***
Teodor Nott tak naprawdę nigdy dobrze nie poznał swojej matki.
Christine Nott zginęła w parku, podczas jednego z najbardziej prozaicznych na świecie spacerów, pchnięta nożem przez jakiegoś śmierdzącego lumpa, który nie chciał uwierzyć, że nie miała przy sobie pieniędzy.
Jej mąż, Marcus Nott, kupował wtedy lody dla swojej żony i pięcioletniego synka, który biegał w tym momencie gdzieś obok po trawniku.
Uzdrowiciele ze Świętego Munga nie zdołali jej uratować.
Za duży upływ krwi, wie pan, Teodor kojarzy strzępki rozmów prowadzonych przyciszonymi głosami przez magomedyków i jego tatę.
Już nigdy potem nie udadzą się do niemagicznej części Londynu.
Kiedy Teodor Nott jest na tyle duży, by zrozumieć co znaczą słowa ojca: mugole to zwierzęta, zgadza się z nim całkowicie.
Tato.
**
Do Azkabanu można dostać się tylko przez świstoklik, prosto z gmachu Ministerstwa Magii. Podanie Teodora o odwiedziny zostaje przyjęte niemal natychmiast, co dziwi go tak samo, jak wcześniej to, że większości z nich - dzieci śmierciożerców - udało się uniknąć więzienia.
Praktycznie wszyscy Ślizgoni z siódmego roku walczyli po stronie Voldemorta podczas Wielkiej Bitwy o Hogwart. Teodor był jednym z nich. Tak jak oni wściekle miotał zaklęciami, powtarzając sobie, że przecież mugole to zwierzęta.
Potem, kiedy było już po wszystkim, każdy z tych uczniów otrzymał tylko nakaz kurateli. Nic więcej.
Niektórzy mówili, że był to pomysł samego Harry'ego Pottera, który wstawił się za nimi u Ministra Magii, Kingsleya Shacklebolta, ale to wydawało się zbyt dziwne, by mogło być prawdziwe. Inni po prostu się śmiali - przecież tak, czy siak, byli wolni.
Tato.
Teodor Nott dziwi się, z jaką łatwością mury Azkabanu wydają się wytrzymywać siłę wszechobecnych krzyków, wrzasków, jęków i płaczu. On ma wrażenie, że jego głowa zaraz eksploduje.
Wzdryga się i przełyka ślinę. Gdyby był mugolem, nie uniknąłby skojarzeń z domem wariatów.
Teodor Nott nie jest mugolem. Jest czarodziejem czystej krwi.
- Tato?
Wystraszony wzrok Teodora napotyka lekko zamglone spojrzenie jego ojca.
- Synu.
- Tato - szepce z bólem Teodor i wyciąga rękę, by przecisnąć ją przez kraty celi.
- Nie - syczy jego ojciec. Ręka Teodora zastyga w powietrzu zaledwie kilka cali od okratowania. - Bariery ochronne. Zraniłbyś sobie rękę - kończy łagodnie Marcus Nott.
Teodor nie odpowiada. Jego ojciec także nie mówi nic więcej.
Przecież wyjdziesz. Musisz wyjść.
Chociaż cisza zdaje się rozciągać w wieczność, dla Teodora i tak trwa zdecydowanie za krótko. Teodor patrzy na ojca zza krat. Ojca, którego nie może nawet dotknąć.
Dopiero świadomość tego, że niedługo minie czas odwiedzin powoduje, że udaje mu się powiedzieć coś jeszcze.
- Lucjusz Malfoy nie poszedł do więzienia - mówi Teodor głucho i bardzo, bardzo cicho.
Marcus długo nic nie odpowiada.
W końcu uśmiecha się krzywo i rzuca bezbarwnym głosem:
- Lucjusz Malfoy ma bardzo dużo pieniędzy.
- Czy ty kiedykolwiek wyjdziesz? - wpada mu w słowo Teodor, już nawet nie starając się maskować przerażenia i beznadziei w swoim głosie.
Tato. Mugole... to...?
- Nie wiem - odpowiada ojciec po chwili ciężkiego milczenia, na granicy szeptu.
Tato.
Teodor Nott nie mówi już nic więcej.
Teodor Nott widzi testrale.
Teodor Nott traci także ojca.