9110


- 1 -

Do biura parafialnego przychodzi kobieta. Prosi o odprawienie Mszy Św. w intencji syna, który usiłował popełnić samobójstwo. Chłopak ponad rok temu podjął pracę, która dawała mu satysfakcję. Teraz ją utracił. Wcześniej nie powiodło mu się w szkole średniej, jakoś sobie z tym poradził. Na domiar złego właśnie teraz zostawiła go dziewczyna. Matka przyznaje, że nie potrafi mu pomóc. Nie ma z nim wspólnego języka. Zwierzył się jej tylko o jednym: od wielu lat, to znaczy od nagłej śmierci ojca, do którego był bardzo przywiązany, przestał ufać Bogu. Jeśli do tej pory chodził do kościoła, to czynił to dla niej i świętego spokoju.

Ks. Pierzchała R, Czuwajcie!, BK 5-6 /1990/, s.267

- 2 -

Przypominam sobie dwie dziewczynki: Olę i Martę, które idąc do szkoły codziennie w Adwencie wstępowały do kościoła na krótką modlitwę. Zastanówcie się już teraz, kto z was chciałby je naśladować. Znam Kubę i Mateusza z klasy szóstej, którzy w ubiegłym roku nie opuścili ani jednych Rorat. Gdy na lekcji religii mówiłem o Adwencie, obaj chłopcy oświadczyli, że i w tym roku będą codziennie uczęszczać na Roraty. Przygotowali już swoje lampiony. Ilu chłopców chciałoby naśladować tych gorliwych uczniów? Kuba przypomniał klasie przy słowie o Roratach, które słyszał od swojej babci: "Kto wstaje na Roraty, tego nie bolą gnaty". Wszystkim to powiedzenie bardzo się podobało.

W zeszłym roku, w czasie kolędy, zauważyłem w kilku mieszkaniach żłóbek z Dzieciątkiem Jezus pod choinką. Obok żłóbka leżało małe pudełeczko, a w nim gwiazdki z kolorowego papieru. Na każdej gwia2dce widziałem narysowany krzyżyk. Zaciekawiony zapytałem, co owe gwiazdki oznaczają. Dzieci wytłumaczyły mi, że każda gwiazdka oznacza jakiś dobry uczynek spełniony w Adwencie z miłości do Dzieciątka Jezus.

0. Jackiewicz K. 0. Cist, Wszyscy jesteśmy dziełem rąk Twoich, BK 3-4 /1993/, s.192

- 3 -

W latach sześćdziesiątych naszego stulecia wielką popularnością na scenach teatralnych różnych krajów Europy i Ameryki cieszyła się sztuka irlandzkiego dramaturga, laureata literackiej nagrody Nobla, Samuela Becketta pt. "Czekając na Godota". Nieco później była ona wystawiana również w Polsce. Dziwna sztuka, w której właściwie niewiele się dzieje, ale która każe myślącym widzom wyjść z teatru w nastroju refleksji i zadumy.

Nie wiadomo dokładnie, kim jest ów Godot: politykiem, reformatorem społecznym czy może zwykłą iluzją Bohaterowie mają nadzieję, że gdy przyjdzie - a przyjść powinien - uciszy ich niepokoje, wyjaśni wątpliwości, rozwiąże problemy. Postacie dramatu toczą dialog dotyczący ich kłopotów: są ludźmi biednymi, pozbawionymi środków do życia, samotnymi i zagubionymi w świecie. Ale Godot nie nadchodzi i ich pragnienia pozostają nie spełnione.

Dziwna to i smutna sztuka. Niektórzy krytycy nazwali ją metaforą ludzkiego losu. Metaforą ogromnie pesymistyczną.

Ks. Śniegocki J. Z książki IDŹCIE I NAUCZAJCIE, Płock 1987.

- 4 -

W Poznaniu, na Osiedlu Tysiąclecia, znajduje się kościół w bardzo ciekawym miejscu, bo obok skrzyżowania dróg. Każdego dnia przejeżdża tam wiele samochodów, niektóre z nich zatrzymują się na pobliskiej stacji benzynowej. Z drugiej zaś strony kościoła przebiega linia tramwajowa z nieopodal leżącym przystankiem. By było ciekawiej, kościół zbudowany jest w taki sposób, że z każdej strony części ścian to ogromne okna, jakby kościół ze szkła. Kiedy odprawia się Mszę święta, przez okna widać to wszystko, co dzieje się na ulicy. Tysiące samochodów, tramwaje, ludzie spieszący do pracy, do szkół. Kościół w środku pędzącego życia, w centrum ludzkich spraw!

