Woj. łódzkie, 13 lipca 2006
Po ukończeniu osiemnastego roku życia nie mogłem dostać pracy. Kuzynka i jej mąż zaprosili mnie, abym przyjechał do nich i tam pomogli mi znaleźć pracę i mieszkanie.
Jako dziewiętnastoletni chłopiec byłem napadnięty na ulicy przez dwóch sprawców, zostałem uderzony nożem pod oko i w głowę, ale zdołałem zbiec. Po założeniu szwów wróciłem do zdrowia. Dzięki Bożej pomocy nie straciłem oka.
Potem ożeniłem się i przy Bożej pomocy i najbliższej rodziny zbudowaliśmy domek, gdzie zamieszkałem z żoną i dwójką dzieci. W wieku czterdziestu lat zachorowała moja żona. Lekarze stwierdzili chorobę trzustki, ale leczenie nie pomagało. Żona nie mogła jeść i była coraz słabsza. Modliłem się, jak umiałem, prosiłem Pana Boga i Matkę Najświętszą o uratowanie żony i zostałem wysłuchany.
Kilkanaście lat później mój 15-mie-sięczny wnuczek zachorował na zapalenie opon mózgowych. Uczulony był na penicylinę. Kiedy znalazł się w szpitalu i z konieczności zrobiono nową próbę, okazało się, że może przyjąć ten lek, nieodzowny w leczeniu tej choroby. Wnuk wyzdrowiał.
W wieku pięćdziesięciu lat przeżyłem niezwykłe zdarzenie w pracy. Hydrofor pompujący wodę ze studni długo nie wyłączał się samoczynnie, uważałem, że zabrakło wody w studni i podszedłem, by go wyłączyć. W tym czasie 300-litrowy zbiornik został rozerwany przez napompowane powietrze. Był straszny huk, wszystkie elementy zamontowane na zbiorniku rozprysły się, poniszczyły ściany i okna. Podmuch powietrza rzucił mnie na ziemię i zostałem zalany wodą, ale nic mi się nie stało. Nikt nie mógł uwierzyć, że przeżyłem, będąc w tym miejscu.
Za to wszystko pragnę serdecznie podziękować Panu Bogu, Niepokalanej Matce Najświętszej i Św. Maksymilianowi, który stworzył pismo „Rycerz Niepokalanej", abyśmy mogli na jego łamach zdobywać świat dla Niepokalanej.
S. K.
Oleśnica, 27 lipca 2006
Kilka lat temu straciłam pracę i mimo usilnych starań przez cztery lata nie mogłam dostać innej. Popadłam w rozpacz. Brakowało mi pieniędzy na podstawowe życie. Przyrzekłam kiedyś przed obrazem Matki Bożej Różańcowej, że jeżeli otrzymam pracę, to złożę podziękowanie w „Rycerzu Niepokalanej" i przeznaczę pewną sumę pieniędzy na potrzebujących. W krótkim czasie od tego postanowienia dostałam pracę. Dzięki niej wyszłam na prostą i spłaciłam długi.
Dziękuję ci, Matko Boża, za tę szczególną łaskę i za opiekę w całym moim życiu.
Wanda Herbuś
Szczecin, 28 lipca 2006
Chcę podziękować Bożemu Miłosierdziu i Matce Najświętszej Niepokalanej za ocalenie mnie od śmierci. Upadłam i nie mogłam już chodzić. Przedtem nic nie wskazywało, że choroba nastąpi tak szybko. Lekarze stwierdzili zapalenie płuc, wodobrzusze i niedostatek czerwonych ciałek krwi. Dokonano transfuzji krwi. Mimo to była nikła nadzieja na wyzdrowienie, jednak Opatrzność Boża sprawiła, że czuję się lepiej. Z pewnością zawdzięczam to Bożemu Miłosierdziu i Matce Najświętszej Niepokalanej, jestem Jej rycerką od kilku lat i czuję, że Ona się mną opiekuje. Codziennie dziękuję Bogu za łaski, którymi mnie obdarza.
Jadwiga
Tychy, lipiec 2006
Pragnę podziękować św. Antoniemu za cudowne uleczenie mnie z choroby płuc i oskrzeli. Modliłem się i prosiłem o wstawiennictwo i uzdrowienie. Na drugi dzień poczułem się dużo lepiej. Oddech zaczął się poprawiać. Po dziesięciu dniach opuściłem szpital. Moje życie było trzy razy cudownie ratowane: raz z porażenia prądem i dwa razy na jezdni. Stale się więc modlę o opiekę i pomoc Matki Najświętszej i Trójcy Przenajświętszej.
