Minął już piąty dzień, od kiedy toczyła się walka z Szarką. Togo wciąż miał łzy w oczach, po śmierci matki. Tęsknił okropnie.
Gdy bawili się w berka, podeszła do nich Ariana, a za nią pozostałe koty.
-Dzieciaki, macie już pół roku! Najwyższa pora, byście się usamodzielnili!
-Co? -Zdziwiła się Rita. Inez dodała:
-Jesteście na tyle duzi, żebyście mogli radzić już sobie sami. My stąd odejdziemy, a wy... zostańcie tu, tak będzie najlepiej.
Głos przejął Sezam.
-Narazie, póki nie jesteście jeszcze dorośli, trzymajcie się razem. Będziemy was jednak odwiedzać, by sprawdzić jak sobie radzicie. Dacie radę, młodziki! Trzymajcie się!
Pożegnali się i odeszli. Kociaki zostały same. Zoja uśmiechnęła się.
-Phi... Damy sobie radę, nie?!
-Jasna rzecz! -Poparł Armeti, a Narik oznajmił:
-Możemy teraz robić, co chcemy! To świetne! Możemy chodzić spać, kiedy chcemy! Bawić się gdzie chcemy! Nie ma zakazów, nakazów...!
-Jupi! No, to będzie ekstra! -Szczerzył zęby Erik.
Jednak gdy minęły cztery godziny, entuzjazm kotków osłabł.
-Jeeeeeeeeeeeeśśśććććć!!!!! Jestem głodna! Chcę coś zjeść! -Narzekała Elana. Togo dodał:
-Ja też jestem głodny!
Armeti zaczął myśleć.
-Yyyy... Zastanówmy się, co robią rodzice, żeby coś zjeść!
-Myszy, ptaki! -Orzekła Rita.
-Co robią, nie-co jedzą!
-Wiem! Rolują! -Wykrzyknął Erik tryumfalnym głosem. Narik spojrzał na niego.
-Co?
-Polują! Łowią myszy, ptaki, i inne pyszności! -Kontynuował rudy kotek.
-Czy my też... -Zaczęła Elana, ale Armeti dokończył za nią:
-Musimy coś upolować!
-Nieeeee!!!!!! -Jęknął Togo zrezygnowanym tonem. -Prędzej już umrę z głodu!
-Nie doceniasz naszych możliwości, braciszku! -Mruknęła Rita.
Zoja zastanowiła się przez chwilę.
-Mam plan. Rozdzielmy się na grupki. Będzie łatwiej!
-Dobra!
I rozdzielili się. Elana była z Armetim, Zoja z Togo, Erik z Ritą i Narikiem.
Elana i Armeti biegli do mysiej dziury. Armeti nagle przystanął. Miejsce tamto zajęli akurat Zoja i Togo. Elana nie straciła jednak humoru:
-Oni łapią myszy, to my ptaki!
Koteczka wdrapała się szybko na drzewo, gdzie było gniazdo gołębi. Nagle miauknęła.
-Armeti, tu są młode!
-To bierz je! -Powiedział Armeti zniecierpliwiony.
-Ale... Tu też jest ich matka!
-Ojej... To zagryź ją i zrzuć do mnie, a ty weźmiesz młode!
Dobiegł do nich Narik.
-Jak tam z wami? My już złapaliśmy królika!
-Królika?! -Usłyszał głos Elany. Spojrzał w górę.
-Co ona robi na drzewie, Armeti?
-Łapie gołębie. -Odpowiedział kotek.
-O, pomogę jej!
W mig znalazł się obok kotki.
-Narik... Ty zagryź gołębicę, ja biorę młode! -Poleciła trójkolorowa koteczka.
Narik wykonał polecenie. Armeti ucieszył się, gdy kociaki zeszły do niego z łupami.
-Dobra robota!
Wtem podbiegli do niego Zoja i Togo. Mieli jedną mysz.
-Tylko tyle znaleźliśmy... Zoja, uważaj! -Jęknął nagle Togo.
Mysz nie była zabita, wymknęła się z zębów koteczki. Armeti zareagował szybko. Zacisnął kiełki na jej karku. Zoja ucieszyła się.
-Wow, Armeti... Dobry jesteś!
Kocurek wyszczerzył zęby w uśmiechu.