby na pewno się obudził, ale ostatecznie wzruszył ramionami, pozbywając się tego pomysłu. Miał zbyt wiele wizji we śnie, prawdziwych snów, nie-snów i prawie-snów, żeby móc być całkowicie pewnym, że nie śni. Zdecydowanie był rozbudzony.
- Więc co tutaj robisz? Jeżeli przyłapie mnie z tobą, pomyśli, że cię ukradłem.
- Przyszłam tu dla niego, możesz mu o tym powiedzieć - uspokajała go kobra.
- Ale dlaczego przyszłaś, Sorai? - dopytywał łagodnie Złoty Chłopiec, niezbyt życząc sobie gniewu węża. Nawet jeżeli, sądząc oczywiście po pozorach, Sorai była mu bezsprzecznie posłuszna.
- Mój właściciel staje się coraz bardziej zestresowany. Potrafię to wyczuć. Czasami do mnie mówi, opowiadając o tym, co dzieje się w jego głowie. Martwi się o ciebie i o kogoś nazywanego Ginny.
Potter zamrugał, wpatrując się w kobrę, a następnie zmarszczył brwi. Nagłość tego wszystkiego sprawiła, że czuł się skonsternowany.
- Martwi się o mnie? Przecież nigdy tego nie robił. I dlaczego, ze wszystkich ludzi, martwi się akurat o mnie i Ginny?
- Wierzy, że wybrałeś ją na swojego towarzysza. To go martwi.
Nagły rumieniec pojawił się na twarzy Harry'ego po słowach węża. W dodatku zorientował się, że musi przypominać bardzo dobrą imitację złotej rybki.
- Co?
- Wierzy, że wybrałeś ją na swojego towarzysza. To go martwi - powtórzyła cierpliwie Sorai.
Kilka chwil zajęło Harry'emu uporządkowanie swoich myśli. Chrząknął cicho, żeby nie obudzić swoich współlokatorów.
- Ginny i ja jesteśmy tylko przyjaciółmi. Jest dla mnie jak mała siostrzyczka. Nigdy nie chciałem uważać jej za swojego towarzysza - powiedział wężowi. - Po drugie… Dlaczego Snape'a obchodzi, kogo wybiorę? Nienawidzi mnie. Bez urazy dla twojego właściciela, ale ten człowiek nawet nie potrafi być miłym.
- Nie nienawidzi cię. Już nie. Zdał sobie sprawę, ze zdecydowanie niechcianą pomocą tego starego reliktu, jego niechęć była jedynie przykrywką dla miłości. - Sorai kontynuowała, widząc, że Harry patrzy na nią oniemiały. - Mój właściciel jest zestresowany, ponieważ chciałby być twoim towarzyszem, a ty wybrałeś Ginny.
- Nie wybrałem Ginny, nie słuchałaś mnie? - syknął do niej Potter, wyglądając na poirytowanego.
- Słuchałam.
- A kim jest ten stary relikt? To Dumbledore? - zgadywał Harry, jako że była to jedyna logiczna odpowiedź, jaka mogłaby paść.
- Tak.
Świetnie. Więc nawet dyrektor o tym wiedział?
Teraz przyczyna, dla której utknął ze Snapem w pewnego rodzaju zadaniu, mogła być jasna dla tej dwójki. Ten wtrącający się stary relikt. Czy tak Sorai go nazwała? Tak. Cóż, przynajmniej w tej chwili da temu staremu reliktowi trochę spokoju. Obecnie miał na głowie zdecydowanie bardziej naglącą sprawę.