Gorący czciciel Tadeusz
Woj. dolnośląskie, lipiec 2006
W życiu każdego człowieka jest bardzo wiele problemów, z którymi bez pomocy Matki Bożej nikt by sobie nie poradził. Od najmłodszych lat mam problemy zdrowotne. Mam częste zapalenia uszu. Niedawno dowiedziałam się, że może mi pęknąć błona bębenkowa.
Mam 16 lat. Czeka mnie w życiu wiele egzaminów, które ukształtują moją przyszłość. Sama nauka nie pomoże. Wszystko to poświęcam naszej Królowej, aby do każdego sprawdzianu podejść ze spokojem i aby zdobytą wiedzą móc Ją wychwalać.
Pragnę podziękować za bardzo dobry wynik z egzaminów gimnazjalnych. Byłam bardzo spięta i z niepokojem czekałam na wyniki, które przeszły moje najśmielsze oczekiwania. Matko, tyle razy pomogłaś mi, mam nadzieję i wiem to na pewno, że zawsze będę mogła na Tobie polegać.
Dziękuję za tak wspaniałą matkę. Maryjo, moja mama na każdym kroku naśladuje Ciebie. To jest naprawdę wspaniałe.
Wdzięczna czcicielka
M. M., lipiec 2006
W 1951 r. moja 20-miesięczna córeczka zapadła na chorobę Heinego-Medina. 17 sierpnia sparaliżowane dziecko musieliśmy odwieźć na oddział zakaźny w Krakowie. Po badaniach usłyszeliśmy, że jej stan jest bardzo ciężki i jeżeli przeżyje, czeka ją trwałe kalectwo. Zrozpaczeni wstąpiliśmy do kościoła mariackiego i oddałam ją pod opiekę Maryi. Przez miesiąc nie było żadnych zmian w chorobie dziecka. Postanowiłam szukać ratunku u Boga przez Maryję. 18 września z wiarą i nadzieją udałam się 30 km rowerem na odpust do sanktuarium Matki Bożej Saletyńskiej w Dębowcu. Tonąc we łzach błagałam Matkę Najświętszą o pomoc i zostałam wysłuchana. Po kilku dniach dostałam wiadomość, że stał się cud. W niedzielę od południa Grażynka przestała płakać, zaczęła reagować na otoczenie, poruszać rączkami i nóżkami.
Dziecko szybko powracało do zdrowia. Po dwóch miesiącach została wypisana ze szpitala, a po chorobie nie pozostał żaden ślad. Córka całe życie cieszy się dobrym zdrowiem.
Wdzięczna matka i czcicielka
Ś., 13 sierpnia 2006
Znalazłam się w szpitalu, gdzie dokonano dziewiątej operacji, po której bardzo źle się czułam. Podłączono mi tlen i podawano antybiotyki. Obiecałam się modlić, lecz nie miałam sił. W kościele salezjanów odprawiono Mszę świętą, ale ja w myślach prosiłam Matkę Bożą, że jeżeli wyzdrowieję, złożę podziękowanie w „Rycerzu". Czynię to z wielką wdzięcznością, ponieważ stan zdrowia zaraz się poprawił i codziennie jest lepiej.
Wdzięczna czcicielka Niepokalanej - Janina
N. N., 15 sierpnia 2006
Popełniłam grzech, który mimo podeszłego wieku, nie daje mi spokoju. Mimo że spowiadałam się kilka razy, to mnie nie uspokaja. Poznałam chłopca, z którym chodziłam dłuższy czas. Wierzyłam, że się ze mną ożeni. Zaszłam w ciążę, a on namówił mnie na usunięcie ciąży. Nie wierzyłam w uboczne skutki, myślałam, że jest to zwykły zabieg i zgodziłam się. Nie było nikogo, kto by mnie zatrzymał. Od tej chwili zostałam osamotniona i całe życie mam zmarnowane. Nie mogłam się z tym pogodzić. Ten niepokój do końca mojego życia mi zostanie. Przepraszam Cię, Panie Jezu i Matko Najświętsza, za ten czyn aborcji, który popełniłam nieświadomie.
Błagam was, dziewczęta, strzeżcie swoich cnót i brońcie swego honoru. Nie wierzcie swoim chłopakom, dopóki nie staniecie przed ołtarzem, a wtedy z czystym sercem staniecie przed Bogiem. Życie wasze będzie pełne radości i spokoju. Błagam was, wszystkie niewiasty, nie zabijajcie waszych poczętych dzieci, które są darem Boga i mają prawo do życia.