Kiedyś odprawiałem w tym kościele Mszę świętą i zastanawiałem się, na ile ludzie przychodzący czy przejeżdżający obok uświadomili sobie, że tak blisko, że obok jest Chrystus - prawdziwy Bóg wśród nas. Ile razy też przejeżdżałem obok kościoła, zwłaszcza wieczorem, gdy było już ciemno, widać było we wnętrzu światło. Zwalniałem wtedy i widziałem kapłana przy ołtarzu i modlących się ludzi. To było piękne doświadczenie obecności Boga Chrystus w centrum ludzkiego życia.

Ks. Bogdan Molenda - JEZUS CHRYSTUS - CENTRUM EWANGELIZACJI BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(137) 1996

- 5 -

Owo czuwanie bardzo trafnie określił J. I. Kraszewski, który w "Rachunkach" za rok 1867 zanotował: "Zacznijcie od spełniania najmniejszych obowiązków, bądźcie na swoim miejscu, w zakresie swego stanu i powołania, ludźmi sumiennymi, uczciwymi, a całość sama się złoży". Trzeba nam też odrzucić wszystko, co w tym czuwaniu może przeszkadzać, biorąc człowieka niejako w "niewolę". Czasem będzie to alkohol, czasem narkotyki, a czasem po prostu telewizja.

Nasza czujność powinna być wzmożona zwłaszcza podczas spotkania z Bogiem przychodzącym w modlitwie, w Eucharystii, "by niespodziewanie przyszedłszy, nie zastał nas śpiących" (Mk 13,26). Bo tak naprawdę komu ja ofiarowuję czas spędzony na tej Mszy św.? Czy rzeczywiście Bogu? Czy przypadkiem moje myśli nie odfruwają z tej świątyni jak wolne ptaki? A może wspominam właśnie, co ważnego wydarzyło się w minionym tygodniu, bądź też układam sobie plany na nowy tydzień? Czy dokładam starań, by ten czas podarować Temu, z Kun niebawem przyjdzie mi się spotkać?

Ks. Wiesław Młodzik CZUWAJCIE, BO NIE WIECIE, KIEDY PAN PRZYBĘDZIE Współczesna Ambona - Kielce 1990 Rok XVIII Nr 4

- 6 -

W znanej baśni A. de Saint-Exupery`ego pt. "Mały Książę" jeden z najciekawszych fragmentów stanowi rozmowa Małego Księcia z lisem. Rozmawiają między innymi o przyjaźni. Lis uświadamia swego rozmówcę, że aby się zaprzyjaźnić, trzeba się najpierw dobrze poznać, a "poznaje się tylko to, co się oswoi".

- A jak się to robi? - spytał Mały Książę.

- Trzeba być bardzo cierpliwym. Na początku siądziesz w pewnej odległości ode mnie, ot tak, na trawie. Będę spoglądać na ciebie kątem oka, a ty nic nie powiesz. Mowa jest źródłem nieporozumień. Lecz każdego dnia będziesz mógł siadać trochę bliżej... Następnego dnia Mały Książę przyszedł na oznaczone miejsce.

Lepiej jest przychodzić o tej samej godzinie. Gdy będziesz miał przyjść na przykład o czwartej po południu, już od trzeciej zacznę odczuwać radość. Im bardziej czas będzie się posuwać naprzód, tym będę szczęśliwszy. O czwartej będę podniecony i zaniepokojony; poznam cenę szczęścia! A jeśli przyjdziesz nieoczekiwanie nie będę się mógł przygotować... Potrzebny jest obrządek".

Ten krótki, wyjęty z baśni tekst, doskonale ilustruje nam istotę i sens tego, co nazywamy "adwentowym przygotowaniem" na spotkanie z Panem Bogiem w tajemnicy Jego Wcielenia.

