Rosja to wciąż niezmiernie tajemniczy kraj. Jednym z najmniej poznanych miejsc jest Półwysep Tajmyr, który zbadano rzekomo dopiero w 25%. To właśnie w tym raju dla archeologów znajduje się legendarny posąg Złotej Baby, który ukryty został przez zamieszkujące ten obszar plemiona. Mówi się także, że na Płaskowyżu Putorana spotkać można nie tylko ślady dawnych osad, ale też dzikie plemiona…
____________________________________
Komsomolskaja Prawda
Złotej Baby na Syberii szukano już wszędzie: na Uralu, Jamale, w dorzeczu Irtysza itd. Tropią ją nadal poszukiwacze skarbów, muzealnicy i historycy. Dochodzi też do sporów, gdzie może być ukryta. Badane są legendy, manuskrypty... Lecz jedynie na półwyspie Tajmyr można w rzeczowy sposób porozmawiać z ludźmi na temat istnienia tej drogocennej rzeźby. Wszystko jedno czy zrobimy to na przystanku autobusowym czy też na przyjęciu wydanym przez władze administracyjne Norylska. A najważniejsze, że wszyscy są przekonani, iż ona faktycznie istnieje.
- Lecz gdzie jej szukać?
- To oczywiste, na płaskowyżu Putorana.
Złotej Baby szukał już Jermak
Legenda głosi, że Złota Baba to odlana z czystego złota metrowej wysokości figura nagiej kobiety. Nieznane jest dokładne miejsce jej pochodzenia. Według najpopularniejszej wersji była to statua rzymskiej bogini Junony, którą ze złupionego Rzymu wywieźli barbarzyńcy. Później przechodziła z rąk do rąk aż w końcu w jej posiadanie weszli wikingowie, którzy przywieźli ją w rejony jeziora Ładoga. Lecz nie jest jasne kiedy to się stało. Jednak mniej więcej wiadomo kiedy rozpoczęła swoją podróż po Syberii. W X-XI w. do północno-zachodniej Rusi dotarli pierwsi chrześcijańscy misjonarze. Oddawanie czci nagiej kobiecie, choćby była ze złota stało się niebezpieczne, dlatego też figura została wywieziona gdzieś w rejony rzeki Kamy. W XIII wieku chrześcijaństwo dotarło i tam. Czciciele zmuszeni byli wywieźć Złotą Babę jeszcze dalej, tym razem na Ural, na terytorium plemienia Mansów. Potem na Syberię przybyli Kozacy i rzeźbę ukryto podobno w dorzeczu Obu.
Faktem jest, że sam Jermak Timofiejewicz (kozacki ataman, historyczny zdobywca Syberii - przyp. tłum.) poszukiwał tego artefaktu. W 1552 roku jeden z jego oddziałów pod dowództwem atamana Iwana Briazgi zdobył miasteczko, w którym według zeznań zwiadowców z powodu lokalnego święta szamani przywieźli Złotą Babę. Miasteczko spalono, a figury nie znaleziono. Legenda głosi, że szamanom udało się ją ukryć a potem wywieźć daleko na północ aż do ujścia Obu. Wraz z ekspansją chrześcijaństwa artefakt wciąż trzeba było przewozić co raz dalej na wschód i według ostatnich śladów ostatecznie ukryta została właśnie na półwyspie Tajmyr.
„A jeszcze u nas Kołczak swoje skarby chował”
Tajmyr to najmniej zbadany obszar Rosji - twierdzi dyrektorka norylskiego wydawnictwa „Apeks” oraz pasjonatka wszelkich tajemnic i zagadek pani Larisa Striuczkowa.
- Żyjemy poniekąd w odosobnieniu od wielkiego świata. Dotrzeć tu można albo morzem albo samolotem. Podróżować po regionie przez większą część roku można jedynie helikopterem. Geolodzy zbadali zaledwie 25% terytorium Tajmyru. Cóż więc powiedzieć o historykach, archeologach czy biologach? Nikt nie wie jakie jeszcze sekrety skrywa nasza kraina.
Zagadki pojawiają się znikąd. Na przykład w zeszłym roku przyjeżdżamy do jednej z nganasańskich osad (Nganasanie to jeden z rdzennych ludów Tajmyru). Od miejscowej rady dowiadujemy się, że goszczą oni Amerykanina Johna, etnografa, która przyjeżdża do nich niemal każdego lata od początku lat 90-tych. Poszliśmy więc się zapoznać. Amerykanin okazał się być bardzo niechętny do rozmowy. Nasz etnograf próbował porozmawiać z John'em na profesjonalne tematy, jednak Amerykanin okazał się być zupełnym ignorantem w tej kwestii. Później miejscowi zdradzili: „On tu przyjeżdża szukać złota Kołczaka” (część zaginionego zapasu złota Imperium Rosyjskiego, który w 1918 roku został przejęty przez wojska admirała Kołczaka). John zatrzymuje się zawsze u jednej rodziny, przodkowie której podobno znali Kołczaka jeszcze z czasów jego przedrewolucyjnych ekspedycji polarnych.
