Cui Bono (łac. "kto korzysta", pytanie zwykle zadawane na scenie zbrodni)
Ktoś może się podrapać po głowie i zapytać, jakie możliwe korzyści mogą odnieść "arabscy", czy "islamscy" terroryści z dokonywania ataków na tzw. "miękkie" cele w USA, Anglii, czy Hiszpanii, lub na obywateli i obiekty krajów zachodnich (Jemen, Bali i ambasady, konsulaty w innych krajach w późnych latach 90-tych).
Mamy tutaj przynajmniej dwa problemy. Jeden polega na założeniu, że ktoś byłby tak głupi, że chciałby obrócić przeciwko sobie nie tylko rządy krajów światowych, ale również ich społeczeństwa, zamiast usiłować zjednać sobie ich sympatię (i obrócić ich przeciwko ich własnym systemom, które są ich prawdziwym wrogiem). W przypadku drugiego problemu musimy się zapytać, jakie są ich cele, jakie korzyści zamierzają oni osiągnąć oraz, jakie "korzyści" już zostały odniesione przez terrorystów i kraje, które popierają terror?
Jeżeli ktoś ("terroryści") chce dać zachodowi pretekst do bombardowania i okupacji krajów arabskich, ustanawiania tam marionetkowych rządów i zagarniania ich zasobów naturalnych, to jest to świetna metoda. Tak trzymać, Panowie Terroryści! Niedługo będziecie mieszkali na terytorium USA i W. Brytanii...
Ale poważnie, kto tu naprawdę korzysta? Terroryzm daje rządom zachodnim carte blanche, która umożliwia im realizację szerokiej gamy zamierzeń. Należą do nich nie tylko zabór zasobów naturalnych, ustanawianie marionetkowych rządów i budowanie baz militarnych, które rozciągają kontrolę zbrojną nad większym terytorium, ale również spełniają swoją rolę w budowaniu i podtrzymaniu poparcia dla rządów zachodnich przez społeczeństwa ich krajów. A wszystko to w imię "walki z terroryzmem", "zapewnienia bezpieczeństwa" i "utrzymania pokoju światowego", etc, etc...
Wiadomo, że istnieją na świecie organizacje terrorystyczne. W latach 80 i 90-tych słyszeliśmy wiele o Czerwonych Brygadach, ETA, itp. Są to często lokalne grupy, ze specyficznym profilem i celami. Kiedy jednak pojawia się na scenie ta najnowsza, enigmatyczna, amorficzna, wszędobylska "al-Kaida", niektóre z naszych dotychczasowych założeń na temat terroryzmu biorą w łeb (choćby ich cele i ich lokalny charakter).
Stereotypy i generalizacje
Gdybyśmy mieli wierzyć różnym gadającym głowom w telewizji, to al-Kaida byłaby luźno powiązanymi ze sobą "komórkami", lub "celami". Byliby to mocno motywowani ludzie, nienawidzący świata zachodu, prowadzący normalne życie, czekający tylko na "sygnał z centrali" (lub od ich idola, Osamy), by dokonać aktu terroryzmu - opasać się ładunkami wybuchowymi i wio! Nieważne, że w największym prawdopodobieństwie al-Kaida, jako taka, nie istnieje. I mamy tutaj stwierdzenia fachowców od terroryzmu, różnych badaczy i przyznania oficjałów rządowych. Ostatnim w tej serii przyznań jest stwierdzenie Sir Iana Blair'a - szefa londyńskiej policji - że "al-Kaida nie istnieje, a jest raczej sposobem działania...". Oczywiście, że jest "sposobem działania". Sposobem działania tajnych i pół-tajnych, rządowych agencji, jak MOSSAD, CIA, MI6, FSB i im podobnych. Postaramy się do tego wrócić później, ponieważ jest to istotne dla zrozumienia całego kompleksu zagadnień wokół "globalnej wojny z terroryzmem".
