Zakazany owoc, wypracowania


Zakazany owoc

Walentynki. Dzień Zakochanych, tak radośnie i niecierp,iwie oczekiwany dzień przez większość młodych ludzi. Już tydzień wcześniej młodzież (choć nie tylko) buszuje po sklepach w celu wybrania jak najlepszego prezentu dla swojej drugiej połówki. Ale, niestety, nie dla wszystkich jest to dzień radości. Niektórzy, jak nasz bohater, Marcin, przeżywają ten dzień w samotności i smutku. Tak miało być i tego roku. Jednakże wypadki potoczyły się zupełnie inaczej...

Chemia. Najbardziej nie lubiany przedmiot uczniów sokólskiego liceum. Cała klasa, a wśród niej Marcin, liczyła minuty do przerwy. W pewnym momencie uchyliły się drzwi. Byli to „pomocnicy Amorka”, rozdający miłosne wyznania. „Extra. Znowu te durnoty.” - pomyślał Marcin i ukrył twarz w ramionach Pawła Z., pochlipując cichutko. Lecz nagle usłyszał: „Marcin Sańko. Oto twoja Walentynka.” Przez dłuższy czas nie mógł w to uwierzyć. On , nigdy nie zauważony przez nikogo, dostał miłosną kartkę! „Nie, to nie może być prawda! To na pewno Anka, Aśka albo Marta zrobiły mi kawał. Ale świnie.” - pomyślał Sony i w jego oku pojawiła się lśniąca kropla, która po chwili spłynęła po jego delikatnym policzku. Chemia dobiegła końca. Wychodząc z klasy, nasz bohater złapał za rękaw Aśkę S.

K...a, co jest?! Kto, do cholery przysłał mi tą kartkę? Zdenerwowany i po trosze podniecony udał się do męskiej toalety, wstępując po drodze do sklepiku, gdzie zakupił bułeczkę z budyniem. Wszedł do kabiny, przekręcił zamknięcie, usadowił się na ustępie i otworzył list. W miarę czytania jego serce biło coraz szybciej, a z jego ust wydobywały się ciche, przesiąknięte erotyzmem jęki. Jego język coraz szybciej i szybciej drążył lekkie wgłębienie w budyniu na bułce. Krew uderzyła mu do głowy (i nie tylko). Nie mógł już dłużej wytrzymać tego napięcia. Czyżby jego marzenia się spełniły? Czyżby jego ukochana też w końcu coś do niego poczuła? Musiał się tego dowiedzieć. Gwałtownie otworzył drzwi kabiny i wybiegł z toalety. Biegł przez korytarz. W jego myślach przewijał się obraz jedynych i niepowtarzalnych chwil spędzonych z ukochaną. Pamiętał ten taniec, gdy on, jako murzyński wojownik, trzymał ją w ramionach. Pamiętał zapach „Pani Walewskiej”, który delikatnie oplatał jej łabędzią szyję. Już nigdy nie zapomni jej ust pomalowanych wątpliwej jakości i koloru pomadką. Wiedział, że nie może z nią być. W końcu była jego nauczycielką. Ale teraz, gdy był prawie pewien, że to uczucie ma szansę, był okropnie szczęśliwy. „To tu. Sala nr 25”. Podciągnął spodnie, poprawił włosy i lekko zapukał do drzwi.

Po wyjściu niespodziewanego gościa para kochanków popatrzyła na siebie.

Marcin wstał, ale zanim wyszedł, pocałował swoją wybrankę w pryszczate czoło. „O kurczę. Nie mogę w to uwierzyć. W końcu ją mam. Szkoda mi tylko Aśki. Ona chyba coś do mnie czuje.” - pomyślał Sony i udał się do szatni.

Do domu wracał szczęśliwy. Po drodze wstąpił do kwiaciarni i kupił róże koloru purpury. Wstąpił też do apteki. Szykował się przecież udany wieczór, a ostrożny Marcin nie chciał zostać ojcem. Przynajmniej na razie. Kupił więc 15 opakowań prezerwatyw king - size o smaku bananowym i zapachu truskawkowym, a żeby zrobić przyjemność partnerce wybrał te z wypustkami. Szykowała się gorąca noc.