- Więc twój właściciel… - Harry próbował poukładać to w swoim umyśle, stwierdzając, że nie jest tak przerażony myślą o tym. Był raczej zaintrygowany; nigdy nie myślał o Snapie w tych kategoriach. Owszem, preferował mężczyzn, co wcale nie znaczyło, że kiedykolwiek poświęcał więcej czasu na myślenie o swoim profesorze eliksirów. To go intrygowało. Prawdę mówiąc, nie miał już nic przeciwko temu konkretnemu mężczyźnie. Po prostu zawsze chodziło o to, iż uważał, że Snape go nienawidzi, więc utrzymywał odpowiedni dystans. Jednakże teraz zorientował się, że ciekawi go, co Mistrz Eliksirów ukrywa za maską obojętności i groźnymi spojrzeniami. - …chciałby być moim towarzyszem?
- Tak.
Harry wypuścił z płuc dość pokaźną ilość powietrza. Cóż, ten poranek naprawdę zaczyna przybierać taki obrót spraw, dzięki któremu będzie mógł uważać go za najdziwniejszy, jakiego kiedykolwiek doświadczył. Niecodziennie udomowiona kobra nauczyciela osacza go w łóżku, aby powiedzieć mu, że profesor Snape pragnie zostać jego towarzyszem. Czasami uważał sposób wypowiadania się węży za bardzo dosłowny, ale to pozostawiało mało miejsca na nieporozumienia, za co Gryfon był bardzo wdzięczny.
- Czy on cię tutaj przysłał, Sorai? Wie, że potrafię mówić w twoim języku.
- Nie zrobił tego, Harry Potterze. Przyszłam tutaj z własnej inicjatywy. Będzie na mnie bardzo zły, kiedy uzmysłowi sobie, że mnie nie ma. - Postawa Sorai zmieniła się nieco, sprawiając, że wąż zaczął wyglądać niemal na zrozpaczonego. - Martwię się o niego. Potrafię wyczuć, kiedy jest zestresowany i nieszczęśliwy.
- Sorai, nie jestem pewien, jak mógłbym ci pomóc. - Harry poczuł, jak jego serce mięknie dla tego węża. Kobra zdawała się naprawdę troszczyć o dobro swojego właściciela. - Przekląłby mnie, zamiast ze mną rozmawiać.
- A zamierzasz z nim porozmawiać? - zapytała Sorai z nadzieją w głosie. - Czy chcesz, aby mój właściciel był twoim towarzyszem?
Harry przez dłuższą chwilę rozważał słowa węża.
- Szczerze mówiąc, nie jestem pewien. Myślę, że muszę o tym pomyśleć, potrafisz to zrozumieć? Jak dotąd spędziłem całe swoje życie, myśląc, że mnie nienawidzi. W dodatku jest niemalże dwa razy starszy ode mnie. Potrzebuję trochę czasu, żeby to poukładać. Przyszłaś do mnie z czymś, co do czego nie jestem pewien, czy potrafię ci pomóc.
- Nie jestem pewna, czy rozumiem tą kwestię związaną z wiekiem, ale dziękuję, że chcesz to przemyśleć. I za wysłuchanie mnie. Przepraszam, że powiedziałam ci o tym tak nagle.
- Nie ma potrzeby przepraszać - zapewnił ją i wyciągnął dłoń, aby delikatnie dotknąć jej głowy. - Jesteś bardzo odważna.
Cóż, teraz z pewnością ma coś do przemyślenia.
Zza zasłon swojego łóżka Harry mógł słyszeć, jak pozostali zaczynają wiercić się w swoich łóżkach.
- Już prawie czas, kiedy wszyscy się budzą. Poczekaj tutaj. Wezmę prysznic i się ubiorę, a potem do ciebie wrócę. Zabiorę cię ze sobą na śniadanie i oddam cię profesorowi. Nie będzie na ciebie zły.
- Dziękuję - odpowiedziała Sorai, ześlizgując się z ud Złotego Chłopca, po czym zwinęła się z powrotem na poduszce.
Harry skinął krótko głową i wyszedł z łóżka. Zaciągnął za sobą zasłony, dla pewności rzucając jeszcze na nie odpowiedni czar. Naprawdę nie chciał, aby ktoś przypadkowo natknął się na kobrę w jego łóżku i wystraszył ją. To, że zdawała się być mu posłuszna, nie znaczy wcale, że będzie miła dla wszystkich innych, którzy znajdowali się w dormitorium.
