Dekonstrukcja
wiąże się ściśle z filozofią francuskiego filozofa Jacquesa Derridy (1930-2004)
z kolei termin `dekonstrukcjonizm' to kierunek w badaniach literackich, rozwijający się najżywiej w USA na przełomie lat 70 i 80 - przedstawiciele skupieni byli wokół Paula de Mana (1919-1983)
pierwszy głośny manifest to Deconstruction and Criticism (1979) - tom zbiorowy z tekstami Derridy, de Mana, Blooma, Hartmana
najwybitniejsi przedstawiciele: Miller, Johnson, Hartman, Spivak, Hamacher, Weber, Fenves, Kamuf, Godzich, Waters
3 krytyki zaważyły na Derridowskiej, jak i de Manowskiej czy Millerowskiej filozofii literatury:
Nietzschego krytyka pojęciowa maskująca swoją retoryczną naturę
Freuda krytyka substancjalnego i jednorodnego podmiotu
Heideggera krytyka metafizyki jako dyskursu regulatywnego
- Cechy wspólne:
*niewiara w powstrzymanie nieskończonego ruchu znaczeń
*krytyka monadycznych totalności
- =„akt czytania, który pozwala - = szkoła krytycznej lektury opartej
przemawiać temu, co inne” na ujawnianiu retorycznych
mechanizmów języka unieważniających
spójne znaczenie danego tekstu
22. Dekonstrukcyjna strategia czytania tekstów.
Najpierw warto znać 3 konteksty dekonstrukcji (jako filozofii):
1) antymetafizyczny
*logocentryzm - wg Derridy zbiór metafizycznych przeświadczeń, wedle których istnieje określone źródło sensu (logos), podporządkowujące sobie i wyznaczające wszystkie pochodne znaczenia, np. pismo jako wtórny zapis mowy jest podporządkowane żywemu słowu
*differance - mechanizm wytwarzania znaczeń w systemie języka i w rzeczywistości, uniemożliwiający likwidację ich różnicowania; quasi-transcendentalne źródło wszystkich różnic; gra czasowego odwlekania i antycypacji
*aporia - sytuacja nierozstrzygalna powstająca wówczas, gdy warunek możliwości czegoś jest jednocześnie warunkiem jego niemożliwości, np. rozum-nierozum, duch-litera, model-kopia
*quasi-transcendentalia - coś jest o tyle sobą, o ile jednocześnie siebie zdradza, warunek jego możliwości czegoś jest jednocześnie warunkiem jego niemożliwości; coś jest sobą o tyle, o ile się od czegoś innego różni, różnica ta jest wewnętrzna, wpisana w strukturę, różnicuje wszystko od wewnątrz i stanowi najogólniejsze prawo strukturalne dekonstrukcji, mówiące że proces ustalania tożsamości kogoś lub czegoś nigdy nie jest zamknięty; powtórzenie jest warunkiem zrozumienia
2) etyczny
*dekonstrukcja jest filozofią zdarzenia - stara się opisać to, co nieprzewidywalne i nieantycypowalne,
*inność - „tematem” d. jest to, co inne i nieprzedstawialne i nie daje się uchwycić jako temat i jako teza; dwuznaczny charakter inności: Inny jest najbardziej nieuchwytny i nieoswajalny, choć to on właśnie mi się narzuca, oczekując odpowiedzi; inność jest wpisana w strukturę Tożsamości jako jej warunek możliwości (gdybym nie mógł się od innych odróżniać, nie byłbym sobą)
*mesjański wymiar filozofii - Inność nie podpada pod żadne pojęcie
3) literacki
*dwa znaczenia literatury: l. to przestrzeń, w której dochodzi do tematyzacji paradoksu dekonstrukcji: z jednej strony każde dzieło lit. jest zdarzeniem absolutnie jednostkowym i niepowtarzalnym, z drugiej zaś - wpisuje się w ramy instytucjonalne, pozbawiające go tej wyjątkowości
*tekst jako zdarzenie
*to samo (paradoks dekonstrukcji) wpisane jest w to, co inne (teksty Derridy)
*krytyka literackości - nie istnieją teksty lit. same w sobie, literackość nie jest przyrodzoną istotą, wewnętrzną właściwością tekstu; literatura nie posiada żadnej trwałej i niezmiennej istoty, gdyż każdemu tekstowi możemy przypisać literackość zależnie od kontekstu, w którym go umieścimy; brak literackości, bo nie istnieje ahistoryczna esencja literatury; tekst literacki jest jednocześnie osobliwy, jednostkowy, idiomatyczny oraz należy do skonwencjonalizowanej instytucji literatury
