- 1 -
Wyświetlano kiedyś polski film pod tytułem: Życie, jest piękne. Przed oczyma oglądającego przesuwają się wspaniałe krajobrazy, piękne budowle miast, różne cudowne rozwiązania techniczne. Życie ludzkie jest radosne i szczęśliwe. Ten stan bezpiecznego życia przerywa wielki kataklizm. Wszystko obraca się w popiół i gruzy. Nie ma śladu po pięknych miastach, nie ma śladu po życiu człowieka.
Ks. Iłczyk S., "Solidarność Boga z człowiekiem", BK 2 (1988), s. 75
- 2 -
Pewna pani opowiadała o swojej młodości. Rodzice jej - mówiła - byli ludźmi niewierzącymi. Ona sama nigdy nie była w kościele, bo nikt nie opowiadał jej o Bogu. Pewnego dnia, a była już wtedy dorosłą osobą, udała się zwiedzić klasztor. W klasztorze panowała wielka cisza. Zakonnicy w skupieniu odprawiali swoje modlitwy. Piękne obrazy na ścianach mówiły, że istnieje też inny świat: świat świętych i aniołów, świat modlitwy i wieczności. Owa pani tak bardzo przejęła się tym, co widziała w klasztorze, że po pewnym czasie uwierzyła w Pana Boga. Zaczęła się modlić i wiele czytała o Panu Bogu. Stwierdziła, że od tego czasu stała się bardzo szczęśliwa.
Ks. Janko K, Łaską jesteśmy zbawieni, BK 2l1985l, s. 76
- 3 -
Wśród bogatej twórczości Romana Brandstaettera jest dramat pt. Dzień gniewu. Akcja rozgrywa się w jednym z miast w czasie okupacji hitlerowskiej. Jest Wielki Piątek - w mieście od kilku dni trwa akcja wymierzona przeciw ludności żydowskiej. Sceną dramatu jest klasztor, w którym przeorem jest kolega z lat studenckich, Born, komendant gestapo. W czasie obławy na Żydów, jeden z nich ucieka, przedostaje się przez mur i znajduje schronienie w klasztorze. Ucieczkę tę zauważyła kochanka komendanta gestapo. Przychodzi do przeora, szantażuje przełożonego klasztoru, domagając się pereł z ołtarza Matki Bożej. Przeor kategorycznie odmawia, kobieta wychodzi, aby donieść komendantowi o obecności żyda w klasztorze.
W klasztorze zjawia się partyzant - "człowiek z podziemia", namawia przełożonego, aby dał znak przez odsłonięcie firanki w oknie, kiedy z zakonnego domu wyjdzie Born, a oni zorganizują akcję likwidacji szefa gestapo. W odpowiedzi na tę propozycję z ust zakonnika padają głębokie słowa: "Mym obowiązkiem jest szukać człowieka nawet w demonach, kapłan Chrystusowy nie zabija człowieka, niezależnie od tego, kim jest i co zawinił wobec Boga i ludzi, niebiosów i ziemi".
Partyzant odchodzi, zjawia się Born, krzyczy, domaga się kategorycznie wydania żyda. Ścigany żyd słysząc groźby gestapowca sam wychodzi i staje przed komendantem. Ten w całej swej zaciekłości rzuca się na ofiarę, bije go, na głowę wkłada koronę z drutu kolczastego. Zmusza zakonników, aby uklękli i modlili się do króla żydowskiego. Kiedy nasycił się widokiem cierpienia i poniżenia człowieka, wyrzuca zakonników i żyda z refektarza, a pozostaje tylko z przeorem. Rozmowę z przełożonym przerywa pojawienie się jego kochanki. Czyni Bornowi wyrzuty, że ją oszukał, że zabrał korale z ołtarza Matki Bożej. Zdenerwowany Niemiec wyjmuje pistolet i zabija kochankę. Następnie otwiera okno i wzywa z dziedzińca do siebie dwóch żołnierzy. Wydaje rozkaz zabrania ciała kobiety i dodaje: "W klasztorze nie ma żyda, to był fałszywy donos tej szantażystki". Born odjeżdża z żołnierzami. Po chwili słychać strzały i wybuchy przygotowanej przez partyzantów akcji...
