634


Pociąg ze stacji piekło - rzecz o erotomanii (świadectwo)

„Szczęśliwy ten , kto w postanowieniach siebie samego nie potępia”...
(z Listu św. Pawła do Rzymian 14, 22-23)

Prawdziwe nawrócenie zaczyna się wtedy, kiedy wsiadam do pociągu i pozwalam się wywieźć ze stacji o nazwie PIEKŁO.

[Wielka Księga Anonimowych Erotomanów]

    Jeśli w Twoim sercu zapadła decyzja o tym, by zmienić swoje życie, które stało się piekłem, to GRATULUJĘ Ci, bo zrobiłeś właśnie pierwszy krok. Jeśli podjąłeś decyzję, jeśli stwierdziłeś na pewno, że jesteś bezsilny wobec uzależnienia od seksu i chorej miłości i że przestałeś kierować własnym życiem, to powiedz o tym Panu Bogu, wspólnocie AE, ilekolwiek by liczyła osób. A potem czeka Cię praca nóg, by przychodzić na mityngi Anonimowych Erotomanów i dzielić się tym, co nowego wydarzyło się u Ciebie, mówić o radościach i smutkach, o Twoich uczuciach. Mówić o porażkach, upadkach, o małych i dużych sukcesach, o sukcesikach. Mam tę świadomość, że to, co piszę, jest tylko moim dzieleniem się doświadczeniem z rozmów z psychologami, terapeutami, braćmi i siostrami z AE. Nie mam kwalifikacji i monopolu na diagnozę i leczenie erotomanii, wręcz nie czuję się do tego upoważniony. To jedynie suma moich doświadczeń, przemyśleń.