Czyż nie było przesłaniem mediów, że 19 porywaczy zorganizowało ataki z 11 września 2001, ponieważ tak bardzo nienawidzili tego "wielkiego szatana" - jak niektórzy w świecie islamu określają USA. Ich główną motywacją miał być fakt, że równocześnie zazdroszczą zachodowi i go nienawidzą. Ich ataki podobno powiodły się ponieważ były doskonale przemyślane, zorganizowane i przeprowadzone. Doprawdy, można przytoczyć długą listę argumentów, które zburzą takie bzdurne uproszczenie i niektóre z nich tutaj przytoczymy. Jest to koncept zadowalający chyba tylko z punktu widzenia pewnego rodzaju estetyki myślowej - a może raczej lenistwa intelektualnego, lub bojaźni przed tym, co alternatywa do tego estetycznego konceptu może oznaczać.
Zauważmy, że wraz z "al-Kaidą" pojawiają się nowe, niepokojące elementy, wspólne dla wszystkich, lub przynajmniej wiekszości ataków przypisywanych tej sieci/grupie. Te nowe, wspólne elementy wynikają z dwóch głównych przyczyn: 1. z przypisywania ich tej samej, nieuchwytnej grupie, 2. sposobu w jaki te ataki są traktowane (jak są używane) przez media i rządy.
Będę to nazywał atakiem "777". Nie jestem okultystą, czy astrologiem i nie jestem zafascynowany numerologią, czy gematrią, ale ludzie którzy stoją za tymi atakami muszą mieć tego typu "zainteresowania".
Mieliśmy atak na statek USS Cole w Jemenie, [2000/]10/12, i atak bombowy w Bali, również ten sam miesiąc i dzień, [2002/]10/12
Bali nastąpiło 1 rok, 1 miesiąc i 1 dzień (1,1,1) po "911",
Mieliśmy "911" (Nowy Jork) oraz "311" (Madryt) i 911 dni pomiędzy tymi dwoma wydarzeniami,
Nowy Jork jest jedenastym (11) stanem Uni,
pierwszy samolot to był American Airlines lot AA11 (11) z, podobno, 92 osobami na pokładzie (9+2=11),
numery lotu i sygnatura (po dodaniu cyfr) pozostałych trzech samolotów to: UA93 (12), UA175 (13) i AA77 (14) - mamy więc rosnący ciąg, 11-"12"-"13"-"14" ("11" jest tu literalną liczbą, nie sygnaturą),
"911" w USA to telefoniczny numer pogotowia/zagrożenia (pogotowie ratunkowe/straż pożarna/policja, w jednym),
11 września 2001 to był 254 dzień roku (2+5+4=11), a do końca roku pozostawało 111 dni,
kiedy dodamy 9+1+1 to znowu otrzymamy 11,
lipcowe ataki w Londynie to "777". Sygnaturą 2005 będzie tutaj 2+0+0+5=7. Mamy więc siódmy(7) lipca(7) 2005(7).
Teraz mamy kolejne "nieudane" ataki, dokładnie 14 dni później (7+7). Można te daty podsumować tak: 1. ataki z 7 lipca, 7/7/"7" 2. ataki z 21 lipca, [7+7+7]/7/"7" Gdzie "7" to sygnatura 2005 (2+0+0+5=7). (Dlaczego nie np. 6 lipca, albo 25 lipca?)
itd, itd... Jest tego dużo więcej. Te wspomniane powyżej to te, które były zaanonsowane jako ataki tajemniczej al-Kaidy. Wspominam o tych zależnościach jako wartą odnotowania ciekawostkę. Możecie znaleźć sporo informacji na ten temat w sieci, jeśli macie na to czas i ochotę.
Jakkolwiek takie zależności mogą się wydać niektórym spektakularne, to nie jest to najważniejsze w tym temacie terroryzmu. Jeśli już, jest to raczej jedna mała część układanki puzzle. Inni stwierdzą, że to jest czysty przypadek, a te "zależności liczbowe" to masa spekulacji i wydumań, oraz nadinterpretacji. Jak będę usiłował wykazać w dalszej części tego tekstu, mamy tu do czynienia z wieloma innymi "przypadkami", "zbiegami okoliczności" i zależnościami, niż można to zauważyć przy pobieżnym przeglądaniu naszej codziennej prasy i oglądaniu telewizji.
"Wszechwiedza" i "wierzcie nam, mamy dowody..."