MECHANIZMY ODCZYTYWANIA TEKSTÓW
1) Inwencja: dekonstrukcja = destrukcja
*wg Derridy dekonstrukcja = uważna lektura
*dekonstrukcja = rozbiórka tradycji, tego, co powiada się o sensie i człowieku, a nie sensu i znaczenia
*dekonstrukcja = inwencja - wynajdywanie form, konwencji, zdarzeń, aktów mowy, sposobów myślenia, strategii lektury pozwalających „pojawić się czemuś nowemu po raz pierwszy”; permanentny stan kryzysu - każdy nowatorski tekst rozregulowuje stabilną instytucję literatury i w tym sensie wynajduje nowe reguły; d. z jednej strony otwiera człowieka na niepowtarzalne zdarzenie występujące po raz pierwszy, z drugiej - wpisuje je „we wspólną historię, przynależność do pewnej kultury”;
*próba powtórzenia - przeżyje tylko to dzieło sztuki, które może liczyć na jego twórcze odczytywanie
*idiom / instytucja - wg Derridy dwa uzupełniające się bieguny każdego doświadczenia, także literackiego; idiom wskazuje na zdarzeniowy i jednostkowy charakter dzieła lit., instytucja zaś na jego konwencjonalność; dzieło całkowicie idiomatyczne byłoby niezrozumiałe, dzieło całkowicie zinstytucjonalizowane - pozbawione oryginalności
2) Afirmacja: dekonstrukcja = negacja
*afirmatywny gest dekonstrukcji - umożliwianie, zgoda na pojawienie się zdarzenia nie wpisującego się w już istniejący program, nie potwierdzającego istniejących kontekstów, lecz rozrywającego je, wystawiając nas na ryzyko rozumienia; każda lektura, choć spiera się na skrupulatnych regułach hermeneutycznych, jest nieprzewidywalnym zdarzeniem - jednostkowym doświadczeniem; w tym sensie d. daje początek krytyce etycznej opartej na odpowiedzialności za tekst czytany (podkreślaniu niepowtarzalności własnej odpowiedzi wobec czytanego tekstu), „Będziesz mnie czytał tak, że czytelnik twojego tekstu dostrzeże twój szacunek wobec mnie” - dekonstrukcjonistyczne przykazanie lektury
*porozumienie
*znak bezwarunkowej afirmacji („tak”) - warunek wszelkiej wypowiedzi adresowanej do kogoś innego, znak obietnicy, na mocy której będziemy mówili do kogoś innego i o kimś innym; dekonstruktywna afirmacja opiera się na powtórzonym „tak”; czytanie jest afirmatywne, bo mówi „tak” czytanemu tekstowi i w ten sposób kontrasygnuje sygnaturę wpisaną w tekst przez samego pisarza
*tekst komentowany - komentarz; zwolennicy dekonstrukcji, nie wierząc w absolutną, niezależną od lektury tożsamość czytanego tekstu, a jednocześnie zamazuje granicę między tym, co literackie, a tym, co nieliterackie; interpretacje traktowali na równi z tekstami interpretowanymi, podkreślając ich „zdarzeniowy”, a więc niepowtarzalny charakter, nie odwołujący się do już istniejących, starych reguł kompozycyjnych
*kontrasygnata czytelnika - niepowtarzalna odpowiedź na tekst, osobiście złożony podpis pod podpisem czytanego tekstu
3) Transcendencja - wszystko sprowadza do tekstu; istnieje uprzywilejowana sfera tekstów szczelnie odgrodzona od reszty świata i nie ma przejścia od tekstu do rzeczywistości; zarzut immanencji
* „nie ma nic poza tekstem” - „poza-tekst nie istnieje” - nie istnieje żadne słowo lub zdanie, które można by umieścić poza jakimkolwiek kontekstem i w ten sposób utrwalić jego sens, zawsze istnieje możliwość rekontekstualizacji słowa, zdania lub tekstu, która zmieni ich znaczenie; nie sposób ostatecznie ograniczyć kontekstów danego tekstu i wyczerpać jego znaczenia; nie istnieje ostateczny, finalny kontekst, w związku z czym interpretacja pozostaje zawsze niedokończona