W innej miejscowości widzieliśmy dolmeny, w jeszcze innej niemal wrota Aleksandra Macedońskiego, wejścia w jakieś tajemnicze pieczary, schowki staroobrzędowców, tajemnicze skrytki, ślady jakichś konstrukcji niczym resztki arki Noego. Większość legend sięga korzeniami do realnych zdarzeń i posiada wyjaśnienie, lecz trudno do niego dotrzeć. Trzeba przecież dokądś się udać, a wynajęcie helikoptera kosztuje u nas 100.000 rubli.
Jednak największą zagadką Kraju Krasnojarskiego jest płaskowyż Putorana. Tak naprawdę nikt go jeszcze nie zbadał. Mówią, że właśnie tam gdzieś ukryta jest Złota Baba a chronią jej „dzicy” Ewenkowie.
- Co znaczy „dzicy”?
- Nigdzie nie odnotowani, nigdzie nie zarejestrowani. Nie mają dokumentów i nigdy nie mieli. Ani radzieckich ani rosyjskich. Tajga jest ogromna, wszystkich nie zliczysz...
„Tej ziemi nie tknęła stopa Europejczyka”
Wulkaniczny płaskowyż wznosi się na wysokość 1700 m. nad tundrą niczym stół na środku absolutnie pustego pokoju. Zdobyć go można znając jedynie kilka niepozornych szlaków. To tutaj znajduje się położony najwyżej w Rosji wodospad (na wysokości 101 metrów). Woda w jeziorach (których tu jest 25.000) jest półtora razy czystsza niż w Bajkale. Teren zamieszkuje ogromna ilość zwierzyny i ryb, a ludzi nie ma oprócz garstki pracowników stworzonego tutaj największego w Rosji rezerwatu przyrody. Dyrektorem od początku istnienia rezerwatu czyli od 1988 roku jest Władimir Larin.
- Ten obszar rzeczywiście jest w ogóle niezbadany. Terytorium - 2 miliony hektarów, to 2/3 Francji. Plus jeszcze 1,5 miliona hektarów buforowej strefy ochronnej. Tu są jeszcze miejsca nietknięte stopą Europejczyka - mówi.
- Z jakiegoś powodu porównuje się ten obszar z „zaginionym światem” Conan-Doyl'a. Być może są tu zwierzęta uznane za zaginione, np. mamuty?
- Żywych nie ma, ale jeśli kiedyś uda się je sklonować, co jak sądzę może wydarzyć się w niedalekiej przyszłości, płaskowyż Putorana byłby dla nich najlepszym miejscem do życia. Z drugiej strony odkryto tu kilka nieznanych dotąd gatunków (drobne ssaki, gryzonie).
- A o Złotej Babie pan słyszał? Mówią, że wielu tutaj jej szuka...
- Szuka, lecz niewielu. Tu bardzo trudno się dostać. Nie wiem czy ją znajdą. Do tego potrzebna jest porządna archeologiczna ekspedycja. Wcześniej tu mieszkali ludzie. Mówią, że w dawnych czasach różne ludy krwawo ze sobą walczyły o te miejsca (Ewenkowie, Nganasanie, Jakuci, Dołganie). Ciągle coś znajdujemy: starożytne miejsca pochówków, pozostałości osad, drewniane wizerunki bożków - to raj dla archeologów. Sytuacja na Putoranie jest niemal identyczna jak w czasach, kiedy Syberia jeszcze była zupełnie niezbadana. Jestem pewien, że płaskowyż jeszcze nieraz zadziwi i będzie zadziwiać przez cały XXI wiek.
- Dlaczego ludzie tu się nie osiedlają? Czy dla rdzennych narodów jest to miejsce zakazane?
- Nie, porzucają dawny styl życia, nie koczują. Do samego rezerwatu już od dawna się nie zapuszczają. W strefie buforowej pozostały tylko dwie osady. Czasem tylko jacyś staruszkowie z niewielkim stadem reniferów tu się pojawiają. Po co? Nie wiem. Są tu przez jakiś czas i znikają. Myślę, że przychodzą do miejsc „wojennej chwały” wspominając dawne czasy.
