NocnaMaraNM - Pióra i kałamarze
Autorka: Alphie
Tłumaczenie: NocnaMaraNM
Korekta: Susie
Tytuł oryginalny: Quills and Ink Bottles
Oryginał: http://www.fanfiction.net/s/340495/1/
Sequel „Gniazdek i wtyczek”
Pióra i kałamarze
Molly Weasley kręciła się nerwowo po kuchni, układając sobie w głowie przemowę. Co powinna powiedzieć? Czego nie powinna mówić? Jak wiele trzeba powiedzieć dziecku o tych sprawach? Czy Ginny jest już gotowa, by to usłyszeć? I co ważniejsze, czy Molly jest gotowa, aby jej to powiedzieć? Była tym wszystkim tak zakłopotana, że po raz kolejny sprzątała idealnie już czystą kuchnię, traktując obowiązki domowe jako wymówkę, by jak najbardziej opóźnić rozmowę z córką.
Zamarła, gdy usłyszała schodzącego z góry Artura. Już skończył? Rozmawiał już z Ronem? Spojrzała w stronę drzwi. Mąż przechodził korytarzem uśmiechając się pod nosem. Skinął jej głową i wyszedł z domu kierując się do swojej szopy. Molly zmarszczyła brwi. Miała nadzieje, że Artur opowie jej jak poszło. Ale jak zwykle, nie pisnął na temat ani słowa. Nigdy tego nie robił, więc nie powinna się dziwić, że i tym razem było tak samo.
Molly oczywiście wiedziała, że Artur rozmawiał „o tym” z każdym z synów. Zaczęło się od Billa. Gdy najstarszy wrócił po szóstym roku na wakacje, Molly przypadkiem znalazła w kieszeni jego szaty list. Przeczytała go tylko dlatego, żeby sprawdzić, czy to przypadkiem nie jakiś ważny dokument, który syn powinien zachować. W liście, jakaś dziewczyna dziękowała Billowi za wspaniałą noc i zapewniała, że następnym razem będzie jeszcze lepiej. Molly bardzo dobrze pamiętała dreszcz, który przebiegł jej po plecach na widok słów „ Tak się cieszę, że ten pierwszy raz, stało się to z kimś tak cudownym jak ty”. Jej syn... jej dziecko... nie było już niewinne! Molly poprosiła wtedy męża, żeby porozmawiał z Billem, a potem zadbała, żeby Artur przeprowadził podobną rozmowę także z resztą synów i to zanim przekroczą tę magiczną granicę dzieciństwa.
Artur tak się tym denerwował! Molly nie mogła powstrzymać chichotu na widok twarzy męża, gdy powiedziała mu o liście. „Molly, musiałaś coś źle zrozumieć. Bill na pewno nie... on nie...” Po czym stwierdził, że skoro chłopak już to robił, nie widzi sensu, by z nim na ten temat rozmawiać. Jednak Molly nalegała i Artur musiał w końcu odbyć tę pogawędkę z pierworodnym. Nigdy jednak nie powiedział żonie jak to wyglądało. Wspomniał tylko, że wszystkim się zajął. Potem, gdy nadchodził odpowiedni czas, rozmawiał kolejno z resztą synów. Molly stwierdziła, że z każdym następnym razem mężowi przychodzi to coraz łatwiej. Jednak, gdy ostatniej nocy wspomniała o Ronie, wydawał się nieco poruszony.
I wtedy właśnie Artur powiedział coś nieoczekiwanego. Stwierdził, że to Molly powinna porozmawiać z Ginny. Teraz więc nadeszła jej kolej i teraz to Molly nieco się denerwowała. Była przekonana, że córka jeszcze tego nie robiła, ale to nie ułatwiało całej sprawy. A skoro Harry miał przyjechać do Nory za kilka dni, Molly powinna się pospieszyć z tą rozmową, bo potem może być za późno! Pokręciła głową na tę myśl. Nie, Harry nie nalegałby na nic takiego. Nie tak wcześnie! Ale Molly nadal była zaniepokojona. Harry był nastolatkiem. A jeśli ktokolwiek wiedział coś o chłopcach w tym wieku i o ich buzujących hormonach, to właśnie Molly Weasley - kobieta, która wychowała przecież sześciu synów!
W końcu zdecydowała, że trzeba zacząć działać. Schowała różdżkę i poszła na górę, gdzie mieścił się pokój córki. Drzwi do pomieszczenia były lekko uchylone. Ginny leżała na brzuchu na swoim łóżku, trzymając przed sobą zapisany pergamin. Na ustach dziewczyny błąkał się rozmarzony uśmiech. Skrzyżowała nogi w kostkach i machała nimi rytmicznie, wodząc oczami po linijkach tekstu. Molly uśmiechnęła się lekko. Pewnie list od Harry`ego pomyślała. To odpowiednia chwila. Zebrała się na odwagę i zapukała.
