Boże Narodzenie
"Choinka"
Choinka stała w lesie
zielenią przystrojona,
piękna jak królewna
szumiała na wietrze.
"Choinka"
Wiszą bombki na choince
całe kolorowe.
Małe pieski, małe kotki,
gwiazdki purpurowe.
Wiszą szyszki i orzeszki,
malutkie jabłuszka.
Duże jeże, muchomorki,
czerwone serduszka.
W blasku lampek teraz stoi.
Pięknem nas urzeka.
Przypomina wróżkę z bajki
i Wigilii czeka.
"Historia świąteczna"
W pewne święta, moi mili
wszyscy bardzo się zdziwili,
bo choć późno się zrobiło
Mikołaja wciąż nie było.
Zawsze bywał przed północą
kiedy gwiazdy niebo złocą,
kiedy śnieg się sypie z nieba
i zapraszać Go nie trzeba.
A tu już późna godzina,
denerwuje się rodzina:
- Może zgubił w śniegu drogę?
- Może złamał sobie nogę?
Zawsze bywał tu na czas
i nigdy nie zawiódł nas.
Bo nie mogą święta te
bez prezentów obejść się.
Nie ma na co czekać. Cóż!
Trzeba znaleźć Go i już!
Szukała Go Babcia Stasia
Dziadek Franek, mała Asia
i brat małej Asi - Władek,
Ciocia Gienia, Wujek Tadek,
Mama z Tatą, pies kudłaty
i nasz kotek w czarne łaty
Przeszukali każdy kątek
koniec domu i początek.
Strych, pokoje i piwnice;
wyszli nawet na ulicę...
Nagle! Grom z jasnego nieba!
Przecież komin sprawdzić trzeba!
Wiedzą wszyscy - starzy, młodzi:
Mikołaj przez komin wchodzi!
Kto się nie bał, wszedł na dach
bo wysoko że aż strach!
Do komina zaglądają
i za głowy się chwytają
Jest! Tu siedzi! Z miną marną,
w brudnej czapce z twarzą czarną
obolały i zmęczony
i w kominie uwięziony.
Musimy Go stąd wydostać!
Nie może tu biedak zostać!
Obwiązali go wiec sznurem
i ciągnęli wszyscy w górę.
Ciągną...ciągną...Nagle! Puuuffff!
Ale widok, aż brak słów!
Kłęby dymu wyleciały
i Mikołaj czarny cały!
Znalazł się Mikołaj nasz!
I chociaż ma brudną twarz,
choć męczony i zziębnięty
opowiada uśmiechnięty:
Jak się najadł przed podróżą
najwidoczniej zjadł za dużo,
bo w kominie się nie zmieścił...
no i koniec opowieści.
Lecz się kończy wszystko dobrze,
obdarował On nas szczodrze:
Babcia Stasia ma pulower
Asia otrzymała rower,
Dziadek Franek sweter
Tata do swej łódki wiosła,
nowe rolki dostał Władek,
mądrą książkę wujek Tadek,
Mama ma śliczne perfumy,
piesek piłkę - taką z gumy
Ciocia torbę sznurowaną,
kotek - myszkę nakręcaną.
Jak to dobrze, że w te święta
Mikołaj o nas pamięta!
"Jak co roku"
Wszyscy wysyłamy karty.
Wszyscy ubieramy choinki.
Zawieszamy na nich kolorowe
lampki i błyszczące bombki.
Zachwycają nas piękne szopki.
W domu czujemy zapach
postnych potraw i makowców.
Łączy nas opłatek
i wigilijna kolacja.
Otwieramy prezenty i płyną
melodie pięknych kolęd.
I tak postępujemy co roku,
bo to jest nasza tradycja.
I my zabierzemy ją w przyszłe lata.
"Kto wymyślił choinki?" - Gałczyński Konstanty I.
Moje kochane dzieci,
był taki czas na świecie,
że wcale nie było choinek,
ani jednej, i dzięcioł wyrywał sobie piórka
z rozpaczy, i płakała wiewiórka,
co ma ogonek jak dymiący kominek.