*świat jako tekst - rzeczywistość nosi znamiona tekstu
*mediatyzowane doświadczenie rzeczywistości - tekst i świat wcale się nie wykluczają, bo tekst to umowna nazwa dla rzeczywistości, której nie sposób doświadczyć wprost, bez pośrednictwa interpretacji (która ma charakter odniesienia do czegoś innego, niż ona sama)
*konieczność interpretacji - interpretacja jest zarazem konieczna i nieskończona
Podsumowanie
Dekonstrukcja nie jest niszczeniem, lecz poprzez wynajdowanie nowych sposobów doświadczenia, otwieraniem przyszłości, nie prowadzi do nihilizmu, lecz opiera się na fundamentalnej afirmacji zdarzenia, nie zamyka nas w świecie tekstów odseparowanych od świata, lecz podkreśla interpretacyjny charakter wszelkiego doświadczenia.
23. Pojęcie „wolnej gry” w dekonstrukcjonizmie.
Kontekst:
Za właściwy początek poststrukturalizmu uznaje się wystąpienie Jacques'a Derridy z referatem Struktura, znak i gra w dyskursie nauk humanistycznych na konferencji pt. "The Languages of Criticism and the Sciences of Man", która odbyła się na Uniwersytecie Johna Hopkinsa w Baltimore w 1966 roku. Konferencja ta miała być próbą przeszczepienia metodologii francuskiego strukturalizmu na grunt amerykański, a tym samym ożywienia badań literackich, przeżywających w USA okres wyczerpania. (Co ciekawe, próba się powiodła i na gruncie amerykańskim poststrukturalizm zrobił zawrotną karierę i zaistniał tam bez pojawienia się strukturalizmu).
W powyższym referacie Derrida szeroko omawiał pojęcie “wolnej gry”. Oto kilka cytatów z niego - prób wyjaśnienia tego pojęcia na podstawie oryginalnego tekstu:
Nie byłoby rzeczą trudną wykazać, że pojęcie struktury, a nawet samo słowo "struktura" są równie stare jak epistèmè, tzn. równe wiekiem nauce i filozofii zachodniej, i że zapuściły głębokie korzenie w glebie potocznego języka, w którego najgłębsze zakamarki pogrąża się epistèmè, by raz jeszcze je zebrać i uczynić swą częścią w metaforycznym przemieszczeniu. Mimo to aż do wydarzenia, na które chciałbym zwrócić uwagę i je zdefiniować, struktura - czy raczej strukturalność struktury - choć zawsze była obecna, to jednak ulegała neutralizacji lub redukcji, w wyniku procesu nadawania jej centrum lub odnoszenia jej do jakiegoś punk tu obecności, stałego źródła. Funkcją tego centrum było nie tylko kierowanie, równoważenie i organizowanie struktury (w rzeczywistości nie można wyobrazić sobie niezorganizowanej struktury), ale przede wszystkim upewnianie się, czy zasada organizująca struktury ograniczy to, co moglibyśmy nazwać jej wolną grą. Niewątpliwie nadając kierunek i organizując spójność systemu, centrum struktury pozwala na wolną grę jej elementów wewnątrz całej formy. I nawet dzisiaj pojęcie struktury pozbawionej jakiegoś centrum jest rzeczą, jakiej nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić.
Centrum jest w centrum całości, a jednak jako że nie należy do całości (nie jest częścią całości), całość ma swoje centrum gdzie indziej. Centrum nie jest centrum. Pojęcie scentrowanej struktury, chociaż samo w sobie reprezentuje spójność, warunek epistèmè jako filozofii czy nauki, jest przekornie spójne. I jak to zwykle bywa ze spójnością zrodzoną ze sprzeczności, wyraża ona siłę pewnego życzenia. Koncepcja scentrowanej struktury jest w istocie koncepcją wolnej gry opartej na podstawowym podłożu, gry polegającej na zasadniczym bezruchu i uspokajającej pewności, która sama znajduje się poza zasięgiem wolnej gry.
