PRZEDWIOŚNIE marzec - kwiecień
Wraz z pierwszymi promieniami słonecznymi budzi się w nas seksualne zwierzę. Dni stają się dłuższe, przybywa światła, nasza krew zaczyna szybciej krążyć, buzuje w niej coraz więcej hormonów (testosteronu oraz estrogenu). Stąd gwałtownie rośnie nasza ochota na „dokazywanie”. W marcu zaczyna się okres naszych największych możliwości seksualnych. To właśnie on jest najbardziej płodnym miesiącem w roku - kobiety owulują częściej i większymi jajeczkami, a męskie jądra produkują najmocniejsze plemniki. Ale ten okres wyżu hormonalnego ma jeszcze swoje epicentrum - szczyt szczytów - kiedy nasz popęd seksualny sięga zenitu. Przypada on 17 marca. Nasza gorączka zmysłów zaczyna się przed południem i utrzymuje przez kilkanaście godzin.
WARTO: kochać się i kochać! Może nawet weźmy oboje wolny dzień w pracy i poświęćmy go w całości na seksualne szaleństwa. Nie wychodźmy z łóżka. Urządźmy sobie swój prywatny Dzień Seksu. Mimo że ten oficjalny - międzynarodowy - obchodzony jest 7 czerwca.
WIOSNA maj - czerwiec
Wiosna to ciąg dalszy świetnej erotycznej formy i częstej ochoty na seks. Wraz z rozwijającymi się na drzewach pąkami nasz organizm coraz bardziej budzi się do życia. Dni stają są jeszcze dłuższe, odżywiamy się lżej, mamy znacznie więcej ruchu. Robi się ciepło, nosimy bardziej skąpe ubrania, odsłaniamy więcej ciała, pobudzając wzajemnie swoją wyobraźnię. Zwłaszcza u mężczyzn, którzy są wzrokowcami, widok naszych wdzięków mobilizuje układ hormonalny i produkcję testosteronu. Ale i my, kobiety, dostrzegając pożądanie w męskich oczach, chętniej poddajemy się namiętności. U obu płci hormony buzują, zmysły szaleją. Stąd ani nas, ani naszych partnerów nie trzeba namawiać do seksu. Maj i czerwiec to również najlepszy czas na zakochanie się (o ile jeszcze nie trafiła nas strzała Amora). Jasne wiosenne słońce nastawia nas na jeden cel: szczęście! Rozglądamy się za kimś, kto mógłby je nam dać. Jeśli ktoś taki pojawi się na horyzoncie, nasz mózg wytwarza substancje chemiczne nazywane chemią miłości. W organizmie zachodzą reakcje wprowadzające nas w stan uczuciowego odurzenia. Fenyloetyloamina powoduje ściskanie w dołku i brak tchu, noradrenalina sprawia, że rozszerzają nam się źrenice i serce bije jak oszalałe, a dopamina wywołuje podniecenie, uczucie euforii. Chociaż wiosną łatwo jest popaść we władanie hormonów miłości, nie musimy obawiać się o lojalność partnera (ani swoją). Jeżeli jesteśmy w udanym związku, to wiosenne buzowanie hormonów miłości nie powinno zagrozić naszej wierności: ono sprawi, że będziemy razem jeszcze bardziej szczęśliwi.
WARTO: pamiętać, że nie wolno osiadać na laurach. Podtrzymujmy ogień w sypialni, zaskakujmy partnera. Umówmy się czasem na intymną randkę poza domem, np. w pokoju hotelowym. Jeżeli będziemy mieli udany seks, żadne z nas na pewno nie pomyśli o szukaniu atrakcji „gdzie indziej”.