Ciężkie to były czasy niepospolicie,
bo cóż to, proszę was, za życie
na święta bez choinki, czyste kpinki.
Więc kiedy nadchodziły święta,
dzieci w domu, a w lesie hałasowaly zwierzęta:
- My chcemy, żeby natychmiast były choinki!
Ale nikt się tym nie zainteresował,
aż wreszcie powiedziała mądra sowa:
- Tak dalej być nie moźe, obywatele.
Ja z sowami innymi trzema
zrobię bunt, bo choinek jak nie ma, tak nie ma,
tylko mak i suszone morele.
I rzeczywiście: jak przychodziła Gwiazdka,
nic nigdzie nie tonęło w blaskach,
był to widok nader niemiły;
i nikt nie myślał o zielonej świeczce,
i ciemno było, proszę was, jak w beczce,
przez to, że się nigdzie choinki nie świeciły.
Ale w chatce na nóżkach sowich
mieszkał pewien tajemniczy człowiek,
który miał złote książki i zielone pióro.
I jak nie krzyknie ten dobry człowiek:
- Poczekajcie chwilkę, ja zaraz zrobię,
że nigdzie nie będzie ponuro.
No i popatrzcie: od jednego słowa
świerki strzelają, gdzie była dąbrowa,
choinki nareszcie będą.
Bo ma poeta słowa tajemnicze,
którymi może spełnić każde z życzeń.
(A ten człowiek był właśnie poetą):
To on nauczył, jak się świeczki toczy,
jak się z guzików robi skrzatom oczy,
on, namówiony przeze mnie;
i jak się robi z papieru malutkie okręty,
i to on ułożył te wszystkie kolędy,
które śpiewać jest tak przyjemnie.
To on, moi srebrni, moi złoci,
zawsze jest pełen dobroci,
w nim jest ta pogoda i nadzieja;
to on nauczył, jak zawieszać zimne ognie,
i on te świeczki odbija w oknie,
że okno jest jak okulary czarodzieja.
Więc już teraz, chłopcy i dziewczynki,
czy wiecie, kto wymyślił choinki?
Czy już teraz każde dziecko wie to?
Chórem dzieci: TO TEN ODWAŻNY, DOBRY CZŁOWIEK,
CO MIESZKA W CHATCE NA NÓŻKACH SOWICH,
CO LUDZIE PRZEZYWAJĄ POETĄ.
Więc gdy śnieg na święta zatańczy,
pomyśl, proszę, najukochańszy,
o tym panu, co układa rymy,
prześlij mu życzenia na listku konwalii,
a myśmy już mu telegram wysłali,
bo my wszyscy bardzo go lubimy.
"Nasza kolęda"
Mali kolędnicy
idą do stajenki.
Zabiorą ze sobą
wesołe piosenki.
Oj, wesoło nam,
przyszedł do nas Pan.
Malutki Jezusik
u boku mamusi.
Damy sobie ręce,
zatoczymy koło.
Zanucimy razem
kolędę wesołą.
"Na złotym dywanie" - Gellner Dorota
Choinko, choinko,
świąteczną masz minkę!
Łańcuszek wpleciony
w zieloną czuprynkę!
Stanęłaś w pokoju
na złotym dywanie
i cień twój iglasty
zatańczył na ścianie.
Usiądę przy tobie!
I podam ci rękę.
To nic,
że masz trochę
kłującą sukienkę!
"Podarunki"
Dziadek pragnął pod choinkę
dostać cygar całą skrzynkę.
Mama nową puderniczkę,
tatuś srebrną zapalniczkę.
Mały Tadek chciał konika
a Kamilka pajacyka.
Jaś najmłodszy marzył słodko,
że obdarzą go grzechotką.
Po wieczerzy z grzeczną minką
każdy stanął pod choinką,
ale wszyscy się zdziwili
kiedy paczki otworzyli.
Bo grzechotkę dostał dziadek,
puderniczkę mały Tadek.
Tatuś usiadł na konika,
mama trzyma pajacyka
a Kamilka spójrzcie sami
niesie skrzynkę z cygarami.
To z pośpiechu dzisiaj rano
paczki źle zaadresowano.