Jeśli ujęcie całościowe nie ma już żadnego znaczenia, to nie dlatego, że nieskończoności pola nie można objąć skończonym spojrzeniem czy skończonym dyskursem, ale dlatego, że charakter tego pola, tzn. język, i to skończony język, wyklucza ujęcie całościowe. Jest to w istocie pole wolnej gry, tzn. pole nieskończonych podstawień w zamknięciu skończonego zbioru. Pole to pozwala na te nieskończone podstawienia tylko dlatego, że jest skończone, tzn. tylko dlatego, że zamiast być niewyczerpalnym polem, jak to ma miejsce w klasycznej hipotezie, zamiast być zbyt rozległym czegoś mu brakuje: centrum, które hamuje i daje podstawę grze podstawień.
Poza napięciem między wolną grą a historią zachodzi także napięcie między wolną grą a obecnością. Wolna gra oznacza niszczenie obecności. Obecność danego elementu stanowi zawsze znaczące i zastępcze odniesienie wpisane w system różnic, w mechanizm jakiegoś łańcucha. Wolna gra jest zawsze grą między nieobecnością a obecnością, ale jeśli ma zostać pojęta skrajnie, to trzeba ją stworzyć przed alternatywą obecności i nieobecności; byt należy pojmować jako obecność czy nieobecność zaczynającą się od możliwości wolnej gry, a nie odwrotnie. Choć Lévi-Strauss lepiej niż ktokolwiek inny naświetlił wolną grę powtarzania i powtarzanie wolnej gry, niemniej dostrzegamy w jego dziele rodzaj etyki obecności, etyki tęsknoty za źródłami, etyki archaicznej i naturalnej niewinności, czystości obecności i świadomości siebie w mowie - etyki, tęsknoty, a nawet wyrzutów sumienia, które często przedstawia jako motywację etnologicznego przedsięwzięcia, zwracając się ku społecznościom archaicznym - jego zdaniem społecznościom wzorcowym.
Jak pojęcie “wolnej gry” ma się więc do dekonstrukcjonizmu? Na podstawie zagadnienia “Dekonstrukcyjna strategia czytania tekstów” można się domyśleć, że strategia ta odbywa się w atmosferze “wolnej gry” jako obszarze pozbawionym centrum. Nie ma nic pewnego w dekonstrukcji, a sama ona plasuje się między przeciwnymi biegunami:
I. POMIĘDZY TEORIĄ A NIE-TEORIĄ:
Dekonstrukcję można by ogólnie nazwać strategią generalnego kwestionowania, zmierzającą do problematyzacji bezrefleksyjnie przyjmowanych postaw, założeń i pojęć.
Dekonstrukcja niczego nie rozwiązuje, lecz jedynie problematyzuje, tzn. „wytrąca z oczywistości”, odmawiając swym efektom prawa do definitywnych ustaleń. Zadaniem dekonstrukcji jest rozważanie, nie rozważenie i ustalenie czegoś, dojście do konkretnych wniosków.
II POMIĘDZY CZYTELNOŚCIĄ A NIE-CZYTELNOŚCIĄ:
Język dyskursu dekonstrukcjonistów nie jest czytelny, rozpina się pomiędzy naukowym i nie-naukowym trybem argumentacji;
De Man wskazuje na fakt, że retoryka uniemożliwia czy też dekonstruuje gramatyczny model wypowiedzi nie wtedy, gdy mamy z jednej str. znaczenie dosłowne, a z drugiej znaczenie figuratywne, lecz wtedy gdy środki gramatyczne czy inne środki językowe nie pozwalają rozstrzygnąć, któremu z tych dwu znaczeń należy przyznać pierwszeństwo.
Gł. kategorią dyskursu (literackiego i krytycznego) staje się, w koncepcji de Mana, nierozstrzygalność, postrzegana jako odsunięcie jednoznacznej interpretacji, a także podważenie wszelkiej doktrynalności.
