„Lalka” została napisana przez Bolesława Prusa w epoce pozytywistycznej około roku 1890. Początkowo ukazywała się w odcinkach w gazecie, zaś później wydano powieść w formie książkowej. Prus ukazuje w niej pokolenia idealistów polskich, m. in. reprezentującego poglądy romantyzmu Rzeckiego czy Wokulskiego, u którego dominują cechy zarówno romantyzmu jak i pozytywizmu. Autor dokładnie opisuje Warszawę XIX wieku i warstwy społeczne oraz stosuje retrospekcje, pokazując społeczeństwo polskie z punktu widzenia Rzeckiego.
W podanym fragmencie powieści toczy się rozmowa Izabeli Łęckiej i Stanisława Wokulskiego na temat wspaniałych dzieł w Paryżu, a konkretnie o fakt, kto zasłużył na laury za stworzenie czegoś tak pięknego - budowniczy, artyści, słowem ludzie spoza arystokracji czy Ci, co wydali pieniądze na rozpoczęcie prac, czyli szlachcice z wyższych warstw społecznych.
Stanisław uważa, że pochwały za wykonaną pracę należą się przede wszystkim ludziom zwykłym, którzy pracują, aby utrzymać siebie i rodzinę : „(…)Jest to zbiorowe dzieło francuskich budowniczych, mularzy, cieślów, wreszcie malarzy i rzeźbiarzy całego świata, którzy nic wspólnego nie mają z arystokracją (…)”. Jego zdaniem to niesprawiedliwe, że zasługi przypisuje się magnatom, choć oni tylko wyłożyli pieniądze na inwestycje. Całą pracę wykonali zwyczajni ludzie i to ich powinno się chwalić za nadzwyczajną sztukę, którą można dziś podziwiać : „ (…) Tworzyli ją źle wynagradzani żołnierze i marynarze, przywaleni podatkami rolnicy i rękodzielnicy, a nareszcie uczeni i artyści (…)”. Wokulski jednoznacznie stwierdza, iż dla niego praca, a nie chęci, jest najważniejsza i sam bardzo dobrze rozumie sytuację ludzi pracujących, gdyż doszedł do majątku nie poprzez dobre urodzenie czy szlachectwo, a ciężką pracę i dzięki temu „ ma więcej niż inni”.
Natomiast Izabela zajmuje antagonistyczne stanowisko. Jest całkowicie przekonana, że zasługi słusznie przypisuje się szlachcie, ponieważ łożyli oni pieniądze na powstanie pięknej sztuki, a bez nich nie mogłoby nic przecież powstać. Uważa, że wszystkie pozostałe po dawnych czasach zabytki powstały dzięki ludziom, którzy w owym czasach sprawowali rządy we Francji. Stworzyli oni kulturę, którą należy podziwiać, a więc niższe stany społeczne „cywilizują się” obserwując wyższe stany społeczne, takie jak arystokracja. To co więc Wokulski uważa za zbytek, jest w rzeczywistości „ (…) wygodą, przyjemnością i polorem, której od arystokracji uczą się nawet niższe stany (…)” Całkowicie błędnie pojmuje znaczenie szlachectwa i pracy - według niej każdy szlachcic, jeśli się w coś zaangażuje, to odznaczy się w jakiś sposób : energią, odwagą czy rozumem, a więc nie próżnuje, jak sądzi Stanisław. Nie rozumie, że to nie bycie szlachcicem, choćby w ogólnym tego słowa znaczeniu (Wokulski nie miał pochodzenia szlacheckiego, ale mógł sobie pozwolić na wystawne życie jak arystokrata) a ciężka praca doprowadziła Wokulskiego do takiego majątku, jakim zarządza. Sama nigdy nie pracowała, wszystko wykonywali za nią inni i nie wyobrażała sobie, że mogłaby kiedykolwiek utrzymywać się w ten sposób. Nie zdaje sobie sprawy, skąd pochodzą pieniądze - one zawsze były, taki jak zawsze w domu była służba, gotowa na każde jej skinienie, a nie że trzeba na pieniądze w jakiś sposób zarabiać.
Z całą pewnością osobą potwierdzającą opinię Wokulskiego (wyłącznie dzięki swojej pracy zdobyła majątek) jest Szlangbaum. Stary Żyd jest przyjacielem Wokulskiego, który początkowo mu pomaga. Potem jednak Szlangbaum zakłada własny interes, a jeszcze później wykupuje sklep Stanisława. Jest sprytny i zaradny, dzięki „głowie do interesów” udaje mu się wzbogacić, pomimo ogólnej niechęci, ponieważ wśród społeczeństwa narastał antysemityzm, prawdopodobnie z zazdrości do umiejętności kupieckich.
Jako drugą osobę można by było nadmienić Suzina, rosyjskiego kupca. On także wszystkiego dorobił się własną pracą, nikt mu nie pomagał. Był przyjacielem Wokulskiego z zesłania na Syberię. Wymyślał sposób na własny interes i realizował go, zawsze z zyskiem. Proponował w nich udział także Stanisława.
Natomiast postacią zgodną z opinią Izabeli Łęckiej jest z pewnością Ochocki. Julian Ochocki był przedstawicielem najbogatszej warstwy szlacheckiej, magnaterii, pomimo tego nie dbał o majątek. Całym jego światem była idea stworzenia czegoś, aby zostać zapamiętanym - stworzyć machinę latającą. Nie trwonił pieniędzy, był wynalazcą. Wykorzystywał swoje zdolności, aby wymyślać coś nowego, aby ułatwić życie. Jego energia i zapał wyrażały się więc w wynalazkach, które tworzył.
Kolejną osobą jest postać prezesowej Zasławskiej. Ta kobieta jest mądra i życzliwa, w pełni pojmuje idee pozytywizmu, a co najważniejsze realizuje je. Kazała wybudować czworaki dla swej służby, czy przytułek dla starców. Troszczy się o ubogich i organizuje akcje charytatywne, nie po to jednak, aby się pokazać (jak Izabela), lecz dla samej idei przedsięwzięcia. Ma majątek i umie go dobrze wykorzystać, aby poprawić los innych. Tak więc była prawa, szlachetna i potrafiła dojrzeć uczucie Stanisława i wesprzeć go, choć nie należał do wyższych sfer.
Skrajnie różne opinie Wokulskiego i Łęckiej z pewnością były oparte na doświadczeniach życiowych, ale także na środowiskach, w których żyli. Izabela nie potrafiła wyobrazić sobie świata, gdzie musiałaby się sama utrzymywać, a Stanisław z kolei nie rozumiał, jak można trwonić pieniądze i majątek na zbytki, gdy wokoło tyle jest biedy. Ona wychowywała się w świecie arystokracji, zwykłe życie jej nie dotyczyło, zawsze wszystko było wykonywane za nią. Wokulski rozumiał ciężar pracy oraz jej wagę dla ludzi nie posiadających majątku, wiodących zwykłe życie z dnia na dzień, aby przeżyć, ponieważ sam musiał zapracować na swój majątek, który pozwolił zbliżyć mu się do szlachty.
Oboje bronią swoich racji, choć w przypadku Izabeli jej słowa mogą się wydawać dziwne, ponieważ ona sama nigdy nie zrobiła dobrego dla społeczeństwa, a przecież twierdzi, że arystokracja podejmuje różne działania. Nawet, gdy uczestniczyła w kweście, za główny cel miała pokazanie tylko siebie. Wokulski natomiast doskonale pojmuje znaczenie pracy i nigdy nie odmawia pomocy, gdy ktoś jest w potrzebie - choćby zatrudnienie Szlangbauma czy Mraczewskiego.