Biblijna Księga Ezechiela, Paleoastronautyka,Kosmici i Erich von Daniken


BIBLIJNA KSIĘGA EZECHIELA

czyli UFO w Biblii

  W numerach 28 i 29/2000 FiM ukazały się artykuły pod tym tytułem. Autor opierając się na Biblii snuł hipotezę Stworzenia poprzez ingerencję cywilizacji pozaziemskiej. Wywołało to wielką falę zgorszonej krytyki. Choć wizje S.J. to hipotezy, tym niemniej trzeba przyznać, że są one o wiele bardziej prawdopodobne niż koncepty z zastępami skrzydlatych aniołów zwiastunów i cherubinów strzegących drzewa z owocami długowieczności. Co więcej, czytając Biblię bez uprzedzeń, znajdujemy w niej wiele śladów NOL-i (Niezidentyfikowanych Obiektów Latających). Autor powołuje się na najlepszy przykład: relację Ezechiela, który ujrzał "chwałę Pana", a który w rzeczywistości opisał tzw. bliskie spotkanie trzeciego stopnia. Co ciekawe inż. Joseph Blumrich z NASA wykonał techniczny projekt owego kosmicznego pojazdu, który opisał prorok (wykonane według biblijnych wytycznych amortyzatory teleskopowe sprawdziły się w amerykańskich sądach lądujących na Księżycu). Oczywiście, że prorok ubarwił całą sytuację, jednak musiało to na nim wywrzeć takie wrażenie, że jego zmysły przestały normalnie funkcjonować (szkoda, że nie dysponuję tekstem oryginalnym, lecz tłumaczeniem Biblii Tysiąclecia, które jest bardziej religijne niż lingwistyczne). Warto przytoczyć cały fragment, pomimo iż jest dość długi: "Działo się to roku trzydziestego, dnia piątego czwartego miesiąca, gdy się znajdowałem wśród zesłańców nad rzeką Kebar. Otworzyły się niebiosa i doświadczyłem widzenia Bożego. Piątego dnia miesiąca - rok to był piąty od uprowadzenia do niewoli króla Jojakina - Pan skierował słowo do kapłana Ezechiela, syna Buziego, w ziemi Chaldejczyków nad rzeką Kebar; była tam nad nim ręka Pańska. Patrzyłem, a oto wiatr gwałtowny nadszedł od północy, wielki obłok i ogień płonący, a w jego środku jakby połysk stopu złota ze srebrem. Pośrodku było coś, co było podobne do czterech istot żyjących. Oto ich wygląd: miały one postać człowieka. Każda z nich miała po cztery twarze i po cztery skrzydła. Nogi ich były proste, stopy ich zaś były podobne do stóp cielca; lśniły jak brąz czysto wygładzony. Miały one pod skrzydłami ręce ludzkie po swych czterech bokach. Oblicza owych czterech istot - skrzydła ich mianowicie przylegały wzajemnie do siebie - nie odwracały się, gdy one szły; każda szła prosto przed siebie. Oblicza ich miały taki wygląd: każda z czterech istot miała z prawej strony oblicze człowieka i oblicze lwa, z lewej zaś strony każda z czterech miała oblicze wołu i oblicze orła, i skrzydła ich były rozwinięte ku górze; dwa przylegały wzajemnie do siebie, a dwa okrywały ich tułowie. Każda posuwała się prosto przed siebie; szły tam, dokąd duch je prowadził; idąc nie odwracały się. W środku pomiędzy tymi istotami żyjącymi pojawiły się jakby żarzące się w ogniu węgle, podobne do pochodni, poruszające się między owymi istotami żyjącymi. Ogień rzucał jasny blask i z ognia wychodziły błyskawice. Istoty żyjące biegały tam i z powrotem jak gdyby błyskawice. Przypatrzyłem się tym istotom żyjącym, a oto przy każdej z tych czterech istot żyjących znajdowało się na ziemi jedno koło. Wygląd tych kół (i ich wykonanie) odznaczały się połyskiem tarsziszu, a wszystkie cztery miały ten sam wygląd i wydawało się, jakby były wykonane tak, że jedno koło było w drugim. Mogły chodzić w czterech kierunkach; gdy zaś szły, nie odwracały się idąc. Obręcz ich była ogromna; przypatrywałem się im i oto: obręcz u tych wszystkich czterech była pełna oczu wokoło. A gdy te istoty żyjące się posuwały, także koła posuwały się razem z nimi, gdy zaś istoty podnosiły się z ziemi, podnosiły się również koła. Dokądkolwiek poruszał je duch, tam szły także koła; równocześnie podnosiły się z nimi, ponieważ duch życia znajdował