III. MIĘDZY TRADYCJĄ AKSJOLOGICZNĄ A „BRAKIEM WSZELKICH WARTOŚCI”:
R. Wellek mówi o odwrocie od tradycyjnego wartościowania „implikowanym nihilizmem”.
Dekonstrukcja interesuje się „marginesami znaczeniowymi” tekstu literackiego (obszarami sensu pomijanymi przez tradycyjne sposoby interpretacji) lub studiami nad literaturą „z marginesu” (drugo- i trzeciorzędnymi tekstami).
Dekonstrukcjonistów nie interesuje wartościowanie jako finalny etap aktu krytycznego. Z założenia nie zajmują się „ocenianiem” tekstów liter., utrzymując, że prowadzić musi ono do mistyfikacji „kanonu arcydzieł”. Wartościowanie ustępuje miejsca waloryzacji, apologii jakości nieostrych, migotliwych znaczeniowo. Ponadto dekonstrukcjoniści powstrzymują się przed ustanawianiem własnego, konkurencyjnego wobec krytykowanego, systemu wartości.
Dekonstrukcja niweluje ostre podziały między kanonem a „marginesem”, fikcją a nie-fikcją itp.
Jedyne konkretne efekty dekonstrukcji polegają na przeorientowaniu myślenia o literaturze, teorii-krytyce, filozofii.
EFEKTY DEKONSTRUKCJI:
Dekonstrukcyjna siła rozchwiewania wymierzona jest gł. przeciwko innej sile, przeciwnej - instytucjonalizacji, pojętej jako wszelkiego rodzaju utrwalenia.
Problematyzując wszelkie ustalone hierarchie ważności pojęć, dekonstrukcja kwestionuje podstawy hierarchizowania; wykazując względność hierarchii - godzi w ich oczywistość.
Dekonstrukcja sprzeciwia się wszelkiej sztucznie ustanowionej i nawykowo pielęgnowanej autorytatywności. Sprzeciw wobec norm, kanonów, rygorów czy autorytetów jest sprzeciwem wobec zawartej w nich inercji, hamującej żywość myśli humanistycznej, a zarazem wobec ich siły represywnej, stanowiącej czynnik obezwładniający.
Dekonstrukcyjna lektura tekstów literackich/filozoficznych jest ujmowaniem ich jako swego rodzaju masek rozmaitych utrwaleń - podglądów, fikcyjnych autorytetów, a nawet ukrytych mechanizmów władzy.
Dekonstrukcja kwestionuje możliwości komunikacyjne języka, które praktykuje sama literatura.
Efekty dekonstrukcji mogą być widoczne przede wszystkim jako przemiany w świadomości krytycznej, w zmianie stosunku badacza czy krytyka literatury do przedmiotu ich penetracji, w kształtowaniu spojrzenia wielorakiego, nie jednostronnego.
24. Objaśnij pojęcie „misreading”.
Misreading - dosł. nieodczytanie, błędne odczytanie - termin Harolda Blooma wprowadzony na okeślenie rewizjonistycznej, twórczej lektury przez nowego poetę poety wcześniejszego, ta interpretacja oparta jest zawsze na błędnym odczytaniu. Paul de Man rozumie to pojęcie inaczej - jako pomieszanie porządku języka i poznania oraz zaufaniu do języka, który jest nieposkromiony.