Ginny, nieco zaskoczona, spojrzała w stronę drzwi i uśmiechnęła się na widok Molly.
- O! Cześć mamo. O co chodzi?
Wchodząc do pokoju, Molly zauważyła, że Ginny jeszcze nie do końca rozpakowała się po przyjeździe. Takie bałaganiarstwo nie było w stylu jej córki. Ginny była taka jak Percy... Jeśli chodzi o porządek.
- Co u ciebie kochanie? - spytała.
- Wspaniale, mamo - Ginny rozpromieniła się zerkając na trzymany w ręce list.
Molly przygryzła usta i zdecydowała, że powinna o niego zapytać.
- Od kogo ten list, córeczko?
Ginny spojrzała na matkę szeroko otwartymi oczami, a z jej ust wyrwało się lekkie westchnienie.
- Od Harry`ego - szepnęła i z uśmiechem przeniosła wzrok na pergamin.
Molly przesunęła nogi córki i przycupnęła na skraju łóżka. Ginny podniosła się i usiadła prosto, unikając wzroku matki.
- Czy to znaczy, że Harry w końcu przejrzał i zwrócił uwagę na moją śliczną dziewczynkę?
Ginny przytaknęła, obracając list w rękach. Molly położyła jej rękę na ramieniu i córka w końcu podniosła na nią oczy.
- I co pisze? - dopytywała się Molly z uśmiechem.
Ginny wzruszyła ramionami i przeleciała wzrokiem pismo.
- Och, nie jest to mój wymarzony romantyczny list. Harry piszę, że nie może się doczekać na przyjazd do Nory i spotkanie ze mną, i ma nadzieję, że Ron nie będzie na niego... hm... zły...
- Że podobasz się Harry`emu? - dokończyła Molly. Zawstydzona Ginny kiwnęła głową i oparła zaróżowioną twarz o kolana.
Serce Molly podskoczyło na myśl, że jej najmłodsze dziecko... Jej jedyna córeczka... podoba się chłopcu, o którym marzyła tak długo. Ginny musiała się teraz czuć jak księżniczka z bajki!
Molly uśmiechnęła się do córki.
- Ginny, kochanie, myślę, że powinnyśmy porozmawiać - powiedziała.
- O Harrym? - spytała dziewczyna, zaskakując tym nieco matkę.
- No, nie konkretnie o Harrym. Generalnie, o chłopcach. - Z ust Ginny wyrwał się cichy chichot i dziewczyna zarumieniła się jeszcze mocniej. Molly kontynuowała zgodnie z tym, co obmyśliła sobie wcześniej. - Ginny, kochanie, chłopcy i dziewczęta, są jak pióra i kałamarze.
- Pióra? - zdumiała się Ginny.
- Tak, kochanie. Ty, jako dziewczynka, jesteś kałamarzem.
- A Harry jest piórem? - Ginny znowu zachichotała, najwyraźniej dość rozbawiona tą wizją.
- Pozwól, że wyjaśnię. Nowy, nieużywany kałamarz, jest fabrycznie zapieczętowany. Zalakowany. To zabezpieczenie jest po to, by zawartość kałamarza nie wydostała się i nie zalała wszystkiego wokół. Co by się stało, gdybyśmy otworzyli kałamarz zbyt wcześnie? Powiedzmy, przed skończeniem poprzedniej butelki?
- Atrament by wysechł? - Ginny najwyraźniej nadal nie bardzie wiedziała dokąd to wszystko zmierza.
- Właśnie. - Molly spojrzała córce w oczy, żeby upewnić się, czy na pewno została zrozumiana jasno i wyraźnie. - To byłoby bardzo lekkomyślne postępowanie. Zwykłe marnotrawstwo. - Molly obserwowała, jak na twarzy córki pojawia się zrozumienie. Ginny patrzyła na nią z rozdziawionymi ustami.
- A teraz, jeśli chodzi o pióra... To bywają one różnego rozmiaru i kształtu. Niektóre są cienkie i długie, inne krótsze i grubsze.
- Najbardziej lubię te, które są naprawdę długie i z grubą końcówką. Mają lepszy środek ciężkości i wygodny punkt przyłożenia. Lepiej leżą w ręce - wtrąciła uradowana Ginny. - Łatwiej je także umoczyć w atramencie, bo... - przerwała zdając sobie sprawę co właśnie powiedziała i jak to zabrzmiało. Molly roześmiała się na widok zgrozy wypisanej na twarzy córki. - Och, mamo! Mówię o normalnych piórach! Nie o... no... Ja nigdy... Wiesz...
Molly zaśmiała się znowu.