się w kołach. Gdy się poruszały, ruszały się i koła, a gdy przestawały, również i koła się zatrzymywały: gdy one podnosiły się z ziemi, koła podnosiły się również, ponieważ duch życia znajdował się w kołach. Nad głowami tych istot żyjących było coś jakby sklepienie niebieskie, jakby kryształ lśniący, rozpostarty ponad ich głowami, ku górze. Pod sklepieniem skrzydła ich były wzniesione, jedno obok drugiego; każde miało ich po dwa, którymi pokrywały swoje tułowie. Gdy szły, słyszałem poszum ich skrzydeł jak szum wielu wód, jak głos Wszechmogącego, odgłos ogłuszający jak zgiełk obozu żołnierskiego; natomiast gdy stały, skrzydła miały opuszczone. Nad sklepieniem które było nad ich głowami, rozlegał się głos; gdy stały, skrzydła miały opuszczone. Ponad sklepieniem, które było nad ich głowami, było coś, o miało wygląd szafiru, a miało kształt tronu, a na nim jakby zarys postaci człowieka. Następnie widziałem coś jakby połysk stopu złota ze srebrem, < który wyglądał jak ogień wokół niego. Ku górze od tego, co wyglądało jak biodra, i w dół od tego, co wyglądało jak biodra, widziałem coś, co wyglądało jak ogień, a wokół niego promieniował blask. Jak pojawienie się tęczy na obłokach w dzień deszczowy, tak przedstawiał się ów blask dokoła. Taki był widok tego, co było podobne do chwały Pańskiej. Oglądałem ją. Następnie upadłem na twarz i usłyszałem głos Mówiącego (...) Później prorok przytacza słowa kosmitów, które mniemał usłyszeć, co jednak nie jest takie oczywiste, zważywszy na fakt wielkiego szoku jaki musiał Ezechiel przeżyć. Ezechiel miał bliskie spotkanie, natomiast przesłaniem religijnym mógł ubarwić i uwiarygodnić swą historię. Następnie Ezechiel zjadł posłusznie zwój księgi zaserwowanej mu przez przybysza, wydawała mu się ona słodka niczym miód. Następnie prorok został uniesiony do góry: Wówczas podniósł mnie duch i usłyszałem za sobą odgłos ogromnego huku, gdy chwała Pańska unosiła się z miejsca, w którym przebywała. Ten ogromny huk to szum uderzających o siebie skrzydeł istot żyjących i odgłos kół obok nich. A duch podniósł mnie i zabrał. (...) Nawiedzenia Ezechiela powtarzały się parokrotnie.  Wcześniej jednak, dużo wcześniej od czasów tego proroka, miało miejsce inne uprowadzenie opisane w Księdze Rodzaju. Przy okazji opisywania descendentów Adamowych, jako szósty z kolei występuje Henoch. Przy każdym z nich wspomniane jest, kiedy się narodził, kiedy urodził mu się pierwszy syn i kiedy umarł. Średnia długość życia poprzedników Henocha wynosiła 920 lat. Koniec życia jego poprzedników jest wyraźnie oznaczona słowem "umarł", Henoch jednak nie umarł, lecz "znikł, bo zabrał go Bóg" (Rdz 5, 24 BT). Miało to miejsce w 365 roku jego życia, znikł więc jeszcze jako młodzieniec. Jego następcy umierają znów standardowo, czyli po dziewięćsetnym roku życia (wyjąwszy Lameka - 777). To wydarzenie jest później wspominane przez Jezusa (nie tego od krzyża, lecz syna Syracha): "Henoch podobał się Panu i został przeniesiony" (Syr 44, 16; BT). Nie wiadomo czy w istocie Henoch został uprowadzony z sympatii i czy tam gdzie go poniesiono podobało mu się bardziej niż na ziemi, ale w to nie wnikajmy. Dalej tenże sam Jezus pisze: "nie było drugiego spośród stworzonych na ziemi jak Henoch, on bowiem z ziemi został uniesiony" (Syr 49, 14; BT).  Kolejny porwanym jest Eliasz: "Podczas gdy oni szli i rozmawiali, oto [zjawił się] wóz ognisty wraz z rumakami ognistymi i rozdzielił obydwóch: a Eliasz wśród wichru wstąpił do niebios. Elizeusz zaś patrzył i wołał: ?Ojcze mój! Ojcze mój! Rydwanie Izraela i jego jeźdźcze?. I już go więcej nie ujrzał. Ująwszy następnie szaty swoje, Elizeusz rozdarł je na dwie części i podniósł płaszcz Eliasza, który spadł z góry od niego" (2 Krl 2, 11n; BT). Jezus, syn Syracha, piszący prawdopodobnie po tym wydarzeniu, nic jednak nie wspomina o porwaniu Eliasza.