„SOLIDARNOŚĆ BOGA Z CZŁOWIEKIEM" BK 88
- 4 -
Odbywało się kiedyś wieczorem zebranie, na którym wśród wielu uczestników był aktor i ksiądz. Zmęczeni dyskusją uczestnicy poprosili aktora, aby coś zarecytował dla odprężenia. Artysta wyraził zgodę i zapytał obecnych, co chcieliby usłyszeć. Gdy zebrani milczeli, wstał ksiądz i poprosił o recytację psalmu 23. Aktor przyjął propozycję, ale postawił warunek: po mojej recytacji, ten sam psalm powie ksiądz. Mistrz słowa stanął na podwyższeniu i rozpoczął recytację. Mówił dokładnie, dźwięcznie, jakby mieczem uderzał w strunę. Gdy skończył, sala zabrzmiała długimi oklaskami. Następnie stanął kapłan i drżącym głosem zaczął wypowiadać poszczególne słowa. Sala pogrążyła się w ciszy i zadumie, a kapłan mówił:
"Pan jest moim pasterzem: nie brak mi niczego;
pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach,
Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć,
orzeźwia moją duszę..."
Gdy skończył, nikt nie klaskał, było milczenie. Po chwili jeszcze raz zabrał głos aktora i powiedział: "Przyjaciele moi! Ja zdobyłem wasze uszy, lecz mój następca podbił wasze serca. Różnica leży w tym, że ja znam psalm, a on zna Pasterza".
„SOLIDARNOŚĆ BOGA Z CZŁOWIEKIEM" BK 88
- 5 -
Dwaj młodzi studenci, odbywając swoje wakacyjne wojaże po Mazurach, spotkali wypoczywającą tam także młodzież akademicką ze swoim duszpasterzem. Byli to chłopacy religijnie zupełnie obojętni. Zaimponowała im miła atmosfera panująca w grupie i chętnie przyjęli zaproszenie do wspólnego wędrowania szlakiem mazurskich jezior. Przez wszystkie wspólnie spędzone dni doświadczyli prawdziwej bratniej miłości, solidarności, w której istnienie już właściwie powątpiewali. Doświadczyli jej i uwierzyli w nią. Przeżycia religijne, wspólna modlitwa, Msza św., serdeczność, przyjaźń, a więc to wszystko, co można nazwać międzyludzką solidarnością, pozwoliły im na nowo odkryć Boga, Boga solidarnego z człowiekiem. Kiedy przyszedł czas na rozstanie, sami mówili że były to najlepsze rekolekcje" jakie kiedykolwiek przeżyli.
Ks. Rafał Pierzchała „SOLIDARNOŚĆ BOGA Z CZŁOWIEKIEM" BK 88
- 6 -
Wyświetlano kiedyś polski film pad tytułem: Życie jest piękne. Przed oczyma oglądającego przesuwają się wspaniałe krajobrazy, piękne budowle miast, różne cudowne rozwiązania techniczne. Życie ludzi jest radosne i szczęśliwe. Ten sen bezpiecznego życia przerywa wielki kataklizm. Wszystko obraca się w popiół i gruzy. Nie ma śladu po pięknych miastach, nie ma śladu po życiu człowieka. Ten obraz filmu można porównać z inną katastrofą, która dotknęła całą ludzkość (Slajd).
Ta tragiczna w skutkach katastrofa, to grzech pierwszych ludzi. Dotknęła ona wszystkich, zabrała szczęście i radość, zabrała piękno życia człowieka i uczyniła go wygnańcem.
O dobrych uczynkach dziś i zawsze będą wam przypominać słowa wiersza:
"Jeśli spokojnie chcesz kłaść się spać,
Od rana nad tym myśl.
Bo trzeba umieć iść przez czas,
By dobrze było dziś...
A czyniąc dobrze przez cały dzień,
Nie siejąc krzywd i ran,
W spokojny się pogrążysz sen,
Widząc, że z tobą Pan!"
(M. Orzechowski)
Ks. Rafał Pierzchała „SOLIDARNOŚĆ BOGA Z CZŁOWIEKIEM" BK 88
- 8 -
Doskonale to wyraził św. Jan od Krzyża, pisząc: "Od kiedy Bóg dał nam swego Syna który jest Jego jedynym Słowem, nie ma innych słów do dania nam. Przez to jedno Słowo powiedział nam wszystko naraz... To bowiem, o czym częściowo mówił dawniej przez proroków, wypowiedział już całkowicie, dając nam swego Syna. Jeśli więc dzisiaj ktoś chciałby Go jeszcze pytać lub pragnąłby jakichś wizji lub objawień, nie tylko postępowałby błędnie lecz także obrażałby Boga, nie mając oczu utkwionych jedynie w Chrystusie, szukając innych rzeczy lub nowości" (Subida del monte Carmelo, II, 22).