Ks. Antoni Dunajski - PRACOWITE CZEKANIE Współczesna Ambona - Kielce 1990 Rok XVIII Nr 4

- 7 -

Było to w małym, polskim miasteczku w latach siedemdziesiątych naszego stulecia. W tym czasie żyło się w Polsce raczej nieźle. Stopa życiowa przeciętnego obywatela nie była za wysoka, ale prawie wszystko można było kupić. Oczywiście, jeżeli miało się pieniądze. Trudno jednak było kupić samochód. Nie było ich w sklepach. Tylko ci, którym udało się wyjechać za granicę, po powrocie mówili, że na "Zachodzie" samochody kupuje się w sklepach. Nie wszyscy w to wierzyli. Dla wielu wydawało się to niemożliwe. Przecież w Polsce potrzebny był przydział, talon na samochód. Dopiero to otwierało drogę do kupna samochodu. Nie każdy mógł otrzymać taki talon. Przede wszystkim trzeba było należeć do PZPR. Następnie trzeba było być przynajmniej dyrektorem ważnego zakładu pracy, górnikiem, przodownikiem pracy, lekarzem, taksówkarzem itp. i oczywiście mieć do tego znajomości i odpowiednio dużo pieniędzy. Potrzebne one były na "opłacenie znajomości" i zakup samochodu, który był poza zasięgiem przeciętnego obywatela. W takiej sytuacji pojawienie się w małym miasteczku nowego samochodu i nowego taksówkarza było wydarzeniem na miarę całego miasteczka, powiatu, a może miało nawet jeszcze większy zasięg. W tych czasach na postoju "Taxi", z różnych względów, było niewiele samochodów. Stąd jedna taksówka więcej - stanowiła wydarzenie ważne i niezwykłe. Uważano, że można będzie łatwiej i szybciej skorzystać z usług taksówkarza. Ale wkrótce wszyscy już wiedzieli, że "sprawa" nie jest taka prosta i oczywista. Nowy taksówkarz nie chciał wozić pasażerów do pobliskich wiosek czy do sąsiadujących małych miasteczek. Mówił, że on będzie tylko jeździł do odległej o 200 kilometrów Stolicy. Stał więc codziennie na postoju i czekał na kurs do Warszawy.

Ile razy wspomniany taksówkarz zawiózł pasażerów do Stolicy? Tego dokładnie nie wiadomo. Ale prawdopodobnie nie miał ani jednego kursu do Warszawy. Miał chyba jednak czas i pieniądze na to, aby bezczynnie siedzieć na postoju "Taxi". Czekał na coś specjalnego, tracąc bezcenny czas! Takie zachowanie człowieka dorosłego należy uznać za nieroztropne. W kontekście jego dziwnego postępowanie należy postawić pytanie: "Czy my żyjemy roztropnie?" A biorąc pod uwagę, że dzisiaj rozpoczynamy adwent, a więc czas oczekiwania na Boże Narodzenie i przyjście Jezusa Chrystusa przy końcu czasów, trzeba postawić bardziej szczegółowe pytanie: "Na co my czekamy?" Jeżeli głęboko zastanowimy się nad tym pytaniem, może się okazać, że my "czekamy na to, aby zacząć czekać!" "Czekamy na czekanie!"

Ks. Witold Wojsa - JUŻ TERAZ CZUWAJ! Współczesna Ambona 1999

- 8 -

Miki, który miał imię po św. Mikołaju właśnie - trochę w niego wierzył, a trochę nie wierzył. Może św. Mikołaja wcale nie było, ale prezenty były i już. Nie zawsze wymarzone, ale całkiem prawdziwe. Do Mikiego ten ktoś z prezentami przychodził nocą, a że Miki był strasznym śpiochem, zawsze przegapiał tę chwilę, gdy prezenty zjawiały się przy jego łóżku. Tym razem, pisząc list do św. Mikołaja, poprosił: "Nie chcę nic do zabawy, do nauki czy do ubrania. Zamawiam sobie, jako prezent, Twój św. Mikołaju SEKRET: SKĄD TY TYLE MASZ, ŻE CI NIGDY NIE BRAKNIE DO ROZDAWANIA?"