UFO i Ezechiel

Do napisania tego tekstu skłoniła mnie jak najbardziej lektura Pisma Świętego, a konkretnie jednego jego fragmentu.Wspomniany fragment to Księga Ezechiela. A rzeczy te są w istocie bardzo ciekawe. Dla wygody zamieszczam tu fragmenty Księgi Ezechiela, na których oprę swą wypowiedź. Zacznę może od pierwszych słów proroka. Bardzo dokładne i skrzętne podanie daty wydarzenia świadczy o tym, że Ezechiel był człowiekiem skrupulatnym, który przywiązywał wagę do szczegółów, a także był obdarzony umiejętnością dostrzegania szczegółów oraz fenomenalną wręcz pamięcią. Dla wątpiących proponuję przeczytanie obszernego fragmentu opisującego świątynię przyszłości. Jest to też człowiek szczery, który wyraźnie rozgranicza fakty od tego, czego pewien nie jest. Świadczą o tym pojawiające się wstawki "wyglądało na", "jakby" a z drugiej strony przytaczane bez zająknięcia wymiary wspomnianej świątyni. Są to dla mnie bardzo ważne cechy kronikarza.Temu właśnie perfekcyjnemu wręcz kronikarzowi ukazała się "chwała Pana". Tak przynajmniej zinterpretował to Ezechiel. I tak ja to bym zinterpretował, gdyby nie mój kolega, który zaproponował mi troszkę inne spojrzenie na tą sprawę. Po pierwsze bardzo dziwny jest sposób, w jaki "chwała Pana" się pojawia (Ez 1,4). O ile można sobie wytłumaczyć pojawienie się ognia, płomienia i blasku to dziwi mnie, że Pan musiał przybywać wzbudzając wiatr (no może jeszcze można sobie wytłumaczyć) oraz pojawiający się polerowany kruszec. Skąd ten kruszec? I dlaczego polerowany. W innych wypadkach Bóg pojawiał się jako coś ożywionego a to jest jedyny przypadek,który znam, gdzie Bóg miałby nagle być zamknięty w krysztale. A gdybyśmy tak spróbowali zinterpretować to jako lądowanie statku kosmicznego? Przecież wszystko się zgadza. Pojawiłby się obłok dymu, wiatr i błysk no i polerowany kruszec można by przypisać do kadłubu statku. Wyobraźmy sobie taką sytuację. Ze statku-matki stojącego na orbicie odrywa się lądownik, który ma do wypełnienia jakieś zadanie. Wchodzi on w atmosferę i używając silników odrzutowych hamuje tuż nad ziemią. Teraz powinien mieć jakieś systemy pozwalające mu poruszać się po powierzchni planety. Czytajmy dalej. Ezechiel przedstawia dość dokładny opis tego, co mu się ukazało. Należy jednak z góry zauważyć, że opisuje on to co widzi, używając do tego języka swojej epoki. Nie należy się więc dziwić, że moja interpretacja będzie dość niecodzienna. Musimy przyjąć do wiadomości, że człowiek próbując opisać coś, czego nie zna i widzi po raz pierwszy używa do opisu znanych sobie porównań. To tak, jakby nam kazano opisać amortyzatory bezwładnościowe statku międzygwiezdnego. Ludzie (jako rasa) wiedzą, jaka powinna być ich funkcja, ale nie mają zielonego pojęcia, jak powinny wyglądać. Gdyby teraz w tej chwili wylądował przed nami statek kosmiczny i wpuszczeni do środka potem opisywalibyśmy go to mówiąc o "takich dziwnych walcach z takimi małymi brodawkami wokół" (na przykład) mówilibyśmy o wspomnianych amortyzatorach nawet o tym nie wiedząc. Kilkaset lat później ktoś mógłby się z nas śmiać- jakie walce, toż to zwykłe, standardowe amortyzatory, jakie ma na wyposażeniu każdy statek. To dokładnie to samo, co spotkało Indian północnoamerykańskich. Oni myśleli, że strzelby mają magiczną moc, bo zabijają