Ks. Ireneusz S. Bruski - ODKUPIENI PRZEZ CHRYSTUSA BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2(138) 1997
- 9 -
"Kto jest moim wzorem?" Pod takim tytułem przebiegła dyskusja młodzieży na jednej z katechez w liceum. Może i wy nieraz nad takim pytaniem dyskutowaliście? Na "religii" odpowiedzi padły różne. Najwięcej głosów uzyskał m. in. Michael Jackson, Madonno oraz Jan Paweł II. O nich licealiści wyrażali się entuzjastycznie. Równocześnie wszystkich zastanowiło zestawienie obok siebie wzorów skrajnie przeciwnych, ale - zdaniem rozmówców - jednakowo godnych uwielbienia.
Czy to nie odsłania złożoności waszej duchowej sytuacji i sytuacji całej dzisiejszej młodzieży? Ileż wewnętrznego rozdarcia i moralnego relatywizmu. Czym imponuje Madonna, Jackson? Czy nagłaśniane przez media ich "dzieła charytatywne" są w stanie usprawiedliwić wszystko inne i całe niemoralne życie? Talenty muzyczne, plastyczne, uroda, siła, aktorstwo są tylko częścią prawdy o tych i wielu innych bożyszczach. Drugą stroną ich oblicza jest sfrustrowanie, alkoholizm, narkotyki, próby samobójstwa... Czy iść za nimi" nie oznacza więc śmierci ciała i ducha!? Czy śmierć na raty w opakowaniu "Bravo" czy "Popcornu", w objęciach narkotyku.... jest celem życia? Odpowiedź jest jednoznaczna: Nie! Nikt nie chce umierać mając 16 lat (jak licealistka z Kielc w listopadzie ub roku!) na skutek rozbudzanych instynktów, korzystania z wolności bez prawdy i hołdowania cywilizacji śmierci! Chodząc w ciemnościach pragniemy światła, które daje życie, chroni życie i przywraca życie. "A zbliża się do światła każdy, kto żyje w prawdzie i spełnia wymagania prawdy" (por. Ew.)
Paweł, jeden z waszych rówieśników, mając za sobą barwne i burzliwe życie, w liście do redakcji młodzieżowego pisma "Miłujcie się!" wyznaje: "Zdawać by się mogło, że dotknąłem kompletnego dna. Wtedy, dzięki Bogu, nadszedł dla mnie czas nawrócenia. Wróciłem jak syn marnotrawny żyjący ze świniami, do Ojca, który ku mojemu ogromnemu zdziwieniu - wybaczył to całe zło i wielki brud. Zrozumiałem, że słowa: »Idź, a od tej chwili już nie grzesz«, skierowane są do mnie. ... Zrozumiałem, że bez Jezusa nawet najdoskonalsza praca nad sobą nie ma sensu, dlatego powierzam Mu całego siebie... Wierzę, że odtąd On będzie mnie prowadził, choć wiem, że mogą przyjść i złe chwile. Pragnę podziękować Ci, Jezu, że podnosisz ludzi, których grzechy są jak smoła, że przemieniasz ich tak, że stają się biali jak śnieg" (1-2/96).
