„Rozgniewany węgielek”
Była piękna zimowa pogodna, Wojtek i Jacek wybrali się na górkę.
Rzucali w siebie śnieżkami, a potem ulepili bałwana. Za nimi przybiegł pies Jacka - Bobik, który biegał za dziećmi i głośno szczekał na bałwana.
W pewnym momencie nadjechał wóz z węglem. Mały węgielek zobaczył wesołą zabawę, zeskoczył z wozu i pobiegł do dzieci.
- Ja też chciałbym bawić się z wami - poprosił grzecznie.
Ale dzieci zawołały:
- Idź sobie! Jesteś czarny i brzydki! Pobrudzisz nas! Nie chcemy się bawić z tobą!
Węgielek obraził się - Nie chcecie się bawić ze mną? - Powiedział - Dobrze pójdę sobie.
I poszedł. A za nim ze wszystkich piwnic, ze wszystkich składów i fabryk pobiegły inne węgielki. W całym mieście nie zostało ani kawałeczka węgla.
Dzieci bawiły się dalej, ale nie było im już tak wesoło, więc wkrótce rozeszły się do domów. Hania chciała wysuszyć przemoknięte rękawiczki, ale piec był zimny. Jacek chciał zagrzać się przy kaloryferze, ale kaloryfer był zimny. Wojtek był głodny, ale mama nie ugotowała obiadu, bo nie miała węgla do kuchni. W całym mieście było zimno. Ciepło znikło razem z węglem.
- Co się stało? - dziwili się wszyscy.
Dzieci dobrze wiedziały co się stało. Węgielek rozgniewał się i poszedł sobie.
Pobiegły więc do składu opałowego, aby kupić węgla, ale w żadnym składzie go nie było. Poszli więc do domu. Na ulicy było ciemno. Nie świeciła się ani jedna latarnia.
- Czemu nigdzie nie ma światła? - zapytał Jacek.
- Co się stało? - zapytał Wojtek.
- Dlaczego u nas tak ciemno? - zapytała Hania.
- Nie ma światła, bo nie ma prądu - powiedział tatuś Jacka.
- Nie ma prądu, bo elektrownia stanęła, a elektrownia stanęła, bo nie ma węgla - odpowiedziała mama Wojtka.
- Musimy go odszukać, przeprosić i poprosić, by do nas wrócił! - zawołał Wojtek.
- Pojedziemy tramwajem na dworzec, a potem pociągiem - zawołała Hania.
Ale wszystkie tramwaje stanęły, bo nie było prądu. Dzieci pobiegły na dworzec, a za nimi pies Bobik. Na próżno się spieszyły, bo na dworcu stały nieruchomo wszystkie pociągi. Nie ma węgla więc nie można wyjechać z miasta.
Poszli piechotą. Bobik wytropił drogę, którą uciekł węgielek. Szli po śladach daleko, daleko... aż w końcu przyszli do wielkiej kopalni węgla. Przed bramą stał wartownik.
- Czy nie biegł tędy mały węgielek? - zapytały dzieci.
- Tak, widziałem go. Uciekł do kopalni. Patrzcie, tam są górnicy, którzy wydobywają węgiel dla całego świata, oni wam pomogą.
Górnicy zabrali ze sobą dzieci i pieska Bobika. Dali dzieciom ubrania robocze i kaski, które osłonią głowę oraz lampy górnicze do oświetlania sobie drogi. Górnicy poprowadzili dzieci po korytarzach kopalni.
Górnik, który wiercił świdrem dziurę w węglowej ścianie powiedział im:
- Wasz węgielek uciekł tędy. Potem się schował. Pewnie jest za tą węglową ścianą. Ale my pomożemy wam dostać się do niego. -
Górnicy wzięli kilofy i świdry i wiercili dziury, aż wreszcie dostali się do węgielka.
- Węglu, węgielku! Już się na nas nie gniewaj!
- Uważajcie, bo się pobrudzicie, jestem przecież czarny i brzydki- powiedział węgielek.
Ale Hania ucałowała go serdecznie i powiedziała:
- Jesteś kochany i śliczny. Było nam bez ciebie smutno i źle. Wróć z nami!
- Wiesz, węgielku, jak dorosnę będę górnikiem - zawołał Wojtek.
- I ja też - powiedział Jacek - Górnicy tak ładnie wyglądają, a ich praca jest ludziom bardzo potrzebna.
- Zgoda, zgoda! - zawołał węgielek - Dobrze wam będzie u nas w kopalni. Naładuje-my teraz pełne pociągi węgla i pojedziemy do waszego miasta.
Pociągiem węgiel ruszył do miasta. W lokomotywie jechała szczęśliwa Hania, Wojtek i Jacek oraz Bobik i węgielek. Miasto było uratowane!
Elektrownia ruszyła i we wszystkich domach rozbłysły światła i było ciepło.
Odtąd Hania, Jacek i Wojtek, oraz inne dzieci szanowali i podziwiali górników za ich trudną i potrzebną pracę. Często bywali na górniczych festynach. Mogli wtedy podziwiać ich piękne galowe stroje, czarne mundury z błyszczącymi guzikami oraz piękne czapki z pióropuszami.
1