na odległość. Wracając jednak do tekstu, to mamy tu całkiem dokładny opis tego, co jak sądzę przy odrobinie wyobraźni oraz mając na uwadze poprzednie moje spostrzeżenia, można uznać za statek kosmiczny. Ezechiel zobaczył cztery żywe istoty, pośród których znajdowała się chwała Pana. Należy więc przypuszczać, że te cztery istoty były rozmieszczone w miarę regularnie wokół centrum obiektu. To, co dla Ezechiela jest żywymi istotami dla mnie wygląda raczej na cztery nogi, na których miał oprzeć się statek, po wylądowaniu. Do takiej interpretacji skłania mnie to, że po pierwsze stopa (jedna u każdej) lśniła jak brąz, co raczej nie jest spotykane u istot żywych, a po drugie każda z tych istot miała przy stopie koło. Istoty te posiadały również skrzydła. Co prawda poźniej Ezechiel będzie o nich (istotach) mówił "cherubowie" to mnie nie wydaje się, że to były anioły. Po pierwsze anioł jest zwykle wyobrażany na podobieństwo człowieka i nie posiada czterech twarzy, a po drugie... No właśnie. Proponuję zwrócić uwagę na fakt, że Ezechiel kilkukrotnie (w całej księdze) podkreśla fakt, że ich skrzydła się nawzajem dotykały. Rzeczywiście w przyrodzie jest to zjawisko dość niespotykane. Zwykle pomiędzy skrzydłami ptaki mają jeszcze tułów. Proszę sobie natomiast przypomnieć jak jest zbudowane śmigło helikoptera lub samolotu. Dwa stykające się ze sobą skrzydła, czyż nie? Zastanawiające jest jeszcze to, że wzdłuż tułowia istoty miały jeszcze coś na kształt dwóch kolejnych skrzydeł, którymi przykrywały swoje ciało. Jak dla mnie można to wytłumaczyć w dość prosty sposób. Podejrzewam, że nie ma śmigła, które przeżyłoby wejście statku kosmicznego w atmosferę. Delikatna konstrukcja by się po prostu spaliła. Te dodatkowe skrzydła mogły być po prostu osłonami termicznymi dla skrzydeł właściwych. Zastanawiający jest też sposób, w jaki używane były owe skrzydła. Jeśli mieliby to być aniołowie to powinniśmy słyszeć lekki szum i spokojne poruszanie skrzydłami, jeżeli w ogóle anioł jest materialny i potrzebuje aerodynamiki aby utrzymać się nad ziemią. Tymczasem istoty Ezechiela przy poruszaniu się powodują straszliwy hałas. Konkretnie hałas ten jest powodowany przez skrzydła. Rzeczywiście, śmigłowce nie należą do najcichszych maszyn. Wydaje mi się, że wspomniany lądownik, o ile to jego zobaczył Ezechiel, jako system napędowy nad powierzchnią planety używał systemu czterech wirników napędzanych silnikami spalinowymi (niżej wyjaśnię dlaczego) a do hamowania przy wchodzeniu w atmosferę oraz do wychodzenia z niej silników odrzutowych. Proszę przypomnieć sobie jak wygląda lądujący śmigłowiec. Wirnik powoli przestaje się kręcić, zanika siła nośna na łopatkach, które w końcu wyginają się do dołu. Prawda? A czy mógł o tym wiedzieć człowiek współczesny Ezechielowi? Wydaje się, że nie. A jednak widział, bo Ezechiel wyraźnie mówi, że gdy istoty stanęły opuściły swoje skrzydła. Nie złożyły jak to zwykły czynić ptaki, tylko opuściły do dołu, jak to mają w zwyczaju śmigłowce.Teraz wróćmy na moment do kół. Były one dokoła pełne oczu. Wydaje się dziwne? Nie, to jest normalne i wręcz można się było spodziewać podobnej odpowiedzi. Koła są wykonane z czegoś podobnego do chryzolitu, czyli przypominały (zapewne fakturą i kolorem) kamień. Teraz proszę przez chwilę