Ks. Teodor Suchoń - ODKUPIEŃCZA ŚMIERĆ CHRYSTUSA W BOŻYM ZAMYŚLE ZBAWIENIA BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2(138) 1997
- 10 -
Opowiem ci teraz najcudowniejszą historię mojego życia. Było to jeszcze w szkole, którą bardzo szybko opuściłem - gdzieś w wieku 15-16 lat - nic pożytecznego w niej bowiem nie robiłem. Rodzice próbowali mi pomóc, ale nic z tego nie wyszło. Opuściłem więc szkołę definitywnie. Kiedy jest się w szkole, naśladuje się kumpli. Zacząłem wi4c kraść i robić mnóstwo złych rzeczy. Kradłem książki, płyty, kasety... Potem chciałem odejść od tych grzesznych praktyk, lecz nie dawałem sobie rady, by się od tego uwolnić. Byłem też zagorzałym fanem telewizji - większego fana niż ja, myślę, trudno było znaleźć. I oto pewnego wieczoru włączam program i widzę: na ekranie obraz Świętego Oblicza z Całunu Turyńskiego, ale tylko Najświętszej Twarzy, ciała nie. I natychmiast rozpoznałem, że to jest Pan. A przecież nie wiedziałem, że istnieje jakiś Całun, nie czytałem też Ewangelii czy Biblii. Nie posiadałem więc żadnej znajomości Pisma Świętego, ale rzekłem sobie: w duchu: Ależ to jest Pan Bóg, to jest mój Ojciec'. Mimo, że nigdy nie widziałem tego świętego obrazu, a Oblicze Chrystusa pozostawało na ekranie zaledwie 3-4 sekundy, program bowiem właśnie się kończył. Cała sprawa tak mnie poruszyła, że kupiłem u fotografa zdjęcie zarówno Oblicza, jak i całego Ciała... Następnie umieściłem je w moim pokoju i przez około 1,5 miesiąca, od dwóch do trzech godzin dziennie, płakałem jak dziecko przed Świętym Obliczem. Naprawdę, płakałem jak szczeniak, prosząc Boga o przebaczenie za to, że tak ciężko Go obrażałem. Od tamtej pory poczułem, że Pan mi wybaczył i obdarza mnie bardziej swoją Miłością, trochę tak jakbym był zbiornikiem, w który On wlewa tę swoją Miłość... Teraz mogę patrzeć na Niego oraz widzieć cierpienie, które przemieniło i wciąż przemienia swoją świętą boskością. Za pośrednictwem Jego świętego, okaleczonego przez zniewagi Oblicza, które znosił przed ukrzyżowaniem i przez cały czas trwania męki na krzyżu, można prawdziwie i realnie odrzucić Miłość promieniującą, który ma Jezus dla każdego z nas. Nikt nie może być obojętny, skoro się znajdzie przed światłem boskości Chrystusa i wie, że On wydał siebie, poświęcił siebie dla niego właśnie, aby go zbawić i wyzwolić z kajdan śmierci".
Ks. Teodor Suchoń - ODKUPIEŃCZA ŚMIERĆ CHRYSTUSA W BOŻYM ZAMYŚLE ZBAWIENIA BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2(138) 1997
- 11 -
W pewnym kościele w Krakowie klerycy przygotowywali Grób Pański. W tym Grobie Pańskim, jak wiesz, stoi na podwyższeniu monstrancja z Najświętszym Sakramentem, leży figura Pana Jezusa - Tego z Grobu, a na górze stoi duży krzyż przepasany fioletową (białą) szarfą. Klerycy długo dyskutowali, jakie hasło, jakie słowa napisać złotymi, dużymi literami, żeby one wyrażały te trzy tajemnice: Najświętszego Sakramentu, Krzyża i Grobu Pana... Wreszcie zdecydowali: "Tak Bóg umiłował świat!" Jak sądzisz, czy słusznie?
Ks. Ludwik Warzybok - RADOSNE I SMUTNE SŁOWA BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2(138) 1997
- 12 -
Ci, których życie upływa z daleka od Boga, którzy nie chcą słyszeć o nawróceniu i pojednaniu, będą używać przeróżnych argumentów, aby usprawiedliwić stan, w jakim się znajdują. Wówczas: "Bóg nie istnieje, a jeżeli istnieje, to świat nic go nie obchodzi, Kościół musi stać się postępowy".
Kiedyś cenzura komunistyczna wyświadczyła swoistego rodzaju przysługę moralności chrześcijańskiej, gdyż negując wiarę w Boga, podważyła też wszelkie namiastki pseudowierzeń: spirytyzmu, magii, wróżbiarstwa, sekciarstwa; owszem, stworzyła własne "kulty", ale one same powoli upadły.
Dzisiaj na ekranach polskiej telewizji można znów zobaczyć wróżbitów, przepowiadaczy przyszłości, monopolistów szczęścia i innych szarlatanów. W kioskach można kupić różnego rodzaju pisma zawierające "nieomylne" horoskopy. W tych samych pismach niewierne żony i mężowie, ludzie żyjący na tzw. "luzie", są prezentowani jako mistrzowie życia, wzory do naśladowania. Ale kiedy człowiek przestaje wierzyć w Boga prawdziwego i osobowego, zaczyna wierzyć we wszystko.
