O dziwo, psów już nikt nie spotkał. Niestety, ślad po Dżafie zaginął.

Minęło kilka miesięcy. Czasy były coraz gorsze, chociaż dlatego że z niewiadomych przyczyn trawa zżółkła. Ale to szczegół. Zmieniły się także trzy córki.

Kanis-cicha, pokorna, lubiła pomagać i nie odznaczała się szczególną urodą. Mimo wszystko była troskliwa, pomocna i przemiła.

Meg- romantyczna, wzniosła dusza. Wciąż wierzyła w wielką miłość, która niedługo ją znajdzie... A Strzałka była buntownicza i chciała się przenieść. Była najładniejsza z sióstr, ale charakter miała samotnika i uwielbiała podróżować.

Wkrótce potem wszystkie trzy przeżyły ciekawą historię. Teraz zacznijmy od tej najstarszej z nich-Kanis, która pewnego razu wyszła jednak z domu przejść się i porozmyślać.

Zanosiło się na deszcz. Kotka spojrzała w szare niebo i zamyśliła się.

Wtem poczuła ból i straciła świadomość.


Otworzyła oczy, lecz niczego nie zobaczyła. Było strasznie ciemno.

-Już nie śpisz?

Przeraziła się, słysząc lodowaty głos. Wytężała wzrok, ale niczego nie mogła ujrzeć, prócz jarzących się żółtych ślepi.

-Nie widzę cię. Kim jesteś i co ja tu robię?

-Jestem mną-najwyraźniej nieznajomy nie miał ochoty na udzielanie bliższych informacji. -I tyle powinno ci starczyć. A jesteś tu, gdyż potrzebna mi jest pomoc. Nic ci nie zrobię, ale masz mi pomóc.

Kotka była chętna do każdego rodzaju pomocy, więc oczywiście przystała na propozycję.

-Więc, powiedz kim jesteś ty teraz.

-Powiem, gdy ty powiesz.

Westchnienie.

-Jestem kocur... Diff. Potrzebuję pomocy z pewnym... Ech, zresztą sama zobaczysz.

-Kanis od Tokarza. Miło mi cię poznać, Diff.

-A więc... Zacznijmy od tego, że powiem ci w czym rzecz.

-A może od wyjścia na zewnątrz? Nic nie widzę!

-Też może być.

Kanis zauważyła, że na niebie świeci słońce, gdy znalazła się na zewnątrz.... Musiała tam być od kilku godzin... Nie będą się o nią martwić?

Kocur był czarnym, chudym osobnikiem o lekko groźnym spojrzeniu i podkręconymi wąsami. Ogólnie sprawiał wrażenie niebezpiecznego. Ciekawe czy słusznie?

-A więc... Wyglądasz na taką, co może pomóc.

Kanis nie podnosiła wzroku z podłoża. Nie lubiła swojego wyglądu i nie chciała, by 'inni też widzieli jaka jest brzydka', co było mocno przesadzone.

-A w czym rzecz?

-Na moim terenie zalęgły się szczury... Duże, niemiłe, groźne chyba szczury... Masz je stamtąd wypędzić... Może niekoniecznie siłą?

-Ja?! -Kanis zapomniała o swym wyglądzie i zatrzęsła się. Przecież nie chcę być pożarta żywcem! Czemu ty tego nie zrobisz?

-Czy wyglądam na kogoś, kto by sympatycznością wygonił tych pasożytów?

-A ja sprawiam wrażenie sympatycznej?

-Taka się wydajesz.

Kanis uśmiechnęła się.

-Gdzie one są?

-Zalęgły się na górze.

Kanis spojrzała na miejsce, gdzie była.

-Więc tam?

-Tak.

-Tylko na górze?

-Oczywiście.

-Jak mam tam dojść.

-Jak kot, wdrap się lub coś! I powodzenia!

Kanis nie lubiła chodzić po takich miejscach, i nie umiała zbyt dobrze się wspinać. Ale jednak zrobiła to.

Wkrótce zaczęła żałować, że się zgodziła...