pomyśleć. Jeżeli ktoś konstruuje lądownik statku międzygwiezdnego, to powinien zaprojektować go tak, aby można nim było wylądować na wszystkich możliwych rodzajach gruntu. Do tego nie nadają się koła wykonane z gładkiego kamienia, choćby dlatego, że nie miałyby one odpowiedniej przyczepności. Należałoby wyposażyć je w coś, co pozwalałoby im się poruszać w różnym terenie. Na przykład szerokie koła pokryć gumowymi wypustkami. No i mamy nasze oczy dokoła kół. Przyznaję, że do mojej teorii nijak nie pasują cztery twarze cherubów. Konkretnie to potrafię dopasować do wyglądu domniemanego lądownika tylko jedną. Chodzi o to, że istoty te miały z tyłu twarz orła. Dziwne? Nie. Śmigła musiały być przecież czymś napędzane. Zapewne silnikami spalinowymi. To proszę przypomnieć sobie jak wygląda gondola takiego silnika na przykład w samolocie. Czy nie jest ona wydłużona do tyłu, aby uzyskał odpowiednie parametry aerodynamiczne? Jest. Podobnie wydłużona jak dziób orła. Przejdźmy teraz do opisu tego, co było ponad czterema istotami. Ezechiel zobaczył tam sklepienie, błyszczące "jak niesamowity kryształ". Cóż to takiego? Przyznaję, że nie wiem. Wiem natomiast, że ogień pojawiający się wewnątrz tego sklepienia, pomiędzy czterema istotami mógł być dyszą silnika odrzutowego tego statku. Zauważmy, że ogień szumiał nawet wtedy, gdy wyłączyły się wirniki. Silników odrzutowych nie wyłączano więc na czas poruszania się nad powierzchnią planety. To, co zobaczył Ezechiel nad sklepieniem pozostaje dla mnie tajemnicą. Po pierwsze nie mógł on tego zapewne zbyt dokładnie widzieć, bo jak sam napisał gdy tylko zobaczył chwałę Pana natychmiast padł na twarz. Po drugie w tym fragmencie wyjątkowo często pojawiają się stwierdzenia "z wyglądu jak" i "jakby", co świadczy o tym, że prorok nie mógł opisać tego, co widział lub miał pewne problemy z interpretacją. Zauważyć jednak można, że ogólne zarysy są dość zbieżne z tym, czego można by oczekiwać według tej teorii. Powyżej sklepienia polerowany kruszec - czyli tłumacząc na dzisiejsze po prostu kadłub statku. Niżej ogień z dysz silników odrzutowych. Do tej pory posługiwałem się tylko i wyłącznie opisem obiektu, który pojawił się na Ziemi i został opisany w rozdziale 1 tej księgi. Lecz równie ciekawe są fragmenty z rozdziału 3. Tak naprawdę, to trzy wersy z tej części przekonały mnie najbardziej (Ez 3,12-14). Co tam znajdujemy. Otóż Ezechiel opisuje jak to chwała Pana porwała go i przeniosła do odległego miasta. Cóż, rzeczywiście Bóg potrafi czynić cuda i nikt w to nie wątpi. Ten jednak cud nosi wszelkie znamiona podróży najnormalniejszym statkiem powietrznym. Analizujmy te trzy wersy dokładnie. Wers 12 to suche stwierdzenie, że chwała Pana podniosła proroka, a następnie oderwała się od ziemi. I nic w tym nie byłoby dziwnego, gdyby nie straszliwy łoskot, który jest przy tym powodowany. To dla mnie jest dziwne. Gdyby to Pan chciał przenieść proroka na dużą odległość, to raczej nie powinien wzbudzać tak wielkiego hałasu i straszyć i tak już przerażonego Ezechiela. Kolejny wers (13) wyjaśnia nam co było przyczyną tego straszliwego hałasu. Powodowały go skrzydła oraz toczące się koła, bo żadna maszyna napędzana śmigłami nie jest cicha i przy starcie, gdzie potrzebne jest uzyskanie dużej siły nośnej, powodują wybitnie one