Zeszklone kamienie z Glozel, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZIWNE


Zeszklone kamienie z Glozel

zamknij

Wersja do druku | Pobierz artykuł w PDF

zamknij

[funkcja w budowie]

0x08 graphic
W 1927 roku podziemną komorę przez przypadek odkryła krowa. Pełne tajemniczych artefaktów, pochodzących nawet z okresu neolitu, znalezisko było enigmą. Czy był to składzik średniowiecznego maga, skarbiec templariuszy czy może coś jeszcze bardziej tajemniczego?

17-letni Emile Fradin pomagał swojemu dziadkowi na ich rodzinnej farmie w Glozel, nieopodal Vichy, w samym sercu środkowej Francji, kiedy natknął się - dosłownie - na jedną z najbardziej kontrowersyjnych tajemnic stulecia. Był 1 marca 1924 r., kiedy jedna z jego pasących się krów zapadła się w - wyglądającą z pozoru na gładką i stabilną - powierzchnię łąki. Ziemia otworzyła się pod biednym zwierzęciem, które wpadło do całkiem niespodziewanej, sztucznej komory lub jamy. Ta dziwna, zrobiona przez człowieka komora, wyłożona była połączonymi cegłami, z których niektóre były zeszklone, jakby pod działaniem intensywnego gorąca. Pokój przywodził na myśl prymitywną hutę szkła lub średniowieczny piec do wypalania. Młody Emile uratował pechową krowę, umieszczając szeroką taśmę pod jej brzuchem i unosząc ją. Kiedy ponownie zszedł na dół, aby zbadać pomieszczenie - bez przeszkody w postaci przerażonej jałówki - dokonał kilku niesamowicie ekscytujących odkryć.

Komora była pełna półek i niszy, które zawierały wiele starożytnych i niezwykłych obiektów. Było tam kilka rzeźbionych kości i trochę jeleniego poroża. Były tam statuetki, które najwyraźniej musiały przedstawiać prymitywne bóstwa, przypominające ciężarną Wenus z epoki kamiennej, a przede wszystkim - było tam wiele glinianych tabliczek, pokrytych nieznanym alfabetem.

W następnych latach, w pobliżu odkryto tak wiele szczątków ludzkich, że okoliczni mieszkańcy nazwali to miejsce Champ des Morts (Polem Umarłych).

Dr Albert Morlet, lekarz medycyny z pobliskiego Vichy, szybko dowiedział się o niezwykłym odkryciu młodego Fradina. Morlet bardzo interesował się archeologią i antropologią, odwiedził więc farmę Fradinów 26 kwietnia 1925 roku. Był pod ogromnym wrażeniem tego, co zobaczył. Później dr Morlet doszedł do porozumienia z Fradinami. Według umowy artefakty miały należeć do nich, ale Morlet miał mieć wyłączność na publikację i reprodukcję wszystkich naukowych informacji, dotyczących miejsca wykopalisk.

Niektórzy ortodoksyjni archeolodzy byli sceptyczni z powodu szerokiej rozpiętości czasowej wieku znalezisk. Najmłodsze i najstarsze okazy dzieli przedział 3000-4000 lat. Jaka osoba czy grupa mogła zebrać je wszystkie w tym miejscu, a przede wszystkim - dlaczego? Przed - mającym ostatnio miejsce - rozwojem archeologii i paleontologii, nieskrępowanie spekulacje otaczały starożytne krzemienne artefakty, kości i skamieliny, które na powierzchnię wydobywały pługi. Cmentarzyska z epoki kamiennej, grobowce i monumenty przypisywano Królowi Arturowi, Merlinowi, pogańskim bogom, gigantom, demonom, aniołom, krasnoludom czy wróżkom. Kości mamutów i dinozaurów brano za dowody na to, że biblijni, przedpotopowi giganci - wraz z potwornym Lewiatanem - kiedyś zamieszkiwali Ziemię. Krzemienne groty strzał przypisywano wojownikom elfów i rzemieślnikom wróżek.