Miki pomyślał, że jeśli pozna ten sekret, to nie będzie musiał o nic prosić. Będzie miał wszystkiego więcej niż w super-markecie. Zastanawiał się: może to jest jakieś tajemnicze miejsce, może zaklęcie, może sztuczka? Postanowił sobie, że będzie czujnie podpatrywał, że się zaczai, że tego kogoś przyłapie i zmusi do zdradzenia sekretu św. Mikołaja. Kiedy jednak nadszedł wieczór z 5 na 6 grudnia, Miki, choć był zuchem i ministrantem, zaczął być senny. Nastawił więc specjalny czujnik, trzy specjalne budziki... Nawet indiańską pętlę rozłożył na dywanie i przygotował...policyjne kajdanki. Zapomniał jednak, że czuwać, to nie kłaść się; to mieć szeroko otwarte oczy, a uszy nasłuchujące... Miki, po obejrzeniu mnóstwa reklam z świętomikołajowymi prezentami, zamknął oczy i zaczął marzyć, ile to będzie miał, gdy pozna sekret św. Mikołaja.

Ciepło mu było, błogo i szczęśliwie - więc od razu usnął, jakby snami już pobiegł do Krainy Spełnień. I nic go nie obudziło - ani budziki, ani czujniki, ani indiańskie wnyki...

Kiedy obudził się rano, prezenty leżały przy łóżku jego siostry, w pokoju babci, w sypialni mamy i taty, a przy jego łóżku tylko list od... św. Mikołaja:

"Mój mały Imienniku

Otrzymałem Twój list z prośbą o mój sekret. Pomyślałem, że jeśli będziesz czuwał, to obdaruję Cię tym sekretem, który jest największym ze wszystkich prezentów na świecie (choć nic nie waży i na pewno Ci się nie marzył). Jednak nie chciało Ci się czuwać, czyli wypatrywać, nasłuchiwać z bijącym sercem. Pomyślałem, że jeśli Twoje serce myśli tylko o sobie, to i tak mojego daru - sekretu nie zechcesz, bo nic nie rozumiesz... Choć mamy takie same imiona, to serca - całkiem inne. Moje serce cały czas nasłuchuje, wypatruje, poszukuje każdego potrzebującego, smutnego, niekochanego - przez cały rok!. Moje serce nie śpi nigdy, a Twoje - cały czas, marząc tylko o sobie, Samolubie. Wiedz jednak, że ja samolubów nie lubię, ale sekret zostawiam; MAM TYLE WSZYSTKIEGO DLATEGO, ŻE WCIĄŻ CHCĘ INNYM ROZDAWAĆ, USZCZĘŚLIWIAĆ ICH, ROZBAWIAĆ I NIKOGO BEZ PODARUNKU NIE ZOSTAWIAĆ! A PAN BÓG WIDZĄC TAKIE MOJE RĘCE - DAJE MI I DAJE, WCIĄŻ CORAZ WIĘCEJ!

Niebawem będę znów tędy przechodził i zajrzę Ci w serce. Jeśli będzie w nim trochę czuwania i serdeczna chęć obdarowywania, to zabiorę Cię na wyprawę do Krainy Dobroci. A teraz - do niespodziewanego spotkania!"

Miki schował list i zaczerwienił się bardziej niż świętomikołajowy płaszcz. Czuł, że mu serce bije coraz szybciej i mocniej, jakby nagle zbudziło się po długim śnie zimowym. Czuł, jak mu szeptało: "Miki, Mikołaj, co nigdy nie pomyślał o obdarowaniu kogoś..." Chciał więc już teraz zacząć czuwać z sercem czułym jak sejsmograf... Otworzył list i zaczął się uczyć na pamięć sekretu św. Mikołaja.

Br. Tadeusz Ruciński - SEKRET ŚWIĘTEGO MIKOŁAJA Współczesna Ambona 1999

- 9 - 

Jak ciężko żyć człowiekowi w grzechu. Przekonali się o tym Staś i Krysia. Byli nieposłuszni. Nie śmieli nawet spojrzeć w oczy swemu tatusiowi i mamusi. Towarzyszył im wewnętrzny niepokój. Dopiero gdy przeprosili rodziców, a mama przycisnęła ich do siebie, okazując w ten sposób przebaczenie, uradowali się w swoich sercach.