Czcicielka Niepokalanej
Woj. opolskie, 28 sierpnia 2006
Moja córka przez 9 lat nie mogła mieć dziecka, którego z zięciem bardzo pragnęli. Modliłam się, by córka mogła mieć dziecko. W jednym z „Rycerzy" przeczytałam, że matka nalegała, żeby mieć dziecko. Urodziła syna, który zszedł na złą drogę. Zrozumiałam, że nie można tak bardzo narzucać się Bogu, ale trzeba zgodzić się z Jego Wolą.
Całą tę sprawę oddałam Niepokalanej. Na drugi dzień dowiedziałam się, że córka jest w ciąży. Urodziła córkę przez cesarskie cięcie. Wnuczka miała silną alergię. Szpital po szpitalu. Dziękowałam Maryi i prosiłam, żeby ją miała w opiece. Dziś ma 11 lat, leczy się, ale jest normalnym dzieckiem.
Mój mąż zachorował na astmę i jego stan się pogarszał. Zięć sam pracował, więc córka zdecydowała się na wyjazd do pracy w Niemczech. Po wyjeździe córki mężowi się pogorszyło. Prawie nieprzytomny został przewieziony na OIOM. Na początku listopada prosiłam Boga i Matkę Najświętszą, żeby córka wróciła do domu jeszcze za życia męża. 19 listopada zwątpiłam, że tak się stanie: mąż miał być podłączony pod respirator. Ku zdziwieniu lekarzy na święta Bożego Narodzenia mój mąż wrócił do domu. Pragnę podziękować Opatrzności Bożej, Matce Niepokalanej i św. Maksymilianowi za opiekę.
Teresa
Woj. mazowieckie, 30 sierpnia 2006
Mąż zachorował na chorobę powodującą zanik komórek mózgowych. Nie miałam już nawet nadziei, bo to nieodwracalne, do tego jeszcze pił i palił. Lekarze rozkładali ręce. Leki powodowały działania uboczne. Nagle przestał palić i pić. Zdrowie psychiczne wróciło do normy. Zgodził się, żeby w rekolekcje ksiądz odwiedził go w domu z Komunią świętą.
W 2005 r. córka po 13 latach małżeństwa spodziewała się dziecka. Była w siódmym miesiącu ciąży. W czasie jazdy samochodem do pracy źle się poczuła i zjechała na pobocze. W tym czasie straciła przytomność. Dostała zatrucia ciążowego. Ktoś powiadomił pogotowie. Szybko wykonano cesarskie cięcie i uratowano wnuczkę.
Syn i synowa dostali pracę, w co sama nie wierzyłam.
Bogu i Matce Najświętszej niech będą za to dzięki.
Rycerka Niepokalanej
Gdańsk, 3 września 2006
Po przeszło 30 latach życia w związku niesakramentalnym w 2000 r. wreszcie zerwałam z grzesznym życiem, które w miarę upływu lat coraz bardziej mi ciążyło. Bardzo przeżywałam to, iż podczas Mszy świętej nie mogłam przyjmować Komunii świętej, czułam się jak człowiek ostatniej kategorii. Teraz staram się dużo modlić i jak najczęściej przyjmować Najświętszy Sakrament.
Kilka lat temu moja mama, mając 80 lat złamała nogę i rękę, była kilka razy w gipsie. Oczekiwanie na wyzdrowienie wypełnialiśmy gorącą modlitwą i uczestnictwem w Mszach świętych w intencji chorej. Jeszcze dwukrotnie mamę hospitalizowano z diagnozami: woda w płucu - na skutek upadku, krwiomocz - nerki bardzo słabo nitrują. Cały ten czas polecałam mamę Matce Najświętszej i dziś jest z nami w miarę zdrowa. Chociaż rodzina przygotowywała mnie na najgorsze, Maryja mnie wysłuchała.
Moja wnuczka uderzyła się mocno w główkę, ale Jezus i Maryja wysłuchali mnie i mała rozwija się dobrze, a ja wciąż modlę się o dobre zdrowie dla niej, mądrość życiową i głęboką wiarę.
Choć jestem niegodna i grzeszne moje życie, Jezus ze swą Matką czekał na mnie tak wiele lat, aby mnie obdarzyć teraz swoją opieką i łaskami.
Niegodna córka
N. N., 19 października 2006
30 sierpnia syn Robert miał badania na markery nowotworowe. Tego samego dnia pojechałam z nim do Niepokalanowa i modliłam się do Matki Bożej i Jezusa Chrystusa o cud dla syna. Zostałam wysłuchana.
Wanda
Brzesk, 2006
Dziękuję Ci, Matko Przenajświętsza i Tobie, Panie Jezu, za cudowne uzdrowienie po ciężkim wypadku samochodowym, jaki miałem 19 lutego 1980 r. Po tym wypadku byłem 6 tygodni nieprzytomny. Miałem też inne urazy na ciele. Lekarze dawali mi tylko 1,5% szansy na przeżycie. Dwóch lekarzy już umarło, którzy mnie leczyli, ja natomiast żyję już 27. rok.
Wdzięczny P. J. Marek
Radom, 5 listopada 2006
W szkole podstawowej dostałem jadłowstrętu. Przez jakiś czas odmawiałem przyjmowania pokarmów. Do zdrowia zacząłem wracać, gdy pojechałem na rekolekcje oazowe. Dziękuję Ci, Matko, że w ten sposób mnie ocaliłaś.
W 2002 r. mój brat bliźniak wracał ze studiów z Lublina do domu okazją, ciężarówką. Tuż pod Radomiem mieli wypadek. Samochód wpadł do rowu i wywrócił się. Brat został przewieziony do szpitala z niewielkimi tylko obrażeniami i stłuczeniami. Wierzę, że to Twoja, Maryjo, interwencja uratowała mu życie.
Dziękuję również za wyrwanie mnie z nałogu oglądania pornografii i samogwałtu oraz palenia papierosów. Noszę Twój Cudowny Medalik, codziennie polecając się Twojej matczynej opiece.
Michał O.
N. N., 7 listopada 2006
Dziękuję Matce Bożej za otrzymanie pracy. Kiedy rozwiązano mój zakład, cały świat mi się zawalił. Wszyscy szli do pracy, a ja nie miałam gdzie iść. Zazdrościłam ludziom. Modliłam się, rozpaczałam i nie mogłam pogodzić się z losem. W naszym mieście było duże bezrobocie, więc szanse na pracę nikłe. Stał się cud - otrzymałam pracę i to bardzo dobrą.
Teresa
Przeworsk, 8 listopada 2006
Nasza starsza córka 4 lata temu przeszła operację wyrostka robaczkowego. Stan jej był bardzo poważny i tylko dzięki opiece Matki Bożej udało się ją uratować. Już wtedy oddaliśmy ją opiece Niepokalanej. Wiosną tego roku zaczęła skarżyć się na bóle brzucha. Badanie USG wykazało torbiel w okolicy wyciętego wyrostka i prawego jajnika. Diagnoza była dla nas szokiem. Zaczęliśmy robić różne badania. W tym samym czasie modliliśmy się gorąco całą rodziną. W jej intencji zostało odprawionych kilka Mszy świętych. Dzięki opiece Matki Bożej udało nam się znaleźć lekarza, który podjął się jej leczenia bezoperacyjnego. Po raz kolejny ofiarowaliśmy naszą córkę Matce Bożej i jej Synowi.
W połowie października pojechaliśmy znów na kontrolne badanie. Okazało się, że torbiel znów napełniła się płynem i prawdopodobnie będzie konieczna interwencja chirurgiczna. Ostateczna decyzja została odłożona na 7 listopada. Rano po Mszy świętej pojechaliśmy na oddział do szpitala, gdzie lekarz prowadzący postanowił jeszcze raz zrobić punkcję. Po południu byliśmy już w domu. Córka dobrze zniosła uśpienie i zabieg. W pierwszej kolejności postanowiliśmy podziękować Maryi za Jej opiekę.
Edyta i Grzegorz
Essen (Niemcy), 11 listopada 2006
Była zima. Miałam 6 lat i szłam do kościoła z koleżanką. Od głównej ulicy do kościoła prowadziła na skróty mała dróżka w górę. Moja koleżanka zdecydowała zjechać z tej górki na sankach, ale beze mnie. Jak ruszyła, wskoczyłam jej na sanki z tyłu. Zjeżdżając wpadłyśmy pod ciężarówkę. Ją odrzuciło kilkanaście metrów od samo chodu, ja zostałam uderzona i leżaiam na brzuchu prawie nieprzytomna. W pewnej chwili otworzyłam oczy i widzę wielkie koło ciężarówki, które powoli toczy się, i przed nim są wyciągnięte moje dłonie. Nie wiem, jak to się stało, ale zabrałam je i zemdlałam.
Koleżanka miała pękniętą czaszkę, ja połamaną nogę. Leżałam w szpitalu pół roku i przeszłam kilka operacji. Dzięki Matce Najświętszej nie mam żadnego uszczerbku w nodze.
Halina Anna
Rycerz Niepokalanej 2 (2007) s. 58-62