Croma 5 czyli nikt nie wie o co chodzi, a bohaterów przybywa ;P
____________________
Niespodziewanie na miejscu mgiełki pojawił się osobnik w długich, czerwonych szatach. Białe włosy rozpływały się na jego plecach aż do pasa, a twarz ozdobiona była karminowymi wzorkami. Z pleców wyrastały potężne, karmazynowe skrzydła.
-Znowu anioł?- mruknęła z niezadowoleniem Lina.
-Owszem.- Red uśmiechnął się paskudnie. Tak, to imię pasowało do niego jak ulał.
-Dobra.- powiedziała ostro Lina i tupnęła nogą- Nie wiem ile was jeszcze tam jest...
Red zaczął wyliczać na palcach.
-...i nie wiem czego chcecie ode mnie...-ciągnęła posyłając aniołowi mordercze spojrzenie- ...ale ja mam dość tego wszystkiego. Wszystkiego.
Sorrow potarła ze zmęczeniem ręką czoło. Lina zazgrzytała zębami.
-I wracam do domu.- oświadczyła.- Nie obchodzą mnie wasze problemy.
-Co?- zdziwił się Zelgadis.
-Tak. Nie chcę pałętać się po świecie i szukać przygód, które w rzeczywistości prowadzą do kłopotów...- rzekła gorzko.- Wracam do Zefelii i nie obchodzi mnie czy będę od was wiedzieć czemu czatowaliście na moje życie. Chcę stąd wyjść.
Sorrow spojrzała na Reda, który najwyraźniej świetnie się bawił.
-Może twoja postawa zmieni się, jeśli wyjaśnię ci parę rzeczy.- westchnęła Sorrow.
-Raczej wątpię.- warknęła Lina i założyła ręce na piersi.
-Mimo wszystko...- jej smutna twarz powoli uderzała w Linę, ale czarodziejka potrząsnęła głową. Nie da się więcej na sztuczki tego anioła. Nie da.
-Cute...-Lina puściła mimo uszu słowa rozwścieczonej Sorrow- Czy mogłabyś mnie stąd zabrać? Wynieść gdziekolwiek.
-Mogę do miasta, gdzie ostatnio byłaś.- powiedział niepewnie mały aniołek.
-Cute...- warknęła groźnie Sorrow.
-Ale...
-Nie. Zabraniam.- rzekła ostro niczym surowa nauczycielka.
-Za to ja...-powiedział wesoły głos Red Angel- ...zezwalam. A nawet nakazuję. Zabierz ją tam. Sorrow, ani słowa. Wiesz jakie jest rozstawienie mocy. Jeśli sobie życzysz możemy zacząć walczyć.
-Następnym razem Red. Teraz nie skorzystam.- powiedziała przesłodzonym głosem nie uśmiechając się.
-Szybko.- syknęła dziewczynka-anioł i podała Linie rękę.
-Cute...-wycedziła Sorrow. Jednak mały aniołek zlekceważył ją i złapawszy czarodziejkę i Zelgadisa zniknął razem z nimi.
-Sorrow...-zaczął Red- Może jednak się skusisz na małą potyczkę?
Minęła sekunda i byli przy wyjściu jakiejś mieściny.
-Już?- spytała niepewnie Lina i zamrugała oczami.
-Tak.- anioł uśmiechnął się.
-A w którą stronę, należy iść, aby dotrzeć do Zefelii?
Anioł zakręcił się dookoła i stanął pokazując palcem dróżkę na lewo od Liny.
-W tamtą. Miniesz kilka miast, a dalej mieszkańcy ci powiedzą.
-Dziękuję.
Lina wiedziała już gdzie się znajduje i gdzie zmierza. Wszystko było postanowione.
-Dzięki za wszystko Zel.- mruknęła Lina patrząc w ziemię. Smutno jej było się rozstawać z przyjacielem, ale już postanowiła. I nie miała ochoty zmieniać zdania.
-Lina, jesteś pewna?- Zelgadis nie był.