Z artykułu R. Nycza: Dekonstrukcjonizm w teorii literatury:
Każde odczytanie jest nieodczytaniem ("misreading") - ta formuła, najgwałtowniej bodaj atakowana w dyskusji o "granicach pluralizmu"*, może być traktowana jako generalne określenie kierunku rozważań o możliwości interpretacji i naturze rozumienia, jakie zawierają dekonstrukcyjne analizy. Krytycy dekonstrukcjonizmu (Booth, Abrams) zdecydowanie ją kwestionowali, pryncypialnie stwierdzając, iż teoria lektury na niej wsparta jest sprzeczna czy niespójna - skoro sama idea błędnego odczytania zakłada z konieczności możliwość odczytania poprawnego. Dekonstrukcjoniści, jak można już przewidzieć, wyrozumiale wyjaśniali, iż "nieodczytanie nie jest odczytaniem niepoprawnym, lecz błędnością czy dewiacyjnością każdego odczytania"*. Oczywista zależność interpretacji błędnej od "poprawnej" może stać się problematyczna, gdy spojrzeć na nią z perspektywy logiki suplementarności. Ten sposób racjonalizacji podsuwa Culler argumentując, że wszyscy przecież zgadzają się, iż mogą istnieć różne "poprawne" odczytania (a nie są one nigdy identyczne); te czasem nawet znaczne modyfikacje sensu uznawane są jednak za nieistotne. Można więc zjawisko to wyrazić w dekonstrukcyjnym przestylizowaniu mówiąc:
rozumienie jest specjalnym przypadkiem błędnego rozumienia, konkretnym odchyleniem czy ustaleniem błędnego rozumienia. Jest to błędne rozumienie, którego błędy uznawane są za nieznaczące. Interpretacyjne procedury działające w tym zgeneralizowanym błędnym rozumieniu wytwarzają zarówno to, co zwykle nazywamy rozumieniem, jak i to, co nazywamy błędnym rozumieniem*.
Inwersja taka może być wartościowa i płodna, choćby heurystycznie, także i z tego względu, że odwracając hierarchię i zmieniając punkt widzenia zmusza do rozważenia na nowo tego, czym są faktycznie i na czym polegają procesy uprawomocniania, oceny i autorytatywności jednej lektury w stosunku do innej.
Faktycznie nietrudno też dostrzec, w widocznej na pierwszy rzut oka odmienności praktyki dekonstrukcyjnej, krytyczne nastawienie wobec tradycyjnego modelu, założeń i celów sztuki interpretowania. Praktyka ta pomija w wielu wypadkach znaczną część semantycznej zawartości analizowanych tekstów, koncentrując się na elementach marginalnych i dewiacyjnych, tj. takich, które zwykło się uznawać za przypadkowe lapsusy czy niezamierzone błędy tekstu. Nie docieka też za wszelką cenę jednoczącej struktury ani głębokiego sensu; przeciwnie, chętnie podkreśla brak identyczności tematycznej i nieobecność nadrzędnego czy niepowtarzalnego znaczenia. Pochopnie byłoby jednakże traktować ten zwyczaj wyłącznie jako przejaw ekstrawagancji płynącej z przerafinowania czy chęci oryginalności. Standardowy sposób postępowania krytyki wypływa, generalnie biorąc, z założenia o integralności tekstu, które warunkuje i uprawomocnia interpretacyjną strategię zmierzającą do odkrycia tego, co centralne, wytłumaczenia osobliwej jedności i całościowości "treści i formy" dzieła sztuki. Umiejętność lektury i rozumienia byłaby zatem, w ogólnym hermeneutycznym znaczeniu, sztuką odtwarzania i koniecznej transpozycji znaczenia z sytuacji obcej na znajomą, przekładu z tekstu niezrozumiałego na bardziej czytelny, wypowiadania czegoś nowego w języku starym i przyswojonym; byłaby, jak to określa de Man, sztuką parafrazy. Oto fragment jego rozważań najjaśniej bodaj przedstawiający punkt wyjścia dekonstrukcjonistycznego stanowiska:
Parafraza jest zatem synonimem rozumienia. Polega ona na złożonej i, w przypadku zręcznego czytelnika, subtelnej strategii rozwijania i elidowania, przy czym najważniejsze jest nie tyle to, co on rozwija, wyjaśnia i powtarza, ile to, co pomija. Zasada opuszczania jest zwykle całkiem prosta: pomija się to, czego się nie rozumie. A skoro autor prawdopodobnie robi to samo, ukrywając i odwracając to, co stoi na drodze jego własnego znaczenia, współdziałanie między pisarzem, eksplikatorem i czytelnikiem jest szczególnie efektywne. W imię integralności tekstu - pojęcie to winno być rozumiane zarówno semantycznie, jako potencjalna osobliwość znaczenia, jak estetycznie i etycznie, jako koherencja i dobra wiara w dzieło - cokolwiek staje na drodze tej integralności, musi zostać wymazane. Wartość interpretatora jest uzależniona od jego umiejętności przeoczania przeszkód w rozumieniu. Przeszkody te nie zawsze są oczywiste; przeciwnie, taktyka parafrazy polega na stawianiu czoła pozornym trudnościom (składni, figuracji czy doświadczenia) oraz przedstawianiu ich w sposób wyczerpujący i przekonywający. Parafraza jest najlepszą drogą do oderwania umysłu od prawdziwych przeszkód i zdobycia uznania; zastąpienia istotnego rozumienia - naśladowaniem jego wykonania. Jej celem jest rozmazanie, zagmatwanie oraz ukrycie nieciągłości i rozkładu homogeniczności własnego dyskursu. [...] A co może się zdarzyć, jeśli raz ktoś odwróci etos eksplikacji i spróbuje być rzeczywiście precyzyjny, zastępując (lub przynajmniej próbując zastąpić) parafrazę przez coś, co można by nazwać właśnie autentycznie analitycznym odczytaniem - aby zobaczyć, co może nastąpić?*
O tym, co wówczas się zdarza, opowiadają, relacjonowane tu najzwięźlej, dzieje zastosowań dekonstrukcyjnej procedury. Tekst nie jest już widziany ani jako punkt zbiegu nadawczych praktyk i wytwórczych reguł, ani jako punkt wyjścia czytelniczego doświadczenia i istniejących konwencji rozumienia; jawi się raczej jako punkt przecięcia heterogenicznych dyskursów, spleciony czy, jak kto woli, rozszczepiony aporetyczną logiką ich związku. Pozbawiając znaczenia nadawcę (choćby dlatego, że to, co najważniejsze, dokonuje się ponad jego głową i poza jego plecami) i odbiorcę (choćby z tego względu, że każda lekturowa reakcja okazuje się "zawsze już" uwzględniona w samorefleksyjnym potencjale tekstu) - sam nabiera cech podmiotu: zdolny do autorefleksji i wypowiadania zdań ogólnych, jest tym, co leży u podstaw i strzeże swego autorytetu. Krytyk może być w tej sytuacji jedynie "katalizatorem dekonstrukcyjnych operacji przez sam tekst na sobie wykonywanych"*. Rzec by wprost można, że jedynie rozwiązuje mu mowę i oddaje glos. Fragment z Prousta, analizowany przez de Mana, mówi "o wyższości metafory nad metonimią", ale nie podsuwa żadnej niedwuznacznej wykładni tej relacji. Tekst Rousseau mówi, że "kultura jest suplementem natury", lecz nie sugeruje żadnej wyraźnej interpretacji tej formuły, itd. Zagadkowy niczym wyrocznia*, jest poza prawdą i fałszem swych możliwych historycznych znaczeń.
De Man pisał:
Przed wszelkimi uogólnieniami na temat literatury literackie teksty muszą zostać odczytane, a możliwość czytania nie może nigdy być uznana za rzecz naturalną. Jest to akt rozumienia, który nie może nigdy zostać zaobserwowany ani w jakikolwiek sposób opisany czy zweryfikowany. Tekst literacki nie jest zjawiskiem, które mogłoby być uznane za jakąś formą pozytywnej egzystencji, jak fakt natury czy akt umysłu. Nie doprowadza on do żadnej transcendentalnej percepcji, intuicji czy wiedzy, ale po prostu odwołuje się do rozumienia, które musi pozostać immanentne, ponieważ stawia problem inteligibilności w jego własnych terminach. Ten obszar immanencji jest konieczną częścią wszelkiego krytycznego dyskursu. Krytyka jest metaforą aktu czytania, a sam ten akt jest niewyczerpywalny*.
Niemożliwość odczytania, o której mówią dekonstrukcjoniści, niemożliwość logiczna czy teoretyczna - a nie empiryczna - wynika z dwuznacznej, nierozstrzygalnej logicznie struktury znakowej; żadne odczytanie nie może rościć sobie pretensji do poprawności czy trafności, gdyż retoryczny mechanizm tekstu tworzy proces, w którym każde odczytanie jest podawane w wątpliwość przez inne, antytetyczne znaczenia, które współuczestniczą w ustalaniu każdego sensu. De Man np. powiada:
tekst taki jak Profession de foi może być dosłownie nazwany "nieczytelnym", w tym znaczeniu, że naprowadza on na zespół twierdzeń, które zdecydowanie wykluczają się wzajemnie*.