Ks. Adam Orczyk - WYCHODZIĆ Z CIEMNOŚCI Współczesna Ambona 1997
- 13 -
Kimś takim był Zakalec. On miał nic tylko ciemną, jakby cygańską twarz i czarne łobuzerskie ślepia, a gdzieś w sobie w środku, miał coś ciemnego, diablikowatego, z czego wyłaziły najgłupsze pomysły, jak chmara nietoperzy ze strasznej jaskini lub jak węże z przepastnej Jamy. Trafił taki do domu, gdzie dla takich jak on właśnie było miejsce, gdzie miał ciepło i dobre oczy pani Agaty. To ona właśnie powiedziała, że Zakalec dlatego jest taki bo nigdy nie widział dobrych, jasnyeh oczu matki, i nie miał taty, który pokazałby mu jasną stronę świata, w której dobroć kwitnie jak niewidzialny kwiat w ludzkich sercach. Zakalec włóczył się nocą po najciemniejszych zaułkach widział wiele mrocznych sprawek; napatrzył się na bijatyki, złodziejskie sezamy, nocne napady, I został mu w oczach jakby teatr złych cieni. Ludzie, którzy go znali, mówili pani Agacie, że to "typ spod ciemnej gwiazdy", którego lepiej do siebie nie przyjmować, bo albo okradnie, albo spali całą chatę razem z panią Agatą. Lecz ona mówiła, że tak jak w nocy Księżyc przypomina o tym, że Słońce nadal świeci, tak ona widzi w Zakalcu coś, co nie zgasło jak iskra pod popiołem.
Ale Zakalec sam w sobie tego nie widział lub i widzieć nie chciał. Patrzył na panią Agatę jak wilczek, a był szczęśliwy dopiero wtedy, gdy szedł do kumpla, który miał telewizję satelitarną i wyszukiwał tam takie filmy, w których roiło się wprost od gangsterów, rewolwerowców straszliwych, niszczących wszystko kosmitów przerażających maszkarad. Zakalec przepadał na kilka godzin. Wtedy siedział jak zaczarowany i gapił się, jakby chciał wejść w ekran. Potem, kiedy wracał - zwykle późno stawał przed panią Agatą i patrzył w ziemię, choć pani Agata chciała mu w nie spojrzeć i znaleźć choć cień słowa przepraszam", czy "postaram się poprawić". Spuszczał wtedy nisko głowę, nie mówił nic i nie słuchał. Może nie chciał lub bał się zobaczyć łzy pani Agaty? Nie, on łez nie znał. Nie pamiętał, żeby kiedyś płakał - nawet ze złości.
Któregoś dnia przechodził koło niziutkich okien suteren. Ktoś tam coś śpiewał - chyba modlitwę. Zatrzymał się, posłyszał i zaczął szkaradnie przedrzeźniać. Ten ktoś ucichł, ale zaraz znów zaczął... Wtedy Zakalec chwycił kamień i cisnął nim w okno, wybijając szybę, Ktoś w środku krzyknął, a zza rogu wybiegło dwóch policjantów, którzy ruszyli w pogoń za Zakalcem, ale ten "przepadł" gdzieś w ciemnych bramach brudnych domów. Policjanci znali go, więc przyszli do pani Agaty mówiąc: "Niech pani się z nim nie męczy. My go weźmiemy do poprawczaka i pałkami wybijemy mu ze łba te szatańskie pomysły". Pani Agata na to: Nie, panowie! To dziecko ma w sobie coś, w co długo trzeba dmuchać, żeby rozpalił się w nim dobry ogień, a nie taki, co wszystko niszczy. Tak mało dobra widział, a jak spotka się z waszymi pałkami, to będzie jeszcze gorszy".
W środku nocy Zakalec wrócił. Wlazł przez okno wykręcił bezpieczniki, żeby pani Agata nie zapaliła lampy i nie znalazła go. Ale pani Agata czekała na niego. Zapaliła świeczkę i znalazła go schowanego. Chodź, umyj się, podgrzeję ci kolację". Zakalec nie dowierzał, Spodziewał się wyzwisk, gróźb, razów,.. A tu ciepłe słowa i kolacja w "Pani... pani..." - wyjąkał i wtedy zobaczył, jak na rękę trzymającą świeczkę spadło coś jak brylant. Zakalec widział kiedyś kradzione brylanty świeciły podobnie wyciągnął rękę, żeby sprawdzić... Wtedy na Jego dłoń spadła... druga taka jasna łza pani Agaty. Była bardzo ciepła Zakalec porwał rękę, strzepnął łzę na ziemię i spojrzał w oczy pani Agacie, Były tam tysiące takich łez - brylantów, co płynęły po twarzy, a każdy był jak nowy płomyk... Wtedy zdmuchnął świeczkę i uciekł do swojego pokoju. Tam, po raz pierwszy w swoim życiu, rozpłakał się.