wiele "łoskotu". Podobnie z kołami, które tocząc się po zapewne nierównym gruncie musiały jakieś dźwięki wydawać. Szczerze wątpię, czy niematerialne istoty, jak Bóg lub anioły, musiały koniecznie używać aż tak technicznych środków, aby oderwać się od ziemi i udać w z góry opisane miejsce. Powtórzę również po raz kolejny, że nie za bardzo widzę jakąkolwiek istotę żywą czy też metafizyczną, która miałaby się poruszać używając do tego celu kół zamiast stóp. Jednak najciekawszy jest wers 14. W nim to Ezechiel czyni dwie bardzo ciekawe uwagi. Po pierwsze Ezechiel po starcie znalazł się w "zaprawianym goryczą podnieceniu ducha". Przypomnijmy sobie, że śmigła musiały być czymś napędzane. Na przykład silnikami spalinowymi. Czy teraz ten gorzki odór, który poczuł Ezechiel nie mógłby być po prostu spalinami? Oczywiście, bo spaliny mają właśnie smak, który najlepiej jest chyba określić jako gorzki. I tu pojawia się silny argument na potwierdzenie przedstawianej przeze mnie tezy. Po pierwsze Ezechiel nie mógł wiedzieć, że przy unoszeniu się w powietrze musi następować spalanie paliwa i wydzielać się spaliny. On po prostu opisał to, co widział. A z tego wynika, że widział materialny obiekt napędzany silnikami spalinowymi. We wspomnianym wersie pojawia się również bardzo wyraźny ślad wskazujący na to, że obiekt, który uniósł Ezechiela był jak najbardziej materialny i więcej miał wspólnego z prawami fizyki niż z metafizyką. Proszę sobie przypomnieć co dzieje się, gdy ruszamy szybko samochodem. Siła bezwładności wciska pasażerów w fotele. Jest to normalne. Ale czy mógł o tym wiedzieć człowiek z epoki Ezechiela? Raczej nie, gdyż wtedy nic nie posiadało przyspieszenia na tyle dużego aby efekt ten był zauważalny. Jednak Ezechiel wyraźnie o tym wspomina. Chodzi tu o tę rękę Pana, która mu tak ciążyła. Ciążenie to było prostym wynikiem dużego przyspieszenia z jakim poruszał się pojazd. Ponieważ jednak Ezechiel nie mógł sobie tego inaczej wytłumaczyć, to napisał o ręce Pana .

 



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Biblijna Księga Henocha, Paleoastronautyka,Kosmici i Erich von Daniken
Długowieczni antenaci biblijni, Paleoastronautyka,Kosmici i Erich von Daniken
Wimany, Paleoastronautyka,Kosmici i Erich von Daniken
Dogu, Paleoastronautyka,Kosmici i Erich von Daniken
Teotihuacan, Paleoastronautyka,Kosmici i Erich von Daniken
Potop i arka Noego, Paleoastronautyka,Kosmici i Erich von Daniken
Nazca, Paleoastronautyka,Kosmici i Erich von Daniken
Atlantyda, Paleoastronautyka,Kosmici i Erich von Daniken
Mit Dogonów, Paleoastronautyka,Kosmici i Erich von Daniken
Wiek Wszechświata, Paleoastronautyka,Kosmici i Erich von Daniken
Zagadka kamiennych kul, Paleoastronautyka,Kosmici i Erich von Daniken
Stonehenge, Paleoastronautyka,Kosmici i Erich von Daniken
Wieczna zagadka Sfinksa, Paleoastronautyka,Kosmici i Erich von Daniken
Bomba atomowa w starożytnych Indiach, Paleoastronautyka,Kosmici i Erich von Daniken
Klonowanie, Paleoastronautyka,Kosmici i Erich von Daniken
Puma Punku, Paleoastronautyka,Kosmici i Erich von Daniken
Fotografia kirlianowska, Paleoastronautyka,Kosmici i Erich von Daniken
Piramida, Paleoastronautyka,Kosmici i Erich von Daniken
Marsjańska twarz, Paleoastronautyka,Kosmici i Erich von Daniken

więcej podobnych podstron