Opętanie- historia prawdziwa.
Wydarzyło się to 10 stycznia 1862 r. W małej wsi Zacharzyn (niem. Zasachsberg) w dekanacie chodzieskim (archidiecezja gnieźnieńska) w protestanckiej rodzinie Goelerów dziesięcioletnia dziewczynka imieniem Augusta została opętana przez diabła. Wezwany został do niej ks. Józef Cybichowski, ówczesny proboszcz parafii Chodzież. Rodzice dziewczynki najpierw zwrócili się do pastorów. Ci jednak byli tylko przedmiotem obelg dla Złego. Diabeł drwił sobie z nich. Dziewczynkę chciało utrzymać dwóch dorosłych mężczyzn, ale zostali od niej odrzuceni. Gdy kapłan przybył do około godziny 18:00 zastał dziewczynę bezwładnie leżącą na łóżku. Nie reagowała gdy przywoływał jej imię. Oddajmy głos samemu egzorcyście:
„Przybywszy na miejsce podszedłem do łóżka dziewczęcia, wziąłem je za rękę bezwładną i zapytałem po kilka razy: Augusto, cóż to- co ci braknie, znasz mnie, jesteś chora? Na to nie otrzymałem przecież żadnej odpowiedzi- twarz tego dziewczęcia była śmiejąca się, jakby do przymilenia, ale ta fizjonomia śmiejąca się sprawiła na mnie przykre wrażenie. Nie otrzymując odpowiedzi i słysząc od przytomnych kobiet -nb. wziąłem sobie na świadków rodziców dziewczęcia i jeszcze jedną kobietę katoliczkę, która mi o tym fakcie powiadomiła, że nie odpowiada to dziewczę jak się je pyta po imieniu, zapytałem: Któżże ty jesteś? Na to otrzymałem odpowiedź: czart. Na dalsze zapytanie jak się nazywasz otrzymałem odpowiedź: Lieber (niem. wolny). Pytałem się dalej: Skądżeś tu przyszedł, na co odpowiedź: czerwonookal. Na pytanie: dawno tu już jesteś była odpowiedź: od 4 lat. Matka tego dziewczęcia powiedziała mi później, że w styczniu b.r. było właśnie 4 lata jak zachorowała. Ponieważ poprzednią odpowiedzią nie byłem zadowolony, zapytałem jeszcze raz o przyczynę przyjścia, a gdy odpowiedzi nie otrzymałem, powiedziałem: rozkazuję Ci w imię Najwyższego- i położyłem rękę na piersi dziewczęcia. Zamiast odpowiedzi zaczęło się dziewczę szamotać, twarz zrobiła się ciemnoczerwona, a piersi podnosiły się znacznie pod ręką. Widząc to nie chciałem dziewczęcia męczyć, bo i pot rzęsisty wystąpił na czoło. Zdjąłem więc rękę z piersi, a zaczynałem się modlić po łacinie. 1-sza modlitwa do Ducha Świętego zaczynała się tak: Veni Sancte Spiritus et da mihi servo tuo indigno potentatem super hunc inimicum, si hic est aliquis In hac puella etc. W ciągu tej modlitwy usłyszałem głos: już wyjdę, już wyjdę, już chcę pójść. Nie zważając na to modliłem się dalej bez przestanku do Boga Ojca przez Jezusa o władzę nad tym duchem, ale teraz już bezwarunkowo. W ciągu tej modlitwy dał się słyszeć głos dziewczęcia: którędy mam wyjść? Na to znowu nie zważałem, ale prowadziłem modlitwę dalej i wyrzekłem po trzecie zaklęcie i rozkaz wyjścia. Znowum wszystkiego jeszcze nie dokończył, gdym słyszał: teraz idę sobie precz. W tej chwili przebudziło się dziecko z bezwładności, zaczęło stękać płaczliwie, narzekać i to głosem dziecinnym i naturalnym, a nie tym nienaturalnym, prędkim, nieco ochrypłym, w którym przytoczone odpowiedzi były mi dane. Następnie patrzało na mnie i przytomnych wyraźnie, dawało odpowiedzi, gdy się do niej mówiło per Augusto, pokazywało zupełną przytomność, pocałowało krzyż i gdym odchodził było spokojne zupełnie i bawiło się medalikiem, który mu dałem. Odtąd paroxyzm żaden już się nie pojawił. To sam widziałem i do każdego momentu przysiądz mogę. Oprócz tego - opowiadała mi matka tego dziewczęcia po uzdrowieniu różne- dziwne historje, z których przytaczam następujące: Dziewczę to cierpiało najstraszliwiej popołudniu w ów piątek (t.j. l0 stycznia) co byto przepowiedziane. Że bowiem tego dnia u mnie kobieta-jedna z doniesieniem była, i ze tej kobiecie przyrzekłem na zadanie rodziców przybyć, o tem to licho wiedziało, chociaż w obecności dziewczęcia matka tego z nic nie wspominała. Powiedziało więc, ze teraz wprawdzie juz wyjść musi, ale sobie jeszcze dobrze dokazywać będzie, i że Augusta jeszcze będzie musiała wiele wycierpieć. Stosownie do tego męczyło też to dziewczę bardzo -rzucało pod sufit z łóżka horyzontalnie i znowu napowrót w łóżko na głowę, krzyczało etc. Gdym był juz we wsi, powiedziało o tem
matce na zapytanie, a ona posłała swoja dorosłą córkę naprzeciwko mnie, która z krzykiem spostrzegłszy mnie zawołała: Ach kommen Sie, kommen Sie, denn die Auguste stirbt. Gdym przed domem stanął. trzęsło się dziewczę drżało jak w febrze, a gdym wszedł do izby, było wszystko cicho. Otóż w krótkości opis tej dziwnej historji. Świadków na różne fakta jest wiele, i to prawie sami protestanci.”
Opis opętania pochodzi z książki (fragment listu ks. Cybichowskiego): "Kronika Kościołów Chodzieskich", x. Leonard Kurpisz, nakładem autora, 1933 r. Zachowano oryginalną pisownię, kwestie słowne oznaczono kursywą.
W kościele parafialnym pw. Św. Floriana w Chodzieży znajduje się tablica upamiętniająca tamte wydarzenia.
„26.VI.1828 r. - 6.III.1887 r.
X. Józef Cybichowski
Biskup- sufragan gnieźnieński proboszcz
chodzieski będąc kapłanem świętobliwym
pogromił modlitwą moce ciemności 10.I.1862 w Zacharzynie
w domu rodziny protestanckiej Goelerów”