- Wiem kochanie, nie przejmuj się. Ale rozumiesz, o co chodzi, gdy mówię o tych innych piórach?
Ginny przytaknęła, a Molly ciągnęła:
- Jest jeszcze jedna sprawa, którą chciałabym ci wyjaśnić. To zamknięcie... Czy wiesz jak odpieczętować kałamarz?
- Och, to proste. Wystarczy przebić lak piórem - powiedziała Ginny i natychmiast zakryła dłonią usta.. Po chwili jęknęła z wyrzutem: - Mamo!
Molly pochyliła się ku niej.
- Wiesz, o czym mówię? - spytała cicho.
Ginny zapatrzyła się przed siebie i zaczęła obgryzać paznokcie. Po chwili spojrzała na matkę.
- Czy to boli?
- Tylko za pierwszym razem... I tylko przez moment. Później, kiedy kałamarz jest już rozpieczętowany, znacznie łatwiej jest zanurzyć w nim pióro i umoczyć go w atramencie.- Uśmiechnęła się do Ginny uspokajająco.
Dziewczyna zmarszczyła brwi.
- Ale mamo, czasem trzeba użyć... eee...siły, żeby przebić piórem lak. Wiesz, czasami naprawdę trudno jest otworzyć kałamarz!
- Masz rację - odparła Molly. - A co się dzieje, gdy używasz zbyt dużo siły by go otworzyć?
- No, zwykle w końcu mi się to udaje, ale przy okazji wszystko zachlapuję atramentem.
- Dokładnie. I pozostają ślady, które czasem trudno później usunąć. Wiem, że to niemożliwe w przypadku zwykłych piór i kałamarzy... Ale Ginny, obiecaj mi, że nie pozwolisz nikomu odpieczętować kałamarza, jeśli naprawdę nie będziesz tego chciała.
Ginny uśmiechnęła się i skinęła głową. Molly bardzo chciała zakończyć tę rozmowę jakimś milszym akcentem, więc szybko przeszła do ostatniej kwestii.
- Posłuchaj Ginny, nie chcę żeby to cię odstraszyło. Chcę tylko, żebyś znała prawdę i była na to przygotowana. Pamiętasz, jak po raz pierwszy próbowałaś pisać piórem? - Ginny kiwnęła potakująco. - Te pierwsze próby były raczej niezbyt udane, prawda? Cóż, tak to zwykle z początku bywa. Ale kiedy już znajdziesz pióro, które będzie dla ciebie idealne, napiszesz nim piękne zdania! Będziesz mogła stworzyć cudowne dzieła!
- Tak jak stało się to w przypadku innych piór i kałamarzy - dodała Ginny mimochodem.
- Och, daj spokój - roześmiała się Molly. - Z tworzeniem jeszcze będziesz musiała poczekać. Aby napisać dzieło, trzeba być dojrzałym pisarzem.
- Nie martw się mamo. Harry i ja jesteśmy dopiero na początku kariery literackiej. - Teraz zaśmiała się Ginny.
- No, mam nadzieję. Jesteście jeszcze bardzo młodzi - powiedziała Molly po macierzyńsku. Chciała wiedzieć jeszcze jedno. - Czy... Harry cię pocałował? - zapytała ostrożnie.
Ginny spłoniła się i uśmiechnęła wstydliwie.
- Tak jakby. Pocałował mnie w policzek, jak żegnaliśmy się w pociągu.
Serce Molly zabiło szybciej, gdy wyobraziła sobie jak szczęśliwa musiała być wtedy jej córeczka.
- Tak, Ginny. I na razie powinien całować cię właśnie w ten sposób.
- Wiem - odparła Ginny i spuściła oczy.
Molly ucałowała ją w czoło i podniosła się do wyjścia.
- Mamo - zatrzymała ją Ginny. - Czy... mówiłaś o tym Billowi, Charliemu i reszcie?
- Nie kochanie. Ale ojciec z nimi rozmawiał.
- Taaak... A myślisz, że... z Harrym też ktoś o tym rozmawiał? - wykrztusiła Ginny.
- Nie mam pojęcia, kochanie. Ale jeśli to cię uspokoi, możemy poprosić o to twojego ojca...
- NIE! - przeraziła się Ginny. - Nie, w porządku. Tak się tylko zastanawiałam...
Molly skinęła głową i wyszła z pokoju. W drzwiach obejrzała się jeszcze - Ginny położyła się na łóżku i znowu zaczęła kontemplować list od Harry`ego. Żadna z nich nie przypuszczała, że Harry już na początku roku przeszedł przez mękę podobnej rozmowy - ze swoim ojcem chrzestnym.
- Najważniejsze Harry, żebyś NIE robił tego, co ja! Twoi przyjaciele nigdy by ci tego nie wybaczyli!
KONIEC