Czerwone światło, BEZPIECZEŃSTWO I WYCH. KOMUNIKACYJNE


Czerwone światło


Staliśmy na przystanku, czekając na autobus, a Grzesiek opowiadał część filmu, jaki oglądał poprzedniego dania (…).
- Popatrz tam, po drugiej stronie - powiedziałem.
- A ci tan widzisz ciekawego? E, nie będę Ci już niczego opowiadać. Najpierw prosisz, a potem nie słuchasz! - obraził się.
- Zaraz, zaraz Grzesiek. Bardzo jestem ciekaw tego filmu, ale najpierw muszę zrobić porządek z tymi smarkaczami?! Odkąd tu stoimy, już trzy razy przeszli przez jezdnię, w tę i z powrotem.
- A ci Cię to obchodzi. Niech sobie przechodzą…
- Przecież to zupełne maluchy, nie mają więcej niż 6-7 lat, może im się coś stać.
- E, nic im się nie stanie. Przecież tu palą się światła.
- Tak, tylko, że oni przechodzą tylko wtedy, kiedy już pali się światło pulsujące. Puszczają się wtedy galopem przez jezdnię i biegną na wyścigi. I znów od początku to samo!
- Nic im nie będzie, nie przejmuj się.
- Ciekawe czy powiedział byś tak samo, gdyby to był twój brat albo siostra?
- Ale nie jest.
- No właśnie. Nic Cię nie obchodzi, bo to są obce dzieci, tak?
- O, rany! Czego Ty właściwie ode mnie chcesz. Leć do nich, jak Ci się podoba. Nie dosyć, że od piętnastu minut nie ma autobusu i na pewno spóźnimy się do szkoły, to on jeszcze znalazł sobie nowe zmartwienie…
- O, jedzie nareszcie! Nie wsiadasz?
- Nie, muszę się nimi zająć.
- Dobra jak chcesz. A teraz już na pewno się spóźnisz.
- To się spóźnię.
Zapaliło się zielone światło. Poczekałem chwilę i wszedłem na jezdnię. Oni oczywiście czekali na pulsujące zielone. Schwyciłem jednego i drugiego za kołnierz i z powrotem na chodnik.
Wyrwali się, mniejszy nawet próbował mnie drapać.
- Spokój! - zawołałem (…)
Zaczęli beczeć (…)
- Czego chcesz - zapytał większy.
- Zaprowadzić was do policjanta. - zaczęli się szarpać ze zdwojoną siłą.
- Myśmy nic nie zrobili…
- Tak? Tak uważacie?! A bieganie po jezdni dla zabawy to nic takiego?
- Wcale nie biegaliśmy - powiedział znów większy. Mały płakał i nic nie mówił. Minę miał okropnie wystraszoną.
- Patrzcie uważnie! Jakie światło się zapaliło?
- Czerwone - wrzasnęli obaj w zgodnym gorliwym duecie.
- A co się robi, kiedy pali się czerwone światło?
- Stoi i czeka.
- Słusznie. A teraz?
- Teraz jest zielone - powiedzieli znów razem.
- I co robimy teraz?
- Przechodzimy.
- A teraz? - jest zielone pulsujące.
- Co robimy?
- Czekamy.
- A wy co robicie?
Milczenie. Po chwili mały wskazał palcem na większego.
- To on, to on…
- Nieładnie jest skarżyć - skarciłem go. Obaj biegaliście po jezdni, obaj jesteście winni (…)
- Dobrze. Tym razem wam daruję. Ale pamiętajcie, ja tu mieszkam niedaleko i będę was obserwował…Jeżeli to się jeszcze raz powtórzy…
- Nie powtórzy się - zapewniali żarliwie.
- Dokąd teraz idziecie?
- Do domu - powiedział większy.
- Musicie przejść na drugą stronę?
- Tak.
- To idziemy razem (…).



Wyszukiwarka