Takie artefakty były w średniowieczu bardzo cenione przez jasnowidzów, czarodziejów, czarowników, czarnoksiężników, czarownice, proroków, szamanów i oszustów, jak również przez - znających się na magii - księży i egzorcystów oraz innych "mędrców" wszelakiego rodzaju. Wszyscy oni wierzyli, że te przedmioty mają magiczne właściwości. Obiekty z epoki kamiennej stosowano do produkcji ochronnych talizmanów i lekarstw. Na przykład wierzono powszechnie, że noszenie przy sobie schowanego w skórzanej torbie krzemiennego grotu (wróżek), wraz z odpowiednio przygotowanymi ziołami i zaklęciami odmówionymi przy świetle księżyca, chroni właściciela przed strzałami. Podobnie mała porcja "kości giganta" (być może przypisywana biblijnemu Goliatowi) zmieszana z mąką owsianą i podana małemu chłopcu, pomoże mu urosnąć. Średniowieczny mag lub wiedźma potrzebowali jakiegoś bezpiecznego miejsca, gdzie mogliby przechowywać magiczne składniki i ekwipunek. Przypuśćmy, że taka osoba odkrywa nieużywane miejsce wytopu szkła. Ma więc dobrze ukrytą podziemną komorę, która ma już wytopione oraz zeszklone półki i nisze, znajduje się w idealnej, odległej okolicy, z dala od oczu wszystkich wścibskich - również przed Świętą Inkwizycją i jej armią tajnych informatorów. Możliwe, że młody Fradin, kiedy krowa jego dziadka wpadła dołu, odkrył na nowo właśnie taki magazyn czarnoksiężnika...

Glozel leży bardzo blisko - rzucających się w oczy - ruin XIII-wiecznego zamku Château Montgilbert, zbudowanego w czasach świetności templariuszy. W odległości 2 lub 3 dni szybkiej jazdy na południe, znajduje się Rennes-le-Château - cytadela wielu nierozwiązanych, historycznych tajemnic - ze swoim baśniowym Skarbem Arkadii i kontrowersyjnymi powiązaniami z templariuszami i katarami. Zadziwiająca seria prawdziwych (ale kruchych, trzeba przyznać) powiązań może łączyć tajemnicze artefakty z Glozel ze skarbem Rennes i zagadką studni z pieniędzmi na Oak Island, na wybrzeżu Nowej Szkocji. To by połączyło trzy najbardziej intrygujące zagadki wszechczasów.

Czymkolwiek nie okaże się w końcu skarb Rennes-le-Château, więcej niż ćwierć wieku badań przekonało nas, że nie ma on nic wspólnego z Jezusem z Nazaretu. Nie ma ani źdźbła prawdy w romantycznej, sensacyjnej i ciągle popularnej teorii "linii krwi", w której pojawia się św. Maria Magdalena i stara francuska dynastia Merowingów. Skarb z Rennes-le-Château jest prawdopodobnie czymś znacznie starszym niż nasza chrześcijańska era. Żeby wnieść oświetlającą pochodnię teorii w mroki podziemnej komory na farmie Fradinów w Glozel, trzeba cofnąć się w czasie bardzo daleko.

Najpierw musimy zająć się teoriami Grahama Hancocka, dotyczącmi zaginionych cywilizacji, które, jak sugeruje, mogły kiedyś istnieć pod lodem, pokrywającym obecnie Antarktydę. Jeśli Hancock ma rację, a jego dowody są przekonujące i dobrze zorganizowane, to uciekający przed nadciągającym lodem ludzie, mogli dotrzeć do Egiptu tysiące lat temu. Kiedy już tam dotarli, podzielili się swoją zaawansowaną kulturą i technologią z wcześniejszymi mieszkańcmi Doliny Nilu. Na przykład Sfinks może być dowodem ich rozległej, prastarej wiedzy oraz ich nagłego przybycia jakieś 15 000 lat temu. Ostatnie odkrycia piramid w Brazylii - większych i starszych od swoich egipskich odpowiedników - także sugerują, że zaawansowana kultura rozprzestrzeniła się od północy, uciekając przed posuwającym się lodem Antarktydy.

