Mordercy generała Fieldorfa - atykuł Tadeusza M. Płużańskiego Wysłane poniedziałek, 10, marca 2003 przez Krzysztof Pawlak |
24 lutego 1953 r. komuniści zamordowali generała Augusta Emila Fieldorfa "Nila". Mimo, iż na fali odwilży władze PRL łaskawie uchyliły wyrok, do dziś w wolnej Polsce nie udało się osądzić żadnego z jego oprawców. Trwająca od kilku lat wniesiona przez Marię Fieldorf sprawa o osądzenie kilku żyjących jeszcze prześladowców jej ojca nie może znaleźć finału. Sąd Okręgowy w Warszawie utajnia rozprawy przed opinią publiczną, tak jak w czasach stalinowskich.
W 50. rocznicę trudno jednoznacznie stwierdzić, kto ponosi największą odpowiedzialność za śmierć generała. Pracował na to cały sztab ludzi - przywódcy komunistycznej partii i państwa, kierownictwo Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, prokuratorzy, sędziowie, oficerowie śledczy. Wszyscy chcieli śmierci niebezpiecznego wroga politycznego - człowieka cieszącego się powszechnym autorytetem, legendy Polskiego Państwa Podziemnego. UB chciał wciągnąć go w swoją największą prowokację przeciw niepodległościowemu podziemiu - V Komendę WiN (Wolność i Niezawisłość), Fieldorf jednak odmówił.
Ten żołnierz I Brygady Legionów, uczestnik wojny 1920 r., w niepodległej Polsce zawodowy oficer, odznaczony Srebrnym Krzyżem Virtuti Militari i czterokrotnie Krzyżem Walecznych, w czasie wojny był szefem "Kedywu" Komendy Głównej Armii Krajowej, zastępcą ostatniego dowódcy AK gen. Leopolda Okulickiego "Niedźwiadka", w końcu twórcą konspiracyjnej organizacji "Nie" (Niepodległość).
Schwytany w 1945 r. przez NKWD, po powrocie do Polski z dwuletniej zsyłki do sowieckich łagrów ujawnił się - aby utrzymać rodzinę, chciał służyć w wojsku. Generała zadenuncjował jego przełożony z kampanii wrześniowej gen. GUSTAW PASZKIEWICZ, od 1945 r. szef Wojewódzkiego Komitetu Bezpieczeństwa Publicznego.
HELENA WOLIŃSKA
Znana czytelnikom ASME prokurator Naczelnej Prokuratury Wojskowej, mieszkająca obecnie w Oksfordzie i ścigana (formalnie) przez organa sprawiedliwości III Rzeczpospolitej. 21 listopada 1950 r. na wniosek por. ZYGMUNTA KRASIŃSKIEGO z Departamentu III MBP (walka z podziemiem) wydała nakaz tymczasowego aresztowania Fieldorfa. Decyzja Wolińskiej była bezprawna, gdyż usankcjonowała aresztowanie "Nila" dopiero po 11 dniach od jego zatrzymania, nie przedstawiając do tego żadnych dowodów winy. Drugi raz Wolińska złamała prawo 15 lutego 1951 r., przedłużając areszt Fieldorfowi - podobnie jak poprzednio ex post (poprzedni nakaz obowiązywał do 9 lutego) i również bez opisania czynu, który był mu zarzucany. Przychylili się do niego przedstawiciele Sądu Rejonowego w Warszawie: płk ALEKSANDER WARECKI, mjr MIECZYSŁAW WIDAJ i mjr ZYGMUNT WIZELBERG.
KAZIMIERZ GÓRSKI
Oficer śledczy MBP w randze podporucznika (nie mylić z byłym trenerem piłkarskiej reprezentacji Polski). Kiedy 13 grudnia 1950 r. na rozkaz dyrektora Departamentu Śledczego MBP, płk. JÓZEFA RÓŻAŃSKIEGO, Fieldorf został osadzony w więzieniu przy ul. Rakowieckiej, śledztwo - za zgodą naczelnika Wydziału Śledczego MBP ppłk. LUDWIKA SERKOWSKIEGO - przejął Górski (pierwsze przesłuchanie prowadził kpt. LUTOSŁAW STYPCZYŃSKI). Intensywne przesłuchania (w sumie było ich 15) prowadził od 21 grudnia 1950 r. do 14 lipca 1951 r. Górski sporządził również kłamliwy akt oskarżenia przeciwko generałowi. Zarzucił mu, że podczas okupacji wydawał rozkazy likwidowania względnie rozpracowywania - przy współpracy z Niemcami - komórek PPR, oddziałów GL i AL oraz partyzantki sowieckiej.
