Czy wiecie jak serce boli, gdy człowiek robi coś wbrew sobie? Nie życzę Wam tego...
Ale muszę... powinnam uprzedzić, że ten fanfik jest strasznie przygnębiający...
"-"
'O!! Wstał nowy dzień!'
Odwrócił się gwałtownie, ale nikogo nie ujrzał. Wiedział, że nikogo nie ujrzy, a mimo to się obejrzał.
Spojrzał ponownie na wschodzące słońce. Nowy dzień.
Zaciągnął kaptur i podszedł do ogniska, aby je zagasić.
'Proszę dobrze to zrobić. Nie można dopuścić by las spłonął'
Przymknął oczy. Słyszał jej głos tak wyraźnie. Wyciągnął rękę, ale natrafił tylko na rosę.
- Będzie gorący dzień - mruknął do siebie.
Podszedł do leżącego tłumoka. Stał tak, bezmyślnie, przez kilka minut. Schylił się i podniósł go jak najcenniejszy skarb.
Ponownie spojrzał na słońce.
- Czeka nas jeszcze długa droga...
Mógł poprosić o pomoc przyjaciół. Zrobiliby to z wielką chęcią, ale wtedy nie obyłoby się bez łez i pytań...
A on nie potrafiłby wydusić z siebie prawdy.
Ciężko westchnął. Ale będzie musiał... Jest jedna osoba, której należą się wyjaśnienia... Nie ucieknie przed tym. Nie może... Zbyt wiele razy uciekał. Dlatego teraz jest mu tak cholernie ciężko... i przykro.
Samotna łza popłynęła po policzku.
'Proszę nie ronić łez...'
Łez?
'Nie mogę patrzeć na pana łzy...'
Lecz on już dłużej nie mógł powstrzymywać łez. Skulił się w sobie tuląc do siebie skarb, którego nie doceniał...
Dlaczego? Dlaczego się nie domyśliła, że on nigdy... nigdy nie będzie potrafił odwzajemnić jej uczuć. Dlatego nigdy nie poprosił, by mówiła mu po imieniu...
'Proszę spojrzeć! Widać miasto!'
Stał na wzgórzu. Słońce zachodziło czerwieniąc wszystko dookoła.
Czerwień... jak krew...
Ale wtedy nie było krwi. Ani jednej kropelki zwiastującej koniec... Tylko mgła w jej oczach... Oczach jak niebo przed burzą albo tuż po...
Przycisnął mocniej do piersi swój bagaż. Nawet kiedy dotrze do celu, zawsze będzie go czuł... To będzie jego kara. Ciężar na sercu i ten głos.
'Wejdziemy tam?'
- Nie możemy...
'Wiem...'
Prawie czuł jak kiwa głową ze smutkiem. Uwielbiała miasta i ludzi. On nigdy nie przyzwyczaił się do ich spojrzeń. Próbował jej wytłumaczyć, że to się nigdy nie zmieni, ale ona nie słuchała. Nigdy.
Poczuł żal i złość.
- Gdybyś tylko zrozumiała, że...
'Rozumiałam... Wszystko...'
- Więc dlaczego? Dlaczego próbowałaś mi wmówić, że to nie ważne?
Cisza.
Była chłodna noc, ale dla niego nie miało to znaczenia. Ciaśniej opatulił swój tobołek, chociaż dla niej to też nie miało już znaczenia.
Był w drodze już kilka dni, ale ona nic się niezmieniła. Gdyby nie brak pulsu możnaby uznać, że po prostu zasnęła... Tylko, że to był sen, z którego nie można się obudzić. Nie pomógłby nawet pocałunek księcia... A on z pewnością księciem nie był.
Mógłby być...
Czy gdyby dokonał innego wyboru nadal czułby ciężar w sercu?
Westchnął i dołożył do ogniska.
Tak. Inny ciężar, owszem, ale...
'Nigdy nie pokochałby mnie pan, prawda...'
To było raczej stwierdzenie niż pytanie.
- Kochałem cię...
'Ale nie tak, jak ja pana...'
Poczuł uścisk w sercu. Skłamać. Tak, skłamać. Choć raz...
'Nie może pan ukryć prawdy przede mną'
- Jesteś teraz częścią mnie...
'I tak, i nie...'
Kolejny świt.
'Słońce już dawno wstało!'
Obudził go wesoły głosik.
Nie otwierał oczu. Byli już bardzo blisko... Pewnie dotrą dziś do celu.
Och! Zasnąć ponownie!
'Obiecał pan...'
Otworzył szeroko oczy. Obiecał... Musi dotrzymać słowa danego jej przed śmiercią. Śmierć... Słowo to nie wzbudzało w nim już żadnych emocji. Skłamałby gdyby powiedział, że jej pragnie. Przeciwnie. Chciał żyć. Chciał...