Rzucimy teraz okiem na nieco bardziej przyziemne sprawy. Media i rządy mówią o "sygnaturze" al-Kaidy. Owszem, ataki - te ogłaszane jako dzieło tej amorficznej organizacji - posiadają pewną sygnaturę, pewnien wspólny wzór.
Jednym z elementów tego wzoru, czy jednym z podobieństw, jest fakt ogłaszania przez media i rządy, kto stoi za tymi atakami zanim jeszcze rozpoczyna się dochodzenie w ich sprawie. Pokazuje nam się zdjęcia "terrorystów" i, raz za razem, pojawiają się słowa "Osama", "al-Kaida", "islamscy terroryści", itp., nic nie znaczące zlepki dźwięków i liter, które mają za zadanie wsączyć się w umysły populacji i stworzyć u ludzi uzależnienie (przychodzą tu na myśl psy Pawłowa). Te powtarzające się obrazy i przesłania mają wywołać reakcję. Za każdym razem kiedy pewne hasła pojawią się na ekranach telewizorów, czy w gazetach, czy kiedy usłyszymy je w radio, mają się wytworzyć, lub umocnić, pewne połączenia w naszym umyśle. Jest to jedna z metod kontroli umysłu. Strach, szok, nagłe wydarzenia i wypadki otwierają nasz umysł na sugestię i równocześnie pozwalają magikowi na odwrócenie naszej uwagi od zagadnień i problemów, które kiedy indziej bylibyśmy w stanie racjonalnie zanalizować.
Np. w tych niedawnych atakach rolę odwracania naszej uwagi przejęła druga fala terroru, kiedy 14 dni później mieliśmy kilka niewypałów. Zamiast zajmować się zadawaniem pytań na temat ataków z 7 lipca, w tej chwili mamy już drugą "odsłonę", któa ma za zadanie zamglić nasz horyzont i rozproszyć naszą uwagę. W tej chwili wydarzenia z 7 lipca są już "przeszłością", "historią". Mamy już coś nowego na czym możemy się skupić.
W przypadku "911" rolę tę spełniły aresztowania "terrorystów", oraz listy z węglikiem wysłane do ludzi w rządzie USA i w mediach. Jak dotąd nie wiadomo kto te listy wysyłał. Było kilka aresztowań, ale później wszystko wykoleiło się i dotąd nie wiemy "kto" i "po co". Tym również zajmiemy się w dalszych częściach tego cyklu.
Nieodmiennie słyszymy o "globalnej wojnie z terroryzmem", o "islamskich terrorystach", "religijnych ekstremistach", itp. To ostatnie może się odnosić do kogokolwiek, kto ma jakiekolwiek mocne przekonania na jakiś temat (np. jest przeciwko aborcji). W tej chwili jednak największy nacisk kładzie się na "islamskich ekstremistów". Musimy tu zanotować fakt, że takie zjawisko w rzeczywistości istnieje, ale: 1. w dużej mierze zostało stworzone przez Zachód (ich tajne agencje i ich politykę zagraniczną - w tym werbowanie do i fundowanie tych ekstremistycznych organizacji), oraz 2. poza kilkoma idiotami wrobionymi, lub użytymi jako mięso armatnie nie mamy żadnych dowodów, że którykolwiek z tych "ataków al-Kaidy" ma jakiekolwiek połączenie z prawdziwymi ekstremistami (chyba, że mówimy o ekstremistach w rządach W.Brytani, USA i innych krajów). Kilka dni po ataku w Nowym Jorku Condolezza Rice obiecała, że rząd USA ujawni dowody udziału al-Kaidy i Osamy w atakach z 11 września 2001 "we właściwym czasie". Zdaje się, że - cztery lata później - "właściwy czas" jeszcze nie nadszedł.