-Tak. Dzięki jeszcze raz. Teraz pewnie wrócisz do zamku w Sailuun. Więc, powodzenia.- machnęła ręką i ruszyła przed siebie. Zelgadis został z Cute.
-No i co teraz?- mruknął do siebie Zelgadis.- Chyba trzeba ruszać przed siebie…
-Idź za nią.- szepnął mu aniołek do ucha.
-Co?- odwrócił głowę, ale Cute przyłożyła mu cienkie paluszki do skroni i przekręciła twarz tak, aby w zasięgu jego wzroku znajdowała się znikająca w gęstwinie Lina.
Fakt, miał małą ochotę na odprowadzenie jej. Przecież Lina, sama i w takim depresyjnym stanie może coś sobie sama zrobić. Ale przecież sam też miał wystarczającą ilość roboty!
-No idź...-popchnęła go w stronę dróżki, w której znikła Lina.- Kilka dni cię nie zbawi…
-Myślisz?- ruszył powoli i chyba niechętnie.
-Tak. Bo ja mam rację...-zachichotała i znikła. Zelgadis nie wiedział, o co chodzi, ale postanowił dogonić Linę. Był pewien, że te dziwne anioły nie odpuszczą Linie.
-Hej, Lina!!!- krzyknął Zelgadis widząc na horyzoncie rudą czuprynę. Dziewczyna zatrzymała się i odwróciła.
-Co?- spytała, gdy Zelgadis dobiegł do niej.- Zapomniałeś czegoś?
-Tak. Odprowadzić cię.
-Hm?- zdziwiła się- Jesteś pewien?
-Jasne.
-To może trochę zająć…
-Kilka dni mnie nie zbawi.- uśmiechnął się niepewnie.
Ruszyli razem do Zefelii.
-Co będziesz robiła w domu? Nie będzie ci się nudzić?- Zelgadis, nie wiadomo czemu był nader rozmowny.
-Nie wiem. Coś sobie znajdę. Z siostrą pracować raczej nie będę...nie wiem jeszcze.
Spytać go? E...lepiej nie... przecież i tak zna doskonale odpowiedź. Gdy ją odprowadzi będzie szukał lekarstwa na swoje ciało.
-A czemu nie wróciłeś do zamku?- spytała.
-Amelia sobie tam poradzi. Jest u siebie. A z tobą trzeba coś zrobić.
Lina wzruszyła obojętnie ramionami. Chciało się jej spać. Chyba nawet nie docierał di niej rzeczywisty sens słów Zelgadisa.
-Słuchaj- zaczął Zel- Dzisiaj dużo się działo, znajdźmy szybko nocleg.
-Jak chcesz.- odpowiedziała. I ta odpowiedź musiała zacząć Zelgadisa zadowalać coraz częściej...
***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~**~~~***~~~***~~~***~~~***~~~
-Co za cholera!!!- krzyknęła wściekła Nillyam patrząc osłupiale w miejsce gdzie przed chwilą pojawiła się jakaś dziwna kobieta ze skrzydłami.
-No Nillyam...-mruknął Xellos i spojrzał z uśmiechem na demona- ...chyba czas kończyć tę farsę...
-Nie. Zostaw mnie!- zasyczała jak wąż.- Nie dokończyłam…
-Oj, chyba nie.- uśmiechnął się szerzej i skierował na nią czubek swojej laski.
-Niechechecheche....-uśmiechnęła się niemrawo.- Nie zrobisz tego.
-Owszem.- kula zabłyszczała. Nillyam zasłoniła twarz rękoma i zacisnęła ślepia. Niespodziewanie między nimi pojawiła się dziewczynka o błękitnych włosach i oczach.
-Zostaw ją.- przemówiła dziecięcym głosem- Xellosie.
"Do...Dolphin..."- Xellos otworzył zdziwione oczy.
-Na razie wasze starcie zostaje wstrzymane.- pstryknęła palcami i razem z Nillyam znikły.
-Xellos!!!- krzyknęła Filia- Kto to był?
Mazoku stał jak sparaliżowany. Sam nie wiedział czemu. Może Dolphin rzuciła na niego jakiś czar? Nie...