Właściwa tekstowi nieczytelność, którą nieodmiennie odkrywają dekonstrukcyjne analizy, polega zazwyczaj na dotarciu do mechanizmów typu samozawierania się, samozwrotności, niekongruencji itp. - do nieokreślonych lub sprzecznych determinacji znaczenia, które uprawomocniają i podważają się równocześnie. Odkrycie takiej nierozstrzygalnej struktury prowadzi do impasu i przerwania czy "zawieszenia" dalszej analizy; aporia nie daje się przekroczyć - ani ku jakiejś pierwotnej pełni czy źródłu tych antynomicznych znaczeń, ani ku syntezie, znoszącej na wyższym poziomie ich radykalny antagonizm.
W kontekście tej zasadniczej nieczytelności (czy niezrozumiałości) tekstu ujęcie krytyki jako nieodczytania i błędnej interpretacji (która może być jedynie bardziej lub mniej płodna czy owocna niż inna) nie wygląda już tak szokująco; przeciwnie, wydaje się logiczną konsekwencją dekonstrukcyjnej strategii zmierzającej do przeobrażenia tradycyjnych poglądów na temat relacji między tekstem a interpretacją w rezultacie rozpoznania fundamentalnej roli doświadczenia lekturowego oraz aktu czytania jako kategorii podstawowej. "Badanie literackich tekstów - stwierdza też de Man - jest z konieczności zależne od aktu czytania"*; a zależności tej podlega w tym samym stopniu literatura, co krytyka. Pierwsza - gdyż to, co odkrywamy w przedmiocie (cechy "literackości", porządki znaczenia), uzależnione jest od sposobu poznania, charakteru narzędzia badania (typu lekturowego aktu) oraz założeń z nimi związanych. W tej perspektywie także to, co jako tekst jawi się w doświadczeniu lekturowym, jest efektem przejściowego i (ściśle biorąc) niepowtarzalnego spotkania tego, co nieczytelne, z możliwościami jego zrozumienia; to, co uznaje się za tekst, jest więc złożoną aktywnością pisania/czytania. Druga - gdyż krytyczny metatekst, traktowany jako niedwuznaczna eksplikacja znaczeń w naukowo referencjalnym trybie, okazuje się faktycznie jedynie "metaforą aktu czytania", "narracją aktu lektury" czy wreszcie "alegorią czytania"*: aktywnością nieustannej i nierozstrzygalnej oscylacji między trybami konstatywnym i performatywnym, literalnym i figuralnym, sprzężonymi ze sobą zarówno w analizowanym, jak i w analizującym tekście.
W ten sposób opozycja: tekst - interpretacja, pełnia sensu zdeponowanego w tekście wobec spectrum jego możliwych "poprawnych" wykładni, przekształcona zostaje w relację między nieczytelnością a nieodczytaniem (błędnymi interpretacjami) oraz tekstem jako znaturalizowaną wersją pewnego typu odczytania a interpretacją jako narracją o innym sposobie jego lektury. Tekst jest zatem swą interpretacją w pewnym sensie, interpretacja zaś - tekstem o retorycznej zasadniczo naturze. Z tego kręgu wzajemnych odniesień nie widać wyjścia; nic bowiem nie może wymknąć się zwodniczej grze języka, który na przemian podsyca i zawodzi dążenia do jedności i porządku, obecności i prawdy.
Czytać to rozumieć, pytać, poznawać, zapominać, zacierać, zniekształcać, powtarzać - jest to, można powiedzieć, nieskończona prozopopeja, dzięki której zmarli uzyskują oblicze i głos, który opowiada alegorię ich zgonu, pozwalając nam wołać do nich, by się przed nami stawili. Żaden poziom wiedzy nie może powstrzymać tego szaleństwa, gdyż jest to szaleństwo słów*.