Podobnie jak po "911", teraz, po tych nowych atakach w Londynie, mamy "dowody", które musimy zaakceptować na słowo. Media poinformowały nas o stronie internetowej, która bierze odpowiedzialność za te nowe ataki. Zauważmy: gdybym ja ogłaszał stwierdzenia o podobnej wadze w oparciu o "stronę internetową", zostałbym zapewne wyśmiany przez większość ludzi. Jednak "autorytety z reputacją" wygłaszają całą masę stwierdzeń i budują wielką strukturę na tym brakującym ogniwie - brakującym, ponieważ gdzie indziej "autorytety" same stwierdzają, że ta informacja posiada bardzo nikłą wiarygodność. Niektórzy przyznają, że z dużym prawdopodobnieństwem nie jest to żadna "brygada", ale jakiś żartowniś za klawiaturą.[1] Jednakże cała ta budowla pada jak domek z kart przy bliższym zbadaniu. W międzyczasie, coraz niechętniej, ale ciągle jednak, publika zdaje się spijać ten "nektar prawdy" z ust "ekspertów".
Wzór się powtarza również w odniesieniu do innych "dowodów". Atak "777" - natychmiast po jego ogłoszeniu - został okrzyknięty dziełem al-Kaidy (niektórzy sceptycy nazywają tą mityczną organizację Al-C.I.A.-da). Czy nikogo to nie niepokoi, że żadna prawdziwa organizacja nie zgłasza odpowiedzialności za te ataki?
Matematyka przypadkowości
Oto wspaniały kąsek dla amatorów "teorii przypadkowości" (w odróżnieniu od "teorii spiskowych"). Niektórzy może pamiętają, że jedną z pierwszych rzeczy, które wyszły z ust Condolezzy Rice było zapluwanie się, że "nikomu nie przyszło by do głowy, żeby użyć samolotów pasażerskich jako broni", a później Bush i inni oficjałowie przyłączyli się do tej kakofoni bredni. Jest to dosyć obszerny temat sam w sobie. W tej chwili jednak zajmiemy się tylko jego małym wycinkiem.
Przez dwa lata poprzedzające wydarzenia z jedenastego września 2001 NORAD (Dowództwo Obrony Północno-Amerykańskiej Przestrzeni Powietrznej) przeprowadzał manewry o charakterze wydarzeń, które wszyscy obecnie znamy. Mało tego, NORAD przeprowadzał takie ćwiczenia rano, tego samego dnia (11 września 2001)! To było przyczyną, że ludzie wewnątrz tego systemu, którzy byli odpowiedzialni za bezpieczeństwo przestrzeni powietrznej nie zareagowali tego dnia poprawnie na rozgrywające się wydarzenia. Musiały być również wydane specyficzne rozkazy, aby nie angażować myśliwców w tej sytuacji. Jest to standardowa procedura i, wbrew bredniom niektórych osobników, organizacji i mediów, nie jest potrzebny żaden specjalny rozkaz, by zestrzelić pasażerski, czy jakikolwiek inny samolot, który może być nawet dużo mniejszym zagrożeniem dla ludzi i obiektów w USA, czy w Kanadzie. Wielu ludzi w armi USA, oraz byłych pilotów i ludzi znających te procedury, obecnie kwestionuje oficjalną wersję wydarzeń prezentowaną przez rząd i media - choćby tylko na bazie tego wąskiego zakresu z całej gamy różnych zagadnień, które po prostu nie mieszczą się w normalnej, standardowej reakcji armi i rządu w sytuacji zagrożenia.
Informacji na temat tych manewrów oczywiście nie mogliśmy znaleźć na pierwszych stronach gazet. Jednak ta informacja była podana, gdyby ktoś miał kiedyś zarzuty, że było to kompletnie przemilczane przez masmedia.
Ktoś powie, no dobrze, raz mogliśmy mieć do czynienia z takim niesamowitym zbiegiem okoliczności, prawda? Cóż, żeby przetłumaczyć to na normalny język, z punktu widzenia statystyki, jest to po prostu niemożliwe. Ale załóżmy, że raz coś takiego się zdarzyło. Czy zdarzyło się to kiedy indziej?
W tym samym dniu, w tym samym czasie, dokładnie w tych samych miejscach gdzie eksplodowały trzy ładunki w systemie londyńskiego metra, przebiegały tam ćwiczenia antyterrorystyczne. Cooooo? Tak... Londyńskie metro ma 274 stacje. Ktoś obliczył jakie są szanse takiego przypadku. Musimy tu rozważyć kilka czynników. Należą do nich ilość stacji metra, ilość stacji gdzie nastąpiły ataki, przez ile godzin dziennie stacje są otwarte, ilość dni w roku kiedy metro jest otwarte, oraz skala czasu jako podstawa do tej kalkulacji. W tym przypadku przyjęto za bazę 10 lat (bardzo konserwatywne założenie). Nie wiem jak się ta liczba nazywa:
Jeden do 3,715,592,613,265,750,000,000,000,000,000,000,000,000.
