Kolejność spraw, e BUKA, Ziemkiewicz Rafal A - Felietony, Rafał Ziemkiewicz - felietony


Kolejność spraw

Zdarzyło się zachodniemu światu - zu­pełnym przypadkiem, jak dziś sądzę - za­mienić obszar straszliwej postkolonialnej nędzy w jeden z najlepiej rozwinię­tych regionów świata. Oczywiście, głów­na zasługa tego niebywałego cywiliza­cyjnego awansu i rozkwitu należy się miejscowym społecznościom, ich praco­witości i przedsiębiorczości. Ale rozkwit byt możliwy dzięki temu, że stworzono dla niego odpowiednie polityczne wa­runki. O sto, o pięćdziesiąt kilometrów od miast, które należą dziś do najbogat­szych na świecie, gdzie zawsze mieszkała dokładnie taka sama ludność, o takim samym składzie etnicznym, dziedzictwie kulturo­wym i nawykach, a gdzie tych politycznych warunków zabra­kło, panoszy się potworna, komunistyczna nędza, ludzie pożerają korę drzew i szyszki, a czasem nawet, jak ze zgrozą opowiadają uciekinierzy i pra­cownicy organizacji humanitarnych, zwłoki swoich własnych, pomarłych z głodu dzieci. Myślę oczywiście o południowo-wschodniej Azji, a szczególnie o Korei. Jak doszło do tego, że ten jedno­lity pól wieku temu kraj podzielony zo­stał tak straszną granicą między wielkim bogactwem a przeraźliwą nędzą?

Południowa Korea to dziś kraj i wol­norynkowy, i demokratyczny, ale kapita­lizm przyszedł tam znacznie wcześniej niż demokracja. Na początku władzę sprawowali tam po prostu dowódcy wojsk okupacyjnych, potem miejscowy, autokratyczny reżim. Amerykańscy woj­skowi zadbali tylko, i to samo wymogli na autokratach, którym stopniowo prze­kazywali władzę, o przestrzeganie zasad praworządności, wolności osobistej i, przede wszystkim, wolności gospodar­czej. Co tu gadać, po prostu narzucili to siłą. Nic więcej nie było trzeba. Nabiera­jąc rozpędu, kapitalistyczna gospodarka po kilkunastu latach wytworzyła tam sil­ną klasę średnia, zmieniając społeczeń­stwa nie mające żadnych demokratycz­nych ani wolnorynkowych tradycji na wzór społeczeństw Zachodu.

Ktoś może powie tu, że przecież Ame­ryka data też kredyty. Fakt, dała. Ale to żadna zakichana łaska - banki, które tych kredytów udzielały, świetnie na nich zarobiły. Kredyt dany przedsiębior­cy, który wie, co z nim zrobić, to dla kre­dytodawcy czysty zysk. Zresztą my tutaj, w tej części świata, wiemy jak mało co, że w chory system wrzucić można mi­liardy dolarów jak w studnię, i nie tylko niczego one nie poprawią, ale wręcz przeciwnie, jeszcze pogorszą!

Kilkanaście lat później John F. Kennedy, bodaj najgorszy dureń, jaki kiedykol­wiek zasiadał w Białym Domu, uznał, że to nie wypada, aby demokratyczna Ame­ryka, w imię demokratycznych ideałów, popierała przeciwko komunistom kraj rządzony przez dyktatora - i nakazał swoim służbom specjalnym przyzwolić, czy może wręcz przyłożyć rękę, bo spra­wa do dziś nie jest jasna, do obalenia wietnamskiego autokraty Diema. Po to, oczywiście, aby Południowy Wietnam zdemokratyzować. Gdyby nie ten fakt, Diem, nawet przy mniejszym zaangażo­waniu US Army, spokojnie uporałby się z inwazją z komunistycznej Północy, mi­mo wsparcia udzielanego jej przez Chiny i ZSSR - i dziś Południowy Wietnam nie odstawałby zapewne standardem życia od Południowej Korei, Tajwanu czy Sin­gapuru. Ale „demokratyzowanie” po­grążyło go w postępującym rozkładzie, korupcji i nieustannych politycznych swarach, w których, jak zanotował ame­rykański generał, rządy upadały wskutek kłótni dwóch pań pułkownikowych. W końcu Amerykanie uciekli z tego bała­ganu tchórzliwie, a wolny Wietnam zo­stał zamieniony w „bambusowy gułag”. Dziś wygląda, co prawda, lepiej niż ko­munistyczna Korea, lepiej o te dwadzie­ścia parę lat opóźnienia w aplikowaniu idealnego ustroju - ale to jednak niewie­le lepiej.

Amerykańscy eko­nomiści udowodnili to swego czasu z tą dobitnością, jaką daje matematyczne wyliczenie: nie ma żadnej korelacji po­między rozwojem a demokracją. Bywają demokracje bogate i biedne, by­wają bogate i biedne dyktatury. Żadnej prawidłowości. Istnieje natomiast łatwa do udowodnienia, ścisła zależność pomiędzy rozwojem a praworządnością. Tym szybszy rozwój, im skuteczniej prawo chroni pry­watną własność, swobodę działalno­ści gospodarczej, egzekwowanie wzajemnych zobowiązań, bezpie­czeństwo inwestycji i kredytów, sło­wem - to wszystko, co potocznie nazywamy kapitalizmem albo wolnym rynkiem. Zachód dzisiejszy, porażony bzdurami wyprodukowanymi przez poko­lenia lewicowych intelektualistów, buja wśród ideologicznych abstraktów, zamiast spojrzeć na oczywiste fakty i przyjąć je do wiadomości. Zapomniał, na czym polega istota demokracji, czyniąc politycznym fetyszem jej procedury i zewnętrzne oznaki.

5 maja 2004



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Rafał Ziemkiewicz Felietony Kolejność spraw
Rafał Ziemkiewicz Felietony Ostatki Millerowe
Rafał Ziemkiewicz Felietony Witajcie w rynsztoku
Rafał Ziemkiewicz Felietony Laickie państwa wyznaniowe
Rafał Ziemkiewicz Felietony Miller się cieszy
Rafał Ziemkiewicz Felietony Zapomniany rozbiór
Rafał Ziemkiewicz Felietony Ściema
Rafał Ziemkiewicz Felietony Dwumonolog
Rafał Ziemkiewicz Felietony Apologia bezruchu
Rafał Ziemkiewicz Felietony Misja Sergiusza K
Rafał Ziemkiewicz Felietony Pożyteczni idioci z prawicy
Rafał Ziemkiewicz Felietony Jasna strona absencji
Rafał Ziemkiewicz Felietony Manipuła Kingi D
Rafał Ziemkiewicz Felietony Trzymaj się Saddam
Rafał Ziemkiewicz Felietony Popaprany świat
Rafał Ziemkiewicz Felietony Taniec z figurami
Rafał Ziemkiewicz Felietony Lepper w systemie argentyńskim
Rafał Ziemkiewicz Felietony Mafia w genach
Rafał Ziemkiewicz Felietony Okropne nowiny

więcej podobnych podstron