-Xellos!!!- krzyknęła ponownie Filia. Dopiero po chwili się ocknął.
-A...Filia...- schylił się i uwolnił ją z łańcuchów. Podniosła się na drżących z emocji i strachu nogach. Spojrzała na nadgarstki, które były bardzo mocno zaczerwienione.
-Au...-chuchnęła na nie.
-Zaraz opatrzymy. Choć.- wziął ją za rękę, ale po chwili wyrwała ją.
-Jak mogłeś?- spytała z wielkim żalem.
-Co?
-Zostawić nas...ją... Lina była pod takim wpływem tego potwora, a ty stałeś i bezczynnie przyglądałeś się temu...jak tak można?
-Miałem taki rozkaz.- rozłożył ręce.
-Tak?- spytała ze złością- A gdybyś dostał rozkaz zabicia mnie?! Też wykonałbyś go?
-...
***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~**~~~***~~~***~~~***~~~***~~~
Znaleźli całkiem miłą karczmę pod niewielkim miasteczkiem. Dwa pokoje znalazły się bez problemu. Były nawet dość schludne i zadbane. Stołówka też niczego sobie.
-Tu będzie dobrze.- Zelgadis rozejrzał się po karczmie szukając dziury w całym.
-Mhm.- potwierdziła obojętnie Lina patrząc w ścianę.
-Co chcesz zjeść?- spytał patrząc na skromne menu.
-Nie wiem. Obojętne...-przeniosła wzrok na sęk w stole.
-Wybierz.- podał Linie kartę cierpliwie czekając na jej ruch.
Dziewczyna nie patrząc na podsuniętą pod nos kartę wskazała palcem na pierwszy lepszy zestaw.
-Pieczeń z dzika...-przeczytał Zelgadis- Niech będzie...- odwrócił się do kelnerki i złożył zamówienie. Gdy ponownie odwrócił się do Liny, tej nie było.
-Lina?- poderwał się z siedzenia.- Lina!!!
Rozejrzał się po sali i ruszył do wyjścia.
-Przepraszam…-zagadnęła go kelnerka-…przynieść posiłek do pokoju?
-Tak, tak.-potaknął. Byle szybciej stąd wyjść.
-Numer pokoju?
-22- rzucił i wybiegł.
-To ja…-nie usłyszał bo był już w innym pomieszczeniu-…dopiszę do rachunku…
Właśnie…pokój… Może Lina już w nim siedzi? Ale…tak szybko??? Popędził na górę i otworzył drzwi do pokoju czarodziejki. Właśnie zdejmowała ciężkie naramienniki i wraz z peleryną, niedbale rzuciła je na krzesło.
-Lina…- westchnął zniecierpliwiony.
-Hm?- obróciła się i spojrzała na niego nieprzytomnie.
-Tak nagle znikłaś…- był zły, że to zrobiła.
-Przepraszam.- powiedziała bez emocji. Jakby jej nie zależało. Jakby olewała to czy Zelgadis wystraszył się, czy też nie.- Nie chce mi się jeść. Jedyne co chcę, to spać.
-Jasne.- mruknął i wyszedł. Usiadł na łóżku w swoim pokoju i potarł oczy dłońmi. Głęboko odetchnął.
-Oj…
Odprowadzenie Liny do Zefelii może być trudniejsze niż przypuszczał. Nie spodziewał się u niej tak nagłej i tak dużej zmiany. Co się stało? Czemu tak nagle ją to dopadło? A najgorsze, że jemu to szalenie gra na nerwach. Dąsy, nie dąsy… rozumiał, że Lina cierpiała po stracie Gourry'ego. Obwiniała się i w ogóle…i jeszcze te anioły co mało jej nie zabiły…ech…
Ktoś zapukał.
-Słucham?
-Posiłek. Prosił pan do pokoju.
