W narracji Rosali
Rozdział 1
W całym domu panowała błoga cisza. Esme i Carlisle byli na polowaniu, Jasper układał w naszych garderobach ubrania, które Alice nabyła podczas ostatniej wyprawy do Los Angeles (a trochę tego było), a sama Alice pobiegła do Edwarda i Belli, żeby zanieść im ubrania, które dla nich kupiła. Mogłam sobie spokojnie siedzieć na kanapie, między nogmi Emmetta, oparta o jego tors i czytać książkę, i miałam pewnośc, że nikt nie będzie mi przeszkadzał. Oprócz Emmetta, rzecz jasna, który miał w zwyczaju łapać mnie za nogi w najmniej spodziewanym momencie. Tym razem jednak i jego wciągnęła czytana przeze mnie książka, więc powstrzymał się od pacnięcia w głowę za to, że czyta mi przez ramię, chociaż dobrze wie, jak mnie to denerwuje.
- Która godzina? - spytałam, przeczytawszy ostatnie zdanie.
- Przed trzecią. - odpowiedział mi Jasper.
- A co, masz jakieś plany? Umówiłaś się z kimś? - spytał Em, nawet nie najgorzej udając oburzenie. Parsknęłam śmiechem.
- Obiecałam Renesmee, że rozbierzemy mój samochód na części. - Emmett spojrzał na mnie, jakbym oszalała, więc szybko dodałam: - Żeby zobaczyć, do czego służy każda część. Potem złożymy go z powrotem.
- Aha. Nie mam więcej pytań. Tylko trzymaj swoje klucze z dala od mojego jeep'a! - pogroził mi palcem, na znak, że mówi poważnie. - Na którą się umówiłaś z Ness?
- Jak się wyśpi, to przyjdzie. Mam nadzieję, że ten kundel ma coś dzisiaj do roboty, nie mam ochoty na znoszenie tego smrodu w zamkniętym garażu.
- O wilku mowa. - mruknął Emmett. Uśmiechnęłam się gorzko, kiedy dotarła do mnie dosłowność tego stwierdzenia.
- Blondie, co za miłe rzeczy tu o mnie mówisz! - wykrzyknął Jacob, wchodząc do domu przez ogrodowe drzwi. Pomyślałam, że trzeba w nich będzie zamontować alarm, bo siedząc non stop w tym smrodzie nie da się właściwie wyczuć tego, że się zbliża. - Nie przeszkadzajcie sobie. - machnął na nas ręką, rozglądając się na boki. - Alice przysłała mnie po jakąś torbę, którą zostawiła. Wiecie może, gdzie ona jest?
- Spytaj Jaspera. - odburknęłam.
- Nie omieszkam tego zrobić. A wiesz, Blondie, jak umierają neurony blondynki?
Spiorunowałam go wzrokiem. Czy on nie mógł pójśc do Alice i poopowiadać jej dowcipów o brunetkach?
- Neurony blondynki umierają SAMOTNIE! - powiedział i ryknął śmiechem tak głośnym, że dom zatrząsł się w posadach.
Uniosłam jedną brew i poczułam, że Emmett markuje napad kaszlu. Odwróciłam się w jego stronę, zakładając ręce na piersi.
- Emmettcie Cullen, jeżeli teraz się roześmiejesz, to będziesz tego żałował po kres wieczności. - warknęłam. Nic nie powiedział i przytulił mnie z taką siłą, że gdybym musiała oddychać, zaczęłabym się dusić. Teraz jednak bardziej przykładał się do udawania, że się nie śmieje. Najwidoczniej perspektywa spędzenia całej wieczności z moją rozwścieczoną osobą wydała mu się niezbyt zachęcająca.
Rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu Jacoba, ale był już na górze, rozmawiał z Jazzem. A ich głosy dochodziły z...
- TY KUNDLU, WYNOŚ SIĘ Z MOJEJ GARDEROBY! - wrzasnęłam i wbiegłam po schodach. W mojej własnej, prywatnej garderobie, między półkami, na których Jasper właśnie układał nowiutkie, kaszmirowe swetry Ocara de la Renty, stał pomiot szatana. Wilcze nasienie, powinnam była powiedzieć. Ciekawe, czy Nessie może mieć dzieci. Jeżeli tak, to oby znalazła sobie jakiegoś faceta, zamiast tego psa. Nie mam ochoty na niańczenie szczeniąt.
- Wynocha! - wrzasnęłam ponownie. - Wszystkie ubrania mi przejdą tym smrodem! Wynoś się stąd!
- Blondie, uspokój się. Złośc piękności szkodzi.
- Mojej nic nie zaszkodzi. - warknęłam i złapałam go za bluzę na karku.
- Ej, Rosalie, daj spokój! - obruszył się, kiedy zaczęłam ciągnąć go po podłodze.
- Będę przez ciebie musiała wymienić wykładzinę, więc z łaski swojej się przymknij, bo wybiję ci zęby.
- Blondie, nie przesadzaj. - burknął, wyrywając mi się. Zapomniałam, że psy też są dośc silne.
Wzięłam z podłogi torbę wypchaną ubraniami dla Renesmee i podałam ją Jacobowi.
- A teraz wynoś się z mojej sypialni, bo ci każę zapłacić za remont. - powiedziałam, uspokoiwszy się nieco. - I nie przychodź tu dzisiaj, chcę być z Nessie sama.
- To nie tylko twój dom. - warknął.
- Ale twój w ogóle nie jest, więc wyjdź stąd i już nie wracaj, dobrze ci radzę. Bo nawet Emmett mnie nie powstrzyma. - wyszeptała, posyłając mu uśmieszek godny zawodowej morderczyni. Jak na wampirzycę przystało.