Zdążył wziąć prysznic, ubrać się i wyciągnąć szkolną torbę, aby się spakować, kiedy Ron w końcu się rozbudził.
- Co robisz na nogach tak wcześnie? - ziewnął szeroko.
- Nie mogłem spać - wyjaśnił Harry. W jego słowach było trochę prawdy. - Zobaczymy się na dole na śniadaniu, dobrze?
Odpowiedzią Rona było kolejne ziewnięcie.
Harry poczekał, aby upewnić się, czy nikogo nie ma w pobliżu, przed ponownym rozsunięciem kotar.
- Sorai - odezwał się po angielsku, a ona natychmiastowo się wyprostowała. - Mogłabyś owinąć się wokół mojej szyi? Wyniosę cię stąd jako sztucznego węża, ale musisz mi obiecać, że się nie poruszysz.
- Będę nieruchoma, ale jeżeli dzieci się na mnie rzucą, nie będę zadowolona i pewnie uderzę - ostrzegła go uczciwie Sorai.
- Zrobię, co tylko mogę, aby temu zapobiec - obiecał Złoty Chłopiec i pomógł jej ułożyć się wygodnie na swoich ramionach, jednocześnie ostrzegając, aby nie ścisnęła za mocno.
Jakimś cudem udało mu się przejść przez Pokój Wspólny bez żadnych kłopotów, podobnie jak bez przeszkód pokonał drogę do Wielkiej Sali. Wszedł do niej tylko po to, aby zorientować się, że w pomieszczeniu obecni są wszyscy nauczyciele poza profesorem Flitwickiem i profesor Sprout. Jego wzrok momentalnie skupił się na Snapie. Poczuł, jak Sorai kurczy się odruchowo, gdy tylko wyczuła zapach swojego właściciela.
- Zaniosę mu cię teraz.
Podszedł do stołu Gryffindoru, nie zwracając uwagi na spojrzenia i szepty ludzi, którzy zauważyli węża na jego szyi. Położył torbę na swoim zwyczajnym miejscu i rozejrzał się dookoła, patrząc na studentów wciąż wpatrujących się w Sorai.
- Doprawdy, zachowujecie się, jakby to była najdziwniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek robiłem.
Mówiąc to, Harry odwrócił się w stronę stołu prezydialnego i ruszył w jego stronę.
Przeszedł przed wszystkimi nauczycielami, ignorując ich pytające spojrzenia i - w przypadku Dumbledore'a - piekielne, wesołe iskierki w oczach. Zatrzymał się, gdy dotarł do miejsca, w którym siedział Severus, przypatrując mu się czarnymi, obojętnymi oczami ze zwyczajną, groźną miną.
- Tak, Potter? - zapytał spokojnie.
Harry sięgnął w stronę szyi. Został nagrodzony wyrazem kompletnego szoku, który przemknął przez twarz Snape'a, gdy ten nagle zorientował się, co znajdowało się na karku Złotego Chłopca. Młodzieniec delikatnie wziął Sorai na ręce i podał ją jej właścicielowi.
- Zgubiła się, a teraz martwi się, że będzie pan na nią zły. Nie powinien pan, naprawdę bardzo się o pana martwi - powiedział Harry.
Severus zabrał kobrę z powrotem w swoje posiadanie, kładąc ją na swoich kolanach z daleka od ciekawskich spojrzeń - nawet tych rzucanych przez zaintrygowanych kolegów z pracy.
- Więc mam być teraz wdzięczny za twoją przykrą próbę pomocy tym, którzy jej nie potrzebują? Poradziłaby sobie sama.
Potter uśmiechnął się delikatnie.