    Po okresie odstawienia zasadniczego, które każdy z nas przechodzi na początku drogi, przychodzi czas trzeźwości dojrzałej, nie wymuszonej. I dalsza praca, by zdrowieć i przesiadać się do następnych pociągów, które wiozą nas jak najdalej od stacji PIEKŁO - czytaj „uzależnienie”.
Ale wróćmy do początków. Nałogowy seks (w tym cudzołóstwo, onanizm) charakteryzuje się tym, że buduje nastawienie na siebie, powoduje myślenie, że jest się najważniejszym, a świat ma się kręcić wokół mojej własnej osoby. Powoli każdy uzależniony staję się egocentrykiem. Ucieczka w seks to ucieczka dziecka do świata marzeń i złudzeń. Ucieczka do bezpiecznego bunkra, po wyjściu z którego mam jeszcze więcej wrogów, jeszcze bardziej zaciekłych w ataku. Seks jest dla erotomana tym samym co alkohol dla alkoholika lub narkotyk dla narkomana - chwilową ulgą, ucieczką w zapomnienie, znieczuleniem pojawiających się w życiu uczuć. Boimy się tych uczuć, boimy się prawdy życia, jego bólu, smutku, samotności, depresji, stresu, agresji nieprzyjaciół. Uciekając w seks, na malutką chwilkę uwalniamy się od tego, po to, by wrócić do rzeczywistości jeszcze bardziej poranionym, osłabionym, podatnym na chorobę. To choroba śmiertelna - atakuje duszę, atakuje psychikę, a kiedy ją pokona, prowadzi też do degradacji ciała.
    Kiedyś, bardzo dawno temu, ostrzegano mnie (ostrzegano lakonicznie w książkach dla chłopców), że onanizm może okazać się patologiczny, jeśli uprawiany jest zbyt często i zbyt długo. Ale ja wtedy sądziłem, że to mnie nie dotyczy! A jednak po latach stwierdziłem, że poprzez jego uprawianie zdegradowałem swoje człowieczeństwo - potrafiłem, mając rodzinę, pójść do agencji towarzyskiej i wydać ostatnie pieniądze na seks, bo już musiałem to zrobić! Często kupowałem całe reklamówki pornografii, by onanizować się bez końca. Nie wystarczał mi jeden raz - mimo skończonych 40 lat życia robiłem to po 4 - 5 razy dziennie! Czary goryczy dopełnił fakt, że uwiodłem żonę kolegi z pracy i trwałem z nią w romansie. Otrząsnąłem się, kiedy stanąłem nad własnym grobem...
    Erotomania to choroba śmiertelna i właściwie nie mamy w kraju specjalistów od jej leczenia. Tak naprawdę jedynym i najlepszym lekarzem jest miłujący Bóg. Z programów leczenia najbardziej dostępnym dla wszystkich jest program 12 kroków Wspólnoty Augustyńskiej. Chcę napisać o początkach walki, o jednej z wielu reguł rządzących tą walką, a właściwie - ucieczką od zła. Ważna jest ona szczególnie dla tych, którzy ją rozpoczynają, by nie ulegli pokusie zaprzestania, jak mówi młodzież - „odpuszczenia sobie” kolejnych prób życia w trzeźwości. Powiem szczerze: mimo silnej woli rzadko komu udaje się zaprzestać realizowania raz na zawsze swoich wzorców. Dla większości zdrowiejących są to niestety nawroty choroby, wpadki. Dlatego tak ważne jest, aby po każdym kolejnym upadku, przeżywając poczucie winy, równocześnie powierzyć ten ból miłosierdziu Boga. Siostra Faustyna pisze: „Poznając swą nicość do głębi, padłam na kolana i przepraszałam Pana, i z wielką ufnością rzuciłam się w nieskończone miłosierdzie Jego. Takie poznanie nie przygnębia mnie ani oddala od Pana, ale raczej budzi w mej duszy większą miłość i bezgraniczną ufność, a skrucha mojego serca jest złączona z miłością” (Dz 852).
    Nie mówię o pobłażaniu sobie, o lekkomyślnym uleganiu pokusom. Mówię o tym, co już się stało, bo nałóg położył nas na łopatki. On wygrał bitwę, ale nie wojnę. Ta ostatnia wciąż trwa!
Dlatego zacytowałem św. Pawła - szczęśliwy ten, kto w postanowieniach swoich siebie nie potępia. Nie potępiaj się, bracie i siostro, nie miej żalu do siebie, jesteś wartościowym człowiekiem, możesz nienawidzić grzechu, ale nie siebie. Twoją świętością, Twoją siłą jest to, że idziesz do spowiedzi, pochylasz głowę i mówisz: „żałuję, Panie”. Twoją świętością jest to, że idziesz na mityng, by wracać do zdrowia, że spotykasz się z ludźmi tak samo chorymi jak Ty i dzielisz się z nimi swoim doświadczeniem, miłością bliźniego, obecnością, trwaniem... Ale każde potępianie siebie jest dziełem Szatana. Mówiąc podczas spowiedzi: „upadłem, Panie, i żałuję” - mówisz tym samym: „przyjmij mnie takiego, jakim jestem, zbaw mnie, bo wierzę w Ciebie, wierzę w Dobroć, Miłosierdzie i Nieskończoną Miłość, jaką Jesteś”. A Pan dlatego jawi się Bogiem, gdyż jest miłością absolutną, wybaczającą, miłosierdziem doskonałym. Wybacza Ci, bo jest Bogiem, który kocha i chce Twojego dobra, przyjmuje Cię takiego (taką), jakim (jaką) jesteś, ciągle upadającego (upadającą), przyjmuje Cię nawet, gdybyś chodził(a) codziennie do spowiedzi; przyjmuje, przytula jak kochający Ojciec, głaszcze po głowie i mówi: „rozumiem Cię, wybaczam Ci, zawsze przychodź do mnie, a teraz idź i nie grzesz więcej”. Doceń to, Siostro, doceń to, Bracie AE, doceńmy to wszyscy stąpający po tym łez padole. Wychwalajmy Pana, bo jest dobry i jego łaska trwa na wieki.
    Nałóg jest inteligentny, nałóg jest Szatanem; będzie celowo Cię dołował, poniżał, zniechęcał, mówił, że jesteś człowiekiem o małej wartości, że się do tego nie nadajesz, by porzucić zło... Będzie wzmagał poczucie winy, żeby wpędzić Cię w dół, w depresję, byś znowu to zrobił(a). Nie wolno Ci popadać w rozpacz, w zniechęcenie. Trwaj w nadziei, trwaj w nieustannym staraniu o dobro, nawet jeśli przydarzą Ci się wpadki czy błędy. Każdy stres, depresja, niepotrzebne emocje czy poczucie winy to stan osłabienia ducha, to jeszcze większa gołoledź na drodze trzeźwości. Odrzucaj poczucie winy - głowa do góry! Pomyśl, jakie wnioski dla siebie wyciągnąć, by to się nie powtarzało. Ty potrafisz, nie rezygnuj, walcz! Upadanie jest rzeczą ludzką, trwać w upadku to rzecz Szatana.
W tym miejscu każdy rozsądny człowiek zapyta - jak walczyć, jaką bronią? Tyle razy to robiłem i nic. Mogę jedynie coś zaproponować; Twoja wola przyjąć to lub odrzucić - szanuję to.
    Poprzez małe sprawy na samym początku stąpania po lodowisku ćwicz się w wyrabianiu woli i wypełnianiu jej rzeczywiście; ćwicz wolę taką, jaką masz. Jest na to sposób: metoda małych kroczków. Bóg za Ciebie nie podejmie tej decyzji, decyzję podejmujesz Ty sam. I to jest piękne. Powiedz sobie, że czegoś dziś nie zrobisz. Powiedz: „nie zrobię tego przez minutę, potem godzinę, 2 godziny, 4 godziny”. Aż dochodzimy do 24 godzin - i tylko 24 godzin - kolejna zasada ucieczki od nałogu. Każde 24 godziny się powtarza, naszym zadaniem jest wytrwać tylko te jedyne 24 godziny.

Mateo AE



Wyszukiwarka