Ks. T. Dusza MSF Czuwanie s. 81, Materiały Homiletyczne Listopad/Grudzień  Nr 160

- 10 -   

Chcę wam, Drogie Dzieci, opowiedzieć o dziewczynce, która mając cztery lata oczekiwała na przyjęcia Pana Jezusa w Komunii świętej. Była jeszcze za młoda, dlatego nie pozwolono jej przyjmować Pana Jezusa. Jeden zakonnik pouczył ją, aby za każdym razem, gdy ktoś przyjmował Komunię świętą, otwierała usta, prosząc równocześnie Pana Jezusa, aby raczył wstąpić do jej serca. Uczyniła to i doznała wielkiej radości. W taki sposób oczekiwała na przyjście Pana w Komunii św. Została świętą. Jej imię: św. Maria od Aniołów.

Zachorował 7-letni chłopczyk Achas. Pragnął przyjąć Pana Jezusa w Komunii świętej. W tym jednak czasie, kiedy żył, nie było wolno udzielać Komunii św. małym dzieciom. Zatem ten chłopiec modlił się: "Ty wiesz, Boski mój Zbawicielu, jak bardzo pragnę Cię przyjąć. Prosiłem o to i ufam, że nie będę pozbawiony Twej obecności na wieki". - Po tych słowach umarł. Ludzie uznali go za świętego.

Ks. T. Dusza MSF Oczekiwanie s. 90, Materiały Homiletyczne Listopad/Grudzień  Nr 160

- 11 -

 Do księdza Jana Bosko przybył bardzo poważny chłopiec, Dominik Savio. Usłyszał jedno kazanie i zapamiętał z niego takie słowa: "Pan Bóg chce, by wszyscy byli świętymi". Od tej chwili Dominik spoważniał, bo myślał, że człowiek święty musi być poważny, nie może być wesoły. A ksiądz Bosko tak do niego przemówił:

"Owszem, trzeba być poważnym, ale trzeba również być wesołym, trzeba brać udział w zabawach innych chłopców".

Po tej wskazówce Dominik stał się wesołym i radosnym chłopcem. Umiał się wesoło bawić, ale umiał także po zabawie modlić się i dziękować Panu Bogu. Wiedział, że radość pomaga nie tylko jemu, ale także innym ludziom do świętości.

Ks. T. Dusza MSF Radość s. 99, Materiały Homiletyczne Listopad/Grudzień  Nr 160

- 12 - 

Było to kilkanaście lat temu w czasie komunizmu w jednej szkole na Węgrzech. Nauczycielka, pani Gertruda, chciała dzieciom z klasy IV, do której chodziła Anielka, wybić z głowy wiarę w Pana Jezusa. Rozpoczęła tę walkę 17 grudnia, na kilka dni przed świętem Bożego Narodzenia. Najpierw zapytała dzieci, czy na ich wołanie przybędzie Baba Jaga lub Czerwony Kapturek. Dzieci odpowiedziały, że nie przyjdą, ponieważ są to osoby z baśni. A wtedy nauczycielka rzekła:

Widzicie, dzieci, że na wołanie odpowiadają ci, którzy istnieją. A przeciwnie, nie odpowiadają ci - co nie istnieją lub przestali istnieć. Czy to jasne?

Tak - odpowiedziały dzieci.

Zgadzacie się - mówiła dalej nauczycielka - jeśli ktoś istnieje, przyjdzie na nasze wołanie. Jeśli nie istnieje, nie przyjdzie, nie może przyjść. Wyobraźcie sobie, że wołacie Dzieciątko Jezus. Czy są między wami takie, które wierzą w Dzieciątko Jezus?

Chwila milczenia, a potem wypowiedzi dzieci: "Tak, tak!". A ty, Anielko, jeszcze wierzysz, że Dzieciątko Jezus słyszy, kiedy Je wołamy?

Anielka teraz zrozumiała, jaką nauczycielka szykuje na nią zasadzkę. Śmiało jednak odpowiedziała: "Tak, wierzę, że Ono mnie słyszy, kiedy je wołam".

Bardzo dobrze - ciągnęła dalej nauczycielka - Zrobimy doświadczenie. Wołajcie głośno: "Przyjdź, Dziecię Jezus! - Raz, dwa, trzy, wszystkie razem!

Dziewczynki opuściły głowy, milczały. Tę ciszę przerwał ironiczny głos nauczycielki:

Otóż, do czego chciałam was doprowadzić. Milczycie, nie macie odwagi przywołać Dzieciątka Jezus. Jeśli was nie słyszy, to dlatego, że nie istnieje, jak nie istnieje Baba Jaga i Czerwony Kapturek, bo to są baśnie.