Mimo niebagatelnej roli w sprawie "Nila" Górski nigdy nie stanął przed sądem. W rozmowie ze mną pod koniec lat 90. podkreślał, że jest bardzo chory. Zaprzeczył, jakoby stosował jakikolwiek nacisk w śledztwie, miał jedynie spisywać zeznania Fieldorfa. Twierdził również, że charakter śledztwa nie zależał od niego, że wykonywał tylko rozkazy przełożonych. Na koniec wyraził żal, że musiał uczestniczyć w tej sprawie, gdyż generał był człowiekiem na wysokim poziomie, bardzo inteligentnym.
Prof. Witold Kulesza, kiedy był dyrektorem Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, wyrażał nadzieję, że Górskiego pociągnie do odpowiedzialności Instytut Pamięci Narodowej. Dziś Kulesza jest szefem pionu śledczego tej placówki, ale były śledczy dalej śpi spokojnie. Z warszawskiego Mokotowa, gdzie mieszka, na plac Krasińskich, gdzie mieści się IPN, można dojechać w pół godziny.
BENJAMIN WAJSBLECH
Wiceprokurator Generalnej Prokuratury PRL podpisał (22 października 1951 r.) przygotowany przez Górskiego akt oskarżenia. Z ramienia MBP zatwierdził go wicedyrektor departamentu śledczego WIKTOR LESZKOWICZ. Wajsblech był również ostatnią osobą, która przesłuchiwała Fieldorfa (25 lipca 1951 r.). Kilka miesięcy później oskarżał generała przed Sądem Wojewódzkim w Warszawie.
W raporcie komisji powołanej w 1956 r. "dla zbadania przejawów łamania praworządności przez pracowników Generalnej Prokuratury i Prokuratury m. st. Warszawy" czytamy: "Spośród prokuratorów zatrudnionych w Departamencie Specjalnym [departament sprawował nadzór nad śledztwami prowadzonymi przez MBP i Wydziałami Specjalnymi w prokuraturach wojewódzkich - przyp. T.M.P.] w sposób szczególnie negatywny wyróżnił się Benjamin Wajsblech. Wykazując dużą gorliwość w wykonywaniu często niepraworządnych poleceń kierownictwa oraz bezkompromisowość i bezwzględność wobec aresztowanych, obrońców, a nawet świadków, zyskał sobie u Podlaskiego [Henryk Podlaski, zastępca Prokuratora Generalnego PRL - przyp. T.M.P.] opinię jednego z najlepszych i najbardziej zaufanych prokuratorów. Opinia ta przyczyniła się do powierzenia Wajsblechowi nadzoru nad takiego rodzaju sprawami, w których osiągnięcie pozytywnego wyniku dla oskarżenia w dużej mierze zależało od stosowania niedozwolonych metod w śledztwie".
Wajsblechowi zarzucono:
- bezpodstawne aresztowania podejrzanych i przetrzymywanie ich w areszcie mimo braku uzasadnionych przyczyn,
- usuwanie z akt śledztw protokołów zeznań korzystnych dla oskarżonych,
- sztuczne rozdzielanie spraw, które powinny być rozpatrywane łącznie,
- psychiczne i fizyczne upokarzanie i maltretowanie osób przesłuchiwanych, które podawały, że jego zachowanie było nieraz gorsze niż oficerów śledczych.
W 1957 r. Wajsblech został zwolniony z prokuratury. Zła opinia nie przeszkodziła mu jednak zostać radcą prawnym. Zmarł w 1991 r.
23 października 1951 r. WŁADYSŁAW DYMANT, wicedyrektor Departamentu Specjalnego Prokuratury Generalnej, przesłał na ręce prezesa Sądu Wojewódzkiego m. st. Warszawy ILII RUBINOWA pismo (z klauzulą: "ściśle tajne"), w którym wnosił o prowadzenie rozprawy przeciwko Fieldorfowi przy drzwiach zamkniętych.
