Przeprowadzka
Andrzej Niedźwiedź, Natalia Usenko
Kuba od dawna chciał mieć swój własny strych. Strych, na którym mógłby się chować, trzymać skarby, a czasem nawet spać! Kiedy mieszka się w mieście, trudno jest spełnić takie marzenie.
Aż wreszcie, pewnej zimy, chłopiec wyjechał na święta na wieś, do ciotki Emilki. Pluszaki, rzecz jasna, zabrał ze sobą.
- Co za okropna droga ! - jęczał żółwik, obijając się o tylne okno samochodu - Takie drogi nie prowadzą do dobrych miejsc!
- A może właśnie na odwrót... - mruknął miś Polarek, patrząc na senne, białe zaspy i srebrne łąki za oknem.
Miał rację! Dom, do którego przyjechali, był piękny jak z bajki; bardzo ciepły i bardzo drewniany, z kominkiem i skrzypiącymi schodami. Pośrodku salonu królowała ogromna, pachnąca choinka z aniołem na czubku.
- Mamy tu jeszcze cudny strych, na którym można spać - powiedziała ciotka Emilka.
- Naprawdę?... - wyszeptał Kuba.
- Ale nie każdy daje radę tam wejść - mówiła dalej ciotka. - Schody są takie strome, że można wchodzić na nie tylko bokiem!
Właśnie o takim miejscu Kuba marzył przez całe życie! Nic dziwnego, że zostawił pluszaki w salonie na kanapie i zupełnie o nich zapomniał. Nadeszła noc. W ciemnych kątach coś cichutko popiskiwało, chrobotało i gryzło...
- Czuję się trochę NIESWOJO - wyszeptała Maria Dolores, tuląc się do Goryla. - Chociaż nie bardzo wiem, co oznacza to słowo...
- Ja też nie wiem - mruknął małpiszon. - Może Polarek będzie wiedział.
Ale miś nie wiedział. Ani żółwik. Ani szop pracz. Obudzili więc mądrego Śpiocha.
- Nieswojo... - wymamrotał pluszak. - To tak, jakby ktoś nas zgubił albo przypadkowo gdzieś zostawił. Ktoś, kogo kochamy najbardziej na świecie.
- Wiem, co zrobimy! - oświadczyła nagle Maria Dolores.
Zabawki obwiązały się sznurkiem do bielizny jak alpiniści i rozpoczęły wspinaczkę po stromych schodach na strych. Nie było im łatwo. Goryl, największy i najsilniejszy z nich wszystkich, z trudem dosięgał kolejnych stopni. Żółwik majtał się na końcu liny jak parówka.
- Dalej już nie mogę - wychrypiał małpiszon, wisząc na dziesiątym stopniu.
Maria Dolores rozpłakała się cicho.
- Ten pomysł od początku był do niczego! - pisnął żółwik, bojąc się spojrzeć w ciemną, bezdenną otchłań na dole...
Coś skrzypnęło i na górze ukazał się Kuba.
- O! Jesteście tutaj! - ucieszy się chłopiec. - A ja tam na strychu poczułem się trochę nieswojo..., chociaż nie bardzo wiem, co oznacza to słowo.
- Spytaj Śpiocha - powiedziała Maria Dolores. - On ładnie tłumaczy.
- Nieswojo - wytłumaczył Śpioch - to tak, jakbyś kogoś gdzieś zostawił lub przypadkiem zgubił. Kogoś, kogo kochasz najbardziej na świecie!
- Tak myślałem! - ucieszył się Kuba,
Kiedy rano ciotka Emilka weszła do salonu, ujrzała całe towarzystwo słodko śpiące na kanapie pod choinką.
- Ach dzieci, dzieci... - uśmiechnęła się ciocia.
Nakryła wszystkich kolorowym kocykiem i ruszyła do kuchni, żeby przygotować świąteczne śniadanie.