„Dzicy” Ewenkowie dobrze się ukrywają
Wladimir Larin o koczowniczych rodzinach „dzikich” Ewenków nie słyszał. Natomiast wiele informacji o nich posiada pisarz i podróżnik, autor książki „Nieznany Norylsk” Wadim Denisow:
- W sercu płaskowyżu oraz na jego południowych obrzeżach, jak twierdzą starzy mieszkańcy, można spotkać mitycznych „dzikich” Ewenków, nie przypisanych do żadnej osady, nie znanych żadnej instytucji czy organizacji. Wedle przekazów oni od dziesięcioleci żyją nie wchodząc w kontakt z cywilizacją. Spotkanie z nimi gdzieś w głębi Putoranu należy do skrajnie niebezpiecznych.
Istnieje zapis rozmowy z 1981 roku ze starym Ewenkiem Pachomem Kapitonowiczem Elagirem, który opowiadał o jaskiniach znajdujących się w jednym z uskoków płaskowyżu. Mówił, że żyli tam „dzicy ludzie”. Aczkolwiek w górach Putoranu nie ma jaskiń, mowa tu raczej o grotach. Tak czy inaczej jest to ciekawe bo w legendach o Złotej Babie mówi się, że ukryta jest właśnie w pieczarze lub grocie.
Ostatni incydent z tym związany wydarzył się w tym samym 1981 roku. Rzadko się o tym mówi, ale niektórzy o tym pamiętają. Pewien młody myśliwy dla draki zaczął strzelać do lecącego samolotu i nawet trafił. Piloci poskarżyli się gdzie trzeba. Prokuratura postanowiła aresztować myśliwego. Jednak ten przepadł jak kamień w wodę. Ludzie mówili, że odszedł z „dzikimi”.
- Jednak po co ludzie mieliby chować się przed cywilizacją? Przecież daje ona pewne wygody?
- Miejscowe plemiona często wojowały między sobą. Zwycięzcy przeganiali z pastwisk pokonanych. Całe rodziny chowały się w tajdze czy tundrze przed najazdami wojowniczych Jakutów a potem przed rosyjskimi kozakami. A ostatnie exodusy plemion związane są, jak sądzę z powstaniami w latach 30-tych XX wieku przeciw organizacji kołchozów i rozkułaczaniu. Były też migracje związane z testami broni jądrowej na Nowej Ziemi. Pył radioaktywny leciał w stronę Tajmyru i nad osadami Ewenków. Chodzą słuchy, że jedno plemion udało się do nowego miejsca jednak nie dotarł nikt, przepadli gdzieś w Putoranie.
- Czy rzeczywiście „dzikich”, jeśli jeszcze istnieją, tak trudno znaleźć?
- Na płaskowyżu, w jego centralnej i południowej części, zwłaszcza na południowym przedgórzu można spokojnie schować kilka dywizji zmotoryzowanych - nikt nie zauważy. I kto by ich szukał? Państwo? Pogłoski o „dzikich” pojawiają się już od bardzo dawna. Część z nich związana jest z niektórymi Ewenkami, którzy udali się na dobrowolne wygnanie w kultowym celu - ochronie Złotej Baby.
Pojawia się tu pewna zagadka. Co do jej rozwiązania mogę jedynie podać moje subiektywne przypuszczenia.
W legendach ludów północy zachował się opis tego jak w XVII wieku od rzeki Ob do Jeniseju przemaszerował silny wojenny oddział Chantów. Byli w nim tylko mężczyźni. Lecz nie prowadzili oni żadnych działań wojennych, nie zwracali uwagi na miejscowych mieszkańców, poruszali się naprzód w nieznanym celu. Po przekroczeniu Jeniseju, właśnie w rejonie Putoranu zatrzymali się i osiedlili biorąc za żony kobiety z lokalnych plemion. Jeśli przyjąć, że to właśnie oni, Chantowie, uratowali przed kozakami Złotą Babę prawdopodobne jest, że ukryli ją gdzieś w zakamarkach płaskowyżu. Jednak jak mogli tego dokonać nie znając terenu? Tu gospodarzyli Ewenkowie, wiec można było tego dokonać tylko działając wspólnie. Tylko Ewenkowie mogli być ich przewodnikami i pomocnikami. Współcześni badacze tego zagadnienia, które zresztą jest swego rodzaju tabu, uważają, że to właśnie Ewenkowie nawet nie zdając sobie sprawy z wagi relikwii, chronią Złotą Babę gdzieś w sercu płaskowyżu. „Dzicy” Ewenkowie - ci, którzy sami skazali się na dobrowolne wygnanie.
____________________