MARIA GUROWSKA
Przewodnicząca składu sędziowskiego. 16 kwietnia 1952 r., po kilkugodzinnym procesie, razem z ławnikami: MICHAŁEM SZYMAŃSKIM i BOLESŁAWEM MALINOWSKIM oraz protokolantem H. GRĄDZKĄ, "na zasadzie art. 1 pkt. 1 dekretu PKWN z 31 sierpnia 1944 r. o wymiarze kary dla faszystowsko-hitlerowskich zbrodniarzy" skazała Fieldorfa na karę śmierci. Generał miał występować przeciwko "bojownikom o wolność i wyzwolenie społeczne. Udowodnione materiałami sprawy morderstwa około 1000 antyfaszystów, tylko w części obrazują faktyczne zbrodnie, które obciążają skazanego".
Maria Gurowska, przedwojenna komunistka, członek PPR i AL, do końca życia (zmarła pod zmienionym nazwiskiem Górowska w styczniu 1998 r., kiedy rozpoczął się jej proces o "zabójstwo sądowe") twierdziła, że wyrok śmierci na generała był słuszny. W 1995 r. napisała do Ministra Sprawiedliwości, że Emil Fieldorf jako komendant "Kedywu" podpisywał rozkazy mordowania bezbronnych ludzi. Twierdziła, że karę wymierzała, opierając się na dowodach, na podstawie obowiązującego wówczas prawa. Sąd III RP uznał jednak, że Gurowska działała bezprawnie, z pełną świadomością, że Fieldorf zostanie stracony.
Na szczególną uwagę zasługuje podpisana przez Gurowską opinia składu sędziowskiego, skierowana do Sądu Najwyższego: "Skazany Fieldorf na łaskę nie zasługuje. Skazany wykazał wielkie natężenie woli przestępczej". (...) Zdaniem sądu nie istnieje możliwość resocjalizacji skazanego”.
Gurowska należała do sekcji tajnej Sądu Wojewódzkiego w Warszawie - grona sędziów, wyznaczonych przez wiceszefa MBP Romana Romkowskiego do wydawania wyroków na polskich patriotów. W latach 1950 - 1954 tajne sekcje osądziły 506 spraw.
IGOR ANDREJEW
Razem z EMILEM MERZEM i GUSTAWEM AUSCALEREM też pracował w sekcji tajnej. 20 października 1952 r. w imieniu Sądu Najwyższego ci trzej panowie podtrzymali wyrok śmierci wobec Fieldorfa.
Andrejew był potem chlubą polskiego sądownictwa, współtworzył uchwalony w 1969 r. kodeks karny. W 1988 r. Uniwersytet Warszawski dla uczczenia jego pracy naukowej opublikował XVI tom "Studia Iuridica". Rok później, kiedy wyszedł na jaw udział Andrejewa w sprawie Fieldorfa, wykluczono go z Rady Naukowej Instytutu Prawa Karnego, a wkrótce potem z Międzynarodowego Stowarzyszenia Prawa Karnego. Mimo to aż do śmierci Andrejewa w 1995 r. jego podręczniki figurowały w spisie lektur wydziału prawa UW.
Nie żyje również Emil Merz. Gustaw Auscaler w 1968 r. wyjechał do Izraela. Od kilku lat jest poszukiwany przez Interpol międzynarodowym listem gończym.
- W świetle prawa żaden z nich nie był sędzią - nie spełniali wymaganych kryteriów zawodowych, a jedynie polityczne. Gustaw Auscaler nie skończył nawet studiów - mówi prof. Andrzej Rzepliński z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
W Izraelu mieszka jeszcze JERZY MERING, obrońca "Nila" z urzędu. Do Janiny Fieldorf miał powiedzieć: "Pani mąż to człowiek ze stali, nie okazuje ani skruchy, ani żalu. Szkoda, że nie jest po naszej stronie".
PAULINA KERN
Wiceprokurator Generalnej Prokuratury PRL. Oskarżała Fieldorfa przed Sądem Najwyższym. Podobnie jak Helena Wolińska wyjechała potem do Wielkiej Brytanii, gdzie zmarła w 1980 r.
