Anna Łyjak
Gimnazjum nr 1 im. Jana Pawła II w Wieruszowie
Klasa III a
Konkurs - „Ala MaKota na punkcie pisania”
Temat: Maksymalnie zakręcony dzień z życia Ali
To był jeden z tych dni, które są najlepszymi, jakie się do tej pory przeżyło. Początek był dosyć niewinny: wstałam, zajęłam łazienkę na tak długo, aż w końcu (jak zresztą zwykle) Jacek podniósł na mnie głos. Potem było śniadanie składające się tradycyjnie z 3 parówek. Nie był to jednak zwykły dzień, w którym poszłabym do szkoły - od dzisiaj rozpoczynały się wakacje! Podobnie, jak na Nowy Rok, postanowiłam sobie kilka spraw:
Po pierwsze - postaram się znaleźć swoją wielką miłość…?…
Po drugie - poproszę tatę o podwyższenie mojego kieszonkowego, bo 20 zł na tydzień życia
w Warszawie to stanowczo za mało!!!
Po trzecie - podczas tych wakacji przeżyję prawdziwą przygodę!!!!
Po tych sprawach - wyszłam z domu, nie wyjaśniając nikomu dokąd idę, bo sama jeszcze tego nie wiedziałam. Szłam ulicą, nie zmierzając w żadnym określonym kierunku; tak, że tylko moje nogi wiedziały, co robią (one chyba wiedzą czego mi potrzeba!).
Po około piętnastu minutach - znalazłam się w parku, którego centralny punkt zajmował staw. Po jego tafli pływały łabędzie i kaczki, podążając za kawałkami rzucanego chleba. Tafla wody miała kolor pięknego, zielonego kiwi, w którego wnętrzu znajdowały się białe nasionka, czyli - lilie wodne. Zapach tych kwiatów unosił się w całym parku. Zafascynowana tym widokiem, przysiadałam na jednej z nieubrudzonych ławek przy fontannie.
Siedziałam tam zaledwie kilka sekund, wpatrzona w biegające dzieci i psy, aż w pewnym momencie zobaczyłam zdarzenie tak bardzo nierealne, że aż zamarłam w bezruchu. Po trawie biegł z niespotykaną gracją, wrzeszcząc na całe gardło ze zwieszonym językiem „łeeeeeeeeeeee!!!”, piękny i jedyny w swoim rodzaju… chłopak. Nie patrząc na nikogo ani na nic, machał rękami we wszystkie strony. Wpadał na ludzi, którzy pełni obrzydzenia i strachu, wycofywali się w przeciwnym kierunku. Wpatrywałam się w ten obraz ze zdumieniem, opierając się na swojej dłoni. Aż tu nagle… jedyny w swoim rodzaju chłopak wbiegł do stawu! Zanurzając się po pas w wodzie brnął dalej, aż w końcu dotarł do środka stawu. W tym momencie zanurzył się zupełnie. Czekałam i nasłuchiwałam… Aż kiedy już zamierzałam wzywać pomoc - on wynurzył się z rybą w buzi. Niczym Tarzan poklepał się pięściami w pierś kilka razy, aż w końcu zdecydował się powrócić na ląd. Dopiero wtedy zauważyłam jego cel - 5 chłopaków w jego wieku stało przy stawie i śmiało się na cały głos, pokazując go sobie palcami. Kiedy wyszedł z wody, zatańczył niczym primabalerina i wylądował w pięknym ukłonie, z rybą w dalszym ciągu w buzi. Jego koledzy zaczęli klaskać, a on po raz pierwszy odwrócił się w moim kierunku tak, że mogłam zobaczyć go w całej okazałości. Już z daleka zauważyłam, że jego oczy były koloru czystego błękitu. Długie włosy, pod wpływem wody, przybrały kolor ciemnego blondu i opadały mokrymi lokami na twarz i plecy. Wyjął z ust rybę
i uśmiechnął się pokazując białe zęby.
Jego „przyjaciele” pogratulowali mu i podali jakieś pudełko, a on w zamian wręczył im rybę. Później wszyscy rozeszli się, a on pozostał majstrując coś przy pudełku. Aż w końcu wyjął
z niego notesik. Rozejrzał się wokół i spostrzegł, że go obserwuję. Chwilę się zastanawiał, patrząc na swoje nogi, aż w końcu podniósł wzrok i ponownie wpatrywał się we mnie. Zamachałam mu przyjaźnie, co on chyba uznał za zaproszenie, bo podszedł do mnie. Zbliżał się powolnym krokiem wytrząsając jedną ręką z ucha wodę. Usiadł przy mnie tak, że musiałam się odwrócić, żeby go widzieć dokładnie.
- Hej - powiedział.
- Cześć - odpowiedziałam z szybciej bijącym sercem.
- Pewnie się zastanawiasz czego byłaś właśnie świadkiem… Otóż nie jestem szaleńcem, jeśli
o to chodzi. Moi znajomi powiedzieli, żebym to zrobił, bo inaczej nie oddaliby mi tego - opowiedział i potrząsnął zeszytem.
- Co to jest? Pamiątka rodzinna?
- Nie to tylko mój pamiętnik…
- Ja też prowadzę pamiętnik - wtrąciłam - Wiem, co to mogło dla Ciebie znaczyć…
- Naprawdę? To może spotkajmy się tutaj jutro o tej samej porze. Przynieś swój, to sobie wspólnie na ten temat porozmawiamy… Jeśli chcesz oczywiście - zaproponował.
- Bardzo chętnie.
- To świetnie - rozpogodził się jeszcze bardziej. Bez pożegnania wstał zostawiając swój notes
i pobiegł do stawu. Zanurzył się w nim ponownie, ale tylko po to, żeby zerwać lilię. Wrócił do mnie i wręczył mi ją mówiąc: - Proszę, to do jutra! - I odszedł w nieznane.
- Pa! - krzyknęłam za nim wąchając piękny kwiat.
Tak właśnie zapowiadały się moje najlepsze wakacje w całym życiu!