Przełamywanie konwencji młodopolskich
w twórczości Leopolda Staffa
Leopold Staff to wielki poeta trzech pokoleń - tworzył w okresie Młodej Polski, w dwudziestoleciu międzywojennym i po drugiej wojnie światowej. Urodzony w 1879 r. we Lwowie należał do drugiego pokolenia poetów młodopolskich. Debiutował już w XX wieku (1901 r. - Sny o potędze). Był poetą, dramaturgiem i tłumaczem. Stworzył dzieło niezwykle klarowne, zwarte, oryginalne, mimo że w każdym z okresów literackich chłonął typowe dla niego kierunki i konwencje, i przetwarzał je po swojemu.
Szczególnie zwraca uwagę konsekwentne przełamywanie w postawie Staffa dekadenckich nastrojów, choć i takie wiersze są w jego dorobku. Przykładem może być piękny wiersz Deszcz jesienny, typowy dla dekadentyzmu, bo jest w nim ponury, jesienny dzień, wieczór, a także charakterystyczne dla takiej poezji motywy: wędrówka w bezkresną dal; kolory: szarość i czerń; sytuacje, obrazy: groby, pogrzeb, korowód żałobników, spopielony dom, spustoszony ogród, szatan wędrujący przez ten ogród. Trzy części wiersza rozdzielone są refrenem, w którym zastosował poeta instrumentację głoskową, która oddaje monotonne uderzanie kropel deszczu o szybę i tworzy oprawę muzyczną wiersza. W części pierwszej buduje poeta nastrój tworząc korowód zjaw, mar, które idą w dal przez pustynię na życie tułacze i szukają miejsca na swe groby. Symbolizują one nigdy nie zrealizowane marzenia, nie spełnione sny:
|
„Wieczornych snów mary, powiewne, dziewicze Na próżno czekały na słońca oblicze...” |
Część druga przedstawia bliżej podmiot liryczny wiersza. Jest to też dekadent - człowiek samotny, nieszczęśliwy, zagubiony.
|
„Szczęście przyjść chciało, lecz mroków się zlękło, Ktoś chciał mnie ukochać, lecz serce mu pękło Gdy poznał, że we mnie skrę roztlić chce próżno...” |
W tej części obserwujemy też próbę wyjścia z kręgu własnych nieszczęść i zainteresowanie się drugim człowiekiem, któremu może jest jeszcze trudniej:
|
„...Zmarł nędzarz, nim ludzie go wsparli jałmużną... Gdzieś pożar spopielił zagrodę wieśniaczą... Spaliły się dzieci... Jak ludzie w krąg płaczą...” |
Trzecia część przedstawia symboliczny ogród dobroci, przez który przeszedł szatan i pozostawił zgliszcza i popioły:
|
„...kwiaty kwitnące przysypał popiołem, Trawniki zarzucił bryłami kamienia I posiał szał trwogi i śmierć przerażenia...” |
Sam przestraszył się swojego dzieła i zapłakał nad tym, co zrobił. Obraz ponurego deszczowego dnia jest w tym wierszu bardzo plastyczny. Ilustruje on głęboko pesymistyczne nastroje: przygnębienia, smutku, rezygnacji. Autor stara się uchwycić ulotność takiej chwili, gdy nawet szatan jest smutny i budzi litość.
Próbą przełamania konwencji epoki w duchu filozofii F. Nietzschego jest sonet Kowal. Staff przejmuje od niemieckiego filozofa ideę siły, aktywności, pracy nad własnym charakterem i osobowością. Efektem ma być moc, poczucie wewnętrznego ładu. Odrzuca natomiast polski poeta wszystko to, co w filozofii Nietzschego nie godziło się z filozofią chrześcijańską: relatywizm moralny, pogarda dla altruizmu i litości. Nadczłowieczeństwo dla Staffa to twarde dążenie do wyrobienia w sobie wartości najwyższych, moralnych i etycznych, przez pracę nad sobą. Ilustruje to w wierszu Kowal podmiot liryczny - cyklop, który: „Całą bezkształtną masę kruszców drogocennych”, symbolizujących cechy ludzkie, z których trzeba wykuć serce i charakter, rzuca na kowadło i kształtuje. Pragnieniem jego jest wykonanie wielkiego dzieła:
|
„Bo z tych kruszców dla siebie serce wykuć muszę, Serce hartowne, mężne, serce dumne, silne.” |
Pracuje z radością, z zapałem. Wysiłek ten symbolizuje pracę nad sobą, nad swoim charakterem. Kowal stawia sobie tak wysokie wymagania, że woli umrzeć, gdyby jego dzieło miało być niedoskonałe:
|
„Bo lepiej giń, zmiażdżone cyklopowym razem, Niżbyś żyć miało własną słabością przeklęte, Rysą chorej niemocy skażone, pęknięte.” |
Wiersz jest wyrazem niezgody na pesymizm, słabość. Dążeniem człowieka powinno być osiągnięcie duchowej mocy, męstwa, wielkości, szlachetności.