Biblijne zapisy nie są zbyt szczegółowe, ale kiedy Mojżesz wyprowadził Izraelitów z Egiptu, ważna część prastarego egipskiego skarbu i wiedzy - niemal na pewno - odeszła wraz z nim. Czy to dlatego faraon przedwsięwziął tak nierozważną próbę odzyskania wszystkiego, za cenę swoich nieszczęsnych rydwanów, kiedy stratę zauważono na egipskim dworze, a Mojżesz już od dawna był w drodze? Tego aktu samobójczej, militarnej głupoty nie da się wyjaśnić inaczej, a niezależnie jakim był, głupcem faraon nie był na pewno...

Mojżesz i Izraelici nosili ze sobą wszędzie i - chronili własnym życiem - Arkę Przymierza. Jej projekt był dobrze znany w Egipcie, jeszcze na długo przed odejściem Mojżesza. Jak przypuszczam, nie skonstruowano jej przed wydarzeniem na górze Synaj i otrzymaniem tablic z przykazaniami. A jeśli zostały one przyniesione z Egiptu, na początku Eksodusu, razem z innymi pre-egipskimi "skarbami", które zawierała? Być może najważniejszą częścią skarbu było coś bezcennego, co pochodziło od starożytnej cywilizacji, teraz spoczywającej pod grubym lodem Antarktydy?

Wiele fal wojennych uderzało w późniejsze królestwo Hebrajczyków. Zdobywcy przychodzili i odchodzili, kiedy to ich z kolei podbijano. W końcu, nieznany starożytny obiekt z Arki mógł dostać się do skarbca Imperium Rzymskiego. Kiedy Wizygoci Alaryka podbili Rzym na początku V wieku, mógł on udać się wraz z resztą cennego łupu do - prawdopodobnie wizygockiej - starożytnej twierdzy Rennes-le-Château - bezpiecznej i łatwej do obrony pośród nierównych wzgórz Pirenejów.

Czy wiecznie poszukujący templariusze znaleźli wskazówki na temat tego, czym był i gdzie teraz znajdował się skarb, kiedy badali starożytne ruiny pod swoją siedzibą w Jerozolimie podczas rządów króla Baldwina? A może już posiadali dziwną, starożytną wiedzę, która ich prowadziła? Czy ich towarzysze, templariusze z południowo-zachodniej Francji także znali sekrety Rennes-le-Château? Czy francuscy templariusze przynieśli ze sobą tę tajemną wiedzę do Château Montgilbert, niedaleko Glozel? Czy dalsze wskazówki do tej samej, niesamowitej zagadki ukryte są w podziemnej komorze w Glozel, w samym cieniu starożytnego Château?

To awanturniczy i nieposkromieni templariusze dostarczają również intrygującego powiązania tej sprawy z wyspą Oak Island w pobliżu wybrzeży Nowej Szkocji. Tajemniczy Kamień z Yarmouth (na zdjęciu powyżej) pokryty jest runiczną inskrypcją, odkrytą w Nowej Szkocji w 1812 r. Wiele z tych run zgadza się z dziwnym alfabetem z Glozel. Jedna z teorii na temat zagadki z Oak Island głosi, że to templariusze ukryli tu swój skarb. Niektórzy templariusze z pewnością uciekli z Francji w 1307 r., a tajemnicza Zaginiona Flota Templariuszy jest jedną z największych zagadek historii. Co się z nimi naprawę stało? Czy byli to ci sami templariusze, którzy odpowiedzialni są za tabliczki z Glozel i skarb z Oak Island?

Templariusze uwielbiali uzywać kodów i szyfrów. Byli w tym ekspertami. Czy właśnie tym były tabliczki z Glozel - kodem templariuszy? Czy te ezoteryczne inskrypcje odnoszą się do dziwnej natury i tajemnego miejsca, gdzie znajduje się bezcenny obiekt, który Mojżesz wyniósł ze starożytnego Egiptu? Alfabet z Glozel może być nawet ważniejszy od Kamienia z Rosetty, jeśli tylko odczytamy tajemnicze litery i znaki.



Wyszukiwarka