-A tak…-otworzył drzwi i odebrał dwa zestawy pieczeni z dzika. „Trzeba by jej to dać…”- pomyślał. Tylko, że doskonale wiedział, iż Lina odmówi. Albo dla świętego spokoju weźmie i nic nie tknie. Zelgadis westchnął…Lina będzie teraz bardzo trudna, trzeba będzie mieć nerwy na wodzy.
***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~**~~~***~~~***~~~***~~~***~~~
-Doprawdy zabawne Cute...- rzekła z ironią Sorrow.- To żałosne...mylisz się. Nie widzisz go?
-Nie mylę się.- pewnie powiedział mały aniołek.- Czuję to przez skórę.
-Oczywiście...-Sorrow przewróciła głębokimi oczami.- A co "czuje" nasz Red?- spytała z sarkazmem.
-Ja?- odezwał się anioł i poruszył ogromnymi skrzydłami.- Jeszcze nie wiem. Ale on coś za bardzo marudzi...
-Ależ Red!!!- zawołał z oburzeniem mały aniołek.
-Tak myślę. Ale ostateczną decyzję podejmę niedługo.
-Phi…
-Przynajmniej mamy nieco inne metody…
-Mówisz o Warior?- spytała Cute.
-Mhm… Z nią może być niebezpiecznie, bo bardzo możliwe, że w razie niepowodzenia, będzie chciała złamać kilka zasad…a to bardzo niedobrze…
***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~**~~~***~~~***~~~***~~~***~~~
-Dlaczego milczysz?- spytała ze strachem Filia. Nie był to strach przed Xellosem, Zellas, czy na ten przykład śmiercią. Był to strach przed odpowiedzią. Zadała pytanie retoryczne. Była pewna co odpowie. A on milczał. Czy to znaczyło, że…że…
-A co mam odpowiedzieć Filio?- spojrzał na nią ametystowymi oczami.
-Jak możesz... przecież zadałam ci pytanie.- ścisnęła palce na swym nadgarstku.
-Mam odpowiedzieć? Tego chcesz?
-Tak...-powiedziała, mimo, że serca, dusza i umysł krzyczały „nie!!! Proszę nie odpowiadaj!!!”. W rzeczywistości nie chciała tego słyszeć.
-Tak. Wykonałbym go.
-Tak...bez mrugnięcia okiem?- nie mogła uwierzyć. Jednak taki jest naprawdę…chłodny i zły.
-Tak.- odpowiedział lodowato. A przecież potrafi być miły… czy tylko udaje? Byłby aż takim oszustem???
-Jesteś...- miała ochotę płakać. Głupi, głupi smok!!! Jak mogłaś się tak dać omamić??? Paskudny, zły mazoku!!! Pozbawiony uczuć i serca!!! Najgorsze paskudztwo świata!- Jesteś potworem.
Nie czekając na jego reakcję, odepchnęła go i zmieniła się w złotego smoka. Spojrzała w sufit i wybiła go głową, po czym odleciała tworząc ostry wiatr.
-Potworem?- spytał odprowadzając ją wzrokiem- Wiem. I co na to poradzę?
***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~**~~~***~~~***~~~***~~~***~~~
Zelgadis obudził się nad ranem wreszcie wypoczęty. Łóżko okazało się niezwykle wygodne. Przeciągnął się i przygotował do dalszej podróży. Dzisiaj rano był pełen optymizmu, co nie zdarzało się u niego często, a właściwie to prawie w ogóle. Był pewien, że Lina ma przejściowy kryzys i dzisiaj rano będzie w o wiele lepszym humorze. Pewnie ma też już jakiś plan na przyszłość. Nie wierzył, żeby nie przesiedziała chociaż części nocy na przemyślenie tego wszystkiego. Zszedł więc na dół i zamówił herbatę. Ze śniadaniem poczeka na nią.
Jednak gdy po dwóch godzinach Lina nie zeszła do stołówki, zaczął się martwić. Chyba nikt jej nie napadł? Chyba nie wyruszyła sama?
Wstał i siląc się na spokój poszedł sprawdzić. Był niemalże pewien, że nic się nie stało. Może zapomniała o śniadaniu.