Osłupiałe dziewczynki wciąż milczały. A nagle wyskoczyła na środek klasy Anielka i zawołała:

A więc dobrze, wołajmy. Słyszycie mnie? Wołajmy wszystkie razem: "Przyjdź, Dziecię Jezus!".

Wszystkie dziewczynki powstały i powtórzyły za Anielką. Był to krzyk dzieci, zdolny wywracać mury. Zniknęły: strach, wątpliwości.

I wtedy stało się. Bezszelestnie otworzyły się drzwi. Stała się jasność, która się stale powiększała, wzrastała, tworząc ognistą kulę. Kula się otworzyła i oczom dzieci ukazało się Dzieciątko tak zachwycające, jakiego nigdy nie widziały. Dzieciątko nic nie mówiło, tylko się uśmiechało do nich. Jak długo to trwało? Chwilkę, godzinę? Zeznania dzieci różniły się. Dzieciątko było ubrane na biało. Podobne było - mówiły - do słoneczka, promieniowało jasnością; przy nim światło dzienne wydawało się nocą. Po chwili Dzieciątko zniknęło z jasnej kuli. Zachwyt dzieci przerwał krzyk nauczycielki: Ono przyszło, Ono przyszło. Potem nauczycielka wybiegła z klasy.

Anielka jakby się obudziła, uklękła wraz z dziewczynkami i podziękowała Dzieciątku za to, że przyszło. Sprawa nabrała rozgłosu. O. Norbert przepytywał każdą dziewczynkę osobno. Dzieci uważały to wydarzenie za naturalne. Pani Gertruda znalazła się w zakładzie dla umysłowo chorych. (Opis zdarzenia M. Winowskiej).

Moje Dzieci! Był to cud. Nie zawsze Pan Jezus dokonuje takiego cudu, zatem nie domagajmy się już w bliski dzień Bożego Narodzenia, by się nam Jezus ukazał. Wiemy, że Pan Jezus przychodzi do nas żywy i prawdziwy w czasie Komunii św. Przygotujmy się zatem, by dziś i w Boże Narodzenie, a potem wiele razy przyjąć Jezusa do swoich serc.

Ks. T. Dusza MSF Przyjście Jezusa na ziemię s. 108-109, Materiały Homiletyczne Listopad/Grudzień  Nr 160

- 13 - 

Katarzyna, lat 17, rozśpiewana na wieczorkach szkolnych, religijna, koleżeńska, przeżywa kryzys wewnętrzny. Przestała chodzi na katechezy. Chce podobno przerwać technikum. Stroni od kolegów, koleżanek. Zmieniła się Zakochała się. Ksiądz rozpoznał sytuację poszedł, zapukał. Pokój zaśmiecony zdjęciami, płytami, kolorowymi magazynami, różnymi ciuchami, ukazywał jej wewnętrzny nieporządek.

- Kasiu - odezwał się ksiądz - co się z tobą dzieje? Nie chcę niczego w tobie psuć. Ale dlaczego uciekasz od dobrych spraw, od przyjaciół? Dlaczego chodzisz na wagary? Dlaczego idziesz wątpliwą drogą?

Podszedł do stołu, czytał kartkę, na kartce pisze: 1/wykupić zdjęcia od fotografa, 2/odnieść płyty, 3/wymyć włosy, 4/skrócić spódniczkę, 5/spacer z ukochanym, 6/kupić butelkę wina 7/ pójść do koleżanek na prywatkę. Przekreślił to wszystko grubą krechą, zakończoną strzałką.

- Ksiądz przekreśla moje plany?

- Nie, kreślę ci drogę. Bądź zakochana, ale miej drogę przez życie. Dorastająca dziewczyna ma obowiązek widzieć mądrą drogę przez życie.

Ks. Kamecki F., Jezus Chrystus - naszą Drogą, BK 8-9/1970/, s. 201



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
9110
9110
9110
9110 Kwasne buczyny
9110
9110
9110
1 Chemia spalaniaid 9110 Nieznany (2)
9110
9110 Kwasne buczyny(1)
Thule Adapter 9110 recommendations v03

więcej podobnych podstron