Usiadł ciężko i spojrzał na jej ciało owinięte ciasno w jego płaszcz.
Chciał zapomnieć... Nie, tak jak inni, cofnąć czas, tylko zapomnieć. O niej...
Schował twarz w dłonie.
'Wiem, że nie mógł pan postąpić inaczej'
- Ale może wtedy ty...
Widział oczami wyobraźni jak spuściła swoją główkę i lekko nią potrząsnęła.
'Wtedy oboje bylibyśmy nieszczęśliwi...'
- Teraz też jesteśmy...
'Nie. Ja jestem szczęśliwa'
- Szczęśliwa...?
'Umarłam w pana ramionach...'
Stał przed pałacem. Bał się. Nie o siebie. Choć wiedział, że może już z niego nie wyjść żywy, ale o jej ojca... Kochał ją mocno. Może zbyt mocno...
Rozpoznano go i pozwolono mu wejść.
Nikt go nie zapytał co niesie... To dobrze. Nie przeszłaby mu odpowiedź przez gardło.
'Tata jest na prawo'
Korytarz ciągnął się w nieskończoność, jakby mówił, że jeszcze jest czas by się cofnął...
Ale nie ucieknie. Nie dlatego, że obiecał, ale dlatego, że pragnął kary za to co uczynił...
Nie tego się spodziewał.
Wielkie ramiona ściskały go z całej siły, ale nie pragnęły go zadusić, tylko pocieszyć...
Jego...
Czyż nie powinno być na odwrót?
- Ja... - wydukał.
- To nie ważne - olbrzym wypuścił go z objęć i otarł płynące nieprzerwanym strumieniem łzy. - Ona cię kochała, a to dla mnie najważniejsze.
Spuścił głowę. Nie sądził, że to możliwe, ale poczuł jeszcze większy ciężar.
- Ale to przeze mnie...
- Nie, ona przeczuwała to od dawna.
Podniósł zaskoczony głowę.
- Dlatego pragnęła cię odnaleźć i porozmawiać. Ja ją do tego namówiłem - dodał cicho.
Listy...
Na żaden nie odpisał. Musiałby sprawę wyłożyć jasno, a nie chciał jej zranić...
- Mam ja im to powiedzieć, czy sam chcesz to zrobić?
Wyrwany z zamyśleń spojrzał na jej ciało. Jej twarz wyrażała spokój.
- Chyba powinienem ja to zrobić...
Olbrzym kiwnął głową i pochylił się nad córką.
- Twe serce wybrało odważnego męźczyznę - szepnął cicho i pocałował ją w czoło...
Stał w drzwiach omiatając wzrokiem prawie pustą salę. Nie ma ich...
- Kogo moje oczy widzą!!!
Ujrzał schodzącą ze schodów znajomą sylwetkę.
- Szmat czasu minęło od ostatniego naszego spotkania!
Uśmiechnął się kącikami ust, lecz jego oczy przepełniał ból. Dostrzegła to, bo pociągnęła go po schodach do góry o nic nie pytając.
- O! Cześć! Co za niespodzianka! - jej towarzysz wstał by się przywitać. - Siadaj - wskazał na jedno z dwóch krzeseł znajdujących się w pokoju. - Właśnie mówiliśmy o... - urwał napotykając puste spojrzenie.
- Mam złe wieści - przełknął głośno ślinę. Może teraz poniesie karę za to co uczynił...
Mylił się. Dlaczego nikt się na niego nie złościł? Dlaczego wszyscy mu współczuli?
'Wiedzą, że panu jest ciężej niż im...'
- Wróciłaś...
'Czy powiadomił pan wszystkich?'
Zaprzeczył ruchem głowy.
- Nie wiem gdzie są pozostali. Przykro mi... - szepnął.
'Nieszkodzi... Oni już wiedzą'
No tak, powinien się domyśleć.
'Dokąd pan idzie teraz?'
- Nie wiem...
'Proszę nie rezygnować ze swoich marzeń...'
Ciągle martwiła się o niego.
- W takim razie... chyba w góry... jest pewna legenda... Opowiem ci po drodze...
'Ja nie idę'
Zatrzymał się raptownie. Serce waliło mu jak oszalałe. Z radości czy smutku? Nie potrafił okreslić.
- A... - nie wiedział co powiedzieć.
'Tak będzie lepiej dla pana...'
Miała rację. Tak będzie lepiej, ale nie dla niego, lecz dla niej...
- Bądź szczęśliwa... Kiedyś może się znów spotkamy...
'Nie'
W jej głosie słychać było zdecydowanie.
'Już nigdy się nie zobaczymy. To koniec'
Coś w nim pękło.
- Ale...
'Tak będzie lepiej. Żegnaj...'
Poczuł jej usta na swoim policzku.
'Mój ukochany...'
koniec
story wrote by Aurorka (6.4.2004) (titonosek@interia.pl)
3
3