Generał Nil - recenzja filmu
Film Ryszarda Bugajskiego to zapis ostatnich lat życia głównego bohatera. Opowieść rozpoczyna się w momencie powrotu Fieldorfa z zesłania w głąb Związku Sowieckiego, gdzie trafił po aresztowaniu w 1945 roku przez NKWD i kończy wykonaniem wyroku śmierci w więzieniu na Mokotowie zimą osiem lat później. Obrazowi towarzyszą retrospekcje z okresu okupacji i konspiracyjnej działalności generała, szczególnie zamach na kata Warszawy, generała SS Franza Kutscherę.
Jest to film o mężczyznach, o podejmowanych przez nich walkach, wyborach i słabościach. O mężczyznach prawdziwych, którzy nie potrafią oprzeć się miłości swoich kobiet. Film artystyczny, który jednocześnie nie nudzi, bo akcja prowadzona jest równomiernie, oraz trzyma w napięciu mimo tego, że wiemy jak się ta historia skończy - happy endu nie będzie. Warto potraktować go jako lekcję żywej historii. Historii, o której nigdy nie można zapomnieć.
Bugajski skupia całą swoją opowieść na generale Fieldorfie, który bardzo rzadko schodzi z ekranu. Niemal wszystko opowiedziane jest jego oczyma, słowami i odczuciami. Cały czas mamy tu do czynienia z postawą kogoś, kto ma świadomość otaczających go realiów, ale wie, że dalsza walka po prostu nie ma sensu, a ludzkie ofiary są już niepotrzebne. Do samego końca pozostają przy tym człowiekiem honor i zasady.
Obraz, który tak bardzo wtapia się w historię, jest dosłowny i wyrazisty, stanowi przede wszystkim opowieść o człowieku, którego wartości, dotychczasowe życie oraz dokonania nagle stanowią przeszkodę dla niego samego.
Emil Fieldorf to bohater zapomniany. Skuteczna propaganda przez wiele lat zacierała prawdę o tym człowieku i najprawdopodobniej gdyby nie zmiany ustrojowe, jedynie historycy mieliby świadomość kim był legendarny "Nil". Tym bardziej cieszy, że ktoś podjął się nakręcenia filmu o tym bohaterze. Ten film pokazuje, że tym, którzy próbowali zatrzeć prawdę o Emilu Fieldorfie, to się nie udało.
Film kończy się dwoma zdaniami: „Do dnia dzisiejszego nie wiadomo gdzie pochowano Generała Fieldorfa. Nikt nie poniósł odpowiedzialności za skazanie Generała Nila.” Jak bardzo bulwersuje, że nikt nie został ukarany za śmierć tak wielkiego Polaka. Sądzę, że należało to uzupełnić listą oprawców, sędziów i prokuratorów, ale być może jest to sprzeczne z prawem o ochronie danych osobowych, a żyjemy przecież w państwie prawa.
W to, co dzieje się na ekranie aż trudno uwierzyć. Jak mogło dojść do tego, że Polacy mordowali Polaków? I to w chwilę po skończonej, wyniszczającej wojnie? Przedstawiony przez Bugajskiego, sfingowany proces generała Fieldorfa, godzi w nasze poczucie sprawiedliwości. Moim zdaniem „Generała Nila” powinien obejrzeć każdy niezależnie od wieku i wyciągnąć z niego wnioski na przyszłość. Film ten uczy miłości do własnej ojczyzny, co jest tak ważne w naszych dzisiejszych czasach.