Nadchodzi czas ekstremów pogodowych
Sobota, 26 maja (07:32)
Nie już żadnych wątpliwości: świat stoi przed groźbą ekologicznej zagłady. Globalne ocieplenie coraz dobitniej okazuje się zjawiskiem realnym, a nie wymyślonym. Jak mu zapobiec, zastanawiają się dziś politycy, naukowcy, artyści.
Kłopot w tym, że w Polsce kwestia ta spychana jest na dalszy plan. Dlatego "Dziennik" rozpoczął cykl tekstów o ociepleniu. Robi to, by uświadomić nam wszystkim, jak poważny to problem, a także, by pokazać, że możemy mu przeciwdziałać.
Fakty są jednoznaczne: jest źle, może być jeszcze gorzej, a to wszystko nasza wina. Nawet największych sceptyków musi przekonać raport Międzyrządowego Zespołu do spraw Zmian Klimatu (IPCC) - jego trzeci fragment poznaliśmy na początku maja. Główna przyczyna efektu cieplarnianego to nadmierna emisja dwutlenku węgla do atmosfery. Gaz ten powstaje na skutek spalania różnych substancji, przede wszystkim węgla.
Tragiczne rezultaty efektu cieplarnianego są widoczne gołym okiem. Pogoda wariuje. Przypuszcza się, że do końca tego wieku średnia temperatura na świecie wzrośnie o 2 - 4 stopnie Celsjusza. Wystarczy jednak, żeby podniosła się o 2,5 stopnia, a na krawędzi wymarcia znajdzie się 30 proc. roślin i zwierząt na świecie. Poza tym czekają nas fale potwornych upałów, susze i gwałtowne powodzie oraz wichury o niespotykanej dotąd niszczycielskiej sile. Te ostatnie powstają na skutek coraz silniejszego nagrzewania się wód morskich. Zależność jest prosta: im morza są cieplejsze, tym silniej wieje.
Z apokaliptycznym scenariuszem rozwoju wydarzeń muszą się liczyć mieszkańcy Afryki: w 2020 r., czyli za zaledwie 13 lat, ćwierć miliarda żyjących tam ludzi może cierpieć z powodu niedoboru wody.
Do tego dochodzą kłopoty rolników: chociaż zbiory roślin uprawnych wzrosną o 20 proc. na wschodzie i południowym-wschodzie Azji, to spadną o 30 proc. w centralnej i południowej części tego kontynentu. Oznacza to, że ceny żywności w całym regionie osiągną horrendalną wysokość.
Polacy też padną ofiarą zmian klimatu. Już poprzednie upalne lato sprawiło, że plony większości uprawianych u nas roślin były średnio o 20 proc. niższe. W niektórych częściach naszego kraju rolnicy zebrali nie więcej niż jedną trzecią tego, co zasiali.
A to dopiero początek zmian, jakie czekają Polskę. Z dostępnych obecnie danych, przede wszystkim raportu opracowanego przez prof. Macieja Sadowskiego z Instytutu Ochrony Środowiska dla organizacji ekologicznej WWF, wyłania się wyjątkowo ponury obraz - podkreśla "Dziennik".