Marcin już o 16.00 był prawie gotowy. Wystarczyło się tylko spryskać wodą „Brutal” i mógł wychodzić. Z trudem wybłagał matkę, aby dała mu samochód, ale w końcu się udało. Był zwarty i gotowy. Po 30 minutach stał pod domem Danuty. Serce mu waliło, nogi miał jak z waty. W pewnym momencie pomyślał, że to niemożliwe, że to tylko sen i, że powinien stąd odjechać, gdy nagle zobaczył jej postać w oknie.

Oczom nieśmiałego chłopaka ukazał się zdumiewający widok. Przed nim stała bowiem niewiasta w białej, koronkowej bieliźnie, spod której widać było sterczące brodawki i „las rozkoszy”. W tym całym podnieceniu Marcin nie zauważył nieogolonych pach i obrośniętych gąszczem czarnych włosów nóg.

I wyszli. Jechali długo. W końcu nie mogli zjeść w Sokółce - to było za duże ryzyko. Pojechali więc do Kuźnicy. Była to bardzo romantyczna kolacja. Zamówili fasolówkę, pyzy z mięsem i surówkę z rzepy. Po kolacji ona zapytała:

Drogę do domu umilały kochankom piosenki disco polo starannie zbierane i nagrywane przez Dankę. W końcu przybyli na miejsce. Już przed klatką Marcin, jako że był to chłop na schwał wziął swoją wybrankę na ręce. Po paru stopniach jednak zrezygnował, albowiem na przeszkodzie stanął mu jej niesamowity ciężar oraz „wiatry” podwiewające jej spódnicę. W końcu dotarli na piętro, na którym znajdowało się mieszkanie naszej bohaterki.

Marcin usadowił się na fotelu. Był bardzo spięty. Nigdy przecież nie przebywał sam na sam z kobietą. W końcu był prawiczkiem. Ale miał asa w rękawie. Przecież nikt nie obejrzał tylu romansów, co on. Wiedział, jak zadowolić partnerkę. Teraz w myślach układał sobie każdy krok gry miłosnej. Gdy to zrobił, odruchowo sięgnął po książkę leżącą na stoliku. „O, „Kamasutra”.” - i zaczął przeglądać ową interesującą pozycję. Lecz długo się nie napatrzył, bo do pokoju weszła Danuta.

Oczom Marcina ukazał się niesamowity widok W drzwiach stała bowiem jego wybranka ubrana w skąpą, skórzaną bieliznę. Czarna, obcisła skóra oblepiała każdy centymetr jej ciała. Jej długie, owłosione nogi odziane były w rajstopy z delikatnej siateczki, a zredukowane piersi powlekała delikatna, hebanowa koronka. W ręku trzymała bicz.

Na te słowa Marcin czekał zbyt długo. Danuta dokonała jeszcze tylko ostatniego obrzędu: nacisnęła przycisk „play” na pilocie, a z głośników zaczęły się wydobywać delikatne dźwięki przebojów: „Bara, bara, bara” czy „Sex on the beach”. Danuta delikatnie ujęła Sonego za dłoń i zaprowadziła go do swojej sypialni. Jego oczom ukazał się wspaniały widok: tysiące płonących świec stojących w każdym zakamarku pokoju. W tej chwili Danka popatrzyła się na swojego wybranka i rzekła:

Jednak po jakimś czasie postanowił się odwdzięczyć partnerce. Wędrował językiem po całym jej płonącym ciele, nie omijając „domku pająka.” Jednak i te pieszczoty przestały im wystarczać. Oboje wiedzieli, na co się zanosi. Czekali na to przecież już od dawna.

Rano obudził ich świergot ptaków.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Zakazany owoc, teksty piosenek
0410 zakazany owoc antkowiak YPPDPA23ITTTWNQ3RSO7FCRHMYHTSHWWC4R6PMI
Omów biblijne i współczesne znaczenie powiedzenia zakazany owoc
ZAKAZANY OWOC
Pozycja Zakazany Owoc
King Rebecca Zakazany owoc
Antkowiak K Zakazany owoc
(Wiatr nadziei 39) Zakazany owoc Frid Ingulstad
Zakazany owoc
antkowiak zakazany owoc[1] en
ZAKAZANY OWOC
Beverley Jo Małżeństwo z rozsądku 04 Zakazany owoc(1)
Zakazany owoc
King Rebecca Zakazany owoc(1)
Zakazany owoc
King Rebecca Zakazany owoc
Okej Zakazany Owoc 2011
Krzysztof Antkowiak Zakazany owoc
14 Romans z Szejkiem Monroe Lucy Zakazany owoc 6

więcej podobnych podstron