LATO lipiec - sierpień
Wbrew obiegowym opiniom latem wcale nie uprawiamy tak dużo seksu. Lipiec i sierpień to czas dość częstego „przegrzewania się procesorów hormonalnych”. Gdy żar leje się z nieba, to i poziom testosteronu (hormonu pożądania) w naszych organizmach znacząco spada. Przytłumione zbyt wysokimi temperaturami zmysły, zmęczone upałem ciała nie garną się do miłosnych ekscesów. Nasze libido ma temperament leniwca, który godzinami zwisa z drzewa w bezruchu. My także najchętniej umieścilibyśmy hamak w cieniu i oddali się słodkiemu lenistwu. Od czasu do czasu (w te mniej upalne dni) odzywa się w nas pociąg do płci przeciwnej, ale generalnie wolimy latem poleżeć sobie pod gruszą, niż pobaraszkować.
WARTO: wybierać do figlowania wczesne godziny poranne (jeśli letnie upały studzą naszą ochotę na seks). Gdy po chłodniejszej nocy jesteśmy wypoczęci, nasze zmysły są rozbudzone (a przynajmniej nie przygaszone upałami!). Poza tym nad ranem wzrasta u mężczyzn poziom testosteronu. Korzystajmy z chwili - obudźmy ukochanego namiętnym szeptem albo położeniem dłoni na jego męskości i kochajmy się, zanim znów wzejdzie słońca i pozbawi nas energii.
BABIE LATO wrzesień
Choć wrzesień często rozpieszcza nas jeszcze dość ładną pogodą, to jednak światło słoneczne zdecydowanie traci już na intensywności. Tym samym w naszych ciałach zaczyna spadać poziom dopaminy pobudzającej libido. Stajemy się bardziej romantyczni, nostalgiczni - jakby osnuci nitkami babiego lata. Ale to nie znaczy, że nasza namiętność zostaje całkiem skrępowana, opleciona wicią niemocy. Po prostu w tym okresie wolimy seks delikatniejszy, bardziej zmysłowy, oparty na doznaniach dotykowych. A to za sprawą odpowiedniego mechanizmu w mózgu, który zmienia muśnięcia palców w impulsy nerwowe, wynagradzając w ten sposób organizmowi brak światła.
WARTO: we wrześniu postawić przede wszystkim na subtelny dotyk, wyszukane pieszczoty, odkrywanie nowych doznań. W tym celu spróbujmy włączyć do gry wstępnej masaż erotyczny, podczas którego będziemy mogli przemierzyć dłońmi każdy centymetr ciała ukochanej osoby (i wzajemnie). W intymnej zabawie warto też wykorzystać różne przedmioty i produkty spożywcze. Rozejrzymy się po domu - na pewno znajdziemy coś, co pozwoli nam urozmaicić miłosne doznania. Możemy na przykład muskać się wzajemnie piórkami, pędzelkami, kawałkami materiału albo zlizywać z siebie bitą śmietanę, płynną czekoladę, słodki syrop itp. To będzie przyjemność dla obojga.
JESIEŃ październik
Wprawdzie wraz z zanikaniem promieni słonecznych w naszych organizmach nadal spada poziom dopaminy, to jednak znacznie wzrasta poziom testosteronu. Wytwarzamy go więcej niż w jakimkolwiek innym miesiącu. Tę nadprodukcję testosteronu uczeni tłumaczą korzyściami ewolucyjnymi i mądrością naszych organizmów, które wiedzą, co robią - bo jeśli poczniemy dziecko jesienią, to urodzi się ono w bezpiecznym letnim okresie i będzie miało kilka miesięcy na wzmocnienie się przed srogą zimą. Tak więc w październiku testosteron całkowicie przejmuje nad nami władzę. To drugi (po marcu) wyż seksualny, skok hormonalny w roku. Ale o ile rządząca nami w marcu dopamina podnosiła nasze libido poprzez pobudzenie ośrodka przyjemności i szczęśliwości - to testosteron szalejący w październiku oznacza czystą żądzę. Za jego sprawą mamy ochotę na intensywny, długi i częsty seks.
WARTO: właśnie teraz wypróbować nowe pozycje. Być może te bardziej odważne - do których wcześniej nie mieliśmy śmiałości. Gdy ponosi nas żądza, sypialnia może nam nie wystarczyć. Pewnie chętniej spróbujemy miłości w różnych miejscach: na stole, podłodze, fotelu, a może i w windzie, kinie, przymierzalni...