Na drugi dzień była niedziela. Zakalec me chodził do kościoła, ale dzisiaj szedł za panią Agatą, tak łagodny, że niepodobny do siebie. Kiedy wrócili, siadł przed telewizorem. Pokazywali właśnie podróże Papieża. Zakalec się nudził. Ale nagle coś go zaciekawiło. Papież opuszczał ogromne miasto Mexico. Wsiadał właśnie do samolotu i machał na pożegnanie ręką. Mrużył oczy, bo słońce było takie bardzo meksykańskie. Samolot już uniósł się ponad miasto, a wtedy tam, na dole, rozpaliły się tysiące, a może miliony błysków. To Meksykanie wynieśli z domów lustra i, puszczając Papieżowi słoneczne "zajączki", tak go żegnali. Papież w samolocie już nie mrużył oczu i miał taką bardzo jasną twarz. Podobną twarz widział Zakalec tej nocy... Spojrzał w okno i pobiegł do łazienki. Pani Agata poszła za nim, lecz już go tam nie było. "Boże, co on znowu zmaluje!" - westchnęła i zaczęła się modlić.
Za pół godziny mocne pukanie do drzwi. Ci sami policjanci wprowadzili Zakalca, który trzymał pod pachą lustro. "Złapaliśmy go na dachu domu. Pewnie znów chciał zrobić jakiś brzydki kawał, ale to udaremniliśmy" -- powiedzieli. Zakalec stał i patrzył w ziemię, nic nie mówiąc. Pani Agata stanęła przed nim, a on patrzył na jej opuszczone, zmęczone ręce, na jej fartuch ze słonecznikiem, a w końcu na twarz. "Ja... ja... - zaczął tłumaczyć - ja chciałem posłać trochę słońca tej pani, której wybiłem okno... Tak jak Meksykanie Papieżowi. Ona jest kaleką i nie wychodzi z domu, a do jej okien nigdy nie trafia słońce. Chciałem, żeby miała taką jasną twarz jak Papież..."
Br. Tadeusz Ruciński FSC - DZIECKO ŚWIATŁA, CZY CIEMNOŚCI? Współczesna Ambona 1994
- 14 -
Hanna Malewska kończy swą powieść Przemija postać świata wzruszającym epizodem: Stary Kasjodor "odkleiwszy spojenie trafił wreszcie na czytelne słowa - stare greckie pismo - zdanie bez początku i bez końca. Odczytał: »...jakże piękny jest człowiek, gdy jest człowiekiem«. Zamknął oczy. Po długiej chwili spod jego zrogowaciałych, sinych powiek wytoczyły się duże łzy". Jakże piękny jest człowiek, gdy jest człowiekiem na wzór jedynego i najpiękniejszego człowieka-nowego Adama, Jezusa Chrystusa! Jakie piękny jest człowiek, z którym zjecłnoczył się Chrystus!
Ks. Józef Kudasiewicz - DLACZEGO BÓG STAŁ SIĘ CZŁOWIEKIEM? Współczesna Ambona 2000
- 15 -
Pewna bajka opowiada: Szatan, dla którego radością byłoby wszystko poplątać i pomieszać, zrobił lustro, które sprawiało mu diabelską radość. Lustro ukazywało dobro i piękno jako zupełnie małe, natomiast całe zło odbijało się w lustrze jako kolosalne. Wszędzie rozstawiał to swoje lustro, i nie było już więcej kraju ani człowieka, którego obraz nie byłby z tego powodu zniekształcony. Pewnego dnia sam Szatan musiał przejrzeć się w tym lustrze i ze wstrętu do samego siebie tak zaczął się śmiać, że wypadło mu ono z rąk i rozbiło się na tysiące, miliony odłamków. Zły burzowy wicher rozniósł odłamki po całej ziemi. Niektóre z nich były tak małe jak ziarnko piasku; te osiadły w oczach wielu ludzi. Widzieli oni wszystko odwrotnie dostrzegali tylko to, co było złe. Spotkaliście już takich ludzi? Niektóre odłamki lustra były tak duże, że zostały wykorzystane jako szyby w oknach. Jednak nie nie można było przez nie zobaczyć! Odkryjesz tylko to, co złe u twoich sąsiadów. Inne kawałki lustra trafiły do okularów, które w użytkowaniu utrudniały ludziom prawidłowe widzenie i sprawiedliwy osąd.