Pięknym, bardzo mądrym wierszem, manifestem postawy dojrzałego już człowieka jest Przedśpiew. Podmiot liryczny wiersza to „czciciel gwiazd i mądrości”, jeden z tych wybrańców, których na uczty zaprasza „sztuka boska”. Wyznaje, że zna życie, widział smutek i radość, narodziny i śmierć. Wie, że dzban życia mieści w sobie wino i łzy. Te doświadczenia nauczyły go kochać życie we wszystkich jego przejawach, dlatego mówi:
|
„Znam gorycz i zawody, wiem co ból i troska, Złuda miłości, zwątpień mrok, tęsknot rozbicia. A jednak śpiewać będę wam pochwałę życia -„ |
Życie w swym bogactwie, pięknie, rozmaitości godne jest pochwały, dlatego Staff powtarza hasło humanistów, sformułowane przez Terencjusza:
|
„Żyłem i z rzeczy ludzkich nic nie jest mi obce.” |
Smutne myśli, które towarzyszą człowiekowi nazywa „pogodnymi starcami w sadzie”. Nie mogą one przyćmić człowiekowi obrazu życia, osłabić miłości do drugiego człowieka. Poeta przyjmuje postawę stoicką, godzi się na życie takie, jakim ono jest, ze spokojem przyjmuje cierpienie, nie buntuje się. Jest to piękny, głęboki, mądry optymizm:
|
„I pochwalam tajń życia w pieśni i w milczeniu, Pogodny mądrym smutkiem i wprawny w cierpieniu.” |
Z takim też nastawieniem podchodzi do śmierci w wierszu Początek bajki. Starość jest tu nazwana „wieczorem”, który musi nadejść. Trzeba tylko dążyć do tego, by był „złoty”, trzeba tak przeżyć życie, aby nie sprzeniewierzyć się własnemu pięknu, które tkwi w każdym z nas. Wtedy koniec życia będzie mógł być „początkiem bajki”. Tak jak i inni poeci Młodej Polski, szukał Staff spokoju i ukojenia na wsi. Mówi o tym wiersz Pokój wsi. Jest on wyrazem szacunku dla życia rolników, pochwałą narzędzi pracy rolniczej, samej pracy i tych, którzy ją wykonują. Dla poety życie na wsi, codzienne i coroczne zajęcia mają w sobie rytm i spokój, który wlewa ludziom w serca „spokojność bożą”.
Zdecydowane odrzucenie postawy pesymistycznej przynosi Sonet szalony. Okazuje się, że przyroda może uczyć człowieka pogody ducha i radości życia. Podmiot liryczny wiersza to poeta-włóczęga, „król gościńców, pijak słońca wieczny”. Nie boi się niepogody, nie nastraja go ona pesymistycznie, lubi spać „pod gwiezdnym niebem”, wszędzie czuje się dobrze, a kij jabłeczny zatknięty przy głowie „rodzi mu kwiat marzenia i owoc swobody”. Upija się nimi, cieszy, nawet po drodze zgubił „mądrość znużoną”. Zwraca się do swej duszy z prośbą, by była szalona, przyznaje się, że i nadzieję ukradł gdzieś w karczmie przydrożnej. Taka postawa zbliża się do franciszkanizmu: człowiek jest ubogi, dobra materialne nie są mu potrzebne, bo domem jest mu cały kochany świat, ludzie braćmi. Broni się przed wyrachowaniem, beznamiętnością w życiu, odrzuca mądrość i rozwagę, duszę przepełnia mu miłość i nadzieja.
Ideą miłości do każdego człowieka przesiąknięty jest wiersz O miłości wroga. Potrzeba przebaczenia powoduje, że człowiek nawet współczuje wrogowi, bo dostrzega jak zło przyciemnia mu duszę, jak ona cierpi i umiera. Przyjmując zło od wroga doskonalimy się, bo przebaczamy, szlachetniejemy, a więc zyskujemy.
W tym właśnie kierunku, łączącym humanizm z chrześcijańską miłością ludzi-braci, szedł rozwój postawy Leopolda Staffa i w następnych okresach jego twórczości. Dlatego ta poezja jest tak mądra, uczy żyć, mimo że nie ma w niej natrętnej dydaktyki.