Dogu i samoloty z Bogoty
Dogu, to statuetki odkryte przez japońskich archeologów w regionie Aomori i Iwate, które stały się sławne dzięki Wiaczesławowi Zajcewowi, asystentowi w Instytucie Literatury Radzieckiej Akademii Nauk (a nie znanemu fizykowi), który uznał, że przedstawiają one skafandry kosmiczne, z rynsztunkiem filtrów, okularów i tym podobnych aparatów oddechowych. Oczywiście miało to stanowić dowód na przybycie na Ziemię kosmitów. Pisał on: "... statuetki o nieokreślonym wieku przedstawiające skafandry do lotów kosmicznych przeznaczone dla ludzi... ale tylko do pewnego stopnia: kask jest zbyt mały /.../ ramiona sięgają ledwie do pasa, boki są niezwykle szerokie/.../. Statuetki przedstawiają dokładnie (podkreślenie moje) pewien typ skafandra używanego przez przybyszów z innych planet." Abstrahując już od pytania, skąd Zajcew dokładnie wie, jak wyglądają skafandry kosmitów, statuetki są figurkami z gliny, których wielkość dochodzi do trzydziestu centymetrów. Są to obiekty kultowe, w większości przedstawiające kobiety, charakterystyczne dla okresu średniego, późnego i ostatniego Jomonu, który odzwierciedla epokę neolityczną kultury japońskiej od mniej więcej roku 4500 pne do roku 300 ne, w reginach Tohoku i Kanto. Dogu "kosmonauci" pochodzą z ostatniego Jomonu (mniej więcej od roku -1000 do 300) i są wyraźną ewolucją pierwszych statuetek, które są oczywiście znane i nie mają nic wspólnego z żadnymi kosmonautami. Kaski "kosmiczne", jeśli się dobrze przyjrzeć przypominają bardziej hełmy wojowników, które jak wiadomo raczej nie służyły do ochrony przed promieniowaniem kosmicznym, za to bardziej przed bardziej namacalnymi, jeśli mogę się tak wyrazić, niebezpieczeństwami różnych narzędzi wojennych. Kostiumy japońskich wojowników, które możemy oglądać w filmach Akiry Kurosawy są niezwykle imponujące. Ale myślę, że jeśliby obiektywnie popatrzeć na średniowieczne zbroje europejskie, możnaby w nich znależć więcej jeszcze podobieństw do skafandrów kosmicznych. Że też pan Däniken jeszcze na to nie wpadł... Znalazł on jednak mnóstwo innych "dowodów" na pobyt na Ziemi przybyszów z obcych planet. Na przykład przesławny już dziś "samolot"z Bogoty. Charles Berlitz, jeden ze słynnych dziś archeomaniaków, na którego powołuje się Däniken, tak go opisuje: "... przedmiot wykonany ze złota pochodzący z kolumbijskiego grobu sprzed ponad tysiąca lat" , który po badaniach okazał się "... posiadać wszystkie charakterystyki nowych modeli myśliwców odrzutowych, szczególnie szwedzkiego SAABa". Jeszcze inny "badacz historii obcych cywilizacji", Ivan Sanderson stwierdził, że jest to model "subaquaplanu", czyli samolotu zdolnego do pływania również pod wodą. Jest to oczywiście "dowód" na obecność na Ziemi kosmitów... W skrócie wystarczy powiedzieć, że "samolot"ma 35 milimetrów, i był prawdopodobnie ozdóbką noszoną na szyi. Jest najprawdopodobniej figurką przedstawiającą jakiegoś owada, prawdopodobnie świerszcza, bądź latającą rybę. Skądinąd nie ma w nim nic unikalnego, jak starali się sugerować niektórzy, jak choćby opisany przez Dänikena "szybowiec" znalezion w jednym z dawnych grobów egipskich, i który można obejrzeć w muzeum kairskim. "Szybowiec" ten, który jest oczywiście stylizowanym ptakiem, nie ma wcale, jak to starał się twierdzić Däniken, przedstawiając jego szkice, pionowego steru w ogonie. Däniken i jemu podobni opierają się na strzępach informacji, dokładnie dobranych i wyselekcjonowanych, często fałszywych, które przynoszą ogromne pieniądze za milionowe nakłady książek. Opierają się na naturalnej naturze ludzkiej potrzebie świadomości, że nie jesteśmy w Kosmosie samotni. Ale tak jak biurko, przy którym siedzę, tak i płyta grobowa w Palenque, rysunki w Nazca czy tajemnicze Dogu, nie są dowodem na nic. Dla osób, które może mogłyby poczuć się zawiedzione, przypomnę jeszcze średniowieczne przysłowie: Gdy czekasz niecierpliwie na przyjaciela, nie bierz uderzeń twego serca za odgłos końskich kopyt.