"W noc wigilijną" - Moore Clement C.
Działo się to w Wigilię.
Gdy wśród nocnej ciszy
nie słychać nawet skrobania myszy.
Nad kominkiem wiszą pończochy dla zachęty,
by Gwiazdor zostawił w nich prezenty.
Dzieciom otulonym w puchowe kołderki
przyśniły się najsłodsze cukierki.
Mamusia w chusteczce na głowie
skuliła się, jak do drzemki zimowej.
Wtem usłyszałem jakiś hałas na dworze.
Ciekaw, kto przybywa o tej porze,
szybko otworzyłem okiennice,
by wyjrzeć na opustoszałą ulicę.
Blask księżyca zamienił noc w dzień,
na śniegu ujrzałem tajemniczy cień.
I nagle zabrzmiały dzwoneczki,
po niebie jasnym przemknęły saneczki,
na których podróżował Gwiazdor poganiając batem
osiem smukłych renów o rogach rosochatych.
Szybciej niż orzeł gnał zaprzęg srebrny,
a woźnica gwizdał, pohukiwał, popędzał reny:
- Dalejże, Paziu, Meteorze, Błyskawico, Tancerzu!
- Dalejże, Piorunie, Kupidynie, Wichrze, Rycerzu!
Dalej, na szczyt werandy, na dach kamienicy,
zastukajcie kopytami w skrzydło okiennicy!
Jak zwiędłe liście, które wicher gna,
tak renifery ślizgają się po rynnach.
I sanie przeskakują z dachu na dach,
pędząc tam, gdzie dzieci marzą o zabawkach.
Naraz usłyszałem, gdzieś pod sufitem,
podskoki i grzebanie maleńkich kopytek.
Gdy rozglądałem się wokół,
ze zdumieniem przecierając oczy,
Gwiazdor wprost do pokoju
z kominka wyskoczył.
W kominie, miły ów staruszek,
wór prezentów taszcząc z mozołem -
wysmarował swój kożuszek
sadzą i popiołem.
Przewróciłem kałamarz,
gdy wysypał zabawki.
Wyglądał jak wesoły kramarz,
który rozłożył straganik.
W oczach miał wesołe iskierki,
w policzkach dołeczki!
Nos czerwony jak wiśnia,
rumieńce jak porzeczki.
Maleńkie usta
śmiesznie skrzywione w podkówkę
i brodę długaśną,
tak jak śnieg bielutką.
W zębach trzymał zapaloną fajeczkę,
z której wypuszczał dymiące kółeczka.
Szczerą miał twarz
i okrąglutki brzuszek,
co się trząsł, gdy śmiał się,
jak mleczny kożuszek.
Był pucołowaty, tłuściutki i tak stary,
że ze śmiechu spadły mi okulary.
Gwiazdorek mrugnął do mnie
i skinął ręką,
prosząc z uśmiechem,
bym sie go nie lękał.
Nie rzekł ani słowa,
lecz prezenty poutykał szparko
we wszystkich pończoszkach
i przeróżnych zakamarkach.
Kładąc palec na ustach, skinął
głową siwą i zniknął w kominie.
Wskoczył na sanie i zagwizdał na reniferki,
i zaprzęg ruszył z kopyta, krusząc sopelki.
Usłyszałem jeszcze, zanim straciłem go z oczu:
wszystkim Wesołych Świąt życzę i dobrej nocy!
"Zaproszenie dla Gwiazdora" - Katz Bobbi
Wieczorem wystawię buciki,
a w nich smakołyki.
Miętówkę dla zachęty,
by Gwiazdor zostawił prezenty.
Nie potknij się, Gwiazdorze,
na dachu pochyłym i śliskim!
Uważaj, proszę, ażebyś nie strącił
sopelków z oblodzonej rynny!
Chyba będę liczyć owce,
by zasnąć, aż do samego ranka.
Wyobrażając sobie renifera
z bajki zamiast baranka.
Zasypiając usłyszę dzwoneczki,
z dachu, na którym Gwiazdorek
wiąże kolorowe wstążeczki
szykując podarków worek.