(przerwa na refleksję )
"Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony".
(zdanie to może stanowić nić przewodnią kazania, dlatego też może się również znajdować na początku bajki)
Lustro dobrego Boga: gdy Bóg zobaczył, jak wielu ludzi wszystko widzi krzywo, posmutniał. Postanowił jednak im pomóc. Powiedział: "Poślę na świat mojego Syna. On jest moim odbiciem, moim lustrem. On odzwierciedla moją dobroć, sprawiedliwość; wszystko ukaże ludziom zgodnie z moim zamysłem". Jezus postawił to lustro przed ludźmi. Pokazał im dobro, nawet w oszustach, grabieżcach, grzesznych kobietach. Dzięki Niemu w chorych na nowo rosła siła do życia. Pocieszał ludzi smutnych, pogrążonych w żałobie, i mówił: "Ja jestem mocą przeciwko śmierci".
W lustrze tym każdy człowiek mógł odkryć zło, ale już nie tak wielkie, by nie można go było pokonać. Wielu ludzi pokochało to lustro Boga, i szli za Jezusem. Zachwycili się Nim. Inni jednak wpadli w złość, zaatakowali Go i rozbili to Boże lustro. Jezus został zabity. Jednak uniósł się dobry wiatr, wiatr Ducha Świętego, który tysiące, miliony odłamków lustra poroznosił po całym świecie. Każdy, komu choćby odłamek tego lustra wpadł do oka, uczył się widzieć świat i innych ludzi tak, jak widział ich Jezus: dlatego twoje oko zauważa najpierw dobro i piękno, natomiast zło i nikczemność postrzega jako dające się przeobrazić pokonać. Prośby
Kapłan: Ukryty Boże, wołamy do Ciebie:
Pozwól nam nie oglądać świata w zniekształconym lustrze strachu i przemocy, w którym zło nadyma się do potężnych rozmiarów. Pomóż nam tak patrzeć na świat, jak Ty tego pragniesz, byśmy pod powierzchnią rzeczywistości dostrzegali Twe nadchodzące królestwo. Daj nam spojrzenie Jezusa, żebyśmy w pogardzanych i odtrąconych rozpoznawali ślady Twego dobra.
Kapłan: Napełnij nas nową mocą i nadzieją. Prosimy Cię o to przez Tego, który jest Twoim doskonałym zwierciadłem, przez Jezusa Chrystusa, naszego Pana.
Wszyscy: Amen.
Willi Hoffsummer - DWA LUSTRA Współczesna Ambona 2000
- 16 -
Pewna pani opowiadała o swoje młodości. Rodzice jej - mówiła - byli ludźmi niewierzącymi. Ona sama nigdy nie była w kościele, bo nikt nie opowiadał jej o Bogu. Pewnego dnia, a była już wtedy dorosłą osobą, udała się zwiedzić klasztor. W klasztorze panowała wielka cisza. Zakonnicy w skupieniu odprawiali swoje modlitwy. Piękne obrazy na ścianach mówiły, że istnieje też inny świat, świat Świętych i Aniołów, świat modlitwy i wieczności. Owa pani tak bardzo przejęła się tym, co widziała w klasztorze, że po pewnym czasie uwierzyła w Pana Boga. Zaczęła się modlić i wiele czytała o Bogu. Stwierdziła, że od tego czasu stała się bardzo szczęśliwa.
Ks. Janko K., Łaską jesteśmy zbawieni, BK 2(114) /1985/, s. 76
- 17 -
Pewien przedwojenny pułkownik stał przed konfesjonałem i drżał, kręcił się zdenerwowany. Przechodził koło niego kapelan wojskowy i zapytał:
- Co to panie pułkowniku, pan jakiś zalękniony? Przecież pan był na froncie i śmierci zaglądał w oczy, a tu przecież nie ma żadnego niebezpieczeństwa.
- Tak - odpowiedział pułkownik - ale na froncie bije się wroga, a tu trzeba „bić” samego siebie, a to rzecz nieprzyjemna.
Ks. Markwica H., Przyznać się do winy! BK 2(90) /1973/, s. 83