W Departamencie Specjalnym Kernowa pracowała od września 1950 r. do października 1951 r. Cytowany już raport komisji z 1956 r. stwierdza, że nagminnie łamała prawo:
"w dniu 30 listopada 1950 roku w toku toczącej się rozprawie sądowej odbywającej się w więzieniu przeciwko Eugeniuszowi Grzybowskiemu sprzeciwiła się wezwaniu na rozprawę świadków powołanych przez oskarżonego, a w szczególności świadka Ejmego, motywując to trudnościami w doprowadzeniu na rozprawę, mimo że świadek ten przebywał w tymże więzieniu. Świadek ten, będąc zwierzchnikiem Grzybowskiego, mógł najbardziej wiarygodnie naświetlić działalność organizacyjną oskarżonego". Paulina Kern zignorowała również fakt, że Grzybowski odwołał wszystkie złożone w śledztwie zeznania, oświadczając, że zostały na nim wymuszone. "W swoim wystąpieniu oskarżycielskim zarzuciła Grzybowskiemu prowokację i szkalowanie organów MBP - jeśli chodzi o stosowanie »niewłaściwych metod śledztwa« - co znalazło swój wyraz w wyroku skazującym go na karę śmierci".
Komisja przywoływała też udział Kernowej w sprawie Władysława Cisowskiego. "W lipcu 1951 roku (...), dokonując końcowego przesłuchania, nie umieściła w protokole wyjaśnień podejrzanego o torturowaniu go w toku śledztwa, a przeciwnie, oświadczyła mu, że »władze śledcze Polski Ludowej nie biją«. Odmówiła również Cisowskiemu zapoznania z całością materiałów śledztwa".
Z kolei 6 grudnia 1951 r. Kernowa zatwierdziła akt oskarżenia przeciwko członkom "Startu" - ekspozytury utworzonej przy delegacie rządu RP na kraj (w sprawie zapadły trzy wyroki śmierci). Komisja napisała: "Sprawa ta oparta była na wymuszonych i sztucznie dobranych dowodach" i wnioskowała wobec Kernowej: "Zwolnić z pracy w Prokuraturze PRL, gdyż stawiane jej zarzuty wskazują na to, iż nie daje ona gwarancji należytego spełniania funkcji prokuratora".
ALICJA GRAFF
Wicedyrektor Departamentu III Generalnej Prokuratury. Podpisała nakaz wykonania wyroku śmierci na Fieldorfie. Jej mąż Kazimierz Graff (przedwojenny absolwent prawa na UW, żołnierz Września) po służbie w Armii Czerwonej i LWP został wojskowym prokuratorem - oskarżał m. in. dowódcę Konspiracyjnego Wojska Polskiego, kpt. Stanisława Sojczyńskiego „Warszyca”, który 17 lutego 1947 r. został rozstrzelany. Podobnie jak w przypadku generała "Nila" był to mord sądowy. Podobnie jak Kazimierz Górski państwo Alicja i Kazimierz Graffowie mieszkają w Warszawie. Podczas rozmowy kilka lat temu ledwo przypominali sobie pracę w stalinowskim systemie bezprawia. Nie czuli się winni uczestnictwa w mordowaniu polskich patriotów, gdyż "twierdzenia takie to tylko sugestia, kwestia zmieniających się ocen".
WITOLD GATNER
Jeszcze niedawno ten stalinowski prokurator był szefem zespołu radców prawnych w firmie Agros. Dziś w ogóle nie zgadza się na rozmowę. Pół wieku temu, razem z naczelnikiem więzienia ALOJZYM GRABICKIM i lekarzem więziennym MAKSYMILIANEM KASZTELAŃSKIM, podpisał ostatnie zarządzenie w sprawie "Nila": "O g. 15 doprowadzono skazanego Augusta Emila Fieldorfa na miejsce stracenia. Prokurator odczytał sentencję wyroku Sądu Najwyższego z dnia 20 października 1952 r., wyroku Sądu Wojewódzkiego dla m. st. Warszawy z 16 kwietnia 52 r. oraz decyzję Rady Państwa z 3 lutego 53 r. o nieskorzystaniu z prawa łaski w stosunku do Augusta Emila Fieldorfa, po czym zarządził wykonanie wyroku. Wykonawca przystąpił do wykonania. Wyrok wykonano przez powieszenie. Po stwierdzeniu zgonu przez lekarza więziennego Prokurator ogłosił, że wyrok został wykonany. Zakończono i podpisano o godz. 15.25".
Tego samego dnia przed południem Maria Fieldorf poszła do Generalnej Prokuratury, aby dowiedzieć się o los ojca. Usłyszała, że w sprawie nic się nie zmieniło.
TADEUSZ M. PŁUŻAŃSKI