- Powinien pan wiedzieć, że Ginny jest dla mnie jak siostra. Zobaczymy się w klasie, profesorze.
Nauczyciele, którzy słyszeli tę wymianę zdań, wyglądali na całkowicie zdezorientowanych. Tylko zadowolony Dumbledore rozglądał się po Wielkiej Sali tak, jakby nic się nie stało.
Severus został pozostawiony samemu sobie z dziwacznym uczuciem. Zupełnie, jakby został uderzony kowadłem, a jednocześnie z jego ramion zdjęto by ogromny ciężar. Nie można było zaprzeczać faktowi, iż Potter wie o tym, co powiedział jedynie Sorai i wścibskiemu dyrektorowi. Jednakże teraz musiał się z tym zmierzyć - nie było potrzeby dłużej tego ukrywać.
- Przez najbliższy tydzień będziesz jadła tylko mrożone albo suszone myszy - warknął w kierunku kobry.
Sorai niemalże zasnęła ze świadomością, że być może udało jej się pomóc ukochanemu właścicielowi.

Będąc z powrotem przy stole Gryffindoru, Harry zastanawiał się nad odpowiedziami na pytania, jakie niewątpliwie zadadzą jego przyjaciele - w tym Ginny.
„Tak, to był prawdziwy wąż. Po prostu chciała mnie odwiedzić. Oddałem ją Snape'owi w nadziei, że nie będzie miała zbyt wielu problemów z powodu tymczasowej ucieczki.”
Co, tak właściwie, było prawdą.
Nigdy nie był kimś, kto powie drugiemu człowiekowi całą prawdę z taką łatwością. A dopóki nie uporządkuje swoich uczuć, cała prawda pozostanie tajemnicą.
Harry uśmiechnął się bezwolnie, a jego spojrzenie przeniosło się na miejsce, gdzie siedział Snape. Profesor odwrócił głowę w jego stronę, jak gdyby wyczuł skupiony na nim wzrok Złotego Chłopca, a ich oczy się spotkały. Harry odczekał chwilę, zanim rozejrzał się dookoła z bardziej usatysfakcjonowanym uśmiechem.
Nie mógł doczekać się dzisiejszej lekcji eliksirów.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Wąż Mistrza Eliksirów 3, Harry Potter, Wąż Mistrza Eliksirów
Wąż Mistrza Eliksirów 2, Harry Potter, Wąż Mistrza Eliksirów
Wąż Mistrza Eliksirów 4, Harry Potter, Wąż Mistrza Eliksirów
Wąż Mistrza Eliksirów 6, Harry Potter, Wąż Mistrza Eliksirów
Wąż w lwiej skórze, Fan Fiction, Harry Potter
Oślizgły wąż Dragona, czyli Harry Potter Special Yaoi Edition cz 1
Nie fair by Mroczna88, Fanfiction, Harry Potter, ss hg
''Kamień'' - Rozdział 78, Harry Potter, Fanfiction, Kamień małżeństw
Tysiąc razy wczoraj, Harry Potter, Fanfiction, DRARRY
Tak zupełnie nowe [FearlessDiva], Harry Potter, Fanfiction, Fearless Diva
Who knows, Fan Fiction, Harry Potter
Red Hills rozdz 41 [Akame Sora], Harry Potter, Fanfiction, Akame Sora
Rytuały przejścia, Harry Potter, Fanfiction, DRARRY
Red Hills 40, Harry Potter, Red Hills
Ostatnie tango w Hogwarcie, Fanfiction, Harry Potter, ss hg
5, Harry Potter, Seria Herbaciana, Telanu - tłu. Clio - Seria Herbaciana
Red Hills rozdz 48 [Akame Sora], Harry Potter, Fanfiction, Akame Sora
5, Harry Potter, Seria Herbaciana, Telanu - tłu. Clio - Seria Herbaciana
Dziesięć kroków (drarry) NZ, Harry Potter, Fanfiction

więcej podobnych podstron