To czego pragniesz naprawdę, To, czego pragniesz naprawdę... 4, "Ten pierwszy raz"


To, czego pragniesz naprawdę...

part four

by Hoshiko

dla moich Przyjaciół

"Zaprawdę powiadam wam: kto wierzy snom, jest jako chcący pojmać wiatr lubo cień

uchwycić. Łudzi się obrazem zwodniczym, krzywym zwierciadłem, które kłamie lub prawi

niedorzeczności na wzór niewiasty rodzącej. Głupi zaiste, kto marom sennym wiarę

daje i drogą złudy kroczy.

Wszelako kto sny letce sobie waży i nie wierzy im nic a nic, ten także

bezrozumnie czyni. Bo przecież gdyby sny całkiem znaczenia nie miały, to po cóż by

bogowie, tworząc nas, zdolność śnienia nam dawali?"

Mądrości Proroka Lebiody, 34;1

by Sapkowski-sen

* * *

Smugi światła łagodnie przeświecały pomiędzy liśćmi, kiedy Lina i Zelgadis

wyjeżdżali z lasu, wracając na trakt. Jazda pomiędzy drzewami była o wiele

przyjemniejsza, ale byli zmuszeni zdążać do najbliższego miasta, by kupić konia -

siwy wałach, choć silny, nie by w stanie wciąż wieźć ich obojga.

Mimo spokoju i absolutnej ciszy, przerywanej jedynie stukotem kopyt siwka o

kamienie na trakcie, Lina czuła się nieswojo. Nie mogła przestać myśleć o swoim

śnie, a jakoś nie mogła się zdobyć, by opowiedzieć o nich przyjacielowi.

Zastanawiała się, jak miałaby interpretować ów sen...

Mewa odlatująca w zachód słońca oznaczała ucieczkę. Śmierć - to chyba oczywiste.

Ale Szuler...? I jego kości... Ostatnim razem wyrzucił szóstkę i czwórkę... Szóstka

od wieków jest symbolem zła i niebezpieczeństwa.

Wiwerna...! Niebezpieczeństwo!

Ale kolejna była czwórka... Shi. Śmierć.

Czy to była przepowiednia? A jeśli tak, to komu groziła śmierć? Jej? Komuś

obcemu...? A może... Zelgadisowi...?

Ramiona czarodziejki odruchowo zacisnęły się mocniej wokół pasa przyjaciela.

-Coś się stało?

-Nie. Zsuwam się z siodła...

-No to się lepiej trzymaj - uśmiech. Ale jakoś ciężko go odwzajemnić.

A jeszcze ciężej jest okłamywać przyjaciela. Który nie raz ryzykował za nią

życie, zawsze jej pomagał... uratował ją wczoraj. A ona go okłamuje. Czy są

jakiekolwiek okoliczności usprawiedliwiające takie kłamstwo? Nie chce go straszyć,

boi się o niego... czy to coś zmienia? Sprawia, że kłamstwo przestaje być oszustwem?

Nie. Ale taka świadomość wcale nie pomaga w wyznaniu prawdy.

* * *

Szuler bębni palcami po stole, grając ze Śmiercią partię szachów. Lekko marszczy

brwi, bo chociaż ma jeszcze większość figur - na przykład Króla, Rycerza, Wieżę i

Hetmana - to jego Smok został już zdjęty z szachownicy przez rywala. "Prawdę mówiąc,

to głupi był tamten ruch", komentuje to Śmierć, widząc kierunek spojrzenia Szulera.

"Nie musiałeś stracić tego Smoka."

"Ba, ale skąd miałem wiedzieć, że on ma taki miecz?"

"Powinieneś przewidzieć", drwi Śmierć. "To są szachy. Tu trzeba patrzeć w przód."

"Jeszcze nie przegrałem."

"Jeszcze nie."

"Mam jeszcze jednego asa w rękawie. A jeśli on nie zadziała... to zawsze

pozostaje mi Wieża."

"Tak. Ale to ja mam czarną Wieżę. I jeśli znów pokpisz sprawę, to ona zagra w tej

grze..."

"Nie pokpię."

"To się zobaczy. Tymczasem pokaż tego twojego asa."

"Oczywiście. Rycerz na A5..."

* * *

-Zelgadisie... - zdecydowała się w końcu zacząć. - Wiesz, muszę ci coś powiedzieć.

Kiedy...

Nie pozwolono jej dokończyć. Młody rycerz na spienionym koniu właśnie dopadł do

nich i osadził w miejscu swojego rumaka. Spojrzał z niepokojem na jadących i

odetchnął z wyraźną ulgą, zobaczywszy czarodziejkę.

-Pani - wydyszał - wyście są słynną czarodziejką Liną Inverse?

-Myśmy są - odpowiedziała chłodno, patrząc na rycerzyka z góry. - Albo myśmy nie są.

To zależy w dużej mierze od tego, kim wyście są. I czego wyście chcą od Liny

Inverse.

Nienawidziła tej maniery mówienia i nie miała najmniejszych skrupułów przed tym,

by otwarcie ją wyśmiać. Młodzianek zaś - wbrew początkowemu mniemaniu Liny i

Zelgadisa - okazał się być w miarę lotnego umysłu. Drwinę zrozumiał... i spłonił się

od czoła po napierśnik.

-Wybaczcie, pani - wydukał zmieszany. - Znaczy się, o wybaczenie pięknie proszę. To

z pośpiechu i troski o tych, co jeszcze z miasta uciec nie zdołali, takem o gładkiej

mowie zgoła zapomniał... Wróż przepowiedział, że traktem zdąża do nas słynna i

potężna czarodziejka, Lina Inverse. A że sława tego imienia sięga daleko, tedy

nakazali mi na konia siadać i o ratunek prosić... Przeto, skorom już sprawę

wyłuszczył... powiedz, pani: Inverse to wasze miano?

-Nasze? - Lina rozejrzała się bezczelnie. Miała nastrój na kpiny, a młody rycerzyk

zaś miał po prostu pecha. - Czy nasze, pytasz? Cóż, Zelgadisie... - zwróciła się do

towarzysza. - Czy my się nazywamy Lina Inverse?

Chimera zamrugała. To wykpiwanie sposobu mówienia chłopaka bardzo przypominało

dawną Linę... Tak bardzo, że Zel zapomniał, że żal mu potrzebującego ratunku młodego

rycerza. Szybko podchwycił złośliwostkę czarodziejki.

-Myyyy...? - spytał, teatralnie unosząc brwi. - Wszak to damskie miano? Co ty mi

tutaj insynuujesz?! - ryknął na Cephiedowi ducha winnego rycerzyka. -Że niby mnie

tak łatwo pomylić z niewiastą?!

-A-ależ n-nie... Nie, wy w niczym zgoła białogłowy nie przypominacie! - tłumaczył

się biedak. Tym razem jednak zaatakowała Lina.

-Czyli ja nie przypominam niewiasty, taaak?! Że mam twarz o męskich rysach. a biustu

to już w ogóle...?

-No... prawdę powiedziawszy, to... - jąkał się rycerzyk. Jego kodeks honorowy

nakazywał bezwzględną prawdomówność, nawet jeśli chodziło o ocenę rozmiaru

niewieściego biustu.

Jednak gdyby wiedział, co to znaczy oznajmić Linie Inverse, że jej piersi są

małe, najprawdopodobniej doszedłby do wniosku, iż kodeksy to nie są rzeczy

najważniejsze. Albo - że istnieją po to, ażeby je łamać.

-Taaak? - zapytała ruda czarodziejka tonem jak najgorzej wróżącym biednemu

młodzieńcowi. - Słucham...

-To żem się nie przyjrzał! - skłamał szybko, konstatując, iż kodeksy są dokładnie po

to, ażeby je łamać.

-I dobrze - skomentowała krótko. - No więc czego od nas chcesz?

-Ratunku, pani! - rycerzyk szybko odzyskał kontenans. - Wiemy, że czarodziejki mają

moce wielkie i zdolne są pokonać potwory najstraszliwsze...

-I czarodziejki mogą także czytać w myślach - wpadła mu w słowo Lina - i zgaduję, że

to wiwerna dawała wam się we znaki?

-Jako żywo! - ucieszył się młodzieniec. - Zaiste, prawi ci, którzy moce wasze

sławili... Wierzę teraz, że nas zratujecie...

Zelgadis już chciał się odezwać, ale Lina szybko kopnęła go w łydkę.

-Ale w zamian dacie mi konia. Mój padł w drodze.

-Obiecujem!

-No więc dobrze... - odparła z uśmieszkiem. - Jako przepotężna czarodziejka wszystko

to przewidziałam i wiwerna jest już ubita. Jeśli chcesz się przekonać, to tam w

lesie możesz szukać ścierwa. Ja zaś jadę do miasta po mojego konia...

* * *

"Będzie coś z tego Rycerza?", pyta Śmierć.

"Oj, będzie", odpowiada Szuler. "Bo dzięki niemu ona tego nie powie..."

"Jesteś pewien?", zaśmiewa się milczący dotąd Lalkarz. "Wystarczy, że pociągnę za

sznurki..."

* * *

Konik był cisawy i zgrabny, a radcy miejscy w dodatku poczęstowali jeszcze

przyjaciół obiadem. Chwila odjazdu jednak nadeszła - ku uldze Zelgadisa, któremu z

pewnych powodów bardzo się spieszyło...

Tym razem straże miejskie również nie sprawiały problemów, ponieważ Lina

natychmiast została zidentyfikowana jako bohaterka, pogromczyni potwora. Prowadząc

konie za uzdę niespiesznie opuścili gościnne miasto, często oglądając się w tył.

Potem... Lina miała wrażenie, że wiele rzeczy potoczyło się jakby samo, bez

udziału jej woli. Zamiast wsiąść na ciska, złapała towarzysza za rękę i nie

pozwoliła mu jej wyrwać.

Ostatnimi czasy zrozumiała wiele rzeczy, a teraz zamierzała mu o nich powiedzieć.

Nareszcie.

-Zelgadis... Ja muszę... muszę z tobą porozmawiać. Nie, nic się nie stało, nie patrz

tak na mnie! Ja po prostu...

W tym momencie, jak na złość, dopędził ich ów młody rycerzyk i sprawił, że Lina

natychmiast zamilkła i puściła dłoń Zela.

-Przyjmijcie jeszcze żywność! - wołał z szerokim uśmiechem, nie mając pojęcia w jak

ważnej rzeczy przeszkodził.

* * *

"I co, Mistrzu Lalek? Jak smakuje porażka?", śmieje się Szuler. "Zawsze warto

znać triki! Jak się podobał mój Rycerz?"

"Triki ci na dłuższą metę nie pomogą", odpowiada pewien siebie Lalkarz.

"Racja. A tym razem będzie ci potrzebne coś więcej, niż zwykły trik...",

odpowiada z uśmieszkiem Śmierć. "Bo teraz... Czarny Hetman na A5!"

"..."

"Szach!"

* * *

[Tia, zagmatwało się... Powoli już nawet ja przestaję wiedzieć, o co w tym chodzi! A

jak myślicie - jak zagra Czarny Hetman? I czemu stoi na polu A5? Kiedy Lina i Zel

wreszcie szczerze porozmawiają?

SORE WA HIMITSU DESU!!! Buahahahahahahahahaahhhhaaaa!!! - sorki... jest po północy i

już mi odbija...

Ma ktoś dla mnie jakiś komentarz <nadzieja w oczach>? pandziusia@poczta.onet.pl

Ale dziękuję tym, którzy już mi jakieś uwagi czynili...^^]

1



Wyszukiwarka