Cóż... Byłoby wspaniałą sprawą, gdyby można te filmiki z miejsca zdyskredytować, uznać występujących w nich ludzi za nawiedzeńców - i zbyć całą sprawę oświadczeniem, że są one wierutną bzdurą.
Tymczasem...
Z mojego doświadczenia stwierdzam, że najprawdopodobniej wszystkie te relacje są prawdziwe. Być może brakuje tutaj zrozumienia mechanizmów, jakie zaszły przy kontaktach tych osób z ezoteryką - ale jest to w sumie dobre ostrzeżenie dla osób, które chcą rozpocząć samodzielne (lub grupowe, przy czym grupa składa się dość często z jeszcze większych laików niż inicjator) praktykowanie w świecie astralnym bez poznania chociaż minimalnego zakresu praw, jakie tym światem rządzą.
Świat astralny jest w pewnym sensie o wiele bogatszy od naszego - i wszystko, co kiedykolwiek zostało wymyślone, wszystko, o czym - świadomie czy nieświadomie myślimy - się w nim także zawiera. Oprócz idei, pojęć, myślokształtów, egregorów i innych form wymyślonych znajdują się w nim także byty, które nie zostały wymyślone przez człowieka - byty "żywe", które nigdy nie inkarnowały, pewna (dość znaczna) część dusz zmarłych - i część dusz ludzi żywych - śniących, nieprzytomnych lub świadomie podróżujących astralnie (przepraszam znawców tematu za być może zbyt duże uproszczenie).
Każda forma astralna jest zasilana w moc przez ludzi, którzy o niej myślą - i może spożytkować tę energię ku naszemu pożytkowi lub naszej szkodzie. Przykładem mogą być niektóre pogańskie, sezonowe bożki, które zasilane energią przez swoich wyznawców raz na jakiś czas uczynią jakiś mały cud dla jednego z tychże. Najczęściej jest to jednak jedynie inwestycja, która zwraca im się kilkukrotnie... gdyż ich celem zazwyczaj jest jedynie zwiększanie własnej mocy, a nie wydatkowanie jej ku pożytkowi słabszych istot. Także i w świecie astralnym działa zasada zachowania energii - co oznacza także i to, że gdyby taki bożek chciał się odwdzięczyć każdemu ze swoich wyznawców - to oddałby mu dokładnie tę samą porcję energii, jaką ten wcześniej mu ofiarował. Zwracam uwagę na słowo "ofiarował" - istoty astralne zazwyczaj nie muszą nawet kraść nam energii - sami im ją dajemy dobrowolnie...
Proszę także nie mylić bożków i bałwanów z Bogiem żywym, który - jako czysta energia dobra i czystej bezwarunkowej miłości o bardzo wysokiej wibracji ma w porównaniu z mieszkańcami niższych partii świata astralnego moc nieograniczoną - i używa jej tylko ku naszemu pożytkowi.
Wchodzimy tutaj w bardzo ważne dla ezoterycznego pojmowania świata pojęcie wibracji. Nie powiem Wam, czym jest wibracja, gdyż w zakresie mojego poznania WSZYSTKO jest wibracją (na poziomie atomowym - lub głębszym, jak nas uczy najnowsza fizyka - wszystko jest falą). Co więcej, każda wibracja jest unikalna i sama sobie tylko właściwa.
Człowiek jest w swojej istocie wibracją bardzo złożoną i można wymienić niemal nieskończoną ilość wibracji, które się na niego składają (każda przeżyta przez nas emocja i chwila pozostawia w nas odcisk swojej wibracji i składa się na całość naszej istoty - stąd wywodzi się nasza chęć do podnoszenia jakości życia - otaczania się pięknem, harmonią, spokojem, myślenie o dobrych, budujących i wzniosłych ideach). Co więcej - w trakcie naszego życia wymieniamy doświadczenia, wspólnie przeżyte emocje i chwile z innymi ludźmi - zyskując znów pewną ilość nowych, unikalnych - i w pewnym sensie właściwych jedynie dla pewnych konkretnych osób - wibracji.
Każdy z nas charakteryzuje się pewną esencją własnego ducha, która - mimo, że zmienia się wraz z naszym wiekiem, przeżytymi doświadczeniami, przyswojonymi naukami - jest jednak bez trudu rozpoznawana przez dusze innych ludzi. Co stanowi o tym, że np. Madonna (piosenkarka) jest Madonną? Wiek, co rok inny wizerunek sceniczny, dobór repertuaru, aranżacji, śpiewu, wreszcie sam jej głos? Czy Madonna, która straciła głos przestałaby być Madonną? Oczywiście, że nie. Wszystkie wymienione przeze mnie czynniki są częścią jej wibracji - ale nie są przecież rdzeniem jej istoty.
Rdzeniem naszej istoty jest unikalna, wyjątkowa i boska energia "dana" nam przez Boga - czy raczej oddzielona od Całości maleńka cząsteczka Boga samego w nas. Kościół Katolicki ma rację nauczając, że Bóg jest w nas. Idea cząstki Boga w nas jest jednak bardzo często pojmowana opacznie - jako coś obcego, zewnętrznego, osobnego od nas - a nie jako najbardziej głęboka, najbardziej NASZA WŁASNA i najbardziej nam samym właściwa część nas samych.
Schodząc w niższe światy duchowe nasza dusza (czyli cząstka Boga oddzielonego od Całości) łączy się z niższymi energiami obniżając swoją wibrację aż do wibracji materialnej - by móc zwiększać ilość energii składających się na jej istotę, a także transformować energie niższe w energie wyższego rzędu - docelowo aż do osiągnięcia wibracji bliskiej wibracji Boga nieograniczonego - i powrotu do Całości. Każda przeżyta przez nas chwila nie jest chwilą straconą - poprzez nią nauczyliśmy się czegoś - a tym samym nauczył się czegoś sam Bóg.
Jako cząstka o bardzo małej energii nie jesteśmy nawet w stanie pojąć istoty Boga Całego - odczuwamy ją tylko mniej lub bardziej intensywnie - ale On za to jest świadomy w każdym momencie uczuć i myśli każdej swojej cząstki - i każda z nich jest dla Niego tak samo ważna - i każda z nich wcześniej, czy później do niego wróci.
Nie ma czegoś takiego, jak lepsze i gorsze cząstki Boga. Każda z cząstek jest niepowtarzalna, unikalna i wyjątkowa. Co więcej - każda znajduje się na innym stopniu rozwoju, będąc zarówno mistrzem w jednej dziedzinie - i całkowitym ignorantem lub całkiem początkującym uczniem w innej. Mnogość rzeczy, których cząstka się może nauczyć w czasie swojego istnienia, szczególnie tu, na ziemi - jest tak wielka, że w sumie każdy z nas tak naprawdę znajduje się na innym stopniu rozwoju, choć oczywiście większość składających się na nas wibracji znajduje się na którymś z typowych dla rozwoju duszy poziomów.
Cząstka błądząca, cząstka "zła" także dostarcza Bogu pewnych istotnych nauk, doświadczeń i informacji - i tym samym przyczynia się do wzrostu Całości. Bardzo często jest także i tak, że jedna cząstka jest tylko narzędziem w ręku Boga w celu doświadczenia innej cząstki, by pobudzić jej rozwój - i jako taka nie ponosi konsekwencji niektórych swoich "złych" działań.
Wchodząc w ciało materialne nasza dusza otrzymuje jakby „kombinezon ochronny”, który pozwala na naukę praw rządzących światem ducha w bardziej bezpiecznych i suwerennych warunkach. W normalnym życiu w ciele fizycznym stajemy się częściowo odporni na wibracje innych - a i nasze wibracje nie mają tak silnego oddziaływania na inne energie, jak w świecie astralnym. Podobnie dzieje się w czasie naszego snu - co prawda wchodzimy w świat astralny, ale po pierwsze korzystamy z "zakotwiczenia", jakim jest dla nas nasze ciało, a po drugie wędrujemy zazwyczaj w regiony nam przyjazne bądź obojętne - w zależności od wibracji snu.
Natomiast wchodząc świadomie w świat astralny w czasie życia fizycznego dobrowolnie porzucamy na jakiś czas nasze ciało fizyczne (nasz „kombinezon”) - i wystawiamy się na szersze spektrum oddziaływania innych bytów duchowych.
Chyba każdy z nas słyszał o niezwykle ostatnio modnym „prawie przyciągania”. Prawo to oddziałuje szczególnie mocno w świecie astralnym powodując, że podobne przyciąga podobne. Oznacza to nie mniej nie więcej niż to, że wchodząc w świat astralny w stanie nierównowagi (przewagi pewnej wibracji nad innymi) przyciągniemy do siebie podobne jej wibracje. Czyli - wibrując strachem - przyciągniemy jeszcze większy strach i inne formy o podobnej wibracji.
Właśnie dlatego część ezoteryków nie porusza ze swoimi uczniami tematu strachu - licząc na to, że jeśli się ten temat nie pojawi, to jest dość duża szansa, że nikt nie będzie wibrował strachem - lub będzie wibrował w bardzo małym stopniu - co uczyni wejście w świat astralny dość bezpiecznym. Prawdziwi mistrzowie potrafią podnieść wibrację grupy na wyższy poziom czyniąc ją nieadekwatną wibracjom niższych bytów.
Człowiek o wysokim stopniu rozwoju duchowego (nie musi to być mistrz ezoteryki - wystarczy po prostu z gruntu dobry i uczciwy człowiek myślący dobrze o innych) sam w sobie przyciąga do siebie sobie podobne byty, co sprawia, że podróż w świat astralny lub inny z tym światem kontakt jest dla niego bezpieczny.
Nasza wibracja pod wpływem złych emocji (strach, nienawiść, zazdrość i inne z grzechów głównych) potrafi się dość znacznie obniżyć sprawiając, że nasz kontakt ze światem astralnym dosłownie przerodzi się w kontakt z piekłem.
Doraźną pomocą w takiej chwili jest przypomnienie sobie wibracji Boga (najczęściej modlitwa bądź wezwanie boskiego imienia), bądź też energii czystej bezwarunkowej miłości, co samo w sobie podnosi nasze wibracje czyniąc nas niedostępnymi dla niskich bytów.
Wszystko, co może kierować naszymi pierwszymi wyprawami i kontaktami ze światem astralnym - jest pomocne. Myślę tu o medytacjach prowadzonych słownie, regresji, hipnozie i autohipnozie, które zazwyczaj opierają się na konkretnych punktach i prowadzą nas łatwiejszą drogą dokładnie w te regiony, których eksploracja jest dla nas pożądana.
Dość dobrze zabezpieczają nas rozmaite myślowe konstrukcje ochronne i afirmacje - pod warunkiem, że panujemy nad naszymi myślami.
Bardzo dobrą metodą na poznawanie Tamtej Strony jest znalezienie dla siebie mistrza, który będzie naszym nauczycielem i przewodnikiem - chroniąc nas przed typowymi zagrożeniami i ucząc omijania typowych pułapek i niebezpieczeństw. Jak wszystko na tym świecie - także i to rozwiązanie wiąże się z pewnym ryzykiem - uważajmy, kogo obdarzymy naszym zaufaniem… Prawdziwy mistrz ezoteryki do niczego nie będzie nas namawiał, nie będzie stawiał nas w sytuacji bez wyboru, nie będzie żerował na nas ani na naszej kieszeni... Nie będzie szukał poklasku, taniej popularności - i nie będzie nam wmawiał, że tylko on ma rację… Niestety, żądza popularności, poklasku i pieniądza to - jak na razie - najczęstsze grzechy naszych uznanych ezoteryków - skądinąd całkiem dobrych w swoich dziedzinach.
Radzę jednak, że jeżeli tylko poczujecie, że coś jest z Waszym mistrzem nie tak - porzućcie go jak najszybciej, bez prób ukazania mu jego błędów - i bez osobistej konfrontacji, na którą możecie po prostu jeszcze nie być gotowi. Pamiętajcie zresztą także i to, że każda próba udowodnienia innym swojej racji nie tyle jest zła, co nie jest po prostu dobra. Dobre działanie obejmuje w sobie otoczenie ciepłymi ramionami miłości, a nie zimnymi sztyletami logiki. Dążąc do udowodnienia swojej racji człowiek staje się po trochu tym, od którego ucieka…
W zamieszczonych w tym folderze filmikach widzimy rozmaite błędy, jakie można popełnić przy wchodzeniu w kontakt ze światem astralnym: wibrowanie strachem (prawie wszyscy), chęcią wywyższenia się i imponowania innym (także prawie wszyscy, ze szczególnym wskazaniem na panią od Tarota - co jest najczęstszą chorobą wróżek. Musimy pamiętać, że bardzo często sama chęć wykazania się zdolnościami paranormalnymi otwiera nas na wpływy niższych bytów. Tylko w stanie czystej miłości bliźniego nie ma w nas naszych własnych "lgnięć", które mogą być wykorzystane przeciwko nam), obniżanie swoich wibracji do wibracji zabójstw i wibracji krwi zwierząt, obniżanie wibracji do poziomu przekleństw, mrocznej muzyki i innych obrzędów o moralnie niskim wydźwięku; nie oczyszczenie własnych intencji (początkująca bioenergoterapeutka), dobór mistrza, który nami manipuluje, obniżanie wibracji narkotykami i alkoholem.
Byty astralne widzą całość naszej istoty, łącznie z naszymi myślami, oczekiwaniami, pragnieniami i największymi strachami. Jeżeli zdarzy nam się przyciągnięcie do siebie tych o niskich wibracjach - czyli tych, które mają niski poziom moralności i miłości bliźniego - musimy być świadomi, że wykorzystają one tę wiedzę przeciwko nam. W swej perfidii mogą one nam nawet przez jakiś czas pomagać, po to tylko, by potem jeszcze silniej nas zaatakować (dość często kierując się przekonaniem, że za pomoc należy im się coś w zamian).
Wśród takich bytów są czasami ludzie, którzy pobłądzili gdzieś po drodze - i nie chcą zmienić swojego systemu przekonań, toteż po wieczność wibrują tą samą niską wibracją (np. ludzie o moralności „oko za oko, ząb za ząb”, którzy są w gruncie rzeczy dumni ze swojego światopoglądu - przy kontaktach z nimi jest dość prawdopodobne, że będą wystawiać człowieka na pokusę, by potem z całą surowością go potem karać za to, że jej uległ). W niższych partiach świata astralnego są jednak m.in. oszuści, sadyści i seryjni mordercy kierujący się dość pokrętną logiką, o ile można tu mówić o logice… W najgorszym z możliwych przypadków możemy więc przyciągnąć właśnie kogoś takiego - i wtedy mogą być potrzebne egzorcyzmy…
Jeśli więc nie potrafimy utrzymać naszych emocji na żądanym poziomie, bądź też nie potrafimy się uwolnić od emocji na drodze medytacji, czy też nie oczyścimy wystarczająco naszych intencji - nie wyruszajmy od razu z marszu w świat astralny !!!!!
Lepiej jednak na początek potrenować panowanie nad umysłem - a dopiero potem - bazując na takiej podstawie - iść - małymi kroczkami dalej.
O ile oczywiście nadal potrzebę tego pójścia dalej czujemy…
Jest w tych filmikach zawarte - nieraz dosłownie - a nieraz pomiędzy wierszami stwierdzenie, że owe wędrówki na Tamtą Stronę nie były tym osobom w ogóle potrzebne i w żaden sposób nie pomogły im w życiu Tu i Teraz. Jest to w sumie bardzo głęboka prawda, której wielu początkujących „ezoteryków” nie chce przyjąć do wiadomości: nie wszystkim takie doświadczenia są potrzebne do szczęścia. Bo tak naprawdę tych prawdziwych badaczy świata astralnego jest bardzo niewielu… tak samo zresztą, jak prawdziwych badaczy dżungli amazońskiej.
Większość woli poznawać te światy czytając relacje podróżników i siedząc w ciepłym, wygodnym, bezpiecznym fotelu, a nie narażać się na niewygody, niebezpieczeństwa i inne przykre niespodzianki - i to jest jak najzupełniej w porządku. W końcu i tak po połączeniu z Całością ich wspomnienia będą także wspomnieniami naszymi.
Zatem - do połączenia !!!