-Zapomniała o śniadaniu?- powtórzył do siebie na głos po czym uderzył się dłonią w czoło. Jak Lina Inverse mogłaby zapomnieć o czymś tak dla niej ważnym jak śniadanie??? Może więc robi coś i nie zauważyła, że już późno?
Zapukał do drzwi, lecz nie dostał odpowiedzi. Po chwili nacisnął na klamkę i drzwi puściły. Nie zamknęła się na noc? Wszedł i rozejrzał się. Po chwili odetchnął z ulgą. Jest. Spała w łóżku, skulona pod lekką kołdrą. Spojrzał na jej przymknięte oczy i długie rzęsy. Westchnął i niechętnie zaczął ją budzić. Wiedział, że może się to skończyć oberwaniem fireballa…
***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~**~~~***~~~***~~~***~~~***~~~
-Widzicie?- zaświergotała Cute -Mówiłam, że to on!!!
-Co ty tu widzisz?- spytała Sorrow nie zmieniając wyrazu twarzy. Zawsze była surowa i niemalże stalowa- Bo ja nic.
-Niedługo zobaczycie.- uśmiech znikł z twarzy Reda.- Ona sama udzieli nam odpowiedzi…
***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~**~~~***~~~***~~~***~~~***~~~
-Lina wstawaj...-potrząsnął ramieniem śpiącej czarodziejki. Po chwili uchyliła powieki i spojrzała na niego nieprzytomnie.
-Daj mi spać.- odwróciła się.
-Mieliśmy iść do Zefelii, pamiętasz?
-Mhm...-rzuciła na odczepnego.
-Nie chcesz tam dotrzeć?
-Nie.
-Nie???
-Nie chcę.-jęknęła- Chcę zostać tutaj i spać. Całe życie.
-Wstawaj. Nie prześpisz całego życia. Musimy coś zjeść i ruszamy.
Lina ociągając się wstała i przebrała. Śniadania jednak nie tknęła.
-Czemu nic nie jesz?
-Nie chce mi się. Nie jestem głodna.- mruknęła rysując łyżeczką po stole.
-Nie możesz nic nie jeść.
-Mogę wszystko...-mruknęła.
„…a zarazem nic…”-dokończyła w myślach.
***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~**~~~***~~~***~~~***~~~***~~~
Jak on mógł??? Dlaczego tak musiało być??? Czemu musiała się na nim tak srodze zawieść??? Przecież…
Łzy wypełniały oczy lecącego z ogromną prędkością smoka. Nagle zatrzymała się w powietrzu i rozejrzała. Przecież nawet nie wie dokąd leci. Nie ma gdzie polecieć. Usiadła na występie skalnym i zmieniła formę. Spuściła nogi ze skarpy i popatrzyła w dół. Po chwili rozważań doszła do smutnych wniosków. Nie ma dokąd wracać. Jej dom zniszczyła Nillyam, a dom Xellosa…to nie jej dom. I tyle. Do Liny ani Zelgadisa się nie może wprosić. Zresztą nawet nie wie gdzie są… Amelia ma swoje obowiązki i Filia tylko by jej przeszkadzała. Gourry… nie ma co nawet wspominać. On był zawsze z Liną. Biedaczka. Ciekawe co się z nimi dzieje...
Niespodziewanie pojawił się za nią ktoś znajomy. Wiedziała kto to. Była już wyuczona w „niespodziewanym pojawianiu się”.
-Nie zbliżaj się.- warknęła nie odwracając głowy. Nadal patrzyła w tą przepaść.- Jak się zbliżysz skoczę, a jeśli mnie uratujesz, nazajutrz żywej mnie nie zastaniesz. No, oczywiście...chyba, że masz rozkaz zabicia mnie...
_________________________________
Strasznie opornie mi to idzie...:/ Mam za dużo do napisania, a za mało czasu na myślenie... ~:/ A mam wiele pomysłów na nowe fiki. X3 Aż mnie trzęsie, te wakacje są stanowczo za krótkie!!!
Story by Shi-san
Mail: Chimi@vp.pl
4