Oto, dla porównania, oszacowanie ilości ziarenek piasku na naszej planecie:
7,500,000,000,000,000,000.
Jeżeli nawet ograniczymy się do samego, ścisłego centrum Londynu - ograniczając tym samym liczbę stacji metra, z którymi musimy mieć do czynienia w tej kalkulacji - to będą to ciągle astronomicznie nikłe szanse.
Później, tego samego dnia, Peter Power pełniący funkcję zarządzającego dyrektora firmy konsultancyjnej, Visor Consulting (określająca się jako firma doradcza w sytuacjach kryzysowych), powiedział w wywiadzie dla radia BBC 5,[2] a następnie dla brytyjskiej stacji telewizyjnej ITN,[3] że w/w firma kierowała tego dnia ćwiczeniami w których brało udzial 1000 ludzi. Ćwiczenia te polegały na sprawdzeniu gotowości londyńskich służb na ataki bombowe (o identycznym charakterze, jak te, które w rzeczywistości nastąpiły!) - dokładnie w tych samych miejscach i w tym samym czasie, kiedy dokonano prawdziwych ataków.
Transkrypt tych wywiadów w j.angielskim można znaleźć w jednym z artykułów na ten temat.[4] Słuchałem wywiadu dla radia BBC 5 i oglądałem wywiad dla stacji ITN. Peter Power mówi, że "ciągle jeszce ma gęsią skórkę na myśl, że scenario ich ćwiczeń przekształciło się w rzeczywistość" i "musieli się szybko przerzucić z trybu manewrów do udziału w prawdziwej akcji ratowniczej".
Dodajmy do tego jeszcze fakt, że na niedługo przed datą ataków, MI5 (odpowiednik ministerstwa bezpieczeństwa i wywiadu) ogłosiło obniżenie zagrożenia terrorystycznego z drugiego do najniższego (w 4-stopniowej skali). Pamiętajmy, w czasie kiedy rozpoczynały się posiedzenia szczytu G-8. Jest to najniższy poziom od czasu ataków z 11 września 2001.[5]
Sprzeczności i zamieszanie w doniesieniach
To byli samobójcy... Nie, to były bomby zegarowe... Nie, to byli samobójcy z bombami zegarowymi...
Czy pamiętamy historie o paszportach terrorystów, które wyfrunęły z eksplodujących samolotów (poprzez eksplozje i ogniste inferno) i łagodnie wylądowały na Manhatanie, aby agenci FBI mogli je wygodnie znaleźć na ulicy?
Podobnie teraz, podobno znaleziono plastikowe karty identyfikacyjne "terrorystów" przy siedzeniach gdzie ci podobno siedzieli w wagonach. Najpierw mieliśmy wersję z terrorystami, którzy wysadzili się razem ze swoimi ofiarami. Później powiedziano nam, że trwa poszukiwanie terrorystów odpowiedzialnych za te ataki i były to ataki przy użyciu bomb zegarowych. Teraz ta druga wersja zdaje się być "oficjalną wersją". Ale zaraz, przecież nie możemy mieć dwóch scenariuszy równocześnie... Albo byli to samobójcy, albo ładunki z mechanizmem zegarowym. Oczywiście, moglibyśmy sobie wyobrazić, że byli to samobójcy z bombami zegarowymi w plecakach. Tylko dlaczego? Żeby się upewnić, że ataki się powiodą? Ale w końcu działali przez zaskoczenie, więc w czasie dokonywania tych ataków mogli sobie pozwolić na komfort ujścia z życiem. No i jeśli obowiązującą wersją jest teraz ta z terrorystami ciągle na wolności, to niby skąd ich dokumenty na scenie zbrodni... (Bart Simpson by powiedział, ay caramba!)
...a może żadne z powyższych?
Artykuł w gazecie Cambridge Evening News, "Byłem w wagonie z bombą - i przeżyłem", doniósł jedenastego lipca, że nauczyciel tańca wraz ze swoją partnerką byli w jednym z wysadzonych wagonów. Bruce Lait opowiada o ich zakrawającym na cud przeżyciu wybuchu bomby w ich wagonie - mimo że byli wśród tych, którzy siedzieli najbliżej wybuchu. Co znamienne w jego opisie wydarzeń to fakt, że mówi on o wybuchu pod wagonem! Mówi, że miejsce gdzie nastąpił wybuch miał brzegi otworu wywinięte w górę. Mówi również, że nie pamięta, żeby ktokolwiek tam siedział, ani nie widział tam żadnego bagażu pozostawionego przez jakiegoś pasażera (czytaj: "terrorystę").[6]
Użyli ładunków klasy militarnej...[7] Nie, to były ładunki domowej produkcji...
Zdaje się, że zbyt często mielibyśmy do czynienia z ładunkami wybuchowymi dostępnymi armi, więc kiedy z pierwszych doniesień dowiedzieliśmy się o tym, należało zmienić historię i "użyć ładunków domowej konstrukcji".
To byli ci sami osobnicy, którzy wysadzili pociągi w Madrycie...
Ci sami osobnicy, którzy wysadzili pociągi w Madrycie stoją za niedawnymi atakimi w londyńskim metrze. Nie ma znaczenia, że według doniesień prasowych i telewizji później zostali otoczeni przez policję i wygodnie wysadzili się w powietrze. A teraz, po wysadzeniu wagonów w londyńskim metrze, szykują następny atak i są poszukiwani przez policję...[8] Poświęcimy temu troche czasu w drugiej części tego cyklu, kiedy będziemy omawiać "terrorystów wielorazowego użytku" (czyli "złapali go, a on ucikł").
Sami musicie osądzić, czy możecie wierzyć wszystkiemu, co czytacie w gazetach, czy co sączy się z ekranów telewizji. Proponuję, abyście czytali również, co piszą na ostatnich stronach gazet, oraz co jest donoszone, kiedy najmniej ludzi ogląda telewizję. Jeszcze jeden powód, żeby nie brać na słowo wszystkiego, co się zapodaje w mediach (przynajmniej to co nagłówki krzyczą tłustym drukiem).
1. Przyznanie przez "strony internetowe" do ataków to brednie - najprawdopodobniej żartowniś: Phoney "Al-Qaeda" responsibility claim PrisonPlanet.com /ang.
2. Zarchiwizowane audio do odsłuchania: - Audio (krótka wersja, mp3, do odsłuchania, lub ściągnięcia), - Audio (dłuższa wersja, mp3, do odsłuchania, lub ściągnięcia) PrisonPlanet.com / 07.07 /ang.
3. Zarchiwizowane wideo do oglądnięcia: - Wideo (strumień, WindowsMedia) PrisonPlanet.com - Wideo (nasz zarchiwizowany plik, 2,35MB, do ściągnięcia/oglądnięcia, WindowsMedia) GrazingSheep.com 07.07 /ang.
4.Peter Power opisuje ćwiczenia - transkrypt, ... Bombing 'Excercises'... PrisonPlanet.com / ang.
5. MI5 obniża poziom zagrożenia, MI5 downgrades terror threat... kopia (Prison Planet) Financial Times / ang.
6. Mężczyzna z Cambridge mówi o "bombie pod wagonem...": I was in tube bomb carriage... kopia (Rense.com) Cambridge Evening News, 07.11 /ang.
7. "Ładunki typu wojskowego": Explosives of ... `military origins` kopia (Prison Planet) London Independent, 07.12 /ang.
8. "Złapali go, ucik" ...police fear new attack London Times Online, 07.11 /ang.
9. Archiwum linków do artykułów n.t. londyńskich ataków, PrisonPlanet.com /ang.
(Niewiele informacji pochodzi tutaj ze stron Prison Planet. Używamy ich głównie ze względu na łatwość poruszania się w ich zasobach linków i zarchiwizowanych materiałów. Można to potraktować jako spis książek w bibliotece... )
|