Gdy światu ubywa jedno życie - rozmowa z Anną Stelmaszczyk, psychologiem
- Co to jest zespół poaborcyjny? - Zespół poaborcyjny to szereg objawów, które towarzyszą kobiecie, rodzinie czy też związkowi, w którym został dokonany zabieg aborcji. Są to: lęk, poczucie winy, agresja, nastrój depresji, smutku, płaczliwości, obniżony próg odporności na stresy. Spotyka się również objawy somatyczne jak: bóle głowy, bóle podbrzusza, poczucie rozbicia, złego samopoczucia, często utrata apetytu.
- Wiele osób, które w jakiś sposób zetknęły się z tym problemem, próbują się od niego odciąć. Są podobne do kogoś, kto chce wepchnąć pod wodę wielką bryłę lodu. Czasem wydaje się, że już jest wszystko w porządku, nagle jednak, w najmniej oczekiwanym momencie, problem na powrót wypływa na powierzchnię... - Tak, ten problem często tkwi gdzieś głęboko w człowieku i wystarczy jakaś sytuacja życiowa, w której przeżywa się niepokój, lęk, poczucie winy, czy tez zwykła refleksja po latach, by problem powrócił jak bumerang.
- Zwykle uważa się, że trudności związane z aborcja dotyczą tylko kobiety, która poddała się w przeszłości zabiegowi, w rzeczywistości jednak ten problem dotyka również w jakiś sposób mężczyznę a także ich najbliższych... - Wbrew pozorom dotyczy on wcale niemałej liczby polskich rodzin. Na zabieg przerywania ciąży można popatrzeć nie tylko jak na sposób pozbycia się kogoś, kto w danej chwili jest niewygodny, ale można na ten problem spojrzeć z perspektywy społecznej. Idzie bowiem o człowieka, dla którego czymś podstawowym, wartością kardynalną, sensem istnienia jest więź, jest kontakt z drugim człowiekiem. Weźmy przykład choroby sierocej. Dzieci, które maja wszystko, co jest im potrzebne do życia, a wiec pożywienie, wygodne miejsce do spania, ładne ubranka, bez więzi, bez relacji z drugim człowiekiem, bez miłości nie mogą funkcjonować normalnie. Znane są przypadki, jak właśnie takie dzieci w wieku trzech lat umierały na chorobę sierocą w powojennych angielskich sierocińcach. Jest to fakt szeroko opisany w literaturze. Ten przykład jasno pokazuje, że człowiek tak jak wody i pożywienia, potrzebuje więzi, uczucia drugiego człowieka. I ta potrzeba jest w nim zakodowana od początku jego istnienia. Można zatem popatrzeć na okres prenatalny jak na rzeczywistość pewnego rodzaju relacji. I czy tego chcemy, czy nie, między matką i poczętym dzieckiem już w okresie prenatalnym ta więź istnieje. Często się zdarza, że kobieta o tym, że jest matką, dowiaduje się od lekarza, ale sama zaczyna to czuć. Któregoś ranka budzi się i czuje, że jest matką, rodzi się więź, relacja z tym nowym życiem, które wzięło z niej początek. W tym samym momencie rodzi się też nowa relacja tej kobiety z ojcem dziecka. Gdy zatem następuje aborcja, zostają gwałtownie zerwane więzi między matką a dzieckiem i między matką a ojcem dziecka.
- Spotkałem bardzo wielu mężczyzn, dla których od momentu aborcji żona stała się nagle kimś obcym... - Zwykle spotyka się dwa rodzaje sytuacji, jedna, gdy mężczyzna nakłania do aborcji, co wiąże się z jego brakiem dojrzałości jako mężczyzny, druga, gdy kobieta sama decyduje się przerwać życie dziecka, bez zgody męża czy partnera. Wtedy mężczyzna jest zraniony w swojej męskości. Coś, co było częścią jego istnienia, zostało zniszczone i wobec tego on sam czuje się kimś złym, kimś kto nie stanął na wysokości zadania, kto się nie liczy.
- Bywa, że mąż dowiaduje się o zabiegu jako ostatni... - Jest to ogromne zranienie i wtedy zespół poaborcyjny dotyka mężczyzn w sposób szczególny.
- Wszystko, o czym mówimy, dzieje się przede wszystkim na poziomie podświadomości... - Oczywiście, wszystko to jest osadzone głębiej. Bardzo często patrzymy na człowieka tylko od strony biologicznej, jak na określona liczbę tkanek, natomiast nie widzimy duchowego wymiaru człowieka, nie widzimy, że człowiek to jest kosmos. A to, co go stanowi, to możliwość kontaktu z innymi ludźmi i z całym światem. Gdybyśmy chcieli poprzestać na stwierdzeniu, że wszyscy mamy 32 zęby i odpowiednią ilość płynów w sobie, to przecież nic byśmy nie powiedzieli o człowieku.
- W jaki sposób na takie przeżycie reaguje kobieta? - U kobiety po zabiegu zawsze powstaje w uczuciach agresja i lęk, a także poczucie winy. Uczucie agresji, choć nie w pełni uświadomione, jest zawsze skierowane do mężczyzny. Dzieje się tak dlatego, że kobieta podświadomie obciąża winą za zajście w ciążę mężczyznę. Czasem też czuje żal, że mężczyzna nie chciał tego dziecka albo brakło z jego strony wsparcia, którego od niego oczekiwała.
- Mówimy o emocjach, jakich doświadcza kobieta, a w jaki sposób na nie reaguje? - Często w sposób impulsywny wyraża te uczucia, rzutuje je na relacje z mężem, staje się oziębła. Zwykle od razu odbija się to na osłabieniu więzi seksualnej między małżonkami.
- Czasem taka kobieta zaczyna szukać więzi emocjonalnej czy nawet seksualnej z osobą trzecią... - Bardzo często tak bywa. Dana osoba podświadomie chce zrobić na złość swojemu mężowi i wtedy pojawiają się jakieś przelotne flirty, romanse, czasem jakaś zdrada "na krótko" wynikająca z podświadomej chęci ukarania mężczyzny. Często też nie kończy się to jakąś wielką zdradą, ale następuje ulokowanie uczucia w jakimś "platonicznym obiekcie", czasem nawet w kimś starszym. Może to być jakiś wujek, kuzyn, kolega, przyjaciel domu.
- Czy przedmiotem takiego "platonicznego" zainteresowania może się stać osoba, która niesie takiej kobiecie pomoc? - Oczywiście, bardzo często jest to psycholog...
- ...czy nawet duszpasterz?... - Ksiądz jest tu bardzo "wygodną" osobą do "lokaty" takich uczuć, bo z racji swojego powołania bywa cierpliwy, wysłuchuje, pociesza, zatem daje to wszystko, czego ta kobieta potrzebuje. Jasne, że mogą się wtedy rodzić w kobiecie uczucia nieco więcej niż wdzięczności, uznania...
- I to jest problem, bo duszpasterz ma przecież prowadzić do Pana Boga i nie powinien stawać w połowie drogi i zasłaniać sobą Tego, do którego ma prowadzić, bo wtedy nie spełni swojej roli. - Widzimy, że jest to też jakaś społeczna konsekwencja aborcji. Oczekuje się od duszpasterza czegoś więcej, niż można od niego oczekiwać. Wyznacza mu się w swoim życiu rolę, której on nie może spełnić. Potem jest frustracja, załamanie, poczucie odrzucenia...
- A w jaki sposób dokonana aborcja wpływa na relacje z innymi ludźmi, np. na relacje w pracy? Zauważyłem, że kobieta, która wraca do pracy np. ze Słowacji, z jakiejś, "wycieczki aborcyjnej", jest już inną osobą. Niby wszystko jest w porządku, pracuje, wszyscy myślą, że była chora na grypę, ale cos się jednak zmieniło... - To zależy, jaką pracę wykonuje. Jeśli siedzi sama przy biurku przez osiem godzin, to będzie gorzej pracować, gorzej się czuć, będzie bardziej płaczliwe albo rozdrażniona. Być może weźmie więcej tabletek uspokajających niż brała do tej pory albo wypije więcej kw. czy też częściej niż do tej pory będzie dzwoniła do przyjaciółek. Jeśli natomiast pracuje z ludźmi, to od razu zmiana da się odczuć w relacjach z nimi. Gdy zaś taka osoba pracuje z dziećmi, rozpoczyna się prawdziwy dramat.
- Dzieci te stają się wtedy podświadomie odrzucane, bo są wyrzutem sumienia... - Jest to drugi główny nurt społecznych konsekwencji aborcji. Pierwszy to, jak mówiliśmy, zerwanie, obniżenie jakości relacji z mężem. Ale ten mężczyzna idzie do pracy bardziej napięty, zły, smutny, załamany, gorzej pracuje, gorzej się kontaktuje z ludźmi, bo spotkała go kolejna przykrość ze strony żony. Potem wraca do domu w napięciu, więc wystarczy, że dziecko powie, że dostało dwójkę z matematyki i może potoczyć się na jego głowę prawdziwa lawina. Tak więc wszelkie zaburzenie relacji między matką a ojcem przynosi negatywne skutki dla całej rodziny.
- W jaki sposób problem aborcji promieniuje na dzieci? - Zawsze dzieje się bardzo duże, gdy na świecie ubywa jakieś życie. Mówiliśmy o kobietach, które doświadczają agresji w stosunku do swojego męża, są jednak i kobiety, które na zewnątrz tej agresji nie wyrażają. powody takie postawy mogą być różne: np. lęk przed utratą uczuć partnera, bycie zależnym od niego, lek przed samotnością, a także nadmierna odpowiedzialność, gdy kobieta uważa, że, "zabieg to jej sprawa i nikt się do niej nie powinien mieszać, nawet mąż". Wtedy ta niewypowiedziana złość, agresja zostaje podświadomie przeniesiona z męża na dzieci. Agresja ta wyraża się w formie nadopiekuńczości, w odbieraniu wolności dziecku. Wtedy na osobowości dziecka jest dokonywany prawdziwy gwałt. Bywa że matka wstaje wielokrotnie w nocy, by zobaczyć, czy dziecku nic się nie stało, a tym samym zatruwa życie sobie i jemu. W przyrodzie nic nie ginie. Jeśli agresja została stłumiona w stosunku do męża, jest przeniesiona na dziecko i samą siebie. Takie matki wykonują wiele niepotrzebnych czynności, które też są jakąś formą agresji w stosunku do dziecka i siebie samej. Wymaga to przecież dużo energii, by chodzić, sprawdzać, kontrolować dziecko, na siłę je karmić itp.
- Mamy tu błędne koło, bo tak wychowywane dziecko samo będzie miało w przyszłości ze sobą problemy... - Przychodzi czas dojrzewania, okres pierwszych miłości i buntów przeciw rodzicom. W takich rodzinach okres dojrzewania dzieci przebiega bardzo burzliwie i dramatycznie. Dziecko, chcąc zerwać nadmierną kontrolę, często podejmuje nieodpowiedzialne decyzje i zdarza się, że jest następna ciąża i następna aborcja, już w kolejnym pokoleniu. Bywa też, że taki młody człowiek zakłada rodzinę i często w tej rodzinie rządzi matka. Taka rodzina oczywiście nie ma szans rozwoju. Postawa nadopiekuńczowości pojawia się szczególnie wtedy, gdy jakiś czas po aborcji w rodzinie przychodzi na świat już tym razem upragnione dziecko. Bardzo często wobec takiego dziecka matki są nadopiekuńcze. Dziecko jest zawsze czyste, nawet przekarmione, ale matki pozostają zimne, maja kłopot z wzięciem dziecka na kolana, z przytuleniem go. Często wpadają w złość z byle powodu, potrafią o głupstwo zrobić awanturę, są represyjne, rygorystyczne - oczywiście zawsze w imię "najlepszych wartości". Brakuje im tego, co zostało przerwane w więzi z pierwszym dzieckiem. Czasem podczas terapii dziecka pochodzącego z takiej rodziny słyszę skargę: - Proszę pani, ja wiem, że moi rodzice mnie kochają, ale ja tego nie czuję...
- Co zrobić, aby dokonana aborcja nie rzutowała na relacje z innymi ludźmi? Niekiedy słyszy się radę, żeby o tym zapomnieć, nie wracać do tego problemu, czasem nawet spowiednicy udzielają takich rad... - Do tego się nie da nie wracać, bo ten problem sam wraca. Trzeba szukać pomocy psychologa. Istnieje cała procedura pracy psychologicznej z uczuciami, z pozrywanymi relacjami, w wyniku której pacjent zostaje uwolniony od problemu. Trzeba zatem szukać fachowej pomocy. Uzdrowienie rozpoczyna się od przyjęcia do wiadomości faktu, że było się i jest nadal matka tego dziecka. Zaakceptować w sobie ten fakt, że to dziecko czy te dzieci były kiedyś ze mną, że są moje i że ja nadal jestem ich matką i póki będę żyć na tym świecie, będę ich matką. To jest pierwszy krok. Mówiliśmy, że aborcja jest zerwaną relacją, a wiemy, że chore relacje uzdrawia otwartość, prawda, szczerość wobec siebie, wobec tego, co relację zerwało, wobec tego dziecka. Myślę, że te wszystkie nieżyjące dzieci chcą pomóc swoim matkom, kochają je. Trzeba im spróbować powiedzieć szczerze, na ile nas stać, dlaczego tak się stało. Powiedzieć o swoim braku doświadczenia, o lęku przed samotnością i prosić o przebaczenie. Z doświadczenia wiem, że kiedy kobiety otwierają się na prawdę o swoim macierzyństwie, maja świadomość nawet jakiej płci było to ich dziecko. Wtedy szczera rozmowa z tym dzieckiem, jak z kimś, kto mnie rozumie, kto mnie kocha, staje się miejscem uzdrowienia. rozmawiał ks. Dariusz